Lwy (Lemański, 1905)/Akt IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Lwy |
Podtytuł | Tragedia zwierzęca w czterech aktach z prologiem i epilogiem |
Pochodzenie | Colloqvia albo Rozmowy |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze, Księgarnia S. Sadowskiego |
Data wyd. | 1905 |
Druk | W. L. Anczyc i spółka |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | {Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
AKT IV.
Wnętrze klatki LWA STAREGO, który z trudem ogryza kość. Drzwi klatki otwarte.
LEW MŁODY, wpada wzburzony.
Ojcze!
LEW STARY, nie wypuszczając kości.
No, czego?
LEW MŁODY.
Zrodziłeś mię!
LEW STARY.
Bzika.
LEW MŁODY.
Gdzieindziej się otwiera świat, a tu — zamyka!.. LEW STARY, porzucając kość.
O synu nieszczęsny! —
LEW MŁODY.
Ojcze, tyś zepsiał!..
LEW STARY.
Ha, kto nie zepsieje,
LEW MŁODY, wskazując na otwarte drzwi.
Uciekajmy!
LEW STARY.
Zwaryował!
LEW MŁODY.
Toż klatka otwarta!
LEW STARY.
Hm... gazeli?.. Po namyśle.
Nie, na nic! Sprawa dyabła warta. Nie mielibyśmy, przyznaj, czem płacić za żarcie.
LEW MŁODY, zapalczywie.
To zdechniem! Chodź! pomyśl — zdechniem za areną!
LEW STARY.
Posłuchaj, znośmy jakoś więzy społeczności:
LEW MŁODY.
Chodź... Słyszałem, są lasy gdzieś majoratowe.
LEW STARY.
Nie... Jam przywykł do cyrku... Lubię oklask, tłumy...
LEW MŁODY, z gniewem.
O ty padlinolubie! O ty, lwie bez dumy!
LEW STARY, spokorniały.
Lecz z myślą o jutrze.
LEW MŁODY, z furyą.
Haniebnem...
LEW STARY, jak wyżej.
Wierz mi, nie żałuj tych stref, LEW MŁODY, groźnie.
Co tam gdzie?
LEW STARY, wstydliwie.
Gdzie bydło chudsze...
LEW MŁODY, groźniej.
Ale gdzie...
LEW STARY, z wahaniem.
Co gdzie?
LEW MŁODY, rycząc strasznie.
Gdzie Królem — lew. Rzuca się na lwa starego i zagryza.
LEW MŁODY.
Tak, śmierć pomiędzy mną i tem padłem! Chce wybiedz i zatrzymuje się w progu klatki.
A jeśli złapią?.. Po chwili wahania.
Ha, to — przepadłem! Wybiega. Za sceną słychać grzmot wystrzałów i okrzyki zwiastujące śmierć ojcobójcy.
CHÓR VOX BESTIALIS.
Rodzinne z ojcem zerwał ogniwo.
CHÓR DYSZKANTÓW.
Lewkowi obrzydł tresury nałóg:
CHÓR KONTRALTÓW.
Płaczem młodego lwa, płaczem czule:
CHÓR VOX HUMANA.
Ani ja, ani ja go nie winię,
RAZEM.
Gdy w chuci siejba — w płakaniu żniwo, Wielkim głosem.
Uchodźmy!— chodźmy z miejsc tych co żywo! Słychać, jak za sceną hałasując i tupiąc chóry wybiegają.
Zasłona spada.
|