Jak skauci pracują/Obóz i przegląd
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jak skauci pracują |
Rozdział | Obóz i przegląd |
Wydawca | nakładem autora |
Data wyd. | 1914 |
Druk | W. L. Anczyc |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
OBÓZ I PRZEGLĄD
Poza ostatniemi linjami domów Birminghamu rozłożył się na zielonej murawie olbrzymi obóz skautowy. Mieścił się on na terenie parku Perry Hall, gościnnie użyczonego przez lorda Calthorpe’a. Park to »angielski«, więc utrzymany »dziko«, a raczej tylko bez ścieżek i ogrodowych kwiatów. Na olbrzymiej przestrzeni, na której postawiono namioty, wznosiły się gdzieniegdzie stare pojedyncze drzewa albo ich szeregi, a zresztą rozciągała się nieprzerwana i nieskazitelna jasna zieleń angielskiego trawnika.
Postawiono tu 700 namiotów. Przeszło 500 z nich, wysokich i okrągłych, stanowiło obóz skautów. Każdy namiot był przeznaczony dla 9 chłopców i dawał im wygodne pomieszczenie. Jeśli jednak do obozu przybywał pełny patrol (8 skautów) to on wyłącznie obejmował namiot w posiadanie. Nieco dalej uszykowano, jako drugą część wspólnego obozu, obóz dla oficerów skautowych — tych, którzy sprawowali na zlocie różne czynności i tych, którzy nie przybyli ze skautami a chcieli stanąć do przeglądu (jak komisarze, kapelani i t. d.). — Tu można było obserwować umiejętność i przyzwyczajenie Anglików do obozowania, ponieważ wielu z wyższych oficerów skautowych przywiozło własne namioty i po domowemu je urządziło. Miałem sposobność podziwiać to, kiedy oboźny (komendant komisarjatu), kap. P. Labouchere-Hillyer, oprowadzał mię po obozie i zapraszał do swego »skromnego pokoju dla gości«, kiedy wśród trudów zapragnę chwili spokoju. Ten »skromny pokój« był ładnym w namiocie o pionowych ścianach urządzonym salonikiem.
Krzesła i stół obozowy, firanki i dywany — cóż można sobie wyobrazić jeszcze w obozie!
Osobny prawie obóz stanowiły kuchnie, jadłodajnie, składy i t. d. pod namiotami. W parku nie można było kopać dołów ani ziemnych kuchni polowych, a to, by nie niszczyć murawy. To też kuchnie oddano w zarząd przedsiębiorcy, obok zaś ustawiono olbrzymie płócienne namioty, z których dwa mogły pomieścić przy stołach po tysiąc skautów, dwa inne
mieściły po setce oficerów skautowych. Olbrzymia kantyna, w której skautom sprzedawano po cenach targowych[1] owoce, limonadę, chleb, tartynki, ciastka, świece, sznurowadła, mydło, atrament i wszystko, co mogło być potrzebne w obozie, osobna mniejsza kantyna dla oficerów, kilka składów na płachty gumowane na ziemię, koce, miednice, latarnie i t. d., kilka namiotów dla komisarjatu obozowego, skarbnika i t. d., osobny namiot na pocztę i namiot, w którym słuchano Mszy św. obrządku katolickiego oraz kaplica dyssydencka —
zamykają obraz tego miasta z płócien.
Wodę do obozu trzeba było sprowadzić osobnym systemem wodociągów, które też pozwoliły poza obrębem namiotów na nizkich stołach urządzić umywalnie dla tylu skautów.
Obóz przygotowano dla 5000 skautów, choć zgłosiło się doń listownie tylko 3000. W ostatniej chwili przybyło ich więcej, oboźny jednak »był gotów«, jak na skauta przystało i wszystkich pomieścił.
Obóz nie był bezpłatny. Komitet zlotu porozumiał się co do jego urządzenia z jednym z przedsiębiorstw, które często takie rzeczy w Anglji urządzają. Za pobyt w nim chłopcy płacili dziennie 1½ szylinga, oficerowie skautowi 2¼ szylinga. Jeśli ktoś stał w obozie tylko przez jeden dzień, płacił nieco więcej. Opłata oficerów była wyższa, ponieważ przewidywano dla nich większe wygody. — Za złożoną opłatę każdy skaut otrzymywał namiot do spółki z 7 lub 8 innymi skautami, latarnię, dwie miednice, i dla siebie osobno gumowaną płachtę dla zapobieżenia wilgoci z ziemi, trzy koce wojskowe oraz śniadanie, obiad i wieczerzę.
W każdym namiocie były wieszadła na latarkę i na kapelusze skautów. Skauci spali w gwiazdę — nogami ku środkowi namiotów, głowami ku ścianom. Torba skautowa służyła za poduszkę, każdy zaś sam musiał uważać na porządek i trzymanie na właściwym miejscu swoich rzeczy. Rano należało koce wytrzepać, a jeśli dzień był słoneczny — to, sposobem praktykowanym w obozach skautowych — wystawić na słońce, oraz podnieść dolne ściany namiotu. Podczas deszczu należało popuścić linki namiotu.
Poszczególne czynności w obozie otrąbywał służbowy patrol skautów-trębaczy, stosujący się do rozkazów komendanta. O godzinie 5-tej rano skauci-trębacze otrąbywali po całym obozie pobudkę ranną, o godz. 7½ — wydawanie racji (śniadanie), przed godz. i 12-tą w południe — pierwsze i drugie wezwanie na obiad, a w południe — wydawanie racji (obiad) i tak samo o godz. 6-tej wieczór (wieczerza). O godz. 9-tej następowała pobudka »spać«, a o 10-tej — »światło zgasić«. Wówczas też straże obozowe pilnowały, by w żadnym namiocie poza oficerskimi nie paliło się światło. W obozie panowała cisza.
