<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Niemojowski
Tytuł Mechanik wiejski
Pochodzenie Trójlistek
Wydawca Józef Unger
Data wyd. 1881
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXXV.
Mechanik wiejski.

Koło Krakowa w wioseczce bogatéj
Zasobem włościan i pięknością kraju,
Żył pewien kmiotek wśród rodzinnéj chaty,
Podług dawnego Ojców obyczaju.
Z synami społem glebę swą uprawiał,
A gdy zasłyszał, co potężna wola
Może dokazać — do dzieci swych mawiał:
„Nie nasz to rozum — nam socha i rola.”
Błędnie on sądził, bo w wszelakim stanie,
Człek z hartem ducha los swój zmienić może;
Stać wciąż, grzéch wielki — ludzkości zadanie
Jest dążyć ciągle naprzód w imię Boże!

Pod ową strzechą pośród kmiecych dziatek,
Był chłopak różny od całéj rodziny:
On, od najpierwszych młodości swéj latek,
Chciał, widząc skutek dochodzić przyczyny.
Gdy ujrzał wiatrak, albo młyn wśród rzeczki,
Póty kozikiem i piłką majstrował,
Póty rznął, kleił, przyrządzał deseczki,
Aż podobnego młynka nie zbudował.


Ojciec nań fukał: „rzuć zabawy puste,
Miasto czas tracić, myśl lepiéj, że trzeba
Zadać karm wołom i opleść kapustę:
Głupia igraszka nie przysporzy chleba.”
Przed wolą Ojca naginał chęć własną,
Szedł spełnić liczne prac rolnych zajęcia,
Ale w téj głowie bezwiednie, nie jasno,
Tkwił zaród przyszłéj twórczości chłopięcia.

Pewnego razu pasąc w polu stado,
Widząc, że woły, krówki i owieczki,
Zbiły się całą pod cień drzew gromadą,
Siadł sobie w gaju po nad brzegiem rzeczki:
Obejrzał miejsce i prąd wody zbadał,
Wystrugał walec, wbił w grunt ostre pale,
Potém z gałęzi zastawę układał...
Ot młyn mój,” rzecze — „pójdzie doskonale,
Jednak brak czegoś: trzeba zmniejszyć koło,
Albo téż zwrócić zbyt bystry prąd wody...”
Brzemienne myślą wznosi w górę czoło,
I szuka natchnień mechanik ów młody.

A tam za jodłą milczący, zdumiony,
Stał pan przejezdny, poważnéj postawy:
To był inżynier, który w górskie strony,
Z rozkazu władzy przybył aż z Warszawy.
„Tyżeś to,” pyta wyszedłszy z gęstwiny —
„Ten młyn postawił?” „Ja, mój dobry panie.”
„Kto ci myśl podał?” „Widząc różne młyny,
Rzekłem do siebie: niechże i mój stanie.”

„A gdzie twój Ojciec?“ „Ot tam niedaleko
Mięszka w swéj chacie wraz z całą chudobą,
Ja zaś wyszedłem paść bydło nad rzeką.“
„Pójdźmy do Ojca — prowadź mnie ze sobą!“

I cóż powiecie, kochane me dziatki?
Oto, że zgadłszy myśl twórczą w chłopięciu,
Pan ów uprosił właściciela chatki,
By syn się w wyższém mógł kształcić zajęciu;
Wziął go ze sobą, szkoły zań opłacił,
On znów pod światłym pracując kierunkiem,
Wyrósł w człowieka, rodzinę wzbogacił,
I zdobył sławę z uznania szacunkiem.
Ukryte bowiem człowieka zdolności,
Do sztuk, przemysłu, od Boga pochodzą,
Użyć ich trzeba, a przy wytrwałości,
Źdźbła kiełkujące, owoce wyrodzą;
Bez silnéj woli, bez wskazówek jasnych,
Bez stosownego nauki zakroju,
Owe odbłyski pośród szranek ciasnych
Marnieją, w ciężkim i niewdzięcznym znoju.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Niemojowski.