Jeremiady współczesne

<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Koroway-Metelicki
Tytuł Jeremiady współczesne
Pochodzenie Poezye
Wydawca Księgarnia Polska Br. Rymowicz
Data wyd. 1893
Druk W. L. Anczyc i S-ka
Miejsce wyd. Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl „Wiersze różne”
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część pierwsza
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Jeremiady współczesne.

Piekielne czasy — proszę jegomości!
Człowiek niepewien drży o swoje kości:
Bezwyznaniowość szerzy się — i kwita!
Na uniwersytet chodzi kobiéta;
Słyszę — w Warszawie nie jedna spódnica
Odczyty miewa. Pilnie mnogolica
Jej bredni słucha publika zebrana
Niby mądrego kazania plebana.
A ponoć nawet... aż przeszły mię ciarki!
Piszą recepty kobiety lekarki...
Kazi się, kazi typ polskiej matrony!
Boga jednego prosić nam obrony,
By zbawić raczył domowe ognisko,
Bo się zamieni wraz w pogorzelisko:
Tylko nie widać — jak gwiazda ognista
Wkrótce obwieści czasy Antychrysta.
Proroctw fałszywych dzisiaj — co nie miara.
Moralność upada, rodzina, wiara...

Boga, bo księży dzisiaj nikt nie słucha.
W Imię Ojca, Syna, świętego Ducha!“
W zapale wielkim mową swą przejęty
Do ziemianina mówił ksiądz Wincenty.
„Oj! prawda, prawda“... rzecze dziedzic Starki —
„Mnożą się, mnożą młode niedowiarki
I podkopują świetny gmach przeszłości,
Gdzie spoczywają ojców sławnych kości,
Ojców, co w piersiach wielkie mieli dusze...
Więc się należą nam jubileusze!
Gdzie tam! posłuchaj! gryzipiórek lada
Co o ziemiaństwie, co o herbach gada!
Niech weźmie ksiądz do rąk nasze gazety,
Te!... postępowe — niestety niestety!
Jakich tam oszczerstw, jakich obelg niema!
Zaś sam redaktor krzyczy: anatema!
Za to, że szlachcic — przeszłości odźwierny —
Przy ziemi stoi, niby brytan wierny...
I doradzają mądrze dziennikarze,
Byśmy opuścili stare ołtarze,
Gdyż błysła dzisiaj nowa niby era
Darwina z małpami, Comte’a, Spencera...
Do nas, co Turkom ścinaliśmy głowy,
Kosmopolityzmu szpetnemi słowy

Przemawiają. Ha! pozytywizm... zdrada!...
Księże waszmości, patryotyzm upada!“...

Fabrykant gruby ozwie się z kolei
(Dziad jego do Polski przybył znad Sprei):
„Choć widzę ja prawdy złociste ziarna
W tem, coście rzekli; chociaż to rzecz marna,
A ja nie wszczynam wcale żadnej sprzeczki,
Lecz inkwizycyi paliły się świeczki!
I nie bez winy feodałów rzesza,
Co gwałtem przeszłość obumarłą wskrzesza,
Gdy magnat srogi rozbijał się dumnie,
A chłopek głodny znalazł spokój w trumnie.
Więc dajcież pokój przeszłości! Zagasła!
Dziś inne czasy, i brzmią inne hasła!
Dziś tolerancya, równość wobec prawa!
Stanu to trzeciego, nasza to sprawa.
Czem zaś dla świata całego tiers état,
Bardzo wymownie głosił to Gambetta...
Po cóż się dzieją rzeczy bezprzykładne?
Po cóż Lassalów nauki szkaradne
Nieuprawnione budzą w masach żądze?
Każdy bez pracy chce mieć dziś pieniądze.
Po cóż tam jakaś państwowa ustawa
W pracy obronie! Ona w drodze stawa

Układom wolnych współobywateli:
Wyśpi się każdy, jak sobie pościeli.
Wy nie wierzycie, ja w Darwina wierzę,
O byt człek walczy, jak i każde zwierzę.
Wszak nie widziano tak skromnego wilka,
Coby owieczek nie uprzątnął kilka,
Bo postęp leży w wolnej konkurencyi,
Gdy ją powstrzymasz, zginie świat w odmęcie;
Więc po co stawiać sprawę ostro, kantem?
Toż Bismark błądzi, jak-em fabrykantem,
Gdy w niebezpieczne wchodzi dziś sojusze
Z bestyą stugłową, co gdy się rozjuszy,
Świat padnie, runie z nim cywilizacya...
Księże waszmości! czy nie moja racya?“...

1882 r.
Warszawa.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Koroway-Metelicki.