>>> Dane tekstu >>>
Autor Elwira Korotyńska
Tytuł Książę-żebrak
Podtytuł Baśń fantastyczna
Pochodzenie Księgozbiorek Dziecięcy Nr 53
Wydawca „Nowe Wydawnictwo”
Data wyd. 1933
Druk „Bristol”
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron

KSIĘGOZBIOREK DZIECIĘCY.
E. KOROTYŃSKA.
Książe-Żebrak
Baśń fantastyczna.
Z ILUSTRACJAMI.
NAKŁADEM „NOWEGO WYDAWNICTWA“
WARSZAWA, ul. MARSZAŁKOWSKA 141.
Druk. „Bristol”, Elektoralna 31, Tel. 761-56.






Dawnemi bardzo czasy mieszkał w Indjach możny i bogaty król Nala. Był to człowiek wielkiej dobroci serca i wielkiej sprawiedliwości.
Pewnego razu, przechadzając się po ogrodzie, spostrzegł między drzewami stado łabędzi, które złotemi skrzydłami trzepotały wesoło, poczem ułożyły się na przydrożnem kwieciu, aby wypocząć. Nala, żywy z usposobienia i zręczny złapał szybko za złocistą szyję jednego z łabędzi, podczas gdy reszta uciekła ze strachem.
— O wielki królu — odezwała się ptaszyna — zwróć mi wolność, puść do mej ukochanej rodziny, a upewniam cię, że wyrządzić potrafię wielką przysługę i odwdzięczyć się za twe serce.
Nala będąc bardzo mądrym, rozumiał nawet mowę ptaków i zwierząt, odpowiedział więc łabędziowi:
— Jakążbyś mi przysługę mógł wyświadczyć, kochany łabędziu?
Łabędź odrzekł: — Ty wiesz, królu, że młodą dziewicą najpiękniejszą w Indjach jest księżniczka Rama, jedyne dziecko króla Kundiny. Królowie chcą ją poślubić i najmożniejsi książęta, ale Rama nie zrobiła dotąd wyboru. Jeśli mnie puścisz, polecę do księżniczki i tyle dobrego o tobie, królu, opowiem, że napewno wyjdzie za ciebie.
— Puszczam cię, ptaku, leć i powracaj do mnie, aby mi powiedzieć, co mówiła o mnie księżniczka.

Łabędź, rozpostarłszy swe złote skrzydła, uleciał w przestworze, mijając góry i lasy, sady owocowe i ogrody, przelatując nad miastami i wioskami, dopóki nie znalazł się przed pałacem.

