Kamienica w Długim Rynku/X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kamienica w Długim Rynku |
Wydawca | Michał Glücksberg |
Data wyd. | 1868 |
Druk | J. Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Może szał artystyczny, czy inne jakie powody odciągnęły pana Bartłomieja od troskliwego zajęcia się losem dziecka, które chowało się szczęśliwie, zdrowo, ale w ręku obcych i pod wpływem cudzym. Ojciec z dziwną obojętnością i surowością nawet się z niém obchodził. Sam rozpieszczony, może z pewną myślą surowiéj chciał wyhodować Alberta. Niezaniedbywano nic co do wykształcenia jego przyczyniać się mogło, ale Paparona skierował nauki ku przyszłemu zawodowi do handlu, do przemysłu i rzeczywistości. Jakby umyślnie unikano wszystkiego coby w chłopięciu ojcowskie zamiłowanie w sztukach obudzić mogło.
Rósł tak na uboczu siérota ponuro, smutno i te piérwsze lata życia, wpływ na jego charakter wywarły stanowczy. Niepodobny do ojca i matki, dosyć pospolitych rysów twarzy, przypominających dziwnie dziada Helmuth’a Albert od dziecka tak począł być skąpym, iż go za fenomen w swym rodzaju uważano. Téj namiętności nikt nie myślał hamować, rosła więc z nim i zwiększała się jakby na przekorę rozrzutności ojcowskiéj. Miliony starego Paparony i Helmuth’a szły na ozdabianie willi i domu, a mały Albertek ciułał już miedziaki i współuczniom wypożyczał je — na procenta...
Opatrzność może chciała dom ocalić w ten sposób od zupełnego upadku, gdyż ruina mu groziła zarówno przez nieopatrzność pana Bartłomieja, jak zaniedbanie interesów. Dom widocznie chylił się, chwiał, kapitały wyczerpywały, a gdy na to uwagę Paparony zwracano, ruszał niedowierzająco ramionami. Milczał, odwracał się, nie chciał słuchać, nie umiał radzić, a nadewszystko powstrzymać szalonych wydatków. Dom którego zewnętrzną postać nakreśliliśmy w początku opowiadania, powstał staraniem p. Bartłomieja: podziwiali go wszyscy, ukazywano go obcym jako osobliwość i skarby miasta, ale gdy już był na ukończeniu, a willa Bartolomea rozpościerała się wśród zieleni i wodotrysków... przyszły tak ciężkie czasy dla miasta, dla kraju, a szczególniéj dla domu Paparonów, iż wszystko potrzeba było zawiesić... Nie wiele téż do ukończenia pozostawało...