Królowa Śniegu (Andersen, przekł. Mirandola)/Laponka i Finka

<<< Dane tekstu >>>
Autor Hans Christian Andersen
Tytuł Królowa Śniegu
Pochodzenie Baśnie
Wydawca Wydawnictwo Polskie R. Wegner
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Concordia
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Franciszek Mirandola
Źródło skany na Commons
Inne Cała baśń
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OPOWIEŚĆ SZÓSTA
LAPONKA I FINKA.

Stanęli przed małym, niepozornym domkiem. Dach sięgał aż do ziemi, a drzwi były tak niskie, że mieszkańcy musieli pełzać na brzuchu, wchodząc i wychodząc z powrotem. Zastali jeno Laponkę, która piekła ryby nad lampą tranową. Ren opowiedział jej całą historję Zosi, naprzód jednak swoją, bowiem wydawała mu się znacznie ważniejszą. Zosia tak przemarzła, że mówić nie mogła wcale.
— Biedaki! — powiedziała w końcu Laponka. — Długą jeszcze macie drogę przed sobą. — W odległości stu mil stąd, w głębi Finlandji ma Królowa Śniegu pałac swój letni, który każdej nocy błyszczy niebieskiem światłem. Nie mam papieru, ale napiszę kilka słów na kawałku suszonej ryby. Oddacie to znajomej mojej, Fince, a ona udzieli wam lepszych, niż ja informacji.
Nakarmiła i napoiła Zosię oraz rena, napisała list do znajomej, na wyschniętej skórze ryby, przywiązała dziewczynkę z powrotem i podróż rozpoczęła się na nowo.
Przez całą noc jaśniało błękitne światło, potem zaś stanęli w Finlandji i zapukali do chaty Finki, która to chata miała jeno wysoki komin, a drzwi nie było w niej wcale.
Panowało tu takie gorąco, że Finka była niemal goła i straszliwie brudna. Zdjęła zaraz Zosi trzewiki i rękawice, gdyż nie mogłaby była inaczej znieść tego żaru, położyła renowi kawałek lodu na głowę i przeczytała list. Powtórzyła to czytanie trzy razy, a wyuczywszy się wszystkich słów na pamięć, włożyła skórę ryby do garnka. Skóra ta przydać się mogła doskonale do zjedzenia, a Finka nie była rozrzutną.

Ren opowiedział swoją historję, potem historję małej Zosi, a Finka wysłuchała wszystkiego i nie rzekła słowa.
— Jesteś bardzo mądra! — rzekł ren. — Umiesz związać nitką wszystkie cztery wiatry. Gdy żeglarz rozwiąże węzeł pierwszy, zaczyna wiać podmuch lekki, za drugim nastaje wiatr ostry, potem zaś burza, która kładzie lasy. Może przyrządzisz dla małej Zosi napój czarodziejski, któryby jej dał siłę dwunastu ludzi i pozwolił pokonać Królową Śniegu!
— Siła dwunastu ludzi nie starczy na to! — odparła.
Potem poszła do komory, dobyła ogromnej skóry o dziwnych znakach i jęła czytać, aż jej pot kroplami spływał z czoła.
Ren błagał bez przerwy o pomoc dla Zosi i patrzył oczyma pełnemi łez, tak, że Finka zaprowadziła go w końcu w kąt izby, położyła mu nowy kawałek lodu na głowę i powiedziała szeptem:
— Mały Janek znajduje się rzeczywiście u Królowej Śniegu. Dobrze mu tam i zadowolony jest ze swego losu. Zapomniał o całem swem życiu poprzedniem i nie kocha nikogo. Powodem tego jest, że w serce i w oko wpadł mu okruch djabelskiego zwierciadła. Jak długo te okruchy nie zostaną usunięte, Królowa Śniegu będzie miała nad nim władzę.
— Czyż nie możesz zadać coś Zosi, by posiadła moc nad tem wszystkiem?
— Nie mogę jej dać mocy większej jak tę, którą posiada. Sam widzisz, że jest ogromna. Wszakże ludzie i zwierzęta służą jej i czynią czego zażąda, a wszystko idzie po jej myśli. Nie wolno nam mówić skąd pochodzi ta władza, która tkwi w sercu tego małego, niewinnego dziewczęcia. Jeśli nie zdoła sama dotrzeć do pałacu Królowej Śniegu i wydostać Janka, nasza pomoc nic tu zdziałać nie potrafi. O dwie mile stąd zaczynają się ogrody pałacowe, zanieś tam Zosię i posadź pod krzakiem, okrytym czerwonemi jagodami. Potem wracaj tu spiesznie, bez długiej gadaniny.
— Ach! Nie mam ciepłych bucików! Ach! Nie mam rękawic! — zawołała biedna Zosia, unoszona przez rena i zaczęła płakać z zimna.
Słyszał to ren, ale nie śmiał zawracać, posadził Zosię pod krzakiem z jagodami, pocałował w usta, zapłakał rzewnie i ruszył co tchu z powrotem. Zosia została sama jedna, wśród lodowatej Finlandji, bosa i bez rękawic.
Zaczęła biec co sił. Nagle ujrzała mnóstwo płatków śniegu. Ale nie spadały z nieba na dół, tylko sunęły poziomo ponad ziemią, a Zosia przypomniała sobie jak przedziwnie wyglądają pod szkłem powiększającem. Po chwili płatki te stały się wielkie i Zosia spostrzegła ze strachem, że są to istoty żywe, wysłanki Królowej Śniegu. Przybierały przeróżne postacie, aż biednej Zosi włosy powstawały ze strachu na głowie. Otaczały ją teraz jakieś, jakby niedźwiedzie, węże, dziki i inne stworzenia.
Zaczęła śpiesznie odmawiać pacierz, a oddech jej ust tworzył niby biały dym w mroźnem powietrzu. Dym ten gęstniał i zaczęły się zeń tworzyć postaci aniołów. Każdy miał hełm na głowie, lancę i tarczę w ręku, a gdy Zosia skończyła modlitwę, miała wokoło siebie cały zastęp rycerzy niebiańskich. Rozpoczęli oni walkę z potworami, zabijali i rozpraszali wysłanników Królowej Śniegu, tak że Zosia mogła iść swobodnie przed siebie. Anioły głaskały jej nogi i ręce, tak, że nie czuła zimna.
Wreszcie dotarła do pałacu.
Tymczasem Janek nie myślał wcale o Zosi i w głowie mu nie postało, by się miała znajdować pod bramą.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Hans Christian Andersen i tłumacza: Franciszek Mirandola.