Poezye O. Karola Antoniewicza T. J./Sonety/Całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Antoniewicz
Tytuł Sonety
Pochodzenie Poezye O. Karola Antoniewicza T. J.
Redaktor Jan Badeni
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1896
Druk Drukarnia «Czasu»
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

SONETY.
Sonety dedykował Poeta osobnym niemieckim wierszem znanej autorce niemieckiej, Karolinie Pichler.




WSTĘP.

J

Jakże mroźno i zimno! — Wiatr już śniegiem pruszy. —
Hola służalce! — Ach, nikt mnie nie słucha!
Otwórzcie wrota, ciągnie zawierucha. —
No, cóż tam? — Prędzej! Nikt się z was nie ruszy?

Niech ciepły ogień me szaty obsuszy!
Zamknijcie okna, wiatr szparami dmucha.
Niechaj z kominka jasny płomień bucha,
Krew zamrożoną w mych żyłach poruszy!

Która godzina? Biło wpół do trzeciej. —
Jakiż czas gnuśny! — Czy to śnieg się bieli?
Mrok padł. — Niech lampę który z was zaświeci! —

Chłopcze, daj lutnię! Ta nas rozweseli,
Ta smutne chwile gdy z nami podzieli,
Z śpiewem i dźwiękiem prędzej czas przeleci.




RANEK.

And if I laugh it is not to weep!
BYRON.


L

Ledwie gasnący zdmuchnąłem kaganek,
A już na wschodzie blady dzień zaświtał.
Rzuciwszy łoże wybiegłem na ganek,
Bym pierwszy promyk wiosenny powitał.

Ponury, dżdżysty owionął mnie ranek,
Świat w mgłach zakryty mą duszę zasmucił;
Szczyty gór ciemny chmur otoczył wianek,
A wtem skowronek w obłokach zanucił.


Ty śpiewasz, a ja mam zamykać skrycie
Żal i tęsknotę, co me serce ściska?
I dla mnie teraz zaświtało życie,

Odkąd w twe oczy zajrzałem tak zbliska! —
Z wami się bawię, i z wami się śmieję;
Pozwólcie, w śpiewkach niechaj łzę wyleję.




ŻYCIE.

Ah, ici bas la douleur á la douleur s’enchaine,
Le jour succede au jour et la peine á la peine.
LAMARTINE.


I

I czemu płakać, gdy szczęście odpływa?
Łza w szybkim pędzie wstrzymać go nie zdoła.
Rzuć tylko okiem zroszonem dokoła,
Szczęście na bezdnie grobowem spoczywa.

Czas na swych skrzydłach i młodość porywa;
Połysk łudzący szczęścia się rozpłynął,
A gdy się groźno świat oczom rozwinął,
Najtkliwsze serca potargał ogniwa.


Wszak życie nasze ma szczęścia niewiele
I łzy przelane głuche roszą głazy;
Marą są szczęścia łudzące obrazy.

Lecz ból i smutek dostawszy w udziale
Czemuż nad jednem łzy ronić cierpieniem,
Gdy całe życie jest tylko westchnieniem?




UCIECZKA.

..... The sky is clouded Gaspard
And the rex’ d ocean sleeps a trobled sleep
Beneath a lurid gleam of parling sunschine!
ALBION A POEM.

W

Wróćmy do domu! Patrz, niebo się chmurzy;
Czy słyszysz grzmoty już głuche zdaleka?
Patrz łyska trwożna od brzegów ucieka,
I bliskiej burzy nadejście nam wróży.

Uchodźmy szybko, póki cisza służy,
Niech lekki wiater wzdyma nasze żagle,
Bo kiedy burza rozigra się nagle,
Pewnie w jezioro naszą łódź zanurzy.


Lecz bystrem okiem spojrzyj w te oddale;
Ktoś na nadbrzeżnej spoczywa tam skale.
Pewnie to matka, matka ukochana.

Sama już w późnej nocy na nas czeka,
Patrzy czy łódka przed burzą ucieka,
Łzami troskliwej miłości zalana.




BURZA.

