Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki/Xięga I/VIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron


VIII. Nie było jeszcze doszło do wiadomości matki mojej, iż wiele dłużników mieli karty z mojemi podpisami na znaczne summy, z których pan Damon z towarzystwem swojem korzystał. Z początku nie śmiałem o tem wspominać: bojąc się jednak, żeby dłużnicy prosto do matki rekursu nie uczynili, gdym dobrą porę upatrzył, opowiedziałem jej wszystko szczerze. Odpuściwszy więcej, darowała mniej. Kazała napisać do dłużników, aby się z kartami stawili, z upewnieniem, iż każdy odbierze, co mu się będzie należało. Mogłaby była wprawdzie, według rady plenipotenta swego, nie zapłacić dłużnikom: ale delikatność jej sumienia nie chciała zostawować w odpowiedzi ludzi niewinnych za cudze przestępstwa. I tak, czyli nie umiejąc, czyli nie chcąc czynić różnicy między sprawą prawną, a sprawiedliwą, wolała, ile majętniejsza, szkodować, niż być przyczyną szkody ubogim: mogę bezpiecznie mówić ubogim, bo to byli obywatele kupcy i rzemieślnicy stołecznego miasta naszego województwa.
Czytanie Kaloandra wiernego, wzbudziło we mnie nieznacznie chęć do kontynuowania sentymentowej zaczętej przez Pana Damona edukacyi. Zdała mi się wieś zbyt szczupłym teatrum do praktykowania reguł, któremi byłem napojony. Julianny w domu nie było; jużem był wynalazł cel affektów moich Jejmć Pannę Podwojewodzankę; ale gdym pierwsze kroki czynić począł, zagadł mnie z góry Jmć Pan Podwojewodzy, obiecując córkę, prosząc o zapis i ostrzegając dożywocie. Przejęło mnie wskróś takowe barbarzyństwo, i zbrzydziwszy wieś do ostatka, tylem na matce wymógł; iż mnie przy wuju, który z naszego województwa został był posłem na sejm, wysłała do Warszawy.
Każdy człek młody, pierwszy raz przyjeżdżający ze wsi do stołecznego miasta, zatłumiony zostaje wielością i rozmaitością rzeczy, które się przed jego oczyma snują. Ta impresya tym była we mnie żywsza, im większe miałem pragnienie obaczyć i poznać, jak teraz mówią, świat wielki. Przyrównywając niezgrabność moją ziemiańską, do cudnej udatności kawalerów stołecznych, z początku czułem wstyd wielki i upokorzenie. Nauki i objaśnienia wujowskie wdrożyły mnie powoli w uczciwą przytomność i prezencyą; ale nierównie więcej winny zostałem damom. Z ich łaski pozbyłem się nałogu niewczesnej kawalerskiemu stanowi modestyi. Wyśmiany w dobrej kompanji za wstydliwe zarumienienie się, stałem się odważnym: poznałem, iż, co lud prosty nazywa obmową, wyborny świat mieni być uciesznym żartem, duszą wybornej konwersacyi: i takem się w tem nowem rzemieśle wyćwiczył, żem wkrótce przeszedł tych, których mi przedtem naśladować kazano.
Jużem był przekonanym u siebie, że mi nic nie brakowało do wytworności; ale wywiódł mnie z błędu jeden poufały od dwóch dni po pierwszem poznaniu przyjaciel. Ten przyszedłszy do Warszawy w kubraku bez chłopca, jeździł już naówczas karetą angielską na resorach, a osi uginały się pod ciężarem sążnistych hajduków. Wziął do mnie serce, i zaprosiwszy na ostrygi, gdy się inni goście rozeszli, tak mówić począł.
« Rozumiem, iż nie będziesz mi miał za złe, że świeżo na to wielkie teatrum przybyłemu, dam rady niektóre, i takie reguły przepiszę, z których zachowania, widzisz Wmć Pan z mojej sytuacyi, jakem korzystał. Gdyby człowiek mógł dysponować urodzeniem swojem, byłbym zapewne obrał Wmć Pana sytuacyą, albo jeszcze lepszą: inaczej się ze mną stało. Urodziłem się, prawda, szlachcicem, ale tak ubogim, iż rodzice myśląc jedynie o wyżywieniu, nie mieli czasu myślić o mojej edukacyi. Skorom lat jedenastu doszedł, wyprawiony, a bardziej wypchnięty byłem z domu rodzicielskiego: oprócz błogosławieństwa, nic mi na drogę nie dali. Udałem się na służbę, i naturalna jakowaś raźność przymilała mnie w oczach tych, u których służyłem. Postrzegłem, iż ta raźność i dobra fantazya była instrumentem mojego szczęścia: ten dar natury, utrzymywałem i pielęgnowałem, ile możności; i takem go z czasem powiększył i wydoskonalił, iż stała się nieznacznie efronteryą. Trzeba, Mospanie, mieć czoło miedziane, kto chce co na świecie wskórać.
