Królobójcy/IX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Królobójcy |
Wydawca | Dom Książki Polskiej S. A. |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Panowanie Mikołaja I rozpoczęło się więc zdziesiątkowaniem tłumów na placu, przed senatem, w Petersburgu, i dalej toczyć się miało już w tym samym kierunku dziesiątkowania wszystkiego, co zawadzało samowładczym zarządzeniom nowego cesarza.
Aleksander I łudził swój naród półsłówkami, zachwycał, olśniewał swym liberalizmem całą Europę, a, do ostatnich chwil panowania swego, nie miał dość woli, aby pokładanym w nim nadziejom szczerze zaprzeczyć…
Mikołaj I ani próbował iść śladami brata, a jeżeli pobłażliwie słuchał z początku aluzyj do konstytucji, do swobód, to czynił raczej z rozwagi, nakazującej stopniowe zaciskanie obręczy, powolne nabijanie jej na kufę, aby tę ścisnęła tem trwalej.
Ale zaledwie dwa lata minęło od wstąpienia na tron, zaledwie ostatnie echa podekabrystowskich ruchów stłumione zostały w Orenburgu i w Moskwie, Mikołaj I zdarł maskę i despotyczne swe rządy rozpoczął.
Mikołaj I odebrał bardzo liche i koszarowe wychowanie, ile że był przeznaczonym tylko do odegrania roli cesarskiego brata, tylko na synekurzystę-manekina, mającego brać udział w paradach i rewjach. Stąd Mikołaj był ledwie wyszkolonym na oficera niższej rangi. Gdy zrzeczenie się Konstantego zapewniło mu koronę, było już za późno na rozwijanie dojrzałego młodzieńca, a z drugiej strony młodzieniec nie objawiał zgoła pociągu do nauki. Mikołaj nadto był z matki Niemcem, a przez małżeństwo swe z córką króla pruskiego zprusaczał, co znów pociągnęło obranie sobie za ideał Fryderyka Wielkiego. Ideał ten Mikołaj I pojął tylko ze strony najgorszej, a może dla umysłu jego dostępnej, więc militaryzmu i ślepej karności.
Rządy młodego cara skupiły się na żandarmerji, na policji i wojsku. Te trzy czynniki były powołane do utrwalenia samodzierżawia, te trzy czynniki na dziesiątki lat miały Rosję zamienić w niepożytej siły machinę państwową.
Ta wytyczna myśl monarchy w samym początku swym znalazła nie małe przeszkody w składzie państwa rosyjskiego, boć to państwo w roku 1826 zamykało w swych granicach dwa konstytucyjne obszary: Księstwo Finlandzkie i Królestwo Polskie. Pierwsze, wciśnięte w skraj północo-zachodu, z natury swego geograficznego położenia, małą z Rosją miało styczność, drugie atoli, będące jedynym traktem, łączącym Rosję z Europą, musiało niecić w Rosjanach konstytucjonalizm i udaremniać Mikołajowi jego tępienie. Cesarz przeto począł bez ceremonji konstytucję polską gwałcić. Wielki książę Konstanty, człowiek tępy i ograniczony, mimo wpływu swej żony, księżnej Łowickiej, szedł za wskazówkami brata i na stanowisku dowódcy wojsk polskich pracował gorliwie na bezprawie.
Polska szarpnęła się i zawrzała niezadowoleniem, rozpoczynając minową robotę przeciwko „królowi“. Konstanty, który po swojemu „kochał“ Polaków i ani śmiał przypuszczać, aby Mikołaj nie pragnął ich dobra, był znów ślepem narzędziem terroru policyjnego, którym Mikołaj powitał utyskiwania Polaków. Prowokacja cara samodzierżcy doprowadziła do rewolucji w Polsce w roku 1830.
Rewolucja zwróciła się nadewszystko przeciw Konstantemu, gotując nań zamach podczas pierwszych ruchów w Warszawie. Ale i taż sama nieomal rewolucja, uniósłszy się wspaniałomyślnością, nietylko pozwoliła Konstantemu uniknąć śmierci, ale nadto pozwoliła mu bez przeszkody odejść z całą gwardją!! Ta wspaniałomyślność rewolucji polskiej była podobno pierwszym i niepowetowanym dla niej samej ciosem.