Obok komisarjatu była umieszczona tablica z rozkazami dziennymi, zawierającymi regulamin obozowy, każdodzienny program i t. d. Skautmistrzowie, którzy mieli ze sobą drużyny, byli obowiązani tablicę tę codzień rano przeglądać.
Doprawdy podziwiać należy, jak komendant tego olbrzymiego obozu skautów i oficerów skautowych, lord Glanusk (komisarz skautowy dla księstwa Walji) ze sztabem swoich pomocników umiał zorganizować to wszystko i utrzymać porządek wśród kilku tysięcy skautów i kilkuset oficerów, którzy po raz pierwszy razem się zeszli. Jeszcze więcej mogliśmy, my Polacy, podziwiać ów bajeczny wprost spokój, z jakim ci oficerowie skautowi brali się do pracy i tę nadzwyczajną ich w pracy wytrwałość. — Gdy nadchodziły coraz
to nowe drużyny i jednej za drugą należało wydać potrzebne rekwizyta, a dalej zaprowadzić do przeznaczonych dla nich namiotów, pouczyć o całym obozowym regulaminie i odpowiedzieć na mnóstwo nasuwających się pytań i trudności — zrzucali pracowici oficerowie kurtki i z zakasanymi rękawami pracowali jak muchy w ukropie. Wielu z tych, którzy mieli służbę dzienną, musiało pracować do 12-tej w nocy i nie miało czasu, aby pójść na herbatę. A jednak nigdy nie zauważyłem na ich twarzach zniecierpliwienia, ani
w postępowaniu nieodłącznego u nas w takich wypadkach zdenerwowania. Ciągły spokój, bajeczna równowaga ducha przy pracy wprost nad siły. — Gdym się jednego z nich spytał, jakim sposobem umieją oni tyle pracy wykonać, odpowiedział mi, że faktycznie pracy mają tak dużo, że czasem przychodzi wątpliwość, czy wytrwają w wierności ósmemu prawu skautowemu, lecz że dotąd są mu wierni[2]. — Tak to skautowy uśmiech pomaga w pracy. Warto to zapamiętać, koledzy z naszych obozów!
Taki olbrzymi obóz, jaki widzieliśmy w Birminghamie, jest trudny do kontroli i do utrzymania w nim ładu, zdaniem przeto moim nie należy go naśladować. Jestem pewien, że niejedna z trudności birminghamskich byłaby łatwiej pokonana, gdyby zamiast jednego tak imponującego obozu, urządzono kilka mniejszych, jakie przewidują schematy skautowe.
Również ze stanowiska naszych niedawnych polskich tradycji nie mogę pochwalić rozdziału kuchni dla skautów i dla oficerów na stół prosty i wykwintny. Choć Anglików usprawiedliwia to, że każdy z nich sam płacił i że zaproszonych gości chcieli czymś lepszym uraczyć, niż irlandzką zupą — to jednak, praktycznie rzecz biorąc, gdyby jedli razem z chłopcami, usunęliby przynajmniej pewną niedbałość o jadło dla skautów, którą kuchmistrz-przedsiębiorca w obozie rzeczywiście czasami grzeszył.
Poza temi mniej dodatniemi spostrzeżeniami mogłem tylko podziwiać nadzwyczajny ład, karność i porządek, jakie przez cały czas w obozie panowały.
Przybywające ze stacji drużyny względnie patrole skautowe zgłaszały się najpierw do komisarjatu obozowego, gdzie im wyznaczano miejsce w obozie. Następnie skautmistrz przybyłych udawał się do namiotu skarbnika, płacił za cały czas pobytu swoich skautów i otrzymywał przekazy na koce i inne rekwizyta. Oficer z komisarjatu prowadził go do przeznaczonych namiotów, pokazywał miejsce, gdzie się skauci mają myć, gdzie wyrzucać śmiecie, gdzie i jak mają udawać się po obiad i t. d., oraz powiadamiał go
o obozowym regulaminie. Odtąd skautmistrz sam już musiał troszczyć się o swoich.
Czas był krótki, więc w obozie w dzień było pusto. Wszyscy śpieszyli na wystawę albo na popisy. Droga do wystawy wynosiła blizko milę polską, można zaś ją było odbyć w tramwaju (za co skauci płacili po i pensie) albo koleją. Zapewne większość jednak szła piechotą.
Tylko w porze obiadowej i pod wieczór obóz roił się tysiącami i rozbrzmiewał gwarem wesołego światka skautów. Słyszałeś wówczas kapele i piskliwe tony dud, widziałeś zabawy i uganiających po błoniach harcerzy, jeśliś zaś sam stał na uboczu, to wnet otoczyło cię koło nieznanych braci i niebawem zmusiło do śmiechu i do zabawy.
Jedynie tylko skauci z odległych prowincji, z zagranicy i nieliczni uczniowie kolegjów, używający już letnich wakacji, przybyli do obozu na cały tydzień i wnieśli swe rzeczy pod namioty już 2 lipca.
Olbrzymia większość skautów nie mogła sobie pozwolić na cały tydzień wywczasów. W Anglji dzieci warstw uboższych już często w 10-tym roku życia w pewien sposób pracują i zarobkują. Że zaś większość skautów właśnie z tych uboższych warstw pochodzi, więc zajęci po biurach i fabrykach skauci jako chłopcy do posługi i t. d., nie mogli porzucić swoich zajęć przed sobotą (5 lipca). Ci, którym pryncypałowie dali
urlopy, przybywali o dzień albo o dwa dni wcześniej.
To też obóz zapełniał się stopniowo. 2-go lipca stało w nim dopiero 1.000 skautów, 4 lipca było ich już 3.000, liczba nocujących z soboty na niedzielę wynosiła ponad 5.000[3].
Między tymi tysiącami można było znaleźć różne typy i rasowe temperamenty.
