Listy (Krasiński, 1882-1887)/Tom III/Listy do Bronisława Trentowskiego/I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Listy
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1882-1887
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron
I.


3 Novembra 1846. Heidelberg (Bad‑Hof).


List twój odebrałem, drogi panie Bronisławie; A mówię drogi do ciebie, bo od kiedy cię znam, a jużci i po polsku i po niemiecku znam, drogim mi jesteś dla widnokrężnej potęgi umysłu i śmiałej serca prawości: pierwszą podziwiałem na każdym wierszu dzieł twoich, drugą ukochałem szczególniej w Cybernetyce, i w słowie przeszłoletniem „o wyjarzmieniu ojczyzny“. Kto prawdę mówi najnieszczęśliwszemu narodowi, ten go najgłębiej kocha, ten najszlachetniejszym jego ziomkiem, bo mu żywot przynosi, a stara się od fałszu tej śmierci na wieki wybawić. Może większą zasługą i duchową wyższą odwagą nie podchlebiać nieszczęśliwym, niż nie podchlebiać szczęśliwym! Otóż widzisz żem cię znał, uwielbiał i kochał oddawna. Skoroś się do mnie odezwał, natychmiast byłbym pospieszył na głos twój do ciebie, zapewnie by wiele się od ciebie nasłyszeć i nauczyć, gdybym tu nie musiał jak przykuty dosiadywać w oczekiwaniu cochwilnych wiadomości, które natychmiast za przybyciem swojem włożą na mnie obowiązek ruszenia do Frankfurtu, i puszczenia się stamtąd w dalszą podróż z żoną i dzieckiem. Oczekiwanie to jednak kilka dni trwać może. Nie podobna mi stąd się wydalać, ale podobna, że dni jeszcze kilka tu przebędę. Jeśli jakie natchnienie chwilowe cię popchnie, zaniesie aż na kolej, a kolej cię żelazna porwie, zdarzyć się może, i bardzo nawet prawdopobnem, że mnie tu jeszczebyś zastał. Jeśli zaś tak się nie stanie, dołożę wszelkiego starania, bym za powrotem z Frankfurtu, przesuwając się tędy ku Włochom, gdzie na chwilę towarzyszów drogi porzucił i wpadł do ciebie. Spotkamy się w posępnej chwili: sunt lacryma rerum et mentem mortalia tangunt. Rzeź humańska niczem w porównaniu z galicyjską: w pierwszej nierównie więcej ciał zginęło, ale w drugiej dusz przepadło wiele, i w jej przeciągłem wrażeniu przepada codzień jeszcze. Jaźń Polski w niesłychanem rozdarciu, dusza narodu zaczyna się ciała narodu lękać, ciało nie ufać duszy, a nam tak pojednania obojga, tak potrzeba by jeden tylko był harmonijny duch narodowy! Ciemnota i rozpacz, dwie najpiekielniejsze poradnice u młodzieży, naszej; a to z łaski wroga, którego kwestyą żywotną, najżywotniejszą: odnarodowienie ludu polskiego, przez ścięcie z jego karku głowy jego, w której to głowie jedynie przemieszkiwa zmysł narodowości, zmysł pojmujący, że trzymanie z Zachodem i oświeconą ludzkością, było i jest pod rozmaitemi kształty, ale w duchu i tradycyi zawsze jednej, zasługą, zatem i powołaniem polskiej ojczyzny! Zetnij głowę narodu, o której mówię, wyrżnij szlachtę, a zostanie lud bitny, ciemny, rozpasany na chwilę, który nie mając przeszłości, nieznając przyszłości, obecność swoję za pewien byt dobry odda w ręce pierwszego lepszego Attylli, metodę mającego, to jest kadry wojskowe, i wtedy dopiero w całym znaczeniu rzeczy, dopełni się bluźniercze Bogu i ludziom, a tak namiętno­‑płatne życzenie owego piszczyka, który do Metternicka list o tem napisał.
O! drogi i czcigodny Bronisławie! O tej porze wiele czartów moralnych grassuje u nas: przerażenie, zawiść, zła wiara, niby nowe obiecują życie, a w zapasie nic nie mają do dania prócz śmierci drugiej, pociągniętej pewnym życia pokostem na chwilę. Kto z grobu chce zmartwychwstać, ten niech wie, że tylko w świetle się zmartwychwstawa: bo światło i dobro i wszechmiłość, wszelkiego życia warunkiem, cóż dopiero powtórnego żywota, żywota zmartwychwstań. Ni wola nasza, ni rozum, ni zasługa nie odpowiadają powołaniu naszemu, powołaniu najwyższemu, jakie dostać się mogło narodowi jakiemu na planecie tym ziemskim; bo jako od Chrystusa poczęła się Jaźni jednostkowych ludzkich nieśmiertelność i godność, tak w nas i przez nas powinnaby się począć narodowości ziemskich nieśmiertelność, a zatem i godność przedmiotowa, zbiorowa! Wszystko nas woła głosem przeznaczeń, tchnieniem woli Bożej, do owładnienia całą Słowiańczyzną, na przekorę piekłu widomemu, ziemskiemu, które nas nęka; do obalenia, siłą duchów żywych, tego piekła, li z cielesnych środków, chuci, niesprawiedliwości złożonego. Od nas mógłby się rozpocząć trzeci wiek, najwyższy dziejów ludzkich! Ale do tego trzeba, żeby z wolą Bożą, z rozumem Bożym, nasza wola i rozum się zeszły do jedni, trzeba nam niepokalanymi być: bo kto przeznaczon Chrystusa prawo wnieść w świat widomy, z idealnego, kędy aż dotąd na uboczu zostawało, ten winien mieć w sobie Chrystusową moc. Próżność i lenistwo naszemi katami: lenistwo czyli bezmoc, próżność czyli szalbierstwo, chcące bezmoc udać za moc jaką. I naturalnie, nie bez wiekuistych szwanków zapada się do grobu pomiędzy trzy piekła! Zmiłuj się, ratuj, jak i gdzie możesz, tę Jaźń narodową, tak rozpadła, tak zanękaną w tej chwili; grzmij głosem prawdy niebieskiej i ludzkie kłam stw a rozganiaj.
Rozpisałem się do ciebie jakby do dawnego przyjaciela, wierz, że nim jestem. List twój mi drogą pam iątką, którą zachowam, jakby świadectwo jakie chlubne mi. Jeśli Bóg da, do obaczenia.















Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Krasiński.