Konstanty, według wieści, uszedł jakoby po raz drugi śmierci, gdyż — według niektórych pisarzów — na krótko przed rewolucją, jeden z żołnierzy, stojący na warcie u drzwi gabinetu wielkiego księcia, postanowił zabić znienawidzonego ciemięzcę. Lecz w stanowczej chwili młodzieńcowi zabrakło woli do popełnienia mordu… I żołnierz zwrócił lufę karabinu do własnej skroni i padł trupem u drzwi wielkoksiążęcych!…
Rewolucja polska, po zażartych bitwach, po półtorarocznym samorządzie, mimo całej sympatji Europy, została przez Mikołaja opanowaną. Pogrom rewolucji był śmiercią polskiej konstytucji i rozciągnięciem na ziemie polskie samowładztwa.
Rosja równocześnie traciła dech w żelaznym uścisku mikołajewskiego systemu. Wybuchające wciąż wojny niszczyły ją, wyludniały, policja i żandarmerja deprawowały i gangrenowały, wódka i propinacje truły, ograniczenia i ucisk swobody wyznania budziły nienawiść nawet do prawosławnego Boga.
Car potroił armję, car zmusił całą nieomal Europę do podniesienia do kwadratu ciężarów wojskowych i car ciągle o zaborach przemyśliwał i zaborami gasił wzrost wewnętrzny państwa. Mało mu było ciągłych walk na Kaukazie, mało krwi, mało mordów polskich i litewskich.
Ludność Rosji drżała ze zgrozy i przerażenia, ani ważąc się na słowo protestu, bo tam, gdzie jeden wyraz starczył, aby być wziętym na „wieczne“ czasy (urzędowy współczesny termin) na prostego żołnierza, gdzie za guzik oberwany u munduru lub za niedozwoloną formę zarostu winny brał setki pałek i knutów, gdzie syn był zaprawianym za młodu, aby umiał denuncjować ojca, gdzie judaszostwo było w obliczu cara jedynym dowodem wierności, tam nie czas było na spiski, tam musiała rozpacz doprowadzić tysiące do zlania się w komunę, w żywioł zniszczenia.
Mikołaj ani myślał zastanawiać się nad przyszłością, ani myślał mierzyć okiem przepaści, którą rył między tronem rosyjskim i ludem. Nieokrzesanemu monarsze, płytkiemu samowładcy starczyło, że pół Rosji umundurował, ogolił pod jeden strychulec i batem do jednej cerkwi zapędził — po nim zaś mógł być i potop.
Stąd nietylko rok 1830, rok tak krytyczny dla Europy, ale i rok 1848 nie znalazł echa w państwie rosyjskiem. Wprawdzie policji rosyjskiej udało się i w roku 1830 wpaść na propagandę rewolucyjną Jastrzembskiego, a w roku 1849 pochwycić nici tak zwanego „spisku“ Pietraszewców, wprawdzie obydwa procesy wypełniły żywymi ludźmi wymierającą katorgę dekabrystów, ale te procesy były może tylko świadectwem, że myśl w piersi ludu rosyjskiego żyje, że pracuje, snuje wróżby o przebudzeniu, ale jeszcze roi tylko. Ale i te procesy, szumnie do miana politycznych zamachów podniesione, nic nadto nie ujawniły.
Rok 1848 jednak zaniepokoił Mikołaja, wzmocnił wpływ żandarmerji i stanowisko „trzeciego oddziału…“, Mikołaj nie wahał się, dla dania przykładu swoim poddanym, wysłać wojska na pognębienie powstania Węgrów przeciwko Austrji.