Synowie kolonistów angielskich to szczególnie rosłe i silne okazy, prawdziwi skauci puszcz i stepów. Na zapytanie, czy lubi Anglję i czy nie wolałby w niej mieszkać — angielski chłopiec z Afryki odpowiedział mi z oburzeniem, że klimat Anglji jest straszny i że za nic nie opuściłby swojej cudownej i słonecznej, dzikiej Rodezji. Jest jednak wiernym poddanym swego króla, na którego zawołanie przyłączy się bez wahania do 200.000-nej armji takich, jak on ochotników.
»Chińczycy«, którzy drogę morską z Szanghaju odbyli okrętem spacerowym w ciągu 50-ciu dni i którzy po zlocie wracają z powrotem do Chin, do których przywiązali się podobnie, jak Afrykanie do Rodezji, są właściwie Anglikami, synami kupców w Niebieskim państwie. Jest ich 8-miu, z tych tylko połowa mówi dobrze po chińsku, choć wszyscy utrzymują doskonałe braterskie stosunki z »prawdziwie chińskimi« skautami, których w Szanghaju jest 2.000. Na chorągwi, którą przywieźli ze sobą na zlot, mieli nie krzyże trzech królestw[4], ale chińskiego smoka na zielonym polu... i uważani byli za Chińczyków.
Zamorscy skauci wyglądają lepiej i zwykle wzrostem 12-to letni chłopiec z Kanady albo z Afryki dorównuje 17-to letniemu mieszkańcowi Wielkiej Brytanji. — Ten ostatni wogóle, o ile mieszka w wielkich przemysłowych środowiskach, jest skarlały i dla niego skautostwo jest ratunkiem. Mieszkaniec wsi trzyma się lepiej — ale i on nie może dorównać tym, których całe prawie życie upływa na skautowaniu wśród pól i kniei.
Z pomiędzy cudzoziemców stanęło w obozie Francuzów 60 w dwu grupach, z których tylko jedna, reprezentowana przez 20 skautów (éclaireurs unionistes de France) i pana Bonnamaux przyjęła bez zastrzeżeń zasady skautostwa jen. Baden-Powella; Polaków 53, w tym skautów-chłopców 42; Hiszpanów 26, w tym chłopców 25; Norwegów 17, w tym chłopców 16;
Szwedów 17, w tym chłopców 16; Holenderczyków 6, w tym chłopców 5; Czechów 2 — obaj skauci-chłopcy; Włochów 2, w tym 1 chłopiec; Danja i Węgry przysłały tylko swoich skautów naczelnych (p. p. Everst Axel Liljefalk’a i E. J. Bing’a); Stany Zjednoczone przysłały p. Harold Peabody, prezydenta i skauta naczelnego wśród skautów Bostonu.
Z pomiędzy tych — skauci Francji, Holandji, Norwegji, Szwecji, Danji i Stanów Zjednoczonych byli już dobrze znani angielskiej organizacji skautowej, która też ocenia ich pracę jako zupełnie równą swojej. — Natomiast skauci Czech, Hiszpanji, Polski i Węgier przedstawiali się po raz pierwszy jen. Baden-Powellowi i mieli na zlocie ostatecznie wyrobić o sobie opinję. — Włochów nie wymieniłem, gdyż nie mam o ich ruchu wystarczającego pojęcia, choć p. Branch (komisarz międzynarodowy) pisał o nich bardzo przychylnie[5].
Ogółem »narodowości« naliczono 16 — choć delegacje skautowe przysłało tylko 9 krajów i narodów, mianowicie z pomiędzy wymienionych: Czechy, Francja, Hiszpanja, Holandja, Norwegja, Polska, Szwecja, Węgry i Włochy. — Angielskich skautów z Szanghaju liczono za Chińczyków; jeden ze skautów morskich drużyny Brixham’skiej (Anglja) był Japończykiem i zapewne gdzieś między wielu drużynami zaplątali się synowie jeszcze dwu narodów. — Podobnie jak między Anglikami zaplątał się jeden Japończyk, tak i w drużynie
francuskiej p. Bonnamaux był jeden chłopiec polski, wychowywany we Francji. Z nim razem Polaków na przeglądzie było 54.
Naszych blizkich sąsiadów — Austryjaków, Niemców i Rosjan nie było. Z pomiędzy tych jedynie z Wiednia »skauci« przysłali na zlot powitalny telegram. Zdaje mi się, że jednak zaszło tu małe nieporozumienie co do nazwy »skautów«, o ile bowiem wiem, skautów w znaczeniu Baden-Powellowskim w Wiedniu niema, tak samo, jak nimi nie mogę nazwać niemieckich »pfadfinder’ów« ani rosyjskich »potiesznych« czy »razwiedczików«[6].
Pisząc o pomieszczeniu skautów, należy wspomnieć, że oprócz dwu obozów — obozu dopiero-co opisanego i obozu skautów morskich w innej stronie miasta — wiele patrolów i drużyn skautowych znalazło
Ryc. 20. |
Przybywające drużyny zatrzymywały się przed namiotem z rekwizytami, ażeby wziąć koce, płachty gumowane, miednice i latarnie.
|
Ryc. 21. |
Reprezentanci różnych narodów. — Od lewej: Czech, Hiszpan, Francuz, Szkot, »Chińczyk«, dwaj Polacy, Holenderczyk, Skandynawczyk i Irlandczyk.
|
Również olbrzymi Grand Hotel pomieścił z górą setkę oficerów skautowych i był główną kwaterą Komitetu zarówno przed zlotem, jak i w ciągu jego trwania. Zajęci ciągle na wystawie oficerowie nie mogli udawać się do odległego obozu. W hotelu tym stanęli też królewscy goście i niezupełnie jeszcze zdrów jen. Baden-Powell z żoną.
Dzień 5 lipca (sobota) był dniem wielkiego przeglądu wszystkich obecnych skautów. — Był to najgłośniejszy punkt programu zlotowego — i najwięcej też o nim pisały dzienniki.
