Jamby (na imieninach Onufrego Pietraszkiewicza)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Mickiewicz
Tytuł Jamby
Podtytuł na imieninach Onufrego Pietraszkiewicza
Pochodzenie Poezje (1929) tom I
Poezje rozmaite (1817-1854)
Wydawca Gubrynowicz i Syn
Data wyd. 1929
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


X
JAMBY
NA IMIENINACH ONUFREGO PIETRASZKIEWICZA

Do wierszy znowu! Bracia, będę wiersze kował!
Dalibóg, już mię Febus naelektryzował:
Z oczu sypią się iskry, a we łbie żar wielki,
Może to będzie skutek Lejdejskiej butelki.
Ty zgadnij to, Onufry; Onufry, ty, który
Podkasałeś najskrytsze zasłonki natury,
Ty w cieniach, gdzie się tępią zmysły śmiertelnika,
Gdzie gmin, na pozór sądząc, gruntu nie przenika,
Ty, skoro wyrychtujesz twój węch nadczłowieczy,
Cienie na wylot zbadasz i dasz sąd o rzeczy...
Ty... Brawo! przeciem zaczął... bo też wiedzieć macie,
Że z rozkazu kolegów mam chwalić was, bracie.
Wiele tu trzeba mózgu... do djabła zachodu!
Bo niechno cię obejrzą z boku, z tyłu, z przodu,
Ileż tam cudów oko najlichsze odkryje
I obszerne do chwalby znajdzie materyje.
Jeśli chcesz, żebym skończył, niech tu stoi flasza,
Albo mi, [jeśli wola], daj w pomoc Tomasza...
Cóż? może mu łeb mocne obsiadły humory?
Sam nie wie, zły czy dobry, zdrowy czyli chory...
Przetoż dla osłodzenia skwaśniałego ducha
Podaj tu weny byczej: wnet Zan się rozrucha.
Albo, jeśli masz chęci, żeby grono całe
Ubawił wierszyk, godny twą śpiewać pochwałę,

Weźmij wianki i kwiatki i Wizbora[1] flety,
Rzuć zwyczajną ci skromność, własne głoś zalety!
Gdzież jest, co cię przewyższa, gdzie, co ci wyrówna?
Czyje gardło tak brzmiące i gęba tak mówna?
Wynijdź i staw szeroko, jako zwykłeś, gnaty...
Wypnij... i piersi i kark duchowaty,
A dopieroż miedzianych słów buchaj brzemiona,
Łeb sfastryguj, twarz trocha niech będzie skoszona,
A palec wielki, mowy trzymając się toru,
Niech coraz argumentom dodaje wigoru:
Każdy zadrży, każdemu szpik przejmie obawa,
Kto najmniejsze porządku śmiał poruszyć prawa.
Powiem coś... czy wymienić? czy zamilczeć imię?
Ej! powiem, dzisiaj czas mój, panie Hieronimie!
Odpuść nam winy nasze, do ciebie tu pijem,
Tylko fe! nie łam palców i nie szturchaj kijem!
Choć rubarbarum twoje spędziło rumianki,[2]
Przecież na to wspomnienie musisz upiec grzanki.
Z trudnością do naszego przywlókłszy cię zbioru,
Nie chciałbym jeszcze pieprzyć w niezdrowym humoru;
Lecz żal na sucho puścić, gdyś wpadł w moje łapy;
Zapomniawszy na ranek, jeszcze weź jelapy.
Pomnisz, jak twoje księgi, lecz nie dziś, broń Boże,
Rok temu, trzy miesiące, miesiąc, tydzień może,
Pomnisz, w jakiej twe księgi żyły niegdyś zwadzie:
W kątku, w oknie, za oknem, w kominie, w szufladzie;
Tam czyste, tu pisane wyciągi, notatki,
Tam okładki bez książki, książka bez okładki:
Słowem, jak niegdyś było archiwum w Piotrkowie,
Jak w senackich ukazach, jak dziś w mojej głowie...
Jeśli Nazo[3] nie zełgał, przed dawnerai wieki
Z takiej Jowisz utworzył świat biblijoteki.[4]
Niemniej skutecznem huczne twe kazanie było,
Onufry, o, ty główna towarzystwa piło!

