<<< Dane tekstu >>>
Autor Giovanni Boccaccio
Tytuł Kamień i kosa
Pochodzenie Dekameron
Wydawca Bibljoteka Arcydzieł Literatury
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Współczesna
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Źródło Skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OPOWIEŚĆ IV
Kamień i kosa
Tofano zamyka w nocy drzwi swego domu i, nie zważając na prośby żony, nie wpuszcza jej do wnętrza. Wówczas żona udaje, że się rzuca do studni. Tofano biegnie jej na pomoc. Wówczas białogłowa wpada do domu, zamyka drzwi i obelgą a drwiną męża swego obrzuca

Gdy Eliza zamilkła, król zwrócił się natychmiast do Lauretty i wezwał ją do opowiadania. Posłuszna Lauretta w te słowa zaczęła:
— O miłości, jakże wielka i przemożna jest twoja potęga! Jakżeś bogata w różne chytrości, hojna w rady i pomysły! Jakiż mędrzec czy artysta wymyślećby zdołał takie fortele, wybiegi i figle, jakie ty ulubieńcom swoim w ciężkiej chwili poddajesz! Zaiste żadnej nauki nie lza z twemi naukami porównać. Jawnie to widać z tych opowieści, które już poznaliśmy. Do poprzednich nowel chcę dołączyć swoją i opowiedzieć wam o fortelu pewnej prostaczki. Ani chybi Amor natchnąć ją musiał.
W Arezzo mieszkał niegdyś bogaty człek, nazwiskiem Tofano, który, zostawszy mężem bardzo pięknej białogłowy, imieniem Ghita, bez najmniejszego powodu niezmierną zazdrością ją dręczył. Po upływie pewnego czasu te prześladowania poczęły wielce drażnić młodą kobietę. Pytała męża nieraz o przyczynę zazdrości, ale widząc, że zawsze tylko niedorzecznemi słowami odpowiada, postanowiła dać mu rzeczywisty do zazdrości powód.
Spostrzegłszy tedy poprzednio, że pewien zacny (jak jej się zdało) młodzieniec o łaskę jej zabiega, poczęła z nim w porozumienie wchodzić. Wnet rzeczy tak daleko zaszły, że zamiary tylko na czyn trzeba było przemienić. Wówczas pani Ghita poczęła łamać sobie głowę nad stosownym środkiem ku temu. Wiedziała, że mąż jej, krom wielu innych złych nałogów, ma także wielki pociąg do pijaństwa. Ghita nietylko przestała go gromić za hołdowanie temu nałogowi, ale i zachęcać podstępnie do picia poczęła. Tofano stał się tak niepowciągliwy, że w zupełne odurzenie często popadał. Wówczas sprytna żona kładła go do łóżka i posyłała coprędzej do kochanka. Zdarzało się to nie raz i nie dziesięć razy. Pani Ghita wnet tak ślepo wierzyć poczęła, iż mąż jej często w nietrzeźwym stanie się znajduje, że nietylko nie wahała się kochanka u siebie przyjmować, aliści nieraz część nocy spędzała nawet w jego domu, znajdującym się wpobliżu.
Tymczasem Tofano, jakkolwiek winem odurzony, spostrzegł, że żona, zachęcając go do picia, sama nigdy nie pije. Wzbudziło to w nim podejrzenie, że upaja go umyślnie, ażeby podczas snu jego pełnej swobody używać. Postanowił tedy przekonać się, czy tak jest w samej rzeczy. Pewnego wieczora, ani kropli przez cały dzień do ust nie wziąwszy, udał, że jest pijany okrutnie. Ghita tym razem na hak przywiedziona została. Nie częstując już męża winem, do łożnicy go zawiodła. Poczem obyczajem swoim pobiegła do domu kochanka i bawiła tam do północy.
Tofano tymczasem, spostrzegłszy, że Ghita wyszła, wstał żywo z łóżka, zaryglował drzwi i usiadł przy oknie, aby czekać na jej przybycie. Chciał jej pokazać, iż odkrył jej sposób postępowania. Pani Ghita długo nie wracała. Wreszcie ukazała się na placu przed domem i chwyciła za klamkę od drzwi. Widząc jednak, że zamknięte, zmieszała się niezmiernie i poczęła próbować, czy ich siłą nie otworzy. Wszystkie te wysiłki spełzły jednak na niczem.
Tofano, który dość długo tym usiłowaniom się przyglądał, zawołał wreszcie z okna:
— Próżne będą twoje wysiłki, moja żono, bowiem do domu nie wejdziesz. Wracaj tam, gdzieś dotąd była, i bądź przekonana, że niepierwej przestąpisz przez ten próg, aż w obecności krewnych swoich i sąsiadów wyświadczę ci cześć, na jakąś zasłużyła.
Usłyszawszy te słowa, żona poczęła go zaklinać i błagać, aby jej otworzył — upewniała go, że się myli, posądzając ją, iż go zdradziła, wraca bowiem od sąsiadki, która cierpi na bezsenność i która, bojąc się w samotności długie noce przepędzać, o towarzystwo ją prosiła.
Wszystkie te prośby i przełożenia nanic się nie zdały, bowiem mąż — głuptak postanowił rozgłosić po całem Arezzo hańbę swojej żony, której nikt dotąd ani się nawet domyślał. Żona, widząc, że z błagań nic nie wyjdzie, przystąpiła do gróźb i zawołała:
— Jeżeli mi w tej chwili nie otworzysz, uczynię cię najnieszczęśliwszym człowiekiem na świecie!