Przegląd odbył się przed młodym stryjecznym bratem królewskim, księciem Arturem of Connaught.
Samego przeglądu dokonano zupełnie według tych samych zasad, co poprzedni w Windsor’ze (w r. 1911). Ten sam również oficer skautowy kierował całym przeglądem — kolega Skauta Naczelnego z Indji i z wojny południowo-afrykańskiej, siwowłosy jenerał Herbert Plumer. — Obecny przegląd skupił tylko nieco mniej uczestników, niż poprzedni, co jest łatwo zrozumiałe już z poprzednio wspomnianych względów, mianowicie że odbywał się daleko od Londynu i że nie miał tak porywającego celu, jak przedstawienie młodocianej organizacji nowemu królowi.
W tych warunkach skupienie na przegląd 30.000[8] skautów, reprezentujących 16 narodowości i wszystkie strony świata, było zaiste dziełem nadzwyczajnym!
Do przeglądu stanęli skauci w formacji półkolistej.
Skauci w zwartej masie utworzyli olbrzymie półkole o dwu rzutach. Każdy rzut był głęboki na 18 ludzi, mianowicie liczył dwa patrole ustawione w szeregu jeden za drugim i zwykle dwu oficerów skautowych, którzy z tymi patrolami przybyli. Jeśli drużyna miała sztandar, chorąży stawał na przodzie szeregu. Oficerowie stawali w tyle. — Odstęp między jednym a drugim rzutem wynosił około 50 kroków. Poza drugim rzutem trzeci mały rzut utworzyli oficerowie przybyli bez skautów i nie mający żadnej czynności podczas przeglądu. — Wzdłuż swojej szerokości masa skautów była podzielona na 6 dywizji (każda dywizja obejmowała oba rzuty).
Każda przybywająca do obozu drużyna otrzymywała kartkę z oznaczeniem dywizji oraz szeregów w niej, w których ma stanąć, a które były oznaczone cyframi, umieszczonymi na małych wbitych w ziemię palikach. Pięć dywizji obejmowało wyłącznie skautów królestwa Anglji, z tych jedna wyłącznie skautów Birminghamu. Ostatnia dywizja (dyw. Nr. 2) obejmowała skautów cudzoziemskich, skautów morskich, skautów królestwa Szkocji, królestwa Irlandji, księstwa Walji, hrabstwa Middlesex i skautów Londynu. — Podział ten uwzględniał liczniejszą obecność skautów z niedalekich miejscowości i odpowiadał faktycznemu stosunkowi liczebnemu skautów różnych prowincji państwa, z których mniej więcej królestwo Anglji bez Walji posiada 65% ogółu skautów, księstwo Walji 2½%, Szkocja 7%, Irlandja ½% a kolonje 25%.
Osobną, siódmą, dywizję utworzyli skauci odznaczeni za ocalenie życia i skauci królewscy, to jest ci, którzy z pomiędzy 7 najważniejszych oznak sprawności, zdobyli oznakę wskazidrogi i jeszcze 3 inne. — Dywizja ta liczyła na przeglądzie kilkuset skautów i nie była dołączona do linji innych dywizji, lecz o 150 kroków przed nimi tworzyła osobne półkole, w którym skauci stali w jednym rzędzie.
Przepis, wydany dla zbiórek skautowych przez jen. Baden-Powella, jest następujący[9]: —
W wielkim przeglądzie skautów uwzględniono ten przepis, o ile olbrzymia liczba obecnych na to pozwalała.
Już o godzinie 2-giej po południu drużyny miały stanąć na wyznaczonym w obozie miejscu zbiórki. Komisarze-dowódcy dywizji wraz z przydanymi sobie do pomocy oficerami ustawiali szeregi i upewniali się, czy wszystko jest w porządku i czy wszyscy wiedzą, jak się mają zachowywać. — O godz. wpół do 3-ciej dywizja za dywizją odpadały w czwórki i zaczęły się wylewać na przygotowany plac przeglądu, gdzie już oznaczono stanowiska dla każdej dywizji i dla każdych dwu patrolów i gdzie naprzeciw półkola skautów ustawiono trybuny dla publiczności.
Olbrzymie półkole skautów, jakie się teraz utworzyło, miało średnicy przeszło pół kilometra, licząc od pierwszych rzędów skautów. Głębokość obu rzutów tego półkola przenosiła 80 metrów. Pierwszy rząd półkola mienił się wielobarwnymi chorągwiami, mającymi bądź skautowe żółte lilje na zielonym polu, bądź barwy czerwoną, niebieską i białą sztandaru narodowego Anglików, bądź wielobarwne godła innych narodów. — Bliżej trybun stało mniejsze półkole skautów, a w środku tego półkola słup, na którym miano wywiesić sztandar narodowy. W środku trybun przed sztandarem na wieżyczce miano dawać sygnały chorągiewką oraz pokazywać cyfry dla oznaczenia poszczególnych punktów programu przeglądu.
O godzinie 3-ciej i pół wszyscy byli gotowi.
Czekano na księcia Artura, który tego dnia przy był do Birminghamu i którego z honorami przyjmowano w mieście. Skauci zorganizowali przy jego kwaterze osobną służbę honorową. Ci też, jak również wielu z tych, którzy mieli obowiązki na wystawie, nie byli obecni na przeglądzie.
O godzinie 3-ciej i pół punktualnie znaki z wieżyczki i długi sygnał na trąbce oznajmiły, że brat stryjeczny króla oraz Skaut Naczelny przybyli na miejsce
przeglądu i że ten się rozpoczął.