Reakcja w państwie rosyjskiem równocześnie mury wznosiła, byle zarazy roku 1848 nie dopuścić. Mury te doszły do tego, że podano projekt zakazania zupełnego poddanym rosyjskim wyjazdu z granic państwa… Projekt ten, rozważany szeroko w roku 1849… jedynie dzięki zamętowi wojennemu, nie doczekał się cesarskiego podpisu!… Szkielet jego i pouczające wywody, że w ten sposób Rosja raz na zawsze wybawioną zostanie od „importowanej z zagranicy“ gangreny… przetrwał w archiwach na świadectwo mikołajewskich rządów i na świadectwo, że wielki despota czuł, iż lada hasło może zagrzebać go pod gruzami tronu.
Lecz i bez „importu“ Rosja była już gmachem spękanym w chwili wybuchu Wojny Krymskiej. Cały system dyscypliny wojskowo-policyjnej ukazał swe zwyrodnienie.
Wojnę wypowiedział cesarz, żołnierze się bili i ginęli, ale żaden żołnierz ani rozumiał, ani pojąć mógł, aby ta wojna była czemś więcej, jak prostym nakazem samowładcy, aby on, żołnierz, mógł pójść dalej, niż bezduszna, obojętna, ustająca za lada drgnieniem kółka, machina.
Cesarz zresztą sam z Petersburga prowadził wojnę, sam wydawał co chwila rozkazy i kontrrozkazy, pięściami bił nieszczęśliwych feldjegrów, którzy mu przywozili hjobowe wieści, pluł w oczy oficerom ordynansu, bił po twarzach generałów, intendentów armji, ministrów, a nawet żandarmów. Gmach się walił, militaryzm policyjny Mikołaja ponosił klęskę za klęską, grom za gromem uderzał w stolicę.
Dumny despota dochodził do szału, ogłupiał do reszty złych generałów, maltretował dostojników państwa za to, że byli takimi, jakimi ich mieć chciał…
Aż w bezsilnym gniewie i pasji na hańbiące warunki pokoju — car otruł się.
Otruł się ten, o którym po dziś dzień przetrwał czterowiersz Poleżajewa:
Kogda by w miesto fonaria
Czto swietit tuskło w niepagody,
Powiesit despota — caria
To zablistał by łucz swabody.
Mikołaj I był, po Pawle I, drugim dopiero cesarzem, który nie unurzał rąk we krwi królobójstwa, a który nadto sam wolał skrócić dni swego panowania. Ale ten sam Mikołaj był rewolucjonistą i spiskowcem najzagorzalszym, bo dokonał całego szeregu zamachów na wprost przyrodzone prawa swych poddanych, bo przeszedł niewątpliwie Piotra Wielkiego w pogwałceniu ustaw i samowoli, bo nietylko zniszczył wszystkie ślady porywów Aleksandra, nietylko przywrócił panowanie ciemnoty z czasów Elżbiety i Anny, ale nadto wzniecił prześladowania religijne.
Tysiące unitów, katolików, protestantów, żydów i mahometan zapędzał nahajkami do prawosławnej cerkwi. Prawosławnym zaś pod karą „wiecznej“ katorgi nie wolno było odtąd zmieniać wyznania. Nabożeństwa prawosławne stały się nadewszystko ceremonjami opiewania chwały monarszej. Nad spowiedzią i praktykami religijnemi poddanych czuwać zaczęli żandarmi… Sprawami cerkwi rządził pułkownik lejb-gwardji…
Dnia 2 marca 1855 roku wstąpił na tron syn Mikołaja, Aleksander II.
Aleksander II urodził się w r. 1818, a więc w czasach, gdy ojciec jego nie był jeszcze następcą i gdy małego syna księcia rosyjskiego czekała podrzędna tylko rola cesarskiego kuzyna. Z tych przyczyn Aleksandrem II nie zajmował się dwór i z tych przyczyn niewątpliwie Aleksander II w dzieciństwie swem uniknął zdeprawowania, spaczenia, tak łatwego dla pasowanych już w kolebce władców, i z tych przyczyn Aleksander i nie jedną jasną chwilę dzieciństwa zachował i ostał się przesadzonej opiece, zamieniającej cesarzewiczów na anemiczne, scharlałe lalki.
