Księga duchów/Wiadomość wstępna o duchownictwie/III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Księga duchów |
Część | Wiadomość wstępna o duchownictwie |
Rozdział | III |
Wydawca | Franciszek Głodziński |
Data wyd. | 1870 |
Druk | I. Związkowa Drukarnia |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tytuł orygin. | Le Livre des Esprits |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część Cały tekst |
Indeks stron |
Jak każda rzecz nowa, tak i umiejętność duchownicza ma swych stronników i nieprzyjaciół. Postaramy się odpowiedzieć na niektóre zarzuty tych ostatnich, rozbierając wartość pobudek, na których je uzasadniają, nie roszcząc wszakże sobie prawa przekonywania każdego z nich; znajdują się bowiem ludzie, którym zdaje się, że światło jest stworzonem dla nich wyłącznie. Udajemy się do osób dobrej wiary, nie mających zamiarów z góry ukartowanych lub bądź co bądź postanowionych, lecz szczerze pragnących nauczyć się, a wykażemy im, że większość zarzutów, jakie duchownictwu robią, pochodzi albo z braku gruntowniejszego zbadania czynów lub też z sądów podawanych zanadto lekko i pospiesznie.
W kilku słowach streścimy szereg następujących po sobie zjawisk, które dały początek tej umiejętności.
Najpierwszem zjawiskiem tego rodzaju były przedmioty puszczone w ruch, nazywano je pospolicie — stołami wirującemi lub stołami tańcującemi. Zjawisko to, najprzód w Ameryce dostrzeżone, a właściwiej, które tam się odnowiło, (ponieważ historja naucza nas, że ono powtarzało się i w najgłębszej starożytności), ukazało się w towarzystwie zagadkowych okoliczności, jako to: łoskotów nadzwyczajnych i pukań bez widomej przyczyny. Ztamtąd rozszerzyło się ono szybko po Europie i po innych częściach świata; najprzód wywołało wielką niewiarę, wkrótce atoli mnogość powtarzanych doświadczeń usunęła wątpliwość o ich rzeczywistości.
Zjawiska te, gdyby ograniczały się do samego tylko ruchu przedmiotów materjalnych, zapewne mogłyby być wytłumaczone jakąś przyczyną czysto fizyczną. Jeszcześmy nie poznali wszystkich tajnych czynników przyrody, albo dalecy jesteśmy od poznania właściwości tych, które dzisiaj znamy; elektryczność pomiędzy innemi powiększa z dniem każdym te zasoby do nieskończoności, i zdaje się oświecać naukę coraz to nowem światłem. Można więc było przypuszczać, że elektryczność, przeistoczona pod wpływem pewnych okoliczności lub jaki inny czynnik fizyczny, dotąd nieznany, były przyczyną tych ruchów. Potwierdzać tę teorję zdawało się powiększenie siły, przez połączenie kilku osób razem, a można było wtedy tę całość uważać za stos złożony, którego siła jest w stosunku prostym do ilości elementów.
Wirowy ruch nic nie miał w sobie nadzwyczajnego: istnieje on w przyrodzie, wszystkie ciała niebieskie mają ruch wirowy; mielibyśmy zatem tutaj w zmniejszeniu ruch wszechświata albo raczej powiedziećbyśmy mogli, że nieznana dotąd przyczyna wprawia przypadkowo w ruch małe przedmioty, przy pewnych danych warunkach, podobnie jak obraca wszechświatem.
Ruchy te jednak nie zawsze bywały koliste; często zdarzały się urywane, nieprawidłowe, wskutek czego przedmiot bywał gwałtownie wstrząsany, przewracany lub unoszony w nieznanym kierunku, oraz przeciwko wszelkim znanym prawom statyki, bywał unoszony w powietrze i wisiał nieruchomie. Zjawisko to nie ma w sobie nic takiego, czegobyśmy nie zdołali wytłumaczyć, przypuszczając istnienie jakiegoś dotąd nieznanego czynnika fizycznego. Elektryczność czy nie przewraca nam gmachów, czy nie wyrywa z korzeniami drzew ogromnych, czy nie ciska na największe odległości ciał niezmiernie ciężkich i czy nie przyciąga lub odpycha je wzajemnie?
Łoskot nadzwyczajny i pukania, przypuszczając, że nie pochodziły od zwykłego pękania drzewa lub innej przypadkowej przyczyny, mogły powstawać wskutek zgęszczania się tajemniczego płynu: najsilniejszy znany nam huk, przecież powstaje z elektryczności?
