Listy (Krasiński, 1882-1887)/Tom III/Listy do Bronisława Trentowskiego/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Listy |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1882-1887 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Różnym zbiegiem okoliczności stało się, że dopiero przedwczoraj odebrałem oba twe listy, owe tak nagle po sobie pisane, z których następny poprzedzającego rozświeceniem. Dzięki Bogu, że oba razem dostały się do rąk moich, bo ostatni prawdziwie mi był ulgą i pociechą po przeczytaniu pierwszego, który niepomału mi po całem sercu się był rozszedł niewymownym bólem. Dziwiłem się albowiem fatalności nieporozumienia, która mnie przed twą myślą przemieniała w tej chwili na bezserdecznego twego serca kaleczyciela i obraziciela, na grubianina duchowego; kiedy właśnie pisząc do ciebie, byłem się czuł Jaźnią żywą, całkiem ku tobie podaną, kochającą cię sercem a rozumiejącą umysłem, że możesz potężnie przyłożyć się do zbawienia Ducha ogólnego, i dla tego też polecającą go opiece twej myśli, opatrzności twej cnoty, działaniu twoich czynów! Otóż na chwilę, pókim twego drugiego listu nie przeczytał, doznałem gorzkiego wrażenia, lecz nie myśl by przeciwko tobie, nie, owszem, wszelkie w tobie zaraz uznałem umiarkowanie i powściągliwość. Dziwiłem się nawet, że gorzej na mnie nie napadasz, jeśli już pomyliwszy się, z tej pomyłki dna do mnie się odzywasz. Powtarzam, nie przeciwko tobie, ale przeciwko losowi, przypadkowi, dziwaczności zdarzeń, przeciwko temu wszystkiemu, co na świecie harmonią psuje, właśnie wtedy, gdy ona nastaje, kształci się i najwyższego stroju dochodzi, a tobie owszem wdzięcznym był, że tak mnie jeszcze oszczędzasz, mimo to że mnie za takiego masz. Drugi twój list ukojenie mi przyniósł zupełne. Piszę to wszystko do ciebie, byś był przekonany, żem ukojon zupełnie i że śladu najlekszego nie pozostało we mnie po tem nieporozumieniu. Znikło ono jak chmura co się rozpływa, jak śnieg co taje w cieple i świetle. Światłem i ciepłem był drugi list twój, i teraz dziękuję ci serdecznie za oba; bo pierwszy był warunkiem wesela, którego doznałem przez drugiego odczytanie. Przywiodłeś mię do głodu, aleś nakarmił mnie; do pragnienia, aleś napoił mnie; do braku, aleś zdodatnił mnie: więc dzięki ci raz jeszcze, i wierz już na zawsze, żem takim, jakim mnie zrozumiałeś drugim owym listem twoim!
Śmierć Marcinkowskiego nieodżałowaną klęską.
Było ich dwóch na całe Poznańskie, choć pod kształtem sprzecznym, lecz wiadomo że jednia, tylko z sprzecznych kształtów się wyradza. Dwóch ich było: jeden się zastrzelił, drugi się zagryzł, oba zsamobójczeni, pierwszy materyalnie, drugi dusznie; i teraz pusto po nich, teraz już niema żadnej wzniosłej zacności tam, a za dni naszych trudniej o serce niż o rozum, trudniej o poczciwość i niepokalaność niż o zdolności. Goethe już wiedział o tem, kiedy Małgorzatniemu sercu kazał zbawiać Faustową genialność!
Kiedyśmy się raz ostatni ściskali, jeszcze była piędź ziemi polskiej, niby, to niepodległej na karcie europejskiej, dziś żadnej już nie znajdziesz. To początek końca, to przesilenie! Ostatnie złe, musi w istocie być ostatniem! Przekonanym głęboko, że jeśli własnoręcznie się sami dobijać nie zechcemy na chwałę naszym wrogom, od dnia zejścia Krakowa rozpoczyna się nasze polityczne odmartwychwstanie. Duch wieku duch historyi, Bóg, jednością w onej cyfrze, a my dziś przemienieni w zera zupełne, na podstawie tej jedności, zaczniem w istocie wyobrażać to, co zera wyobrażają, gdy od jedności zaczynają... miliony! Lecz trzeba byśmy się od tej jedności a nie od czego innego poczynali: np. nie od znaku minus, nie od teoryi negacyjnych, ujemnych, które sławnie umieją odciągać od życia to, co zgniło w świecie; ale nie potrafią nic a nic przydać do budowy świata i nowe życie wywieść z ruin! Więc bardziej jeszcze niż kiedykolwiek, o duchu Bronisława, ty przedziwna i wyborna części ducha ogólnego polskiego, ratuj i wspomagaj twego wielkiego rodzica; unieś go na barkach z Troi pomieszanych wiar, wyobrażeń, przesądów. A pamiętaj, że jako są przesądy z przeszłości, tak i bywają przedsądy z przyszłości, równie kłamliwe, okrutne, ciemnoty pełne: deptaj po pierwszych i deptaj po drugich, nieznużonym, niezamęczonym żadną przeciwnością umem; przedzieraj się na przebój, przez znikome a marne, i ludowi twemu pokazuj co wiecznem i wielkiem.