Komendanci dywizji wydali rozkaz »baczność«, poczym zaraz »defilada«. Chorągwie zniżyły się na te słowa a wszyscy obecni salutowali: oficerowie trzymając palce ułożone w »znak skautowy« przy czole, skauci — poziomo na laskach. Kiedy orkiestra i bataljonu Brygad Strzeleckich skończyła marsz F. Nowowiejskiego »Pod flagą wolności« (utwór polskiego kompozytora był tym razem pierwszym punktem programu muzycznego), wydano nowy rozkaz »baczność« i chorągwie podniosły się w górę, skauci opuścili ręce. Teraz książę Artur, poprzedzany przez komendanta przeglądu, jen. Plumera, i w towarzystwie Skauta Na czelnego i swego adjutanta, wszyscy konno, odbył przegląd skautów królewskich. Gdy tych objechano, skauci innych dywizji, którym tymczasem pozwolono »spocząć«, otrzymali znowu rozkaz »baczność« i każda dywizja kolejno oddawała znowu ukłon królewskiemu gościowi. Kiedy książę wjechał pomiędzy pierwszy a drugi rzut dywizji, pierwszy rzut uczynił »wstecz zwrot«. — Książe teraz zatrzymał się przed oficerami skautów cudzoziemskich i w imieniu Anglji podziękował im za uprzejme przybycie na ten zlot. — Gdy książę już wszystkich objechał, skauci, ustawieni jak na początku przeglądu, otrzymali rozkaz spoczęcia i siadania na laskach.
Teraz 15 drużyn wybiegło przed trybuny i w ciągu kwadransa jedna ich część, a drugiego kwadransa — druga, miały dać popisy swoich umiejętności. — Były więc popisy w ratownictwie, w obsługiwaniu wózka ambulansowego, w strażactwie, w gimnastyce, w pionierce z użyciem wózka »trek-cart« i t. d. Z drużyn cudzoziemskich stanęły do popisów: — hiszpańska, która pokazywała ratownictwo, oraz polska z gimnastyką szwedzką.
Książe Artur objeżdżał kolejno wszystkie grupy i wkońcu zatrzymał się przy Polakach, którzy byli na lewym końcu szeregu popisujących się drużyn. Dalej już nikogo nie było, więc tu stanął i przy Polakach pozostał w ciągu większości czasu przeznaczonego na popisy.
»Sind Sie von Wien? (Czy Pan z Wiednia?)« — było pierwsze pytanie ks. Artura, zwrócone do druha K. Nowaka, dowodzącego 16 skautami, wybranymi z drużyny do gimnastyki szwedzkiej.— Nowak, który nawet nie wiedział z kim rozmawia, odpowiedział mu prosto z mostu, że nie ma nic wspólnego z Wiedniem, ani z Austrją, lecz że jego drużyna jest polską i z Polski.
Nowak, który pochodzi z zaboru pruskiego, nie umiejąc po angielsku, rozmawiał z księciem po niemiecku, że zaś właśnie w pierwszym rzędzie miał skautów (których uchwyciła fotografja Ryc. 30) jednego z pod zaboru rosyjskiego, a drugiego z pod zaboru austryjackiego, więc tym łatwiej przyszło mu wytłumaczyć, że mylnie poinformowano księcia, jakoby drużyna obecna na zlocie pochodziła z Austrji czy Austrian Poland (zaboru austryjackiego), lecz że poprostu pochodzi z Polski.
Książe z widocznym zaciekawieniem i uwagą słuchał słów polskiego oficera. Pytał go o stosunki w naszym kraju i o rozwój w nim skautostwa. Wkońcu pożegnał go uprzejmym podaniem ręki, co nie jest zwyczajem na przeglądzie i czego gdzieindziej nie czynił. — Później zaś prosił jen. Baden-Powella, aby ten powiedział Polakom, że on złoży o nich sprawozdanie królowi.
Długi pobyt dostojnego gościa przy polskim oddziale skupił kilku zawodowych fotografów, to też następnego dnia wszystkie dzienniki birminghamskie podawały fotografje skautów z nieistniejącego dziś państwa.
Po powrocie popisujących się drużyn trąbki zabrzmiały pobudką skautową i zaraz potym hasłem »do ataku« — i tysiące skautów ruszyło pędem naprzód, zatrzymując się aż na linji obsadzonej przez dywizję skautów królewskich. Drugi rzut sześciu dywizji zatrzymał się o 10 kroków poza pierwszym, na linji oznaczonej przez oficerów dywizji Nr. 1. — Okrzyki i zawołania patrolów, głośno wykrzykiwane przez 30.000 piersi, zlały się w jeden potężny głos, który zdaleka brzmiał jak szum boru, wystawionego na orkan powietrzny, zblizka zaś ogłuszał jak stukot młotów parowych albo chyba jak atak polskich husarzy.
Po tym krzyku w ciągu biegu na przestrzeni 150 kroków skauci bez żadnego rozkazu stanęli odrazu na »baczność« w takiej głuchej ciszy, hałas ustał jakby nożem uciął tak nagle, że według słów przypatrującej się z trybun publiczności widok to był nieoczekiwany i wzruszający.
Jeszcze raz rozkaz »siądź i spocznij« i jeszcze raz »baczność«, poczym dowodzący przeglądem jen. Plumer wezwał skautów do wydania trzech okrzyków na cześć króla. — Tu nagle skauci zerwali kapelusze, zatknęli je na laski i podnieśli wysoko w górę, wiwatując w takt poruszeń chorągwi na wieżyczce. Tylko skauci królewscy i odznaczeni za ocalenie innym życia salutowali w zwykły sposób skautów.
Wszyscy też wnet podobnie salutowali, kiedy orkiestra grała »Boże zbaw Króla«.
Było to oznaką zakończenia uroczystości. Pierwszy też odjechał książę Artur, a z nim i Skaut Naczelny. Za nimi powoli, jedna za drugą, dywizje odpadały w czwórki i wylewały się długą rzeką z placu przeglądu.
Podczas przeglądu grały na zmianę obok orkiestry wojskowej obie odznaczone na wystawie pierwszymi nagrodami orkiestry skautowe: orkiestra z instrumentów dętych drużyn Perthshire’skich i orkiestra szkockich dudarzy.