But list! a low and moaning sound
At distance heard, like a spirit ’s song,
And now it reigns above, around,
As if it cali ’d the ship along!

WILSON.


C

Czarny obłok niebo kryje.
Jak gorąco, głucho wszędzie!
Burza w strasznym leci pędzie,
Wiatr z pod chmury tylko wyje.

Grom za gromem zdala bije.
Tam, gdzie drzewa stoją w rzędzie,
Burza w strasznym leci pędzie,
Fala o nadbrzeże bije.


Straszny grzmot jej przyjście głosi;
Wód obłoki zdroje leją,
Twarde opoki się chwieją.

Ziemia zadrżała w swej osi.
Czyż tylko człowiek jeden w niepokoju?
Nie! i natura sama z sobą w boju.




GRÓB.

All’ombra de’ cipressi e dentro l’urne
Confortate di pianto, o forse il sono
Della morte men duro?......

UGO FOSCOLO.


P

Po ciężkich burzach głos nas śmierci wzywa.
Wszak tylko bólem życia przeciąg cały;
Łudzącym blaskiem są serca zapały,
Nad grobem światła strumień się rozlewa.

Tu świat samotnej ciszy nie przerywa,
Gdzie się cyprysów gałązki splątały;
Choć wicher pędzi o nadbrzeżne skały
Falę, ta jęcząc spokojnie odpływa.


Dusza się wzbiwszy w niebieskie przestworze
W uciech nieznanych pogrąża się może.
Choć tu się leją łzy smutku obficie,

Dawno! już zgasłe nie powróci życie;
Ale gdy miłość urnę śmierci rosi,
Kwiat się boleści nad grobem podnosi.




NOC.

There is a dangerous silence in that hour
A stillness, which loaves room for the full soul
To open all it self..........

BYRON.


K

Kiedy noc szatę ponurą rozwinie
A świat w głębokiej spoczywa żałobie;
Szmer dniowy ustał, a jak w głuchym grobie
Cisza po całej rozlana równinie.

Ale ta gwiazda, co na niebie płynie,
Słodkie uczucia w słodkiej budzi dobie;
Chwile ostatnie dnia poświęcam tobie.
Myśl w przestwór nieba wznosi się i ginie.


Choć ręka czasu węższe kreśli koła,
Nad grobem chyląc pochodnie gasnące,
Póki mi wschodzi i zachodzi słońce,

Nic myśli zwrócić od ciebie nie zdoła.
Odkąd w mem sercu twój płomień się pali,
Myśl cię szukając, gubi się w oddali.




WSPÓŁCZUCIE.

The torrent was loud to my car
But I heard a tuneful voice.

BATTLE OF LORA. OSSIAN.


G

Gdy łza z łzą spływa, z westchnieniem westchnienie,
Serce w rozkoszach miłości umiera:
Choć grzmot straszliwy powietrze przedziera,
Ja wonne tylko zewsząd czuję tchnienie.

Niech łez obfite leją się strumienie;
Gdy ukochana ręka łzy ociera,
Świat z oczów znika, niebo się otwiera
I źródłem szczęścia staje się cierpienie.


Niech fala jęknie, niech burza zawyje,
Z sklepienia nieba grom za gromem bije;
Wpośród żywiołów rozhukanych boju,

Tobą zajęty duch w ciągłym pokoju:
W późnej jesieni, czy w wieczornej ciszy,
Dźwięki miłosne w koło siebie słyszy.




SEN.

At the mid hour of night when stars are weeping
I fly to the lone vale we lor ’d!......

T. MOORE.


J

Już się zamknęły błękitne powoje;
W słodkim pokoju zaśnij mi aniele,
Niech noc kwiatami twe łoże wyściele
I wkoło ciebie spuści szaty swoje.

Niech snem miłości poi duszę twoję;
Lecz ja tych słodkich uczuć nie podzielę.
Niestety! szczęścia mając tak niewiele,
Myśli o tobie nigdy nie rozdwoję.


