Kwiat paproci (Oppman)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kwiat paproci |
Pochodzenie | Poezye |
Redaktor | Franciszek Juliusz Granowski |
Wydawca | Franciszek Juliusz Granowski |
Data wyd. | 1903 |
Druk | A. T. Jezierski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Kwiat paproci.
I.
Kwitnie nocą w lesie
Czarodziejski kwiat,
Wonie swoje niesie
Na szeroki świat.
Na szeroki świat
Niesie swoje wonie,
Czarodziejski kwiat,
W zaklętej koronie.
Kto go ujrzy raz,
Już spokoju niema,
Na wieczysty czas
Moc go zaklęć trzyma;
Na wieczysty czas
Będzie tęsknić — szlochać —
Choćby był, jak głaz,
Musi śnić i kochać!
Nocą w lesie kwitnie
Czarodziejski kwiat,
Srebrnie i błękitnie
Opromienia świat.
Opromienia świat,
Niszczy życia zgniłość —
Czarodziejski kwiat,
Miłość! miłość! miłość!
Pójdź ze mną razem na szczyty gór,
Pójdź ze mną razem w doliny stok,
Pójdź ze mną razem za płaszcze chmur,
Pójdź ze mną razem, gdzie wiedzie wzrok!
Pójdź ze mną razem w potworny świat,
Dyszący gniewem i falą krwi,
Pójdź ze mną razem w bieli swych szat,
Na nieskończone męczeństwa dni.
Pójdź ze mną razem, aniele mój,
Będziemy ludziom nieść życia chleb;
Pójdź ze mną razem, aniele mój,
Na bezkwiatowy zwątpienia step.
Ty będziesz dla mnie, jak promień zórz,
Jak ten meteor, co wróży świt,
Ty będziesz dla mnie, jak bukiet róż,
Co mej nicości zasłoni wstyd.
Pójdź ze mną razem, bo z tobą wraz
Będę olbrzymem — a karłem sam,
Z tobą przyszłości odwalę głaz
I do tęczowych zapukam bram!
Pójdź ze mną razem! Tyś anioł jest,
Tyś jest cudowny paproci kwiat!
Skiniesz — i wezmę natchnienia chrzest!
Skiniesz — i pieśnią odrodzę świat!
Gdybyś ty ze mną była,
Gwiazdeczko moja miła,
Gdybyś ty ze mną była,
Czarowny duszy śnie!
Ma dusza, jak ptak złoty,
Pozbyłaby tęsknoty
I rozwinęła loty
Ach, i zbawiła mnie!
Ta ziemia taka smętna,
Szalona i namiętna,
Rzuciła na mnie piętna,
Ludzkiego brudu znak!
Ty skiń! a wzlecę z tobą,
Ty skiń! a będę sobą,
I z nową życia dobą
Pofrunę wzwyż, jak ptak!
Jedyna! Tyś aniołem!
Ty możesz nad mem czołem
Zapalić z Bogiem społem
Nieśmiertelności dzień!
Li kochaj! kochaj wiernie
A w róże zmienię ciernie
I wyprowadzę czernie
Na blask! — i zwalczę cień!
Do okienka twego
Pukam od zarania —
Nie widać mojego
Szczęścia i kochania!
Szczęścia i kochania
Nie widać z za proga —
Dziewczyna, jak łania,
A jak tygrys sroga!
Wyjdź-że, wyjdź z swej chaty,
Uśmiechnij się do mnie,
Na buziaku kwiaty
Niech zakwitną skromnie!
Niech zakwitną skromnie
Lilije i maki,
Bo tęsknię ogromnie,
Mknąc złotemi szlaki!
Mknąc złotemi szlaki
Marzenia, dumania,
Lecę, jakby ptaki,
Do mego kochania!
Wychyl się z okienka,
Jak gwiazdka w błękicie,
Mojaś ty panienka,
Złoty sen — i życie!
Choćby mi król dał złota wór
Za miłość twoją —
Rzuciłbym w kąt dukatów wór
Za miłość twoją!
Choćby mi król dał państwo swe
Za miłość twoją —
Zrzekłbym się miast i mnogich siół
Za miłość twoją!
Choćby mi Bóg dał roje gwiazd
Za miłość twoją —
Zrzekłbym się gwiazd i złotych słońc
Za miłość twoją!
Choćby mi Bóg dał niebo swe
Za miłość twoją —
Na piekłobym poświęcił się
Za miłość twoją!
Choćby mi lud dał lauru wian
Za miłość twoją —
Zdeptałbym kwiat i wawrzyn zmiął
Za miłość twoją!
Choćby mi lud dał sławy blask
Za miłość twoją —
Oddałbym laur i wieczny byt
Za miłość twoją!
Gdybym ci wierzyć mógł,
Świat byłby dla mnie rajem,
A ciernie życia dróg
Byłyby kwiatów krajem.
Z uroczych szczęścia strug
Piłbym nektaru zdroje —
Gdybym, o skarby moje!
Gdybym ci wierzyć mógł!
Pochmurny życia bór
Przeklętą jest gęstwiną,
Gdy sercu żaden wtór
Nie dźwięczy łez doliną:
Ach, zdrada ze wszech stron
Na ludzką dolę czyha —
A serce wróży zcicha
Dziecięcych marzeń skon!
Lecz tybyś, jako duch,
W koronie gwiazd na skroni,
Mnie — w kraje światów dwóch
Po rojeń wiodła toni —
W świat, kędy władnie Bóg,
I w świat, gdzie walczą ludzie —
Gdybym, o, śnie mój, cudzie,
Gdybym ci wierzyć mógł!
Ławeczka nasza skromnie stała
Pod lipą starą
I białym kwiatem wciąż sypała
Nad cichą parą.
Ach, wtedy pełna czaru była
Miłości czasza,
Gdy się tak cudnie ukwieciła
Ławeczka nasza!
I przyszła zima w srebrnym śniegu,
W dyamentach szronu,
I brzmiała z wiatrem w drzew szeregu
Hymnami zgonu.
Ale mnie jednak piekły żarem
Twoje usteczka —
I zawsze cudnym lśniła czarem
Nasza ławeczka.
Dziś znowu dawna wraca wiosna
Z zielenią, z kwiatem,
Upajająca pieśń radosna
Polata światem;
Ale już znikły twoje usta
I wyschła czasza! —
Ach! i tak smutna jest — i pusta
Ławeczka nasza!
Raz tylko trwasz
Miłości!
Raz tylko trwasz!
Na sercu grasz,
Miłości!
Na sercu grasz!
A gdy jak ptak
Odlecisz
Od serc i stóp —
Zostaje grób,
Miłości!
Zostaje grób!