<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lam
Tytuł Kroniki lwowskie
Podtytuł umieszczane w Gazecie Narodowej w r. 1868 i 1869, jako przyczynek do historji Galicji
Pochodzenie Gazeta Narodowa Nr. 66. z d. 21. marca r. 1869
Wydawca A. J. O. Rogosz
Data wyd. 1874
Druk A. J. O. Rogosz
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
62.
Nekrolog i inwentarz po naszej Radzie miejskiej. — Postępy lingwistyczne pana Штатъгальтерейлейтера.

Poczciwa staruszka zdecydowała się nakoniec umrzeć, i jest już bez przytomności. Pytano się jej, czy nie zostawi jakiego legatu, ale nie umiała odpowiedzieć ani tak, ani nie. O bliższych jednak krewnych swoich pamiętała lepiej, i zapłaciła między innemi co do krajcara rachunek panu Rukerowi za mikstury i pigułki, dostarczane jej podczas ośmioletniej choroby. Umiera, trwając wiernie przy świętej, katolickiej wierze, nie cierpiąc żydów i arytmetyki, czego dowodem jest nieporządek w jej budżecie i niezmienione numerowanie domów w rodzinnem jej mieście. Żywot jej był bogobojny i cnotliwy, pełen czci dla starych tradycyj i dla obyczaju przodków. Nienawidziła inteligencji, albowiem wszelki rozum ludzki jest bezbożnością, i z dawien dawna tak bywało, że pocięgiel, hybel i łokieć szły przed piórem, przed cyrklem i innemi instrumentami szatańskiej przewrotności. Zostawia w spadku po sobie:
1) Stołecznemu miastu królestw Galicji i Lodomerji, majątki ziemskie wartości 600.000 złr., a niosące rocznie 3000 złr., czyli ½ od sta dochodu;
palisady, postawione w ogrodzie Pojezuickim, dzięki staraniom pana Wojtawickiego;
bardzo korzystny kontrakt z p. Borkowskim, mocą którego miasto płaci kilkadziesiąt złr. dziennie za utrzymanie tej wzorowej czystości, jaką swoi i obcy mogą podziwiać codziennie na ulicach Lwowa;
i jeszcze korzystniejszy kontrakt z Towarzystwem gazowem, w skutek którego każdy, od wschodu do zachodu słońca, jeżeli dzień nie jest zbyt pochmurny, może się przekonać o istnieniu latarni gazowych we Lwowie, a w nocy może zrobić to samo spostrzeżenie pod warunkiem, ażeby się zaopatrzył w stoczek albo latarkę kieszonkową.
3) Sejmowi królestw Galicji i Lodomerji, statut miejski, dotychczas nieuchwalony.
3) Entuzjazmowi patrjotycznemu, małą kolekcję pochodni smolnych i latarniczek chińskich, które mogą być użyte przy owacjach dla lir. Gołuchowskiego, albo dla dr. Smolki, według panującego wiatru i innych okoliczności.
4) Radzie szkolnej krajowej, przepyszny i doskonale wyrośnięty egzemplarz pedagoga, wraz z cylindrem i innemi przynależytościami, a
5) Kronikarzowi Gazety Narodowej, mowy różnych pp. radnych, miewane podczas rozpraw nad kwestją zniesienia kary cielesnej w zakładach miejskich, nad kwestją równouprawnienia żydów i t. d.
W inwentarzu tym pominięte są inne, drobniejsze-legata, jako to, chorągiewki drewniane z napisem: Kinder-Rasen, i inne dowody macierzyńskiej czułości Prześwietnej Rady ku swoim dzieciom. Staruszka sama mawiała tylko po polsku, chociaż nie zawsze gramatycznie, ale pragnęła, by potomstwo jej nabywało wprawy w używaniu obcych języków, jak matka, troskliwa o wychowanie swych piskląt.
Nie jest ona zresztą jedynym wzorem takiej troskliwości w naszym kraju. P. Statthaltereileiter, który od czasu ostatniego swego awansu przemawia z wyłącznem zamiłowaniem po niemiecku, zabezpieczając tym sposobem jedność i niepodległość monarchii przeciw wszystkim zewnętrznym i wewnętrznym nieprzyjaciołom, pielęgnuje mimo to z uznania godną starannością niektóre narzecza słowiańskie, które bez wysokiej jego opieki po tej stronie kordonu nie mogłyby doczekać się rozwoju. Świadczy o tem bardzo wymownie fakt następujący;
W Stryju złożył mandat ks. Podlasiecki, członek Rady powiatowej z grupy mniejszych posiadłości. Namiestnictwo rozpisało tedy nowy wybór, do którego zawezwani zostali także właściciele cząstkowi, nieopłacający tak wysokiego podatku, by mogli należeć do grupy właścicieli większych. Wszystkie wezwania wystosowane były po rusku, czy po russku, chociaż większa część wyborców mówi w domu i koresponduje z władzami po polsku, a nawet Wydział powiatowy, którego urzędowym językiem jest polski, otrzymał tylko jeden egzemplarz, russki, tego rozporządzenia namiestniczego. Kto wie, czy pan Штатъгальтерейлейтеръ, gdy przyjdzie do otwarcia sejmu z końcem maja, nie wystąpi nagle z pierwszym swoim speech em jako reprezentant rządu w języku ks. Pawlikowa albo w piękniejszym jeszcze dyalekcie p. Ławrowskiego? Wówczas zamiast: Meine Herrrrn, ick errrsuche Sie diesen Rrrregierrrrungsrorrrrlagen die gebührrrrende Aufmerrrrksamkeit zu gewädlihrrrren, zdumieni ojcowie narodu galicyjskiego usłyszą coś takiego, jak np. Gaspada, nie szumit’! — Era tryumfu demokracji narodowej nad szlacheckiemi rządami hr. Głołuchowskiego rozwija się coraz świetniej, jak widzimy.

(Gazeta Narodowa, Nr. 66, z d. 21. marca r. 1869.)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Lam.