Krakus książe nieznany/III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Krakus książe nieznany |
Podtytuł | Tragedya |
Pochodzenie | Poezye Cypriana Norwida |
Wydawca | F. H. Brockhaus |
Data wyd. | 1863 |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
III.
(U pierwszej brony zamku — Rakuz na spienionym koniu — Grodny na czele czeladzi.)
GRODNY I CZELADŹ.
Z straszliwą wieścią czekamy na drodze —
RAKUZ, oddając konia.
Niechaj wiem:
GRODNY.
— Książe! nas opuścił Włady — —
RAKUZ.
Kółko mi o tem szeptało w ostrodze:
— Płaczki niech wyją, niech szlochają dziady,
Stos wielki cieśle niech od rana stawią,
Chorągwie niech się zbiorą i gromady —
(Po chwili.)
— A smok? —
GRODNY.
Drabowie, z tym się czasem bawią —
RAKUZ.
A Krakus, Książe, brat nasz? —
GRODNY.
Ani słychu.
O księciu panie młodym —
RAKUZ, na stronie.
Daj go lichu! —
Nie temu z bestią harcować żakowi,
Ani po starcu dziedziczyć korony —
Przyniosłem fortel co w wodzie się łowi,
Smoka jak zażyć wiem i z której strony —
Tylko mi trzeba śpieszyć się bo, kto wie —
Tylko mi trzeba jak grom przed wystrzałem,
Knować sam na sam, cichą rzecz —
(Słychać szamotanie się i ryk smoka.)
— Zadrżałem!? —
(Szołom wchodzi. RAKUZ, poznając go.)
Szołom! —
(Przyzywa go bliżej skinieniem.)
— jak stary zeszedł? niech usłyszę:
SZOŁOM.
Panie! — Że, będąc koronnym Runnikiem
Posiadam sztukę, przez którą rad piszę
Cokolwiek zechcę, tym oto stilikiem
Na buku — tudzież, że się tego z nikim
Dzielić nie godzi iż jest rzeczą stanu:
Przeto, tak dla tych co stoją za tronem,
Jako i dla tych co ścielą się Panu,
Spisałem słowa piórem nieuczonem —
Te zaś, brzmią:
(Dobywa tabliczek.)
RAKUZ.
Czytaj! —
SZOŁOM, czyta.
Szóstego dnia — rano
Krak, Książe Włady, chwilę zgadł bez-wtórą,
I kazał aby z wierzy obwołano
Że umrze — Lechów zebrało się sporo
U łoża, które jest z czarnego dębu.
Tam książe, głowę poruszając bladą,
Tak prawił: «Gród ten, z pod smoczego zębu
Wybawi jeden z dwóch którzy tu jadą:
Który zaś — nie wiem — lecz jeden z Księżyców —
I dodał — «wielu nie będzie dziedziców! —
I przemilkł — po czem, gdy bardzo szlochano
Jakoby młodzian porwał się z pościeli
Głosem wołając wielkim: «niech powstaną
Dziadowie z grobów! — by jasno widzieli
Że się nie lękam śmierci» i padł — Lechy na to
«Chrobryś był!» — trupa, osłonili szatą
I wyszli —
RAKUZ.
Tablic tych, nie dotkniesz więcej
Na wieki legną, w żalnicy książęcej —
Mimo — iż starzec wróżył nie dość jasno —
Imiennie głosić nie raczył dziedzica — —
SZOŁOM.
Człowiek, o! Panie gdy siły już gasną
Jest tak, jak kiedy dopala się świeca —
Dla tego poznać dobrego Runnika
Po tem — czy słowa mniej pewne przenika:
Ja zaś z mej strony to na marginesie
Włączyłem: «z słów tych Rakuz rozumie się»
Co jednak w tekscie nie jest rzeczą główną
Gdyż obu Książąt czekano zarówno —
RAKUZ.
W rzeczach tych każdy Runnik doskonały
Sam wie najlepiej co i jak się godzi —
Mnie to nie tycze — cudzej nie chcę chwały —
Głównie o prawdę idzie —
SZOŁOM.
O nią chodzi —
RAKUZ.
A prawda cóż jest? —
SZOŁOM.
— Cóż prawda jest? —
RAKUZ.
Słowem.
Cokolwiek streścisz aść przyjąć gotowem
(Przechadza się — i poglądając ku podworcowi zamku.)
Ludzie ci — owdzie — u zamkowej brony
Stojący kupą, jak cygańska rzesza —
Co są? —
SZOŁOM.
— Z dalekiej są, o Panie! strony,
Gdzie rola siejby nie zna, ni lemiesza
Bagna, zamierzchłe kępy ich mieszkaniem,
Zkąd się Kiempowie zwą — ci więc się bawią
Dziwów obławą — smoków polowaniem.
Jeźli zaś wierzyć kto chce gminnej wieści,
Mają i księcia w tej bosej gromadzie —
Bitni są — piją, co się tylko zmieści
I jak dębowe leżą potem kadzie —
Wszakże, za dobre wdzięczni — i łaskawi —
Historja zwie ich wszystkich: Skandynawi.
Wczoraj — od ludu słyszawszy o smoku,
Zboczyli nie co, dla bliższych języków;
A jeden z onych, mimo bestyi ryków
Mniema — że potwór jest w patrzących oku: —
Wycie zaś, larwy sprawują piekielne,
Rade, iż w kłamstwo to wierzą bezczelne!
RAKUZ.
Gadek tych ważyć nie jest ludzką rzeczą —
(Słychać szamotanie się i wycie.)
Kły, musząć być gdzieś jeżeli kaleczą
A skoro kły są — a jeźli w tej chwili
Słyszym, że draby w progach się bronili,
(Po chwili.)
Lecz — za dni mało, będę ja sam na sam
Walczył, i w obec narodu pohasam —
(Po chwili.)
Słuchaj! niech konia trzymają chędogo!
Słuchaj! — bo trzeci wschód nim się zapali,
Lud mój ze wszech stron wyruszyć ma drogą,
By widział smoczy łeb jako się zwali.
— Ja rzekłem — i dość wiem co: wiem jak, czynię
(Po chwili.)
Tymczasem Kiempów onych Książe — za co
Nie jest, jak w własnej ugoszczon krainie?
Pytać nie trzeba czy podróżni płacą —
Z rycerzy błędnych tylko ludzie prości
Szydzą — lecz gród mój znan jest z gościnności.
SZOŁOM.
Słowa te — słowa te same — te same,
Grodnemu wczoraj wyniosłem za bramę,
Mówiąc — a któż wie? Książe Krakus może
Zbłąkan gdzieś, cudze zalega rogoże,
Lub deszcz z zamkowych ocieka nań rynien —
RAKUZ, przerywając mówienie Szołoma.
Ludziom tym — rzekłem — wieczerza i łoże —
(Szołom wychodzi.)
A Książe Krakus? — on! — sam sobie winien!