— A to jakim sposobem? — spytał szyderczo Tofano.
Żona, której widać sam Amor w tej ciężkiej chwili dowcipu dodał, odrzekła:
— Nim ten srom, którym mi niezasłużenie grozisz, na moją głowę spadnie, rzucę się do studni, którą tu widzisz wpobliżu. A gdy mnie w niej martwą znajdą, każdy przekonany będzie, że to ty po pijanemu mnie w nią wtrąciłeś. Wówczas albo będziesz musiał uciekać, tracąc wszystko, co posiadasz, i żyć na wygnaniu, albo też, jako morderca, dasz gardło.
Tofano jednakoż i tą groźbą od głupiego zamiaru odwieść się nie dał.
Wówczas Ghita wykrzyknęła:
— Dobrze tedy! Tak dłużej żyć niepodobna! Niech ci Bóg przebaczy! Każ zabrać mój kołowrotek, który tutaj zostawiam.
Rzekłszy te słowa, pobiegła do studni. Ciemność była tak wielka, że o kilka kroków przed sobą nic spostrzec nie można było. Ghita chwyciła wielki kamień, leżący obok cembrowiny, i krzyknąwszy raz jeszcze: „Niech ci Bóg przebaczy!“ rzuciła głaz z całej siły w wodę. Na ten odgłos i plusk Tofano, przekonany, że żona naprawdę do studni wskoczyła, porwał co żywo za kubeł i powróz i popędził ku studni w celu ratowania Ghity. Pani Ghita, która przy drzwiach się zaczaiła, ujrzawszy męża, biegnącego ku studni, wpadła do domu, zaryglowała drzwi i, stanąwszy w oknie, zawołała:
— Po wodę chodzi się w dzień, a nie w nocy!
Na te słowa Tofano pojął, że żona drwi z niego. Wpadłszy w wściekłość, począł się gwałtownie do drzwi dobijać. Wówczas Ghita, podnosząc głos, czego dotychczas starannie unikała, zawołała piskliwym i donośnym tonem:
— Na mękę pańską, obrzydliwy pijaku, nie wpuszczę cię dzisiaj do domu. Nie będę już dłużej twoich haniebnych nałogów znosiła. Dzisiaj wreszcie każdy dowiedzieć się musi, jakiego to łotra mam za męża, i o której godzinie on do domu powraca.
Tofano, pełen wściekłości, odpowiedział na tę przemowę gradem obelg. Żona odpłaciła mu hojnie z swojej strony. Wrzask się podniósł niepomierny. Zbudzeni sąsiedzi przystąpili do okien, pytając, co się stało. Wówczas Ghita wybuchnęła płaczem i zawołała:
— Spójrzcie na tego bezwstydnego człowieka, który codzień pijany do domu przychodzi, albo noce w szynkowniach przesypia, nigdy wcześniej, jak o tej porze, nie powracając! Znosiłam to długo, bardzo długo, ale wreszcie cierpliwości mi zabrakło. Ponieważ moje prośby żadnego skutku nie odnosiły, postanowiłam go zawstydzić i drzwi mu przed nosem zawrzeć. Może go to wreszcie poprawi!
Tofano, zamiast zmilczeć, dusząc się ze złości, opowiedział, jak się rzecz istotnie miała, i zagroził okrutnie swojej żonie. Wówczas Ghita, obróciwszy się do swoich sąsiadek, zawołała:
— Patrzcie, co to za człowiek! Cóżbyście powiedziały, gdybym to ja stała na ulicy, a on był w domu? Jak Bóg na niebie, uwierzyłybyście jego oskarżeniom! Teraz jednak same osądzić możecie, jak nikczemny jest ten człowiek, skoro całą winą mnie chce obarczyć. Ani chybi w chęci nastraszenia mnie rzucił jakiś przedmiot do studni. Szkoda, że sam do wody nie wskoczył i nie rozcieńczył trochę tego wina, którem się tak upił.
Wysłuchawszy słów białogłowy, sąsiedzi jęli gromić Tofana; ze wszystkich stron posypały się na niego obelgi i wyrzuty. Wnet wieść o tem, co się stało, z ust do ust przechodząc, dobiegła do krewnych pani Ghity. Ci, srodze oburzeni, przybiegli co żywo na miejsce wypadku i o mały włos biednemu Tofanowi wszystkich kości nie połamali. Poczem, wszedłszy do domu, zabrali panią Ghitę i wszystkie rzeczy, do niej należące, i odeszli, obiecując Tofanowi zemstę.
Tofano dopiero teraz poznał, dokąd go zazdrość zawiodła. Pełen skruchy i żalu, miłował bowiem żonę swoją niezmiernie, zwrócił się do kilku przyjaciół, aby byli pośrednikami między nim a Ghitą.
Gdy wreszcie młoda białogłowa na powrót doń się zgodziła, Tofano całą duszą się cieszył. Przyrzekł także swej żonie, że nigdy już zazdrosnym nie będzie i że da jej wolność czynienia, co sama zechce, byleby tylko rozumnie postępowała i aby on o niczem nie wiedział. Tak tedy z Tofano powtórzyła się historja głupiego chłopa, którego dobrze kijami wymłócono, aby się później z nim pogodzić.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Giovanni Boccaccio i tłumacza: Edward Boyé.