Dokąd w głębokim nie złożą mnie grobie,
Ja tylko w tobie i przez ciebie żyję;
Dokąd to serce, ach! tak tkliwie bije,

Wszystkie me myśli obracam ku tobie.
Zamknij twe oko, zaśnij jako w niebie,
Zaśnij spokojnie, ja czuwam za ciebie.




DZIECKO.

Weth wayworn feet a pilgrim woe begone
Life ’s upward road — I jurney ’d many a day
And hymning many a sad yet soothing lay
Beguil ’d my wandering with the charms of song!

SOUTHEY.


D

Dziecko, nim zimna burza go obwieje,
Wesoło życia pielgrzymkę poczyna,
Pomiędzy kwiaty kręci się drożyna,
Z każdego pączka natura się śmieje.

Los go nie wtrąca w nieszczęścia koleje,
Zdrój czystych pociech sączyć się poczyna,
Kwiatami cała zasiana dolina
Szczęścia przyszłego wzbudza w nim nadzieje.


Jemu tak pięknie wiosną się zieleni,
Czas jego kwiatów jeszcze nie porywa
I w łzę rozpaczy łzy uciech nie mieni.

Co żal lub smutek, on tego nie czuje;
Tych słodkich soków jeszcze świat nie truje,
Które niewinność w kielich życia wlewa.




MŁODZIENIEC.

Lonely my heart and rugged was my way
Yet often pluck ’d I as I past along
The wild and simple flower of poesy.

SOUTHEY.


L

Lecz jakże próżne są wszystkie nadzieje!
A czas okrutny nie długo nam sprzyja,
I wiosna życia i szczęście nas mija,
Gdy ostra burza słabą łódź zachwieje.

Słońce gorące w obłoki się wzbija,
Tknięty płomieniem kwiat smutnie więdnieje;
Młodzieniec stoi, patrzy, drży, truchleje,
Gdy tak odmiennie świat mu się rozwija.


Jeszcze nadzieja siły jego krzepi:
Choć łzy przelewa, choć jęczy głęboko,
W przyszłość niepewną błędne rzuca oko.

Ach! może kiedyś będzie sercu lepiej,
Może się rozpacz w czułą radość zmieni,
Może się życia młodość zazieleni.




MĄŻ.

Ah! that thus my lot
Might be with pace and solitude assign ’d
Where I might from some little quiet lot
Sigh for the crimes and miseries of mankind.

SOUTHEY.


P

Próżna nadzieja i martwe życzenia;
Ach! życia wiosna nigdy nie powróci.
Czas szybki własnej fali nie odwróci,
Lecz inny promień rozrzedzi te cienia.

Gdy pierwsze życia spełzną omamienia,
Burza spokojne zwierciadło zakłóci,
Młodzieniec z wiru kiedy się ocuci,
Postać się świata dla niego odmienia.


Blask, co go w życia młodości otoczył,
Przed okiem męża blednieje i znika,
Gdy świat w prawdziwem świetle swojem zoczył.

Młodsze uczucia w sercu swem zamyka
...............
...............




STARZEC.

G

Gdzie bluszcz po zimnym grobie się wije,
Starzec nad grobem duma zgrzybiały,
W myśli przerzuca przeciąg życia cały,
W przeszłości tylko i czuje i żyje.

Lecz zegar śmierci niebawem wybije,
Geniusz się smutno unosi nad skały;
Temu za życia świat jeszcze za mały,
Co go po śmierci ziemi garść pokryje.

Życie jak płomyk, co się w chmurach mignie,
My nie widzimy, jak czas szybko leci
I krew pomału w naszych żyłach stygnie.

Słońce witamy dzisiaj jeszcze dzieci;
Lecz gdy się jutro z oceanu dźwignie,
Ach! może zimny grób tylko oświeci.




ŁZY.

Les premieres joies d’ un coeur fait pour aimer
N’ ont pas d’ autre langage que les larmes.

SALVANDY.


Z

Ze łzami człowiek światło życia wita,
Łzy mu przez całe towarzyszą życie,
Łzy okazują słabe serca bicie,
Gdy pierwsza zorza dziecięciu zaświta.