W ogrodzie spacerowała ze służebnemi przecudna księżniczka Rama. Zobaczywszy złotego łabędzia chciała go pochwycić, ale łabędź nie dał się złapać, tylko uciekając oddalał ją od służebnic, aby z nią pomówić.
— Królewno — rzekł do niej złocisty łabędź — dużo książąt stara się o twoją rękę, ale ty wybierz księcia Nala...
Tu zaczął opowiadać o wielkich przymiotach duszy i ciała, protegowanego księcia i tak usposobił królewnę, że ta myśleć o nim, jako o nowym przyszłym mężu poczęła.
Tymczasem mądry ptak poradził Ramie, aby zebrała którego dnia starających się o jej rękę, a on tu napewno sprowadzi Nala, i żeby go sobie obrała.
Królewna usłuchała łabędzia i w dzień pełni księżyca postanowiła zgromadzić wszystkich pretendentów do jej ręki, aby z dużej liczby cudna Rama poślubiła tego, który się jej najwięcej podobał.
Łabędź dał znać księciu o wybranym przez króla dniu na zebranie się królów i książąt i naglił go do szybkiego wyjazdu.
Nala wyruszył w drogę sam jeden bez swojej świty, bojąc się, że toby opóźniło jego przyjazd do księżniczki.
Po drodze napotkał czterech olbrzymów, którzy byli Genjuszami Opiekuńczymi Świata i przezwani byli jednem imieniem: Lokapalas. Słyszeli oni o nadzwyczajnej piękności królewny Ramy i postanowili popróbować szczęścia.
Przyjęli więc na siebie postać dorodnych młodzieńców i puścili się do królestwa Kundiny. Niedaleko już od miasta spotkali Nala i przyłączyli się do niego.
Nala sądził, że ma do czynienia ze zwykłymi jak i on ludźmi i wszedłszy z nimi w rozmowę, zapędził się tak dalece, iż na pytanie olbrzymów, czy zechce spełnić ich prośbę, powodowany wrodzoną dobrocią — obiecał.
— Jesteśmy Lokapalas — rzekli — nie jesteśmy zwykłymi śmiertelnikami.
Idziemy wszyscy czterej do księżniczki Ramy, aby się o jej rękę ubiegać. Prosimy więc ciebie Nalu, abyś poszedł uprzedzić o tem księżniczkę i na naszą skłonić stronę. Niech wybierze koniecznie którego z nas.
Biedny Nala o mało że się nie rozpłakał. Ale wkońcu uspokoiwszy się trochę powiedział olbrzymom iż i on także wyrusza starać się o rękę Ramy i że ma nadzieję, iż zostanie przez nią wybrany.
Ale olbrzymi byli niewzruszeni i jeden z nich dotknął księcia i wymówił jakieś czarodziejskie zaklęcie.
Tejże chwili Nala uczuł się przeniesionym do pałacu i niespodzianie stanął przed cudnej piękności księżniczką.
Na jego widok nie przestraszyła się Rama, owszem, rzekła z uśmiechem — Jestem księżniczka Rama, a z tego co mi łabędź opowiadał, poznaję żeś księciem Nala.
Nala smutnie pochylił głowę. Biedak zakochał się od pierwszego wejrzenia, a tu misję miał namawiania na olbrzymów.
— Jestem Nala — odpowiedział książe i w krótkich słowach wyznał wszystko o olbrzymach.
Ale Rama odrzekła: — Mówiłeś mi, Nala, że mnie kochasz, ja cię również kocham... Powiedz Genjuszom, że ciebie tylko kocham i tobie jutro oddam rękę. I że za wielki to dla mnie zaszczyt być jednego z nich żoną.
Zaledwie wymówiła te słowa, Nala znalazł się znów przed czterema Genjuszami.
Zakomunikował im odpowiedź księżniczki, a ci śmiać się poczęli.
— Niech wybiera kogo chce jutro, zobaczymy czy pozna, — zawołali do Nala i znikli z przed jego oczu.
Dzień uroczysty obioru męża przez Ramę, już nadszedł. Miasto ustrojone we flagi i wieńce z kwiatów, a gdy wieczór się zbliżał zapalono tyle lamp i latarek że zdawało się iż dzień to nie wieczór.
