Katha-sarit-sagra
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Katha-sarit-sagra |
Pochodzenie | Dywan wschodni, dział Indye |
Redaktor | Antoni Lange |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie |
Data wyd. | 1921 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Antoni Lange |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały dział Indye Cały zbiór |
Indeks stron |
Był pewnego razu Bodhisattwa[1], który zbudował sobie chatę w lesie i odprawiał swe ćwiczenia ascetyczne. Jego wzniosła dusza była przepełniona współczuciem; pomagał zwierzętom a nawet demonom w potrzebie, ludzkie zaś istoty pocieszał napojami i cennemi klejnoty, które umiał stwarzać dzięki magicznej potędze swych umartwień.
Pewnego razu krążył jak zwykle po lesie, szukając, komu by mógł dopomóc, gdy naraz spostrzegł głęboką jamę i rzucił w nią okiem. Jakaś kobieta, która się tam w dole znajdowała, zauważyła go i głośno rzecze:
— „Dostojny panie! Oto ja — kobieta, oraz lew, ptak złotoczuby i wąż — we czworo wpadliśmy nocą do tej jamy; ulituj się nad nami i wyzwól nas z tego złego położenia.
Gdy pustelnik usłyszał to wezwanie na pomoc, rzekł do kobiety: — „Żeście wy troje, błądząc w pomroku wpadli do tej jamy — to rzecz zrozumiała; ale jakże się tu dostał ptak?“ Kobieta rzekła: Tak samo, jak my, dostał się tu i ptak; zaplątał się mianowicie w sieć myśliwca.
Pustelnik próbować zaczął, aby mocą swej ascezy wydobyć z jamy tych czworo, ale nie był w stanie tego uczynić; potęga jego ascezy zniknęła.
— Zapewne — mówił Bodhisattwa do siebie — ta kobieta jest grzesznicą, i moja potęga zniknęła dlatego, że z nią rozmawiałem. Muszę więc tu innego użyć środka.
Uplótł zatem z trawy linę i wyciągnął ich wszystkich po kolei z jamy; oni zaś wielce go wysławiali. Zdziwiony pytał lwa, ptaka i węża.
— Jakże się to dzieje, że wy zrozumiałym językiem do mnie przemawiacie? Jaka jest wasza historja? Opowiedzcie!
Wtedy rzekł lew: — „Możemy mówić i pamiętamy nasze poprzednie istnienie, a teraz jesteśmy z natury stworzeniami wzajemnie sobie wrogiemi.“ Rzekłszy to, lew zaczął opowiadać swoją historyę.
Jest w górach Himalajskich piękne miasto, imieniem Waidurjasringa; panuje tam nad ludem Widhjadarów (t. j. duchów powietrznych) król Padmaweśa. Temu urodził się syn, imieniem Wadżrawega. Ow Wadżrawega, który był bardzo zuchwały i dumny swoją siłą, nieustannie toczył walki ze wszystkiemi mieszkańcami krainy Widjadharów. Ojca swego, który mu zakazywał takiego zachowania, syn nie chciał słuchać. Ten więc go przeklął w tych słowach: „Zatem idź na ziemię śmiertelnych“. Wówczas prysła jego pycha i znikła moc czarnoksięzka, gdyż klątwa go dotknęła i płacząc błagał ojca o zakończenie klątwy (t. j. aby mu określił czas, kiedy klątwa przeminie).
Po krótkim namyśle ojciec rzekł: kiedy na ziemi narodzisz się jako syn bramina i znów wykażesz swoją pychę — wyklęty przez ojca przybierzesz postać lwa — i wpadniesz do jamy. Szlachetny człowiek ze współczucia z jamy cię wydobędzie, a gdy ty jemu dopomożesz w potrzebie, wtedy wyzwolony będziesz od klątwy“. W tych słowach określił mu ojciec, jak się zakończy jego klątwa.
W ten sposób Wadżrawega narodził się w Malawie, jako syn Harighoszy, imieniem Dewaghosza. Dumny swą siłą bohaterską — z wielu ludźmi toczył on walki, chociaż ojciec go wciąż ostrzegał, aby żył ze wszystkimi w zgodzie.
Ponieważ młodzieniec był ojcu nieposłuszny, bramin przeklął syna: Nierozważny, stań się natychmiast lwem, który sile swej nadmiernie ufa.
I natychmiast Dewaghosza, pochodzący od duchów, dzięki klątwie rodzicielskiej, zjawił się w tym lesie, jako lew. Wiedz, że tym lwem jestem ja! — Błądziłem tu dokoła, gdy ostatniej nocy wpadłem przypadkowo do tej jamy, ty zaś, szlachetny człowieku, wydobyłeś mię z upadku. Teraz odchodzę. Jeżeli jednak znajdziesz się w nieszczęściu, pomyśl o mnie! Skoro tylko oddam ci usługę, wyzwolony będę od klątwy“.