Czy burzą zgięty kwiat szczęścia okwita,
Czy wiosna nowy wydaje obficie,
Czyli nas stawił los na szczęścia szczycie,
Czyli w nieszczęścia ostre zęby chwyta,


Ciągle łzy ronić jest losem człowieka.
Łzy tylko ulgę przynoszą w strapieniu,
Łzami zroszony żal od nas ucieka;

One czuć dają rozkosze w westchnieniu,
I choć już oko łzy sączyć przestało,
Jeszcze łzy martwe pokrapiają ciało.




JESIEŃ.

J

Jesień ponura! wiatr zimny powiewa,
Mgły przeźroczyste nad górami wiszą,
Giętkie gałązki brzozy się kołyszą,
Z których liść zżółkły już burza porywa.

Szmer tylko fali tę ciszę przerywa,
Która się łamie o skaliste ściany;
Lecz gdy w noc późną jękną wód bałwany
Echo tęsknemi głosy się odzywa.

Słodka naturo! kiedy ty się śmiejesz,
Stronię od ciebie, łza w oku się sączy.
Lecz kiedy smutku zasłonę przywdziejesz,

Ach! wtenczas jedno ogniwo nas łączy;
Dusza na twojem czując ulgę łonie,
Radość uczuła i w radości łonie!




OKO.

..... her eye in heaven
Would through the airy region stream so bright.
That birds would sing and thing it were not night!

ROMEO AND JULIA.


K

Kwiat już w kielichu zamknął krople soku,
Co noc na całe zlała przyrodzenie,
Jasne się światła rozlały strumienie,
Gwiazdy zadrżały w bladawym obłoku.

Lecz mnie przy twojem tu czuwając boku
Ponure nocy ogarnęły cienie,
I gwiazd skry złote, księżyca promienie
W twojem się dla mnie dziś zamknęły oku.


Ach! czemuż świat się nie pokrył powłoką!
Zblednij księżycu i wy nocne świece,
Już jej niebieskie nie lśnią się źrenice.

Źródłem jest światła dla mnie twoje oko;
Jednem spojrzeniem w duszę moję wlała
Ten płomień czysty, którym teraz pała.




TO ONA.

E poi ch’ amor di me vi fece accoria
Fur i biondi capelli allor relati,
E l’ amoroso sguardo in se racolto!

METASTASIO.


C

Czy słońce z oceanu dźwignęło się łona?
Jakież to światła jaskrawe promienie
Przez czarnej nocy przekradzione cienie,
Ujrzała dusza w myślach zatopiona?

Lampa na nieba błękicie zwieszona
Nie samaż słyszy miłości westchnienie!
W powietrzu słodkie rozeszło się brzmienie,
Echa zadrżały: To ona! to ona!


Gdy kwiaty zwiędłe przyciska do łona
I łza z uśmiechem mięsza się w jej oku,
Cała natura zabrzmiała: To ona!

Gdzie tylko stanie, zdrój życia wytryska,
Gdzie okiem rzuci, jasny promień błyska,
Zbliża się do mnie, jak gwiazda w obłoku.




GŁOS ROZPACZY.

Sagt, verborg’ne Mächte, warum wüthen
So viel Stürme nie der unsre Blüten?
Warum fühlt der Mensch nur seinen Tod?

TIEDGE.


W

Wiatr się wzmaga, burza bliska.
Wpośród ciemnej morza toni
Któż od zguby nas obroni,
Która z każdej fali tryska?

Coraz głośniej grzmi i błyska,
Wściekły wiatr za nami goni.
Któż nas wyrwie z Tego dłoni,
Który grom za gromem ciska?


Z łzami błagamy, o Panie,
Ratuj nas od wód topieli!
Ach, on naszych klęsk nie dzieli,

On nas wtrąca w wód otchłanie;
Próżne jęki, próżne żale,
Zimnym grobem dla nas fale....




ODPOWIEDŹ OPATRZNOŚCI.

Ob ein Gott sei? ob er einst erfülle,
Was die Sehnsucht weinend sieh verspricht?
.................
Holfen soll der Menseh! er frage nicht.

TIEDGE.