Z nastaniem nocy zebrali się wszyscy starający się o rękę księżniczki. Ustawiono ich rzędem, jednego obok drugiego i poproszono króla z córką.
Weszła Rama, trzymając w ręku wieniec kwiatów, który miała włożyć na szyję wybranemu.
Wszedłszy poszukała wzrokiem księcia, ale jakież jej było przerażenie i zdziwienie, gdy ujrzała nie jednego ale pięciu Nalów stojących w jednym rzędzie, jednakowo ubranych, z jednakimi wieńcami na głowie. Podeszła do nich pytając, który z nich jest książe Nala. — Ja jestem Nala. — odpowiedzieli wszyscy pięciu. Rama domyśliła się podstępu olbrzymów i podszedłszy do nich poprosiła:
— Drodzy Genjusze, zaklinam was nie utrudniajcie mi poznania i wybrania mego Nala...
— Jeśli go kochasz, — odpowiedzieli — powinnaś go odgadnąć.
Przyglądając się bliżej spostrzegła iż u czterech Nalów suknie były świeże, zupełnie jeszcze nienoszone i wieńce na głowach świeżutkie. U piątego zaś z rzędu suknia była trochę pognieciona i znać że używana, a wieniec na głowie przywiędły.
Zrozumiała, że to był jej prawdziwy Nala i z radością włożyła mu wieniec na szyję.
Tejże chwili czterej Genjusze powrócili do swej dawnej postaci i rzekli:
— Poślub Nala, piękna księżniczko, i bądźcie szczęśliwi. Nie mamy żalu do ciebie, żeś odkryła naszą zdradę. Godzien on ciebie i niech spłyną na was wszystkie łaski, jakiemi was obdarzyć możemy.
Powiedziawszy te słowa czterej Genjusze znikli z przed oczu zakochanej pary, a wkrótce potem Nala poślubił przecudną księżniczkę Ramę.
Gdy czterej Genjusze wracali pośpiesznie do siebie spotkali piątego Genjusza Kali Jugę, który pędził prędko do pałacu, gdzie obrano już Nala za męża.
Zapytali go dokąd idzie, a ten odpowiedział, że starać się o rękę księżniczki Ramy.
Dowiedziawszy się o jej wyborze, z wściekłością obiecał sobie wciągnąć Nala do nieszczęścia.
Zjawił się przy nim, gdy ten siedział wraz ze swym bratem przy stole i niewidzialnym się stawszy namawiał Nala do gry w karty.
Nala prosił brata, żeby z nim zagrał, a ponieważ nie sprzyjała mu karta przegrał wszystkie pieniądze, klejnoty swoje i żony, wreszcie pałac i całe królestwo.
Niegodziwy brat zagarnął wszystko, chciał jeszcze aby Nala oddał mu żonę za niewolnicę, ale w tedy książę oprzytomniał.
Zerwał z siebie królewskie odzienie, klejnoty i koronę i oddał bratu, Rama zrobiła tożsamo i odziawszy się w ubogie szaty wyszli jak żebracy bez prawa powrotu do królestwa. Tembardziej, że brat Nala zabraniał wszystkim dopomagać wygnańcom i pod dach swój przyjmować.
Wyszedłszy z domu szli przez gęsty i długi las, pożywiając się jagodami. Naraz zerwała się burza i zaledwie zdążyli się ukryć przed ulewą i padającymi wciąż wśród ustawicznych grzmotów piorunami.
Nala namawiał Ramę, aby powróciła do ojca i dzieci, on tylko bowiem winien był całej obecnej nędzy i za winę swą pokutować powinien.
Ale Rama ani słuchać nie chciała o czemś podobnem, wtedy Nala zostawił ją śpiącą w lesie i uciekł, myśląc, że gdy go nie znajdzie, wróci do ojca i bogactw.
Biedna Rama obudziwszy się zapytywała tygrysy, pantery, mrówki, i inne zwierzęta gdzie jest jej mąż Nala, ale nikt z tych stworzeń nie był w stanie jej w tem dopomódz.
Wreszcie zgłodniała, obdarta i bosa natknęła się na karawanę jadącą na słoniach i wiozącą różne towary i bogactwa.
Zaledwie zdołała uprosić aby pozwolili jej usiąść na jednego ze słoni i pojechać do ojca.