Skoro wszedłeś, krzyknąłeś, znikł chaos rozległy..
Rozdzieliły się książki, na miejsca pobiegły:
Pandekta Justiniani i kanona Patrum
Precz od Wolterowego uciekły teatrum.
Kujas ze wstydem, skoro zorza ujrzał ranne,
Rzuca długo gniecioną pod sobą Joannę,[5]
Berszu, co jadł za pięciu, lał w gardło przez cewkę,
Na polską przyprawiony wybornie polewkę,
Wytknął pył głowę, pisnął i uciekł na wieki,
Dzisiaj do wydziałowej znowu wraca teki.
A cóż na to odpowiesz? Nie dość, Hieronimie,
Że twe w dziejach Wiwlasów głośne będzie imię,
Że w pismach twoich błędy krytyk złowi rzadko,
Że się myśl mocna wiąże, słowa płyną gładko;
Nie może to Onufra w gniewie ukołysać:
Nie dość u niego pisać, należy: przepisać.
Lecz czyż twej przezorności na tem są granice?
Czyż tylko cudze uczysz karności książnice?
Bynajmniej. Ta, co dzisiaj szaf ogromnych czeka,
Z ciebie początek wspólna ma biblijoteka.
Któż tak zręcznie śpiżarnie kapturzystów[6] zbada?
Kto tym osłom tak zręcznie perła powykrada?
Ty pracujesz, a wspólny pożytek stąd roście,
Nowi coraz do szafy przybywają goście.
Jakeś ich pozapraszał, tak nadal zapraszaj;
Zabierz, a nie oddawaj; pożycz, nie odnaszaj.
Bądź biblijotekarzem, prosimy cię z duszy,
Wszak z cygana najlepszy zwykł bywać koniuszy.
Zato póki Wiwlasów trwać będzie budowa,
Dopóty się twych przysług pamiątka zachowa.
Gdyś powszechnym pożytkom twe poświęcił siły,
Każdy ci, jak kolega, jak przyjaciel, miły;
Bo umiesz z przezornością stany zbadać cudze,
Ani się w przyjacielskiej ociągasz usłudze,
Gdy naelektryzuje los kogo odjemnie;
Za to ci każdy pragnie odsłużyć wzajemnie.

Każdy z radością dzieli obchody weselne;
Ale któż w ich przyborze trudy łożył dzielne?
Czy ty, ty, ty, ty, ty, ty, ty, ty, ty i ty... nie!
Któż u djabła tę dziką wytrzebił pustynię?
Kto tu kopał? kto cyfrą, kto trudnił się chatą?
Ja to zrobiłem, ja to, ja to, ja to, ja to.
Teodor[7] równe prawo do pochwały rości;
My każdego poranku zwiedzali te włości,
My Rzymską przez ostępy ciągnęliśmy drogę.[8]
My chwalić się nie chcemy... zamilczeć nie mogę.
Gdybym zamilczał, krzykną i lasy i góry,
Krzykną dwadzieścia cztery w tej altance dziury,
Dziury, które nosatym uzbrojony kołem,
Cały dzień wybijałem z potu mego czołem.
Jeszcze się miejscy w puchu wylegają gapie,
Rosa odwilża ziemię, jeszcze Febus chrapie:
Teodor już jest u drzwi i wchodzi i puka,
Żadna mnie od wstawania nie wymówi sztuka.
Próżno przez sen, jak Franuś, plotę labirynty,
Próżno, jak Zan, się gniewam, nos spuszczam na
Muszę wstać. Drzem się w lasy, błądzim cały
Żeby miejsce dla twoich wynaleźć altanek.
Choć rowy zatrzymują, choć gałęzie kolą,
Choć deszcz za kołnierz idzie, nogi z trudu bolą —
Dopóty nie ustajem, szukamy dopóty,
Aż mokremi ku sławie wdarliśmy się buty,
Przychodzim na dolinę, zagęszczoną krzaki,
Śmiertelnych śladów żadnej nie było oznaki;
Bóg żaden jej nie zwiedził, taka miejsca zgroza;
Żadna się zabłąkana nie wdarła tam koza.
Natychmiast, w rajskie sady ostęp mieniąc dziki,
Uzbrajamy dłoń w rydle, topory, motyki...[9]
....................






  1. Sielankę Powrót Wizbora czytał O. Pietraszkiewicz na posiedzeniu filomatów.
  2. T. j. rumieńce.
  3. P. Ovidius Naso.
  4. T. j. z chaosu.
  5. Malewski czytał II filomatów ocenę Mickiewiczowego tłumaczenia Dziewicy Orleańskiej.
  6. zakonników.
  7. Łoziński.
  8. Imieniny obchodzono w lasku za Rosą na stosownie urządzonej polance; wiodła do niej dróżka, umyślnie ubita, zwana drogą rzymską.
  9. Reszty brak.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mickiewicz.