Księga Monelli/III/O jej królestwie

<<< Dane tekstu >>>
Autor Marcel Schwob
Tytuł Księga Monelli
Wydawca Księgarnia Polska B. Połoniecki
Data wyd. 1907
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Bronisława Ostrowska
Tytuł orygin. Le Livre de Monelle
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
O JEJ KRÓLESTWIE.

Czytałem tej nocy, sunąc palcem za biegiem słów i wierszy; myśli moje były gdzieindziej.
Wkoło mnie padał deszcz ciemny, ponury i chłoszczący. Płomień mojej lampy oświecał zimne popioły ogniska. A ja miałem w ustach smak błota i podłości; bowiem świat wydawał mi się ciemnym, a światła moje pogasły. I potrzykroć krzyknąłem:
»Pragnę morza, wody mętnej, aby ugasić swą żądzę podłości.
»Jestem zgorszycielem; wyciągnijcie ku mnie ręce wasze!
»Trzeba ich zarzucić błotem, że nie pogardzili mną.
»A siedem czasz pełnych krwi, czekać będzie na stole moim a korona złota zabłyśnie wśród nich«.
I zabrzmiał nagle głos, który mi nie był obcym a twarz tej, która się zjawiła przedemną, nie była mi nieznaną. Ona wołała:
— Królestwo białe! Królestwo białe! Ja znam białe królestwo!
I odwróciłem głowę odpowiadając jej bez zdziwienia:
Mała głowo kłamliwa, usta, co kłamiecie, niema już dziś królów ani królestw. I daremnie pragnę czerwonego królestwa; bowiem czas minął. A tu królestwo jest czarne, które wcale nie jest królestwem; bo cały lud królów ciemności wyciąga zeń ramiona. A niema nigdzie na świecie białego królestwa, ani białego króla.
A ona znowu wołała:
— Królestwo białe! Królestwo białe! ja znam białe królestwo!
I chciałem ująć ją za rękę, ale się wysunęła.
— Nie smutkiem, rzekła, ani gwałtem. A jednak jest białe królestwo! Idź za mojemi słowami: słuchaj.
I umilkła, a ja przywołałem wspomnienie.
— Ani wspomnieniem, rzekła. Idź za mojemi słowami: słuchaj.
I umilkła; a mnie nawiedziła myśl.
— Ani myślą, rzekła, idź za mojemi słowami, słuchaj.
I umilkła:
A ja zabiłem w sobie smutek wspomnienia i pragnienia gwałtowności swojej i wszelka myśl zanikła we mnie. I trwałem w oczekiwaniu.
— I otóż, rzekła, zobaczysz białe królestwo, ale nie wiem czy wejdziesz doń. Bowiem trudną jestem do pojęcia, okrom dla tych, którzy nie pojmują; i trudną do pochwycenia okrom dla tych, co już nie chwytają; i trudną do poznania okrom dla tych, którzy nie mają wspomnień. Zaprawdę oto mnie masz i nie masz zarazem. Słuchaj.
Słuchałem tedy w oczekiwaniu mojem.
Ale nie usłyszałem nic. A ona pochyliła głowę i rzekła:
— Żal ci gwałtowności twojej i wspomnienia, a zniszczenie nie dokonało się jeszcze. Trzeba zniszczyć, aby otrzymać białe królestwo. Wyznaj siebie, abyś się wyzwolił; w ręce moje złóż twoje pragnienia i wspomnienia twe, a ja je zniszczę. Bowiem wyznanie każde jest zniszczeniem.
I zawołałem:
— Oddam ci wszystko, tak oddam ci wszystko! I będziesz wszystko nieść i wszystko zniszczysz, bo mnie już sił braknie.
Pragnąłem czerwonego królestwa. Byli królowie krwawi, którzy ostrzyli brzeszczoty. Kobiety o zczerniałych oczach łkały, płynąc na łodziach brzemiennych trucizną. Piraci zakopywali w piasku wysp skrzynie ładowne nabojami. Nierządnice były wolne. Złodzieje chodzili gościńcami pod bladym świtem. Wiele młodych dziewcząt oddawało się łakomstwu i zbytkom. Gromada kobiet balsamowała i złociła trupy w błękicie nocy. Dzieci pragnęły miłości dalekich i zbrodni utajonych. Nagie ciała grzały się na gorących płytach łaziennych. Wszystko wonne było palącemi korzeńmi a oświecone blaskiem czerwonych gromnic. Ale królestwo to zapadło pod ziemię a ja zostałem w ciemności.
A wtedy zostało mi królestwo czarne, które wcale nie jest królestwem: bowiem pełne jest królów, którzy jeno za królów mają się i zaciemmają władztwo rozkazami swymi i dziełami. A mroczny deszcz zalewa je dniem i nocą. I błądziłem długo po drogach, aż ku drżącemu światełku małej lampki, która zjawiła mi się raz wśród nocy. Deszcz padał mi na głowę, ale ja żyłem blaskiem tej lampki. Ta, która ją trzymała, nazywała się Monellą, i byliśmy oboje w czarnem królestwie. Ale pewnego wieczoru lampa zgasła a Monella znikła. Szukałem jej długo wśród ciemności; ale nie mogłem odnaleść. I tego wieczoru też szukałem jej w księgach; ale szukam daremnie. I zgubiłem się w czarnem królestwie, i nie mogę zapomnieć światełka Monelli. A w ustach mam smak podłości.
I z chwilą gdy mówiłem, uczułem, że zniszczenie dokonało się we mnie; i oczekiwanie rozjaśniło się drżeniem nagłem i usłyszałem w ciemności głos, który mówił:
Zapomnij wszystko, a wszystko ci będzie zwrócone. Zapomnij Monellę a będzie ci zwrócona. Takiem jest słowo nowe. Bądź jak ślepe szczenię, które szuka omackiem oparcia dla swego pyszczka chłodnego.
I ta, która mówiła, zawołała jeszcze:
— Królestwo białe! Królestwo białe! Ja znam królestwo białe!
I zapomnienie wstąpiło we mnie a miejsce świadomości zajęła pustka głęboka i jasna.
A ta, która mówiła, wołała znowu:
— Królestwo białe, królestwo białe. Ja znam białe królestwo. Oto klucz do królestwa: w królestwie czerwonem jest królestwo czarne, w królestwie czarnem jest królestwo białe. W królestwie białem...
— Monella, krzyknąłem, Monella! W królestwie białem jest Monella.
I królestwo stanęło przedemną; ale obwarowane było białością.
Wówczas spytałem:
— Gdzie jest klucz do królestwa?
Lecz ta, która mówiła, już umilkła.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Marcel Schwob i tłumacza: Bronisława Ostrowska.