W końcu końców wielkość tylko wielką, wieczność tylko wieczną jest, i pokaże się tryumfującą oczom ludzkim, z których łuski zawsze nareszcie spaść muszą. Chrystus, Cezar, Napoleon! Przed takiemi postaciami wieki klęczą, choć miesiące, dni, lata mogą im bluźnić, prześladować je, nie pojąć ich! Darmo, mylniki żadne nie zagłuszą prawdy: pora studenctwa i burszostwa przejdzie dla niedojrzałych namiętności i rozumów, byleby z tej pory nie pozapadały w letarg, w szlafmycowość, podłość; bo kto wiele krzyczał, ten później ochrypieje, umilknie, gotów się z jednej ostateczności przerzucić na drugą, a stanowisko prawdy w tym salto mortale ominąć. Kobiety przebrane i idące rznąć, nie zbudują Rzeczpospolitej Platona! Nienawiść nic nie stworzy, Miłość tylko twórczą jest, bo jest samą istotą ducha, duchem samym, a jeden Duch tylko na równi z sobą samym, w najwyższej składni potęg swych wiednych i wolnych, twórczym jest! Wszelka inna nadzieja tylko dzieciństwa piętnem, oznaką słabego mózgu i dobrego serca. O Bronisławie! nasze zbiorowe powołanie najwznioślejszem na ziemi. Nigdy nie było narodu w tak szczytnych okolicznościach, przy tak pomyślnych warunkach, któremuby tak blisko było od krzyża, na którym wisi, do nieba, do którego powinienby wniebowstąpić. Żadne dzieje ludzkie nie przedstawiały dotąd, w żadnej porze rozwoju historyi, takiego zbiegu zdarzeń ułatwiających przejście ze śmierci do życia i tryumfu! Ale darmo Duch absolutny roztwiera pierś wieków przyszłych ludziom skończonym, jeśli oni nie umieją się krwią tej piersi świetlaną nakarmić; jeśli zasługą, pracą, poświęceniem i pojęciem, nie przypadną do jedni z powołaniem wskazanem! Na miłość więc Boga, pokazuj im co stracić przez niedbałość, a co osiągnąć przez rozum i cnotę mogą.
Pisz do mnie i kochaj mnie jak ja ciebie.
Uwaga. Szpetnym i potwornym poczt układem Badeńskich, wszelki list do Nice, Etats Sardes, jeśli nie oddasz go w Szwajcaryi lub Francyi na pocztę, nieodzownie musi przez Austryą przechodzić. O to więc idzie, by twoje do mnie i moje do ciebie takiego nikczemnego losu nie doznawały. Mnie łatwo, bo o pół łokcia mam granicę francuzką; tobie trudniej ale konieczna. Więc ilekroć piszesz do mnie, do Nice maritime, Etatu Sardes, staraj się by twój list rzucony został na pocztę w Strasburgu. Poszlij go tam komu, by go rzucił na pocztę. Inaczej albo nic szczerego nie możesz do mnie pisać, albo co napiszesz, przepisanem będzie, lub nie dojdzie mnie. Pamiętaj o tym praktycznym szczególe.
Czytam Cbowannę i uwielbiam wszystko co o Jaźni i Bogu, choć się na dalsze losy Jaźni nie zgadzam, myśląc i czując, że wciąż są żywemi a nieśmiertelnemi, nie zaś wiecznemi! Pisz i pisz, ty części zbawienia ludu naszego. Mam nadzieję żeś się obronił i że protestantyzm, obyczajem już u katolików nie praktykowanym, nie zinkwizycił aż do płomieni stosu drugiej tej edycyi; w takim razie trzeciąby trzeba zrobić.