Przekazanie tronu Mikołajowi dopiero zwróciło uwagę na Aleksandra. Cesarzewicz więc oddany został w ręce wychowawców generała Merdera, Uszakowa, a także i pisarza Żukowskiego. Pierwsi dwaj zabiegali, aby w następcy tronu wyrobić ideały militaryzmu żołnierskiego, ostatni, płytki myśliciel, choć nie pozbawiony szlachetnych porywów, postawił za hasło Aleksandrowi wyrazy „wolność i… porządek“. Jak sobie Żukowski poradził z tą osobliwą dewizą, nie wiadomo — jak ją pojął Aleksander, poucza historja jego panowania, będąca jedną wstęgą chwiejności, sprzeczności i niekonsekwencji.
Aleksander II był ogłoszonym następcą tronu dopiero w r. 1831, a więc w sześć lat po wstąpieniu na tron Mikołaja! Mikołaj bowiem miał zamiar przekazać koronę młodszemu synowi, Konstantemu.
Jeszcze za życia ojca, między Aleksandrem i Konstantym wynikł spór o tron. Konstanty utrzymywał, że Aleksander, który przyszedł na świat w chwili, gdy Mikołaj był jedynie księciem, niema prawa do dziedzictwa, gdyż ono należy się jemu, jako urodzonemu już w purpurze.
Ten spór nie ustał nawet po ogłoszeniu Aleksandra cesarzewiczem i był tak groźnym, iż Mikołaj, niezależnie od testamentu, zobowiązał Konstantego uroczystą przysięgą do wyrzeczenia się korony.
Konstanty, wierny przysiędze, uległ i uznał cara w Aleksandrze II, lecz równocześnie stał się na dworze rosyjskim głową rodu „Konstantynowiczów“, książąt, nie cieszących się względami panujących, książąt, lubiących akcentować swoją wolnomyślność, i książąt, skazanych na zupełną bezczynność i usunięcie od władzy.
Aleksander II, jako cesarzewicz, musiał oczywiście być ślepo posłusznym woli ojca, musiał całą swą inteligencję skupić na paradach wojskowych, mundurach i owej bezsensownej i śmiesznej karności i formalistyce, doprowadzającej państwo rosyjskie do tragedji z powodu niedopowiedzianego wyrazu, braku przecinka w manifeście. Pomimo to, Aleksander II, jako cesarzewicz, właściwie niewiadomo dlaczego, obudził w narodzie otuchę, nadzieję, że przyszły cesarz poczynać sobie będzie inaczej, lepiej. Nadzieje te były tak wielkie, że Mikołaj I aż uważał za właściwe wydać rozkaz słynnemu „trzeciemu oddziałowi kancelarji jego cesarskiej mości“, aby oka nie spuszczał z następcy tronu.
Aleksander II był więc prawnukiem Katarzyny, księżniczki Anhalt-Zerbst, wnukiem księżniczki Doroty Wirtembergskiej i synem księżniczki Karoliny pruskiej, a z linji męskiej był wnukiem Pawła I, a prawnukiem księcia Holstein-Gottorp (Piotra III) czyli, usuwając nawet wszelkie „powikłania“, odnośnie pochodzenia tych dwóch ostatnich, trudno byłoby w żyłach Aleksandra II doszukać się śladów krwi Romanowych.
Mikołaj I umarł dnia 2 marca 1855 roku. Moskwa dopiero w trzy dni dowiedziała się o śmierci… a w cztery dni wezwana została do przysięgi na wierność nowemu cesarzowi. W dniu przysięgi, w Moskwie, w starej wieży Iwana oberwał się dzwon… Zabobonny lud rosyjski w zdarzeniu tem upatrywał złowrogą wróżbę dla nowego panowania… Cenzura rosyjska o niewłaściwem zachowaniu się niesfornego dzwonu nawet słowem nie pozwoliła wspomnieć… czem znakomicie spotęgowała znaczenie tego oczywistego prognostyku.