Rzekłszy to, lew odszedł, mówić zaś począł złoty ptak, by odpowiedzieć na zapytanie Bodhisattwy.
W górach Himalajskich żył książę Widjadharów, imieniem Wadżradansztra. Żona urodziła mu kolejno pięć córek, aż nakoniec książę wielką pokutą wybłagał sobie łaskę boga Śiwy i uzyskał syna, którego nazwał Radżnatadansztra, a który był mu milszy od życia. Chociaż był on jeszcze dzieckiem, ojciec z wielkiej miłości przelał weń rychło swoją moc czarnoksięzką — i Radżnatadansztra rósł, jako źrenica całej rodziny.
Pewnego razu widział chłopiec, jak jego najstarsza siostra Somaprabha ku czci bogini Gauri[2] grała na pindżarice[3]. Z dziecinną natarczywością prosił ją o instrument i mówił: — „Daj mi, ja także chcę zagrać!“ a gdy mu nie zaraz go dała, porwał go pospiesznie i jak ptak odleciał. Wtedy siostra go przeklęła: „Ponieważ mi przemocą porwałeś pindżarikę i odleciałeś z nią, stań się ptakiem złotoczubym!“ Gdy to usłyszał, padł jej do nóg i błagał, aby siostra mu powiedziała, kiedy ta klątwa się skończy.
„Gdy ty, lekkomyślny chłopcze, jako ptak wpadniesz do jamy, a litościwy człowiek z niej cię wyciągnie, będziesz od klątwy wyzwolony, skoro wybawcy swemu oddasz usługę“. Gdy tak powiedziała, brat odrodził się jako złoty paw.
Jam jest ten złoty paw; zbłąkałem się w nocy i wpadłem do jamy, z której mnie wydobyłeś. Odchodzę teraz, ale w nieszczęściu pomyśl o mnie — wtedy ci pomogę i będę wyzwolony“.
Rzekłszy to paw odleciał.
Pustelnik zwrócił się do męża, który podniosłemu opowiedział swoją historję.
Poprzednio byłem synem pokutnika w pustelni Kasjapa. Miałem towarzysza lat rówieśnych, który był również synem pokutnika. Pewnego dnia mój towarzysz poszedł się kąpać w stawie. Stojąc na brzegu, spostrzegłem węża o trzech głowach, który podpełznął. Chciałem tylko zażartować i przestraszyć przyjaciela — i za pomocą słów magicznych ściągnąłem węża na sam brzeg stawu — naprzeciw miejsca, gdzie się tamten kąpał. Po chwili wylazł on z wody na brzeg i nic nie przypuszczając, ujrzał nagle wielkiego węża. Z przerażenia omdlał. Z trudem przywróciłem go do przytomności, a chociaż był moim przyjacielem, przeklął mię w gniewie: „Idź! Sam się stań wężem o trzech głowach“. — Ale wnet przejednany zapowiedział mi syn pustelnika koniec przekleństwa: „Temu, który cię, jako węża wydobędzie z jamy — dopomóż wzajemnie w potrzebie — a będziesz wyzwolony od klątwy“. Rzekłszy to, opuścił mię, ja zaś stałem się wężem, którego ty dziś wydobyłeś z jamy. Odchodzę teraz, ale gdy pomyślisz sobie o mnie — pośpieszę ci z usługą, która położy koniec mojej klątwie.
Po tych słowach wąż odszedł, kobieta zaś zaczęła opowiadać swoje zdarzenie.
Jestem żoną człowieka z kasty wojowników, który znajduje się w służbie królewskiej. Jest on młody, dobrze zbudowany, mężny, szczodry i szanowany. Ja jednak, kobieta występna, zeszłam się z innym człowiekiem, a mój mąż, który się o tem dowiedział, postanowił mnie ukarać. Zawiadomiła mię o tem jedna z przyjaciółek, a więc uciekłam. W nocy przybyłam do tego lasu, wpadłam do jamy — a ty mnie wydobyłeś. Za twojem pozwoleniem idę dokąd bądź, aby zarobić na życie. Oby nadszedł dzień, w którym mogłabym ci się odwdzięczyć za dobry uczynek.
Tak mówiła wszeteczna kobieta do pustelnika — poczem wyruszyła do stolicy króla Gotrawardhany. Gdy się jej udało dotrzeć do tronu królewskiego, uzyskała służbę na dworze, jako pokojowa małżonki królewskiej.