Po przeglądzie wszyscy prawie skauci udali się na wystawę a publiczność poszła za nimi. Że zaś większość rozjeżdżała się tego samego wieczora do domów, przeto z kolei największy trud przeniósł się na barki oficera transportowego, który dla wszystkich drużyn musiał znaleźć pomieszczenie i pociągi.
Wracając do przeglądu — wykazywał on ogromną karność i sprawność wszystkich skautów. Wszak między nimi byli i g-cio letni chłopcy, których przyjmuje się oddawna w wielu drużynach, lubo dopiero ostatnio regulaminy znalazły dla nich miejsce.
Dwie tylko usterki pod względem karności zauważyć można było podczas przeglądu. — Pierwszą było wzniesienie poza programem okrzyków na cześć księcia Artura przez dwie dywizje, obok których on przejeżdżał. Komendanci innych dywizji prędko zorjentowali się w tym »okrzykowym« nastroju chłopców i wczas jeszcze zabronili krzyczeć swoim skautom, kiedy jest rozkaz »baczność«. Taki nadprogramowy okrzyk wydobył się z piersi wszystkich skautów na poprzedni zlocie w Windsor’ze, którzy w ten żywiołowy sposób po odjeździe króla chcieli wyrazić swoją cześć dla Skauta Naczelnego. Wówczas przez 10 minut nie można było uciszyć chłopców. Ale wówczas okrzyk zerwał się podczas trwania rozkazu »spocząć« — teraz zaś mieszał on do pewnego stopnia plany komendanta. Drugą usterką była mniejsza karność w dywizji drugiej, w której mieścili się wszyscy skauci cudzoziemscy obok skautów morskich i t. d. Ten zlepek widocznie nie był tak zgrany, jak inne jednolite dywizje, a oficerowie n. p. podczas rozkazu »baczność« pozwalali sobie rozmawiać. Nasi sąsiedzi po prawej, skauci morscy, zachowywali wzorową postawę, ale nasi sąsiedzi z lewej strony, skauci cudzoziemscy, nie wszyscy mieli widocznie wygórowane pojęcie o karności, gdyż zbyt wielu z nich chciało widzieć, co się dzieje na przedzie i albo pytało innych albo pchało się naprzód. Polscy skauci mieliby lepszy przykład, gdyby stali z obu stron
obok Anglików.
W całości jednak były to usterki znikające. Wszyscy traktowali przegląd jak nie można więcej poważnie i wszyscy naogół wszystkie czynności w ciągu całego dnia wykonywali karnie i sprawnie. — Musi być wyrobioną organizacja, która umie dać taki przegląd.
Następnego dnia, w niedzielę, była jeszcze jedna, ostatnia, uroczystość w obozie w Perry Hall.
Dnia tego o godz. wpół do 8-mej rano odbyła się w katolickiej kaplicy w osobnym namiocie Msza św. według obrządku naszego Kościoła. Odprawiał ją ks. Charles Hewstley z miejscowej parafji, który też miał kazanie, w którym mówił o potrzebie ukochania Ruchu skautowego, ale niezapominania i o miłości dla Kościoła, który jest od skautostwa starszy. Obecnych było kilkuset skautów i oficerów skautowych. Przed nabożeństwem księża słuchali w konfesjonałach, więc wielu skautów przystąpiło do Stołu Pańskiego. Podczas nabożeństwa na wolnej ziemi angielskiej, w skupionej ciszy kościoła rozbrzmiała pieśń »Serdeczna Matko, Opiekunko ludzi! Niech Cię płacz sierot do litości wzbudzi...«
Nieco później w obozowej kaplicy dyssydenckiej pastor William Jones odprawiał Mszę św. dla skautów dyssydenckich (nie należących ani do Kościoła katolickiego, ani do anglikańskiego).
Anglikom podawano Komunię św. o godz. 615, o 7, 8 i 12-tej w południe.
O godz. 1 1 -tej zaś odprawiano dla nich nabożeństwo pod gołym niebem, na które zaproszono wszystkie drużyny cudzoziemskie. Przybył na nie i jen. Baden-Powell.
Celebrował kapelan skautowy, pastor Ronald Wimbush, który na temat przeczytanego rozdziału z Pisma św. miał stosowną przemowę. Zwyczajem angielskim obecni zaśpiewali kilka pieśni religijnych. Zabrzmiały słowa hymnu: —
Naprzód! Chrystusa Żołnierze,
Idźmy, jak na bój,
Niosąc Krzyż Jezusa
Jako sztandar nasz.
Chrystus, Pan, Król królów,
Wiedzie tam, gdzie wróg;
Naprzód więc na bój,
Patrzmy w Jego znak...
»Zdejmijmy kapelusze i podziękujmy Bogu« — rozpoczął następnie jen. Baden-Powell. — Założyciel ruchu stwierdzał, że zlot i poprzedniego dnia odbyty przegląd wypadły doskonale i że w rozwoju ruchu będą oznaczały nowy wielki krok naprzód. Że skauci okazali największą karność, umiejętność i zachowywali się jak najlepiej. Że oficerom skautowym dziś już ojczyzna może być wdzięczną za ich skuteczną pracę. Że choć Brytanji mogą grozić różne niebezpieczeństwa, można dzisiaj stwierdzić, że nowe pokolenie skautów nie da upaść staremu sztandarowi, lecz podniesie go jeszcze wyżej. — Dalej w świetnej swej przemowie Skaut Naczelny wzywał i skautów i ich oficerów do
kucia żelaza póki gorące i stworzenia tak potężnego gmachu narodowego skautostwa, ażeby oparło się ono szelkim uczuciom zwątpienia.
Następnie jenerał zwrócił się do lorda Glanuska, komendanta obozu i komisarza skautowego na księstwo Walji, z uznaniem i podziękowaniem za jego tak świetnym skutkiem uwieńczoną pracę i włożył mu na szyję odznakę honorową srebrnego wilka, o której regulaminy skautowe powiadają, że »można ją dostać za wyjątkowo wartościową dla ruchu pracę«.