Uważano ją za obłąkaną, i wszystkie nieszczęścia jakie ich spotykały przypisywali biednej Ramie.
Raz gdy zbuntowały się słonie i chciały wraz z dzikiemi słoniami uciekać, powiedziano, że zarządziła to Rama, że napewno jest czarownicą i wszelkie na nich sprowadza nieszczęścia. Postanowiono więc ją zabić i gdyby nie słoń, który trąbą swą uniósł ją z ziemi i uwiózł, padłaby ofiarą ciemnoty ludzkiej.

Słoń zawiózł ją do miasta, gdzie mieszkał jej ojciec i puścił się do lasu z powrotem.
Biedna Rama, w łachmanach, cała drżąca stanęła przed bramami miasta, prosząc o wpuszczenie i mówiąc kim jest. Nie uwierzono jej, uznano za obłąkaną czarownicę i chciano zabić.
Ale Rama ratując się ucieczką padła zemdlona u marmurowych schodów pałacu pewnego księcia, gdzie żona jego, stara księżna widząc przez okno prześladowanie nieszczęśliwej, kazała ją ocucić i do siebie przyprowadzić, ludzi zaś, którzy ją bić chcieli, ukarać.
Rama podobała się bardzo starej księżnej, która wzięła ją za garderobianą i zdumiona była delikatnością i inteligencją żony wieśniaka, jak jej mówiła Rama.
Razu pewnego zawołała ją stara księżna, zapytując co porabia w ciągu dnia żona wieśniaka.
Rama jąkając się, nie wiedząc co mówić, powiedziała, że wstaje przed świtem, potem idzie doić swe krowy.
— A potem? — spytała księżna.
— Potem, potem... rozkazuje kurom aby znosiły jaja. Później idzie doić cielęta...
— Cielęta? — spytała zdziwiona księżna — A to po co?
— Aby robić masło — odpowiedziała bez zająknienia.
— Nigdy nie byłaś wieśniaczką, — odezwała się księżna. Jesteś księżniczką, jak ja, tylko jakieś fatalistyczne losy przyprowadziły cię tutaj do służby... Opowiedz mi kim jesteś i czem ci mogę służyć... Może ci w powrocie do swoich dopomogę.
Rama opowiadała o swym losie, o tem jak była szczęśliwa, a potem naraz wpadła w nędzę i tułać się musiała po świecie.
Księżna wzruszona tą opowieścią obiecała ułatwić powrót do rodziców i zaraz nazajutrz wyprawiła ją ze służebną, przybrawszy przedtem Ramę w odpowiednie jej stanowi szaty.
Przybywszy do domu, przyjęta z wielką radością przez rodziców, całą myśl miała tem zajętą aby odszukać swego małżonka Nala.
Rozsyłała na wszystkie strony rycerzy i sługi, ale napróżno.
Tymczasem Nala uciekłszy od żony, błąkał się długo po lesie, rozpaczając nad dolą swoją i niewinnej swej żony.
Naraz zjawił się przed nim starzec okazałej postaci i spytał, co porabia w tym lesie i dlaczego w takich łachmanach.
Nala opowiedział całą historję swego życia i o tem, że opuścił w lesie swą nieszczęśliwą żonę, na co starzec oburzył się bardzo, radząc, aby conajprędzej wyszukał ją i nie opuszczał nigdy.
Ale Nala odrzekł, że dopiero wtedy szukać ją pocznie i zapewne znajdzie u jej rodziców, gdy byt będzie miał zapewniony i bez niczyjej łaski do domu swego wprowadzi.
Wtedy starzec poradził mu, aby poszedł za koniuszego do księcia Ritupamy, gdyż właśnie takowego potrzebuje, a chcąc, aby go nie poznano dmuchnął całą siłą na Nala i zamienił go w nizkiego, chudego pachołka, w sam raz odpowiedniego na furmana i zniknął.
Nala wyruszył natychmiast do księcia i został przyjęty.
Miał do rozporządzenia powóz i cztery kare rumaki, których nikt prócz niego utrzymać nie był w stanie.
Razu pewnego, gdy przejeżdżał przez miasto, usłyszał jak jeden z ludzi prosił przejeżdżające powozy i bryczki aby mu pozwoliły wsiąść do nich i stanąwszy wygłaszać jadąc pewną nowinę.
Nikt nie chciał tego zrobić, wtedy Nala zatrzymał swoje rumaki i wpuścił tego człowieka.
Stanął on w powozie i wołał:
— Ktoby wiedział, gdzie jest książe Nala, małżonek cudnej córki Kundina, niech zawiedzie go do pałacu jej ojca i przywróci jej szczęście i spokój. Powtarzał to jadąc przez miasto i wołając tak głośno, aby wszyscy mogli usłyszeć.
Nala przeistoczony przez starca był niepoznany przez nikogo, nie obawiał się więc poznania i wypytywał owego wykrzykującego człowieka o losy swej żony.
O mało nie zemdlał ze wzruszenia i rozpaczy gdy posłyszał, że żona jego Rama w nędzy najokropniejszej doszła do swego ojca i dużo w drodze znosiła prześladowań.
Wróciwszy do swego pana dowiedział się że Rama, córka Kundiny wychodzi powtórnie zamąż, uważając swego męża za zaginionego nazawsze. Rozgłosiła o tem naumyślnie Rama wiedząc, że gdy wiadomość o tem dojdzie do jej męża, napewno do niej powróci.
Nie myliła się wcale. Nala uprosił swego pana, aby mógł jechać wraz z nim do króla Kundiny, obiecując przyjechać śpieszniej od wszystkich furmanów w powozie zaprzężonym w swą czwórkę.
Ritupama zgodził się chętnie, chciał bowiem starać się o rękę Ramy i być najpierwszym z książąt w jej pałacu.
Wyruszyli więc przed świtem. Konie pędziły jak szalone, wyprzedzając wszystkich, którzy również jechali do pałacu Kundiny, do pięknej małżonki nieszczęśliwego Nala.
Rama stała wraz z matką i dwojgiem swych dzieci u okna pałacowego, wyczekując spodziewanych gości. Serce jej mówiło, że ten Nala wstydzący się zjawić przed wszystkimi jako biedak i służalec książęcy, z rozpaczy o nią wynajdzie jaki sposób do przeszkodzenia jej powtórnemu zamężciu.
— Matko — mówiła wzruszona oczekiwaniem — do starej księżny, ten kto tu najpierwszy wejdzie będzie napewno Nala. Jeśli tylko dowiedział się o tem, że ogłoszony jest wybór dla mnie męża, nie pozwoli się nikomu wyprzedzić.
Naraz rozległ się tentent koni i cztery spienione kare rumaki stanęły przed wrotami pałacu.
— Nala! Nala mój drogi! — zawołała szczęśliwa Rama i czemprędzej pobiegła do swego pokoju a przebrawszy się w łachmany, w których tułała się po ucieczce męża, oczekiwała na niego.
Jakoż wbiegł do niej, a ujrzawszy ją taką biedną i tak nędznie jak on przybraną rzucił się do jej stóp i przepraszając błagał o przebaczenie.
Zdjąwszy pierścień z jej ręki włożył na swój palec i natychmiast powróciła mu jego uroda i postawa i szaty książęce ozdobiły go jak dawniej swoim przepychem.
Rama ubrawszy się w kosztowne szaty weszła wraz z mężem na salę, aby pokazać wszystkim, że obierać nikogo nie potrzebuje.
Nala, uzyskawszy za szybką jazdę od Ritupamy tajemnicę wygrywania niezawodnego w karty, przyszedł do swego brata Puskary i zaprojektował grę we dwóch z tym warunkiem, że jeśliby Nala wygrał, otrzyma to co niegdyś przegrał w karty, a jeśliby przegrał będzie niewolnikiem swojego brata. Nala wygrał, zabrał całą swą dawną majętność, ale powodowany dobrem sercem, widząc skruchę brata, obdarzył go pięknym pałacem i pieniędzmi.
Żyli potem szczęśliwie wraz z Ramą i dziećmi, ale Nala porzucił grę w karty nazawsze.

KONIEC.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Elwira Korotyńska.