Królewicz-żebrak/VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Królewicz-żebrak |
Podtytuł | Opowiadanie historyczne |
Wydawca | Księgarnia Ch. J. Rosenweina |
Data wyd. | 1902 |
Druk | W. Thiell |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Uczta królewska.
O godzinie pierwszej po południu, zaczęto Toma ubierać do obiadu. Przebrawszy go jeszcze w inną wytworną odzież wprowadzono go do wielkiej wspaniałej sali. Wszystka zastawa stołowa była z czystego srebra z kosztownemi ozdobami, sala przepełniona służbą.
Ksiądz odczytał modlitwę, po wygłoszeniu której Tom chciał się rzucić z chciwością na jedzenie, ale jeden z dworzan, hrabia Barklay powstrzymał go w zapędzie. Zawiązał Tomowi pod brodą serwetkę. Był to ważny urząd honorowy, do którego dopuszczano jedynie magnatów z rodu hrabiego Barklaya. Inny dworzanin, stojący obok Toma, nalewał mu wino, inny jeszcze podawał potrawy. Naówczas królom usługiwali panowie z najznakomitszych rodów Anglii. Innych sług królewskich książę nie posiadał.
Mimo, iż biedny Tom jadł z przyzwyczajenia palcami, nie używając nakrycia, nikt z tego śmiać się nie poważył. Żałowano jednogłośnie młodego księcia, który wskutek swej choroby umysłowej zapomniał, że jeść rękoma nie można, że są od tego noże i widelce.
Wpatrzywszy się w wspaniały deseń serwetki, Tom zawołał:
— Zabierzcie to, proszę, mógłbym to wypadkowo poplamić!
Hrabia Barklay odwiązał serwetkę w milczeniu.
Spostrzegłszy stojący na stole koszyk z orzechami, Tom przybliżył go ku sobie i wyładował niemi obficie kieszenie. Lordowie badawczo nań spoglądali, nie dając jednak poznać zdumienia, odczuł to wreszcie, że księciu własnemi rękoma nic wziąść nie wolno.
Obiad się skończył. Jeden z lordów podał Tomowi naczynie złote napełnione wodą różaną, które według zwyczaju dworskiego służyło do mycia ust i rąk. Nie wiedząc w jakim celu przyniesiono tę wodę, Tom zbliżywszy ją do ust, połknął parę łyków, poczem niezwłocznie zwrócił wazę.
— Bynajmniej nie smakowite, — zawołał — zapach jedynie bardzo przyjemny.
Lordowie stali przygnębieni, widząc, iż wskutek choroby książę zatracił pamięć, a z nią i wszelką świadomość etykiety dworskiej.
Wreszcie ukazał się ksiądz po za krzesłem Toma. Wzniósłszy oczy w niebo, zaczął odmawiać modlitwy. Tom nie zauważywszy księdza, odszedł z po za stołu, czem bardziej jeszcze lordowie zasmuceni zostali.
Przeprowadzono mniemanego księcia do gabinetu i tu pozostawiono samego.
Tu i owdzie na ścianach wisiały porozwieszane rycerskie hełmy i zbroje. Nie namyślając się długo, Tom przywdział na siebie zbroje, rękawice oraz hełm ozdobiony piórami. Przypomniawszy sobie o orzechach, postanowił korzystać z czasu i potłuc je dopóki jeszcze nie ma nikogo.
Powiesiwszy zbroję na dawnem miejscu, zabrał się do gryzienia orzechów. Od chwili, gdy został księciem, czuł się jakoś dziwnie wesołym.