Podobną odznakę otrzymali następnego dnia pastor E. Digby, dyrektor wystawy, oraz pułkownik E. A. Wiggin, przewodniczący Komitetu zlotowego.
Teraz na prośbę Skauta Naczelnego skautmistrzowie angielscy polecili rozejść się swoim drużynom, a pozostały jedynie drużyny cudzoziemskie, do których z kolei zwrócił się jenerał.
Przystępując do drużyn cudzoziemskich razem z komisarzem międzynarodowym p. C. C. Branchem i kilku oficerami, zwrócił się najpierw do Polaków. Z pomiędzy nich A. Małkowskiemu w kilku serdecznych słowach podziękował za jego pracę skautową w Polsce i życzył, ażeby wydała jeszcze lepsze owoce oraz przypiął na jego piersiach złoty medal zasługi. Potym przeszedł się wzdłuż drużyny stojącej w dwurzędzie, próbował rozmawiać z chłopcami i przypatrywał się im bacznie; zwłaszcza zwróciły jego uwagę dzień naprzód na rękawach skautów polskich naszyte oznaki sprawności. — Następnie zwrócił się jeszcze do
stojącego w stroju cywilnym z boku polskiej drużyny p. Bronisława Bouffałła i zapewne także dziękował jemu za jego pracę skautową w Polsce.
Z kolei Skaut Naczelny przeszedł do innych drużyn cudzoziemskich. Podobnie jak u Polaków i tam przyglądał się skautom, rozmawiał z oficerami, a kilku z nich, którzy byli założycielami poszczególnych narodowych organizacji skautowych, przypiął złote medale zasługi. W ten sposób medale otrzymali: Francuz p. Bonnamaux i drugi Francuz, założyciel innej organizacji éclaireur'ów, Węgier p. Bing, piąty zaś medal otrzymał p. Iradier, który jako sekretarz los Exploratores de Espana założył organizację skautową w sąsiadującej z jego krajem Portugalji.
Na skautowym medalu zasługi, który nosi się na białej wstążeczce, znajduje się lilja skautowa oraz napisy »For Merit« (za zasługę) i »Be Prepared« (bądź gotów, hasło skautowe), u spodu zaś z kilku drucików skręcony węzełek. Ten ostatni, podobnie jak w oznace skautowej, ma przypominać wyświadczanie codziennie przez skauta przynajmniej jednej przyjacielskiej przysługi. Wiadomo, że skauci mają polecone wiązać na krawacie lub na chuście skautowej codzień rano sypełek, który dopiero wówczas rozwiązują, kiedy wyświadczą komu przyjacielską usługę[10]. Otóż kto nosi medal zasługi, ten, ile razy sięgając ręką ukłuje się drucikiem wiszącym pod medalem, ma sobie ten obowiązek skautowy przypomnieć.
Rozdanie oficerom cudzoziemskim angielskich medalów zasługi było niewątpliwie dowodem wielkiej uprzejmości gospodarzy. — Rzecz, jak order, bardzo nikła, miała jednak w tym wypadku, kiedy na wniosek zagranicznego komisarza (co było tym razem) wręczał medal twórca ruchu skautowego, to ważne znaczenie symboliczne, że niejako stwierdzała równość skautostwa obcego narodu ze skautostwem angielskim. — O to zaś Polakom, uwzględniając nasze obecne położenie narodowe, mogło więcej chodzić, niż Francuzom albo Węgrom.
Po przeglądzie skautów cudzoziemskich drużyna polska poprosiła Skauta Naczelnego przed swoje namioty i tam mu złożyła swój raport. — Ale to i odpowiedź jen. Baden-Powella należy już do innego rozdziału.
∗
∗ ∗ |
Obóz opróżniał się szybko. Pustoszały namioty, ucichał gwar tysiącznej rzeszy, coraz to ubywali sąsiedzi i niedawno zdobyci przyjaciele. Skauci wyjeżdżali, uwożąc w świat wspomnienia tego niezapomnianego tygodnia i obiecując sobie wziąć dobry przykład z tego, co tu widzieli.
- ↑ Filiżanka kawy albo kakao kosztowała n. p. 1 d., butelka wody mineralnej — 1½ d., jajko gotowane — 1½ d., kawałek chleba z masłem — ½ d. i t. d.
- ↑ »Skaut uśmiecha się i pogwizduje we wszelkich okolicznościach. Kiedy otrzyma rozkaz, powinien wykonać go wesoło i z ochotą, a nie powoli, z miną skazańca. Skauci nigdy wśród trudów nie szemrzą, ani nie narzekają na drugich, ani nie przeklinają w rozdrażnieniu, lecz czynią swoje pogwizdując i z uśmiechem.
Jeśliś się spóźnił na pociąg, albo jeśli ci kto nastąpił na uprzywilejowany nagniotek — choć skaut nie powinien mieć czegoś podobnego, jak nagniotki — albo jeśli się znajdziesz w jakiej głupiej okoliczności, powinieneś odrazu zmusić się do uśmiechu — i sprawa skończona.
Za przeklinanie i używanie trywjalnych wyrażeń inni skauci wlewają za karę do rękawa winowajcy dzbanek zimnej wody za każde przekroczenie. Tę karę wymyślił trzysta lat temu stary brytyjski skaut, kapitan Jan Smith.« (Według tekstu jen. Baden-Powella.) - ↑ Podaję liczby przypuszczalne, jakich mi udzielono w obozie. W tych i w innych szczegółach mogę się mylić, gdyż przeważnie liczby trzeba było oceniać na oko.
- ↑ Sztandar narodowy angielski, który w tej książce nieraz występuje na fotografjach, jest połączeniem trzech krzyżów, obrazujących historyczne zjednoczenie królestw Anglji, Szkocji i Irlandji.