S

Stój! nieodmienne są nieba wyroki,
Co cię wtrąciły w przeznaczenia koło.
A ty przed niemi korne schylaj czoło,
Twe słabe oko nie przejrzy obłoki.

Choć wściekła burza rwie twarde opoki,
A wir cię zdradny pochwyci głęboko,
Czuwa nad tobą Opatrzności oko;
Ono i ocean uśmierzy głęboki.


Ten, co swem słowem utworzył świat cały,
Olbrzymią ręką postawił te skały,
Ten z fal objęcia wydrzeć cię wydoła,

Choć głos rozpaczy o pomoc nie woła.
W Nim tylko całą pokładaj nadzieję,
On rosę niebios na ciebie wyleje.




MIŁOŚĆ.

. . . . . . Amor puofar perfetti
Gli animi qui, ma piu perfetti in cielo.

M. A. BUONAROTTI.


J

Jeżeli tylko snem jest nasze życie,
Cóż jest miłości słodkie zachwycenie?
Cóż łzy rozkoszy? cóż każde westchnienie,
Co tkliwsze serca okazuje bicie?

Choć strumień nieszczęść leje się obficie,
I szczęście nie jest marne urojenie,
Kiedy niezgasłe miłości płomienie
Wgłąb czułej duszy wcisnęły się skrycie.


Gdy czuję, co się dzieje w drogiem łonie,
W słodkiej gawędzie łzę smutku uronię,
Obraz rozkoszy nigdy nie zatonie.

Jako snu słodkiem marzeniem ujęty,
Choć los w nieszczęścia wtrąci mnie odmęty,
Ten płomień w duszy nie zagaśnie święty.




ŻEGLARZ.

Des Seufzens Kraft vergeht nicht.
YOUNG.


G

Gdy połysk szczęścia dla mnie się rozpłynął,
Gdy oko łzami tylko słońce wita,
A kwiat ostatni młodości okwita,
Czemuż do portu jeszczem nie zawinął?

Kiedym od brzegów ojczystych odpłynął,
Szczęście mi błysło w wód czystych głębinie;
Ale jak fala falą pchnięta ginie,
Tak i wiek młody na wieki zaginął.


Księżyc w wód srebrnej kąpie się topieli,
Gwiazdy blask leją na nurty rozchwiane,
Światło na morza przestrzeni rozlane.

Lecz moja dusza światłości nie dzieli,
A gdy jęk fali przerywa tę ciszę,
Wspomnieniem smutnem smutnie się kołyszę.




DOBRANOC.

Good night, good night, as sweet repose and rest
Come to thy heart, as that within my breast.

SHAKESPEARE.


C

Czarna chmura chmurę goni,
Na zachodzie grzmi i błyska,
Blada lampka w chmurach błyska,
Lutnia na dobranoc dzwoni.

Niechaj puhar z mojej dłoni
Każdy z was do ust przyciska;
Noc już bliska, noc już bliska,
Lutnia na dobranoc dzwoni.


Z wami słodycz snów podzielę;
Zdrój się marzeń pełny toczy,
Zamknijmy znużone oczy!

Bądźcie zdrowi, przyjaciele!
Lampa zgasła, noc nas wola,
Dobranoc wszystkim dokoła!




WIZYTA.
(Krytyka tych sonetów).

Ż

Że wzbudzę współczucie, samem siebie łudził;
Wchodzę do przyjaciela; on leży i chrapie.
O nieba! z moją książką usnął na kanapie!
Jam drzwiami trzasnął, i on się przebudził.

Nieszczęsny poeto! jakżeś mnie wynudził!
Czym cię już skończył? sam siebie zapytał.
Gniew mnie ogarnął. A czemuś mnie czytał,
Krzyknąłem, czemuś do końca się trudził?

Chcę krytykę napisać! — Co słyszę? niestety,
Ostatnia dla mnie wybiła godzina!
Czemżem cię obraził? jakaż moja wina?

Nudzisz! nie warteś imienia poety.
Więc na co masz się nadaremnie trudzić?
Lecz jeźli chcesz koniecznie, racz się wprzód obudzić.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Antoniewicz.