<<< Dane tekstu >>>
Autor Or-Ot
Tytuł Kto winniejszy?
Pochodzenie Poezye
Redaktor Franciszek Juliusz Granowski
Wydawca Franciszek Juliusz Granowski
Data wyd. 1903
Druk A. T. Jezierski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Kto winniejszy?



Oplwana wzgardą, brudna i zmięta,
I potępiona, ach! i przeklęta,
Sędziowie! stoję przed wami,
Ja plugawego mieszkanka domu —
Nie mam na licach rumieńca sromu
Ani zaleję się łzami!

Gniew mi płomieniom zażega łono,
Furya mnie zemsty myślą szaloną
Oplotła, gdyby łańcuchem;
Ani żałuję za moje winy,
Ani się śmierci ulęknę sinej —
Jam trup już ciałem i duchem!

Zabiłam!... Prawda!... nie przeczę zgoła
I głos tajemny wciąż we mnie woła,
Gnając do mózgu krwi strugi,
Że gdyby upiór krwawy ten ożył,
Mnie czyn okropny znówby nie strwożył:
Jabym zabiła raz drugi.


Ach, do mych oczu dawno nieznany
Zawitał znowu gość niespodziany,
Łza zawitała srebrzysta,
Bom pomyślała i przypomniała,
Żem była kiedyś jak lilia biała,
Że byłam biała i czysta!

W biednej izdebce na facyatce,
Jak ptaszę w gniazdku, żyłam przy matce,
Niewinne dziecię w lat wiośnie,
Wczesnym porankiem turkot maszyny
Biegł po nad dachy, po nad kominy
I piosnka brzmiała radośnie.

Wesoła piosnka płynęła żwawo,
Tłum złotych marzeń cisnął się ławą
I jasno było i błogo,
Jeszcze mnie wtedy nie zatruł owy
Demon zgnilizny — słodkiemi słowy
Piekielną szału pożogą!

Kiedym marzyła, to tak przeczyście,
Jak bzów majowych pachnące kiście,
Jak skromne pączki różyczek;
Jak marzy słowik w noc księżycową,
Jak śni, mknąc cicho w dal szafirową,
Najbielsza z rajskich duszyczek.

Stara mnie matka błogosławiła:
— „O córko moja! o moja miła!
Niech ci Pan Jezus nagrodzi,
Że tak się trudzisz dla matki siwej,
O, mój kwiateczku! bądź-że szczęśliwy
Niż ja żyj szczęśniej i słodziej!”


Wtem czart się zjawił w tym naszym raju
(To było w kwietnym, słonecznym maju,
Gdy świat miłością oddycha).
Słówkom szeptanym podle, zdradziecko,
Jam uwierzyła, niewinne dziecko,
Dziewczyna skromna i cicha.

Mówił, że kocha duszą swą całą,
Że mu raz pierwszy serce zadrżało,
Żem mu jedyna, wyśniona,
Aż upojona, rozmiłowana,
Całem istnieniem jemu oddana,
Upadłam w jego ramiona.

Och, te wspomnienia! Jak one palą!
Jaką ognistą rozpaczy falą
Pierś zalewają, źrą serce!
Dziś pragnę śmierci smętna i biedna,
Ach, pragnę! pragnę! bo ona jedna
Stłumi te dni mych morderce!

Krótko trwał złoty sen mój na kwiatach...
Jak więdnie lilia w zorzy szkarłatach,
Spalona słońca pożarem,
Tak zwiędła miłość, jeśli w nim była,
Jużem go widać sobą znudziła
I zerwać z cackiem chciał starem.

I zerwał wreszcie! — a jam szalała,
Jam własne ciało zębami rwała
Z bólu, ze wstydu, z rozpaczy!
I przyszło na świat dziecko nieżywe!
Ach, że nieżywe, trzykroć szczęśliwe.
(Słowa te — Bóg mi przebaczy!)


A potem — potem, ha! zwykłe dzieje?
Czyż takim, jak ja, słońce zadnieje?
Ostatki sromu jam starła!
W gnieździe rozpusty sprzedajna miłość
W pęknięte serce tchnęła swą zgniłość.
A matka? Matka — umarła!...

I raz — (dnia tego ach! nie zapomnę,
Wzruszenie pierś mi wstrząsło ogromne)
Jegom ujrzała! Tak, jego!
Z lisim uśmiechem zbliżył się ku mnie,
Wzgardliwem okiem obrzucił dumnie
I rzekł: — „winszuję!” jest czego!

„Wiedziałem dawno, żo[1] to dwa[2] droga,
Powinnaś była do tego proga
Odrazu przybyć, dziewucho!”
„A ty?” — „Ja z ciebie drwiłem, kochanie,
No, co się stało, już nieodstanie!...”
Tu słówko szepnął mi w ucho!...

— „Nic!” — „Nie?... Ty, ścierko! chodź!” — brzęknął trzosem
Ach, a ja wtedy z rozwianym włosem
Z oczyma, co stoją, słupem,
Porwałam ćwieczek wielki — i w głowę
Cisnęłam podłą — krwi purpurowe
Strugi trysnęły — padł trupem!

Bez łzy, bez żalu nad martwym stałam,
I oniemiałam i zapomniałam,
Że żyję na świecie jeszaze[3]!
Aż dreszcz mnie przeszedł, dreszcz zimny, srogi

Ale nie zgrozy, bólu i twogi[4]
Nie! — wstrętu były to dreszcze!



∗             ∗

Teraz, sędziowie, stoję przed wami,
Jak ptak z brudnemi piórmi, skrzydłami,
Lecz skroni prośbą nie nagnę!
Na śmierć skażecie? Dzięki wam za to,
Ona za mękę będzie zapłatą!
Uniewinnienia nie pragnę!

Tylko mi przedtem powiedzcie jedno,
By uspokoić mą duszę biedną,
Zatrutą tylu łez czarą:
Kto czyje szczęście zabił i zburzył?
Kto z nas na hańbę i śmierć zasłużył?
Kto był z nas dwojga ofiarą?!








  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – że.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Przypuszczalny błąd w druku; być może powinno być twa? lub zła?
  3. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – jeszcze.
  4. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – trwogi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.