- ↑ Headquarters Gazette, April 1912.
- ↑ Jen. Baden-Powell już w r. 1909 udał się z wycieczką skautów angielskich do Niemiec i starał się trafić do opinji publicznej i do sfer rządowych. Rzeczywiście też w Niemczech zaczęto gromadnie naśladować przykład angielski i nadano skautom niemieckim nazwę »pfadfinder’ów«. W czerwcu 1913 roku paradowało ich przed cesarzem niemieckim 9000. Ale, zdaniem moim, to nie są skauci, przynajmniej skauci w naszym rozumieniu tego wyrazu, w swoim bowiem odstępstwie od wzoru jen. Baden-Powella odeszli tak daleko, że wydali organizację militarną i wychowują cesarzowi niemieckiemu przedewszystkiem żołnierzy, a nie ludzi z charakterem. Ich wydawnictwa, przekręcające nazwiska angielskie na niemieckie, grzeszą naiwnym szowinizmem, a całe kierownictwo spoczywa nie jak w Anglji w rękach prywatnego towarzystwa, dostępnego dla każdego obywatela kraju, ale w rękach rządu. Ostatnio »pfadfinderkorps’y« połączono z innemi organizacjami sportowemi (!) młodzieży w jeden 'Jungdeutschlandbund (związek młode Niemcy), w którym w ten sposób naliczono przeszło 52.000 »pfadfinder’ów«, a którego prezydentem jest marszałek baron von der Goltz (osławiony reorganizator armji tureckiej). Możnaby żartobliwie powiedzieć, że jak ta prawdziwa chluba Niemiec przyczyniła się swoją działalnością w Turcji do jej klęski w ostatniej wojnie z państwami bałkańskimi (choć interes Niemiec, nienawidzących Słowian, wymagał od marszałka czegoś wręcz innego). tak obecną swą działalnością w Berlinie Goltz przyczynia się do pozbawienia swego narodu korzyści, płynących z rozwoju prawdziwego skautostwa. Choć więc jen. Baden-Powell nazywa Niemców »kuzynami Anglików« i odnosi się do »pfadfinderów« życzliwie, osobiście, ponieważ chodzi mi o rozszerzenie prawdziwego skautostwa w naszym kraju, nie mogę »pfadfinderów« nazwać skautami, gdyż inaczej zacierałbym różnicę między dobrym a złym wzorem. — W Austrji starają się również w paniczykowatych oddziałach naśladować niemieckie pfadfinderstwo — i o tym też usiłowaniu można jedynie mówić, jako o pożałowania godnym i szkodliwym spaczeniu pięknego wzoru, choć przypuszczam, że w Austrji organizacja wiedeńska będzie mogła jeszcze na lepsze tory zawrócić. — W r. 1911 jen. Baden-Powell odbył podróż po północnej Europie i zawadził także o Rosję; był w Carskim Siole, w Petersburgu i w Moskwie. O ile wiem, były tam dwie organizacje — »potiesznyja roty« i »junyje razwiedcziki«. Pierwsza, wzorowana na »rotach« młodzieńczych Piotra Wielkiego, nic wspólnego ze skautostwem mieć nie mogła; druga — upadła w braku kierowników i dopiero według projektów rosyjskiego ministra oświaty ma być na nowo w innej formie powołana do życia. Skautostwo wprowadzić się nie da tam, gdzie niema dla niego odpowiednich warunków. Gazety rosyjskie przedstawiały usiłowania władz stworzenia »pułków« w szkołach jako pomieszanie umysłów i jako gorzką karykaturę. Sam zaś słyszałem skargi jednego z uczniów-Polaków gimnazjum rosyjskiego na Wołyniu, który na rozkaz dyrektora chodził do koszar wojskowych i tam z innymi kolegami słuchał instrukcji żołnierza-sierżanta. W Moskwie nad tymi niby-skautami, których stanęło z polecenia dyrektorów gimnazjów od razu 5.000, objął komendę jen. Iwanow, komendant kadetów (»junkrów«). Po kilkomiesięcznych ćwiczeniach ogłoszono chłopcom regulamin, który między innymi nakazywał im, aby donosili policji ilekroć usłyszą coś przeciw rządowi »choćby słyszeli to od rodziców«. Tego samego dnia jen. Iwanow pouczył chłopców, że jeśli otrzymają od swego oficera rozkaz strzelania do tłumu, muszą to uczynić »nawet gdyby w tłumie byli ich bracia«, po złożeniu bowiem przyrzeczenia »skautowego«, polegać się na nich będzie, jak na żołnierzach. Przed tą ostatnią ewentualnością chłopcy sami się cofnęli i do przyrzeczenia przystąpiło tylko 300 — reszta zaś z organizacji wystąpiła. Nie, skautów nie stworzy się na rozkaz, ani nie wychowają ich ludzie, którzy sami w sobie nie mają skautowego ducha — ducha dawnego chrześcijańskiego rycerstwa!
- ↑ Prywatne koleje angielskie udzielały skautom w ciągu tygodnia zlotowego znacznych zniżek. Great Western Railway brała n. p. za bilet z Londynu do Birminghamu i z powrotem zamiast 18 s. 6 d. tylko 2 s. 6 d., od oficerów zaś i od starszych skautów — 7 s. 6 d.
- ↑ W pierwszej chwili sprawozdanie skautowe podało przy pomocy telegrafu bez drutu liczbę obecnych na przeglądzie skautów na 20.000. Skoro jednak później wszystkie dzienniki pisały o 30.000 i gdy tę samą liczbę podał w swym sprawozdaniu Skaut Naczelny, należy uważać, że rzeczywiście tylu było obecnych. — Podobnie, jak na poprzednim przeglądzie, liczbę trzeba było oceniać na oko
- ↑ Scouting for Boys.
- ↑ Patrz »usługa« w »Wykazie«.