Wszystko to, jak widzimy, może wejść w dziedzinę zjawisk czysto fizycznych lub fizjologicznych. Nie wychodząc więc poza zakres tych pojęć, byłby tu przedmiot dla badań poważnych, godny zwrócić na siebie uwagę uczonego świata. Dla czego jednak tego dotąd nie uczyniono? Przykro powiedzieć: oto zależało od pozorów, które w tysiącznych wypadkach dowiodły płochości rozumu ludzkiego. Pospolitość przedmiotów, które służyły za narzędzia pierwszych doświadczeń, przeważną rolę w tem wszystkim odegrała. Częstokroć jakiż to wpływ miewa słowo nawet w najpoważniejszych rzeczach! Używanie stołów utrzymało się, nie zważając, że podobny ruch mógł być nadany jakiemu bądź innemu przedmiotowi; a to dla tego bez wątpienia, że był to sprzęt najdogodniejszy, i że siadamy zwyczajnie na około stołu, a nie na około innego sprzętu. Owoż nasi wyżsi ludzie bywają często tak dziecinni, że nie bidzie w tem nic dziwnego, gdybyśmy powiedzieli, iż niektóre znakomitsze głowy uważały dla siebie za ubliżenie, zajmować się tańcem stołów! Gdyby na miejscu Galwaniego stał pospolity człowiek, noszący w dodatku pocieszne nazwisko, to prawdopodobnie wielkie zjawisko, zbadane przez tego uczonego, byłoby dotąd stawiane na równi z rószczką czarodziejską. Któryż to z nich nie uważałby sobie za ubliżenie, zajmować się tańcem żab?!
Niektórzy skromniejsi z pomiędzy nich, nie tyle zarozumiali, by nie przypuszczali, że przyroda posiada jeszcze nieznane nam tajemnice, dla zaspokojenia swego sumienia, chcieli sami rzecz oglądać: wypadek atoli chciał, że zjawisko nie zaspakajało ich oczekiwań, i że się nie ciągle na żądanie powtarzało, podług powziętego przez nich sposobu robienia doświadczeń — wydali przeto wyrok przeczący; lecz pomimo ich zakazu, stoły, (bo mamy ciągle jeszcze do czynienia ze stołami) wirują dalej, dla tego możemy powiedzieć z Galileuszem: a jednak się obracają! Nadto dodamy, że fakta dzisiaj tak się namnożyły, iż przez to samo mają już powszechne uznanie; teraz chodzi tylko o racjonalne ich wytłumaczenie. Czy można wnioskować cokolwiek o rzeczywistości zjawiska, gdy takowe podług woli i wymagań badacza powtarzać się nie chce? Czyż nie są zjawiska elektryczności i chemji poddane pewnym warunkom, a czy je dla tego mamy nie uznawać, że po za temi warunkami objawiać się nie mogą? Czy jest w tem co dziwnego, że zjawisko poruszania przedmiotów, za pomocą płynu ludzkiego, ma swe warunki bytu, i nie chce powtarzać się, gdy badacz chcąc je zastosować do swego widzimisię, nakazuje mu postępować podług swego kaprysu, albo swej fantazji lub poddaje go pod prawa zjawisk już zbadanych, nie zważając wcale na to, że dla nowych rzeczy muszą i nowe prawa istnieć? Owóż dla zbadania tych praw, trzeba poznać warunki przy jakich te zjawiska dokonywają się, a badania podobne mogą być tylko owocem nieustannych, uważnych i częstokroć bardzo długich postrzeżeń.
Zarzucają niektórzy, że widoczne oszukaństwa dziać się zwykły przy doświadczeniach. Zapytamy ich na wstępie czy są pewni, że oszukaństwo istotnie miało miejsce? i czy nie przyjęli za takowe niektórych rzeczy, których sobie objaśnić nie umieli, podobnie jak ten chłop, co przyjął uczonego profesora fizyki robiącego doświadczenia za sprytnego kuglarza? Przypuszczając nawet, że oszukaństwo niekiedy mogło mieć miejsce, czy jednak przeto mielibyśmy słuszność nieuznania i samej rzeczy? Dlatego że kuglarz przybiera tytuł profesora fizyki, czy wypada i samą fizykę nie uznawać za naukę? Zresztą trzeba uważać na charakter osoby i interes, jaki ta mogłaby mieć nas oszukując. Ale przypuśćmy, że są to żarty. Bawić się można chwilę, lecz żarty do nieskończoności przedłużone muszą znudzić, i tego z kogo żartują, jak zarównież i tego, co żartuje. W mistyfikacji zresztą, co się szerzy po całym świecie i pomiędzy osobami poważnemi, najzacniejszemi i najświatlejszemi, jest również coś tak nadzwyczajnego jak i w zjawisku, co ją wywołało.