∗
∗ ∗ |
Bodhisattwa, z powodu rozmowy z kobietą tego rodzaju — utracił swoją siłę magiczną i teraz nie mógł znaleźć w lesie ani korzeni, ani owoców, ani czegokolwiek do zjedzenia. Udręczony głodem i pragnieniem, pomyślał sobie o lwie. Skoro tylko o nim wspomniał, natychmiast lew się pokazał — i pobożnemu człowiekowi jął dostarczać pożywienia z mięsa upolowanych przez siebie zwierząt. Po niejakim czasie, gdy już pustelnik siły odzyskał, rzekł lew: — „Zaczarowanie moje już się ma ku końcowi. Odchodzę“.
I natychmiast z postaci lwa się wyzwolił i na nowo był Widjadharą. Pożegnał się z Bodhisattwą i wrócił do swej ojczyzny.
Gdy pustelnik znów jął odczuwać braki — pomyślał o złotym pawiu, który na samo pomyślenie przyleciał. Dowiedziawszy się o potrzebie pustelnika, ptak wyruszył i wkrótce potem powrócił, przynosząc szkatułkę drogich kamieni i rzecze: — „Przy pomocy tych skarbów zawsze będziesz mógł zaradzić swemu utrzymaniu. Dla mnie zaś uderzyła godzina wyzwolenia. Żyj szczęśliwie. Ja odchodzę“.
Przy tych słowach zmienił się w skrzydlatego elfa i uleciał w powietrze. Dotarł wkrótce do królestwa swego ojca, który na niego przelał panowanie.
Pustelnik natomiast udał się w drogę, aby sprzedać klejnoty — i zaszedł do tegoż miasta, w którem była kobieta, wydobyta z jamy. Zatrzymał się w leżącym na uboczu domu starej braminki i złożył tam szkatułkę z drogiemi kamieniami. Kiedy poszedł na rynek, aby część tych kamieni sprzedać, spotkał się z ową kobietą, którą z jamy ocalił. Zaczęli rozmowę i kobieta mu w tym trakcie opowiada, jakie to uzyskała stanowisko przy królowej. Poczem rozpytywała świętego o jego dalszy żywot; ten zaś jej poufnie powiedział o swoich klejnotach, które mu przyniósł ptak złotoczuby, a nawet zaprowadził tę kobietę do domu starej braminki, gdzie jej drogocenną szkatułkę pokazał. Przewrotna kobieta odchodzi i opowiada o tem wszystkiem swej pani, królowej. Właśnie zaś w oczach królowej podobną szkatułkę niedawno porwał był ptak złotoczuby i chytrym sposobem uniósł z pałacu. Gdy się królowa dowiedziała z ust kobiety, która przecie znała treść sprawy, że szkatułka jest w mieście, natychmiast zawiadomiła o tem króla. Zła kobieta zdradziła miejsce pobytu Bodhisattwy, król zaś kazał go przez swoich sług, związawszy, wraz ze szkatułką z domu tego wyprowadzić. Wysłuchał jego opowiadania, a chociaż słowom jego dawał wiarę, to jednak nie tylko odebrał mu klejnoty, ale kazał go wtrącić do więzienia.
Wówczas, z głodu umierający pustelnik w łańcuchach przypomniał sobie w myśli o wężu i natychmiast wąż był przy nim. Doskonałego człowieka pytał wąż, czego żąda i w końcu rzekł: — „Pójdę i obwinę się dokoła króla od głowy do nóg i nie uwolnię go, dopóki ty nie przyjdziesz i nie dasz mi rozkazu. W więzieniu jednak musisz powiedzieć, że możesz króla wyzwolić od węża. Skoro przyjdziesz, ja na twe słowo króla opuszczę; król zaś, wyzwolony odemnie, da ci połowę królestwa“.
Tak powiedziawszy, wąż poszedł, króla od stóp do głów pierścieniami swojemi otoczył — i wydętą głowę położył mu na głowie.
— Biada, biada! wołali ludzie. Król został ukąszony przez węża.
Wtedy oświadczył Bodhisattwa.
— „Ja króla uwolnię od węża.
Słudzy królewscy usłyszeli te słowa i zawiadomili o tem monarchę, oplątanego przemocą wężową.
Król więc kazał Bodhisattwę sprowadzić do siebie i tak mu rzecze:
— „Jeżeli mię wyzwolisz od tego węża, daję ci połowę królestwa. Świadkami są tu moi ministrowie.
— Zaiste! potwierdzili ministrowie, a wtedy Bodhisattwa rzekł do węża:
— Natychmiast opuść króla.
Skoro tylko wąż wyzwolił monarchę ze swoich uścisków, król oddał połowę swojej ziemi Bodhisattwie i natychmiast wyzdrowiał.
Teraz zdjętą też została klątwa z węża — i tejże chwili z powrotem został synem pokutnika. Ten wobec całego dworu opowiedział swoją historyę — i powrócił do swej pustelni.