Gdzie się w cichych barwach zmierzchu nieba mienią Nad zielenią
Tych samotnych, bujnych pastwisk, skąd w zachody Senne trzody
Powracają ku oborom swym, dzwoniące — Na tej łące,
Tak wieść niesie, przed dawnymi sterczał laty Gród bogaty;
W nim, w stolicy tego kraju, miał swe cugi, Dworne sługi,
Możny książę; stąd dyktował dni spokojne, Lub też wojnę.
Dziś od muraw tych, widzicie, ni drzewina Nie odcina
Swej zieleni; z gór się jakiś strumyk rączy Wązko sączy
Tu, gdzie groźny strzelał zamek wieżycami, Ni strzałami
Ognistemi, nad stubramną murów ścianą, Zbudowaną
Z marmurowych płyt, a grubą tak, że snadnie — Gdy wypadnie —
I dwunastu mogło na niej obok siebie Stać w potrzebie.
Któż to kiedy widział taką plenność trawy, Jak ten, skrawy
W żarach lata, dywan miękki, co swem świeżem Zakrył pierzem
Wszelkie ślady tego miasta, skąd przed wieki W świat daleki
Szły odgłosy bolów, uciech, tu, gdzie chwała Rozpalała
Serca ludzkie, lub waliło je o ziemię Hańby brzemię,
Tu, gdzie ongi szły na sprzedaż za wór złota Grzech i cnota.
Dzisiaj tylko złom wieżyczki gdzieś na polu, Śród kąkolu
Stoi pustką, rozchodnikiem obrośnięty — Liche szczęty,
Pełne zielska, swą postawą, tak żebraczą, Miejsce znaczą,
Gdzie się pięły w dniach zamierzchłych hen do góry Dumne mury;
Tej areny, życiem wrzącej, znaczą kręgi, Gdzie zaprzęgi
Tłumnie, szumnie, szły na wyścig po oklaski Z władzców łaski.
Dzisiaj wiem, że tu, gdzie w cichych barw oponie Zachód tonie,
Śląc ostatnie pożegnanie naszym trzodom, Tu, gdzie z wodą
Górskiej rzeczki w jeden szary cień się zlewa Ta bez drzewa
Błoń; gdzie rycerz swego króla miał spojrzenie W takiej cenie,
Że, by w zbrojnych tych gonitwach być na szczycie, Dałby życie,
Tu mnie czeka ma dziewczyna, bez tchu prawie, Aż się zjawię.
Gród-li miało, jak daleko, jak szeroko, Jego oko:
Pełne gmachów wszystkie wzgórza, wszystkie spady; Kolumnady,
Tumy, mosty, akwedukty! Ranek budzi Ciżbę ludzi!
Ja gdy przyjdę, milczą usta jej dziewczęce — Wprzódy ręce
Na ramieniu mi położy, oczy wprzódy, Te dwa cudy,
Pieścić każe, potem słowa szepce lube Na mą zgubę.
Bojowników stąd-ci słano na wsze strony Miliony;
Na cześć bogów tu wznoszono pod niebiosy Słupów stosy;
Złoto w biegu wstrzymywało, pełnym grozy, Setne wozy...
Krwi gorąca! Krwi ty mroźna! Płonna praca! Ziemia wraca
Z wieków szaleństw! Z wieków trudu, nędz i grzechu Mknie w pośpiechu!
Niechaj zginie wszech zachodów jej zawiłość! Wszystkiem — miłość...