Na tej oazie, na tej puszczy świata,
Gdzie jak zdrój czasu, łza się wiecznie sączy,
Gdzie jak wiatr zimny lecą — nikną lata,
Jak kropla z kroplą, wiek się z wiekiem łączy.
Człowiek w wspomnieniach marzy i w przyszłości,
Marzy o grobie, o życia poranku,
Marzy o chwale, szczęściu i miłości,
I myśli wątek snuje bez ustanku.
Lecz tylko jedna myśl, w tych myśli rzędzie,
Co jak zdrój z skały, z głębi duszy tryska,
Gdy całe życie uchodzi w obłędzie,
Jedna myśl tylko prawdy światłem błyska.
Myśl o wieczności, myśl o zmartwychwstaniu,
Długo więziona w duszy, jakby w trumnie,
Przy wielkiem ducha z tem ciałem rozstaniu,
Wzniesie się słońca podobna kolumnie.
Stałem na wzgórku, noc była w dolinie,
Ostatni promyk słońca w chmurach ginął,
A jak po modrych falach łódka płynie,
Księżyc bladawy po błękicie płynął.
Ale w mej duszy poranek zawitał,
Gdym w czysty nieba rzucił błękit oko,
Kiedym się duszą jasnych gwiazd zapytał,
I kiedym myślą w księżyc wmknął głęboko.
Któż was zapalił jaskrawe pochodnie?
Ktoż was na czysty błękit nieba rzucił?
Któz kazał wiekom przyświecać swobodnie?
I któż was światy do bytu ocucił?
Milczały gwiazdy, milczał księżyc blady,
A anioł wiary w mą duszę zadzwonił;
Anioł miłości wskazał Boga ślady,
Anioł nadziei przyszłość mi odsłonił!
Fala jęknęła i wiatr zaszumiał,
A księżyc z bladej chmury mnie przywitał,
Jam ten jęk fali — szum wiatru zrozumiał,
I w przyrodzenia wielkiej księdzem czytał.
Bóg mocą myśli wieczną noc obalił,
I świat wszechmocnem utworzył spojrzeniem,
Siłą miłości te światła zapalił,
Bieg i byt jednem odznaczył skinieniem.
Ale te światy, jak ciała bez duszy,
Prawo niemylne konieczności znają;
Gdy wola Stwórcy wstrzyma je lub wzruszy,
Bieg poczynają lub w biegu ustają.
Bóg tylko zdmuchnąć może te płomienie,
Jednym pomysłem ocean wysuszyć;
I na świat rzucić wiecznej nocy cienie,
I z wiecznej nocy nowe światy wzruszyć.
Gdyś mnie z nicości do bytu ocucił,
Gdyś mnie na zimny przestwór światła rzucił,
W smutku i szczęściu — w radości — żałobie,
Boga i Stwórcę — Ojcam poznał w Tobie.
Duch obcy ziemi bujając po niebie,
Z łzami tęsknoty szukał tylko Ciebie,
On szukał Ciebie, bo poznało dziecię,
Żeś Ty był ojcem, żeś Ty mu dał życie!
Gdy ogrom świata Stwórca oku stawił,
Gdy świat ten światów tysiące objawił,
W duszy nieznana rozsiadła się trwoga,
Poznała w Stwórcy wielkość swego Boga.
Poznali Boga — zadrżeli zbrodniarze,
Poznali Boga, co sądzi, co karze,
Poznali Boga — co grom trzyma w dłoni,
Którym przestępców świętych praw dogoni.
Ale ten Stwórca, ten sędzia surowy,
Ujął twą duszę w miłości okowy;
Kochaj, a miłość w rozkosz zmieni trwogę,
Kochaj, a miłość wskaże życia drogę.
Bóg twoim ojcem — jasno wschodzi życie,
W proszku nikczemnym Bóg pokochał dziecię,
Kocha i strzeże i wzywa do Siebie
Bóg twoim ojcem, a ojczyzna w niebie.
Miłość twoje łzy osuszy,
Miłość rany twe zagoi,
Miłość wróci pokój duszy,
Miłość świata złość rozbroi;
Miłość w bliźnim wskaże brata,
Miłość w sercu litość wzbudzi,
Miłość wskaże nicość świata,
Miłość wskaże godność ludzi.
Smutek, który rozweselisz,
I ta łza, którą osuszysz,
I westchnienie, co podzielisz,
I te więzy, które skruszysz:
Anioł wpisze w niebios księdze;
Miłość w każdym lichym darze,
Którym wesprzesz brata nędzę,
Skarby nieba ci okaże.
Miłość wskaże tobie drogę,
Wśród odmętów, burz, zamieci;
Dzielić będzie rozkosz, trwogę,
Z łzą zapłacze, z myślą wzleci;
Lecz gdy niebo się zachmurzy,
Gdy cię cały świat porzuci,
Miłość w pośród gromów burzy
Pieśń nadziei ci zanuci:
Kto nieszczęsnych braci wspiera,
Kto się z nimi wszystkiem dzieli,
Kto stroskanych łzy ociera,
Kto z szczęśliwym się weseli,
Z cudzej nędzy się nie cieszy,
Od nieszczęścia, łez nie stroni,
Na ratunek bliźnich spieszy,
Cnotę i niewinność broni;
Kto swej krzywdy nie pamięta,
Kto w nieszczęściu nie zna wroga,
Komu litość — miłość święta,
Kto w swem sercu nosi Boga:
Ten wśród burzy i zamieci
W sercu trwogi nie poczuje,
Bo mu miłość naprzód świeci,
Miłość przyszłość mu wskazuje!