« Dla czegóż się, proszę, ludzie cnotliwi, zacni, przystojni, uczeni, na fortunę skarżą? Nie dla innej przyczyny cierpią, tylko, iż nie umieją swego towaru sprzedać. Mniemają, iż przy modestyi lepiej się cnota wydaje: fałszto wierutny. Minęły te czasy, albo ich może nie było, czemu ja najbardziej wierzę, żeby cnotę szukano: jej się za szczęściem ubiegać trzeba; albo medytować o głodzie nad marnościami świata tego. Dobra rzecz i nader pożądana mieć talenta, ale większa sztuka, nie mając talentów, ujść za doskonałego. Nie będę Wmć Pana bawił mojemi awanturami; możesz się dorozumieć iż musiałem ich mieć i wiele, i rozmaitych, niżlim przyszedł do tego stanu, w którym mnie Wmć Pan widzisz. Wracam się więc do przełożenia niektórych sposobów, jakiemi można zyskać wziętość, i zarobić na reputacyą doskonałego kawalera.
« Najprzód, trzeba, ile możności, pozyskać trojaką reputacyą, galantoma, junaka i filozofa. Trzeci ten przymiot dawniejszemi czasy nie był potrzebny, teraz konieczny. Kawaler modny wcale jest teraz odmienny od owych galantów czasu Ludwika XIV we Francyi, albo Augusta II w Polszcze. Reguły sentymentowe, w takich naówczas były obrębach przystojności, modestyi, sekretu, iż amant, który sobie cel swojego kochania obrał, albo zmierzał po parafiańsku do stanu świętego małżeńskiego, albo zostawał dozgonnym prawie niewolnikiem osoby ulubionej. Najmniejsze przestąpienie reguł galantomji, było przestępstwem niedopuszczonem: a dama i kawaler, męczennicy własnego uprzedzenia, rozumieli czasem, iż się serdecznie kochają wtenczas, gdy się nudzili wzajemnie.
« Postrzegły te grube w kochaniu defekta damy, i śmielsze od nas, zrzuciły jarzmo niewczesnej przystojności. Że sinogarlice wiecznie płaczą, tym gorzej dla sinogarlic, mówiła mi niedawno grzeczna jedna i bardzo modna dama. Statek jest teraz przymiotem podłych tylko umysłów; po wsiach jeszcze może kochają się podawnemu, u nas w Warszawie, nawet po kramach i przy warstatach modna teraz panuje galantomia. Rozwodzić się więc z affektami, wzdychać, płakać, cierpliwie oczekiwać, wyszło to z mody. Wstęp pierwszy czyni efronterya, giesta wolne, dyskursy śmiałe, obmowa, chlubienie się z mniemanego szczęścia, strój wytworny, ekwipaż gustowny, expens rozrzutna. Gdy Wmć Pan w posiedzeniu z damami będziesz, niech laufer raz poraz od samegoż Wmć Pana skomponowane bilety nosi, a Wmć Pan czytaj je, niby z dystrakcyą; uskarżaj się, iż momentu wolnego czasu znaleźć dla siebie nie możesz; spytany od kogo te poselstwa i bilety? czasem z misterną miną, czasem z uśmiechem powiadaj, że to interes domowy, małej wagi, i t. d.; a jeżeliby był ogień na kominku, pójdź do niego, i inny dyskurs zacząwszy wrzuć w ogień bilet, tak nieznacznie i ostróżnie, żeby to wszyscy postrzegli.
« Pomaga i to w kompaniach do akceptacyi, gdy w dyskursie potocznym najdystyngwowańsze osoby będziesz Wmć Pan cytował, i wspominał poufale: byłem u hetmana, grałem z kanclerzem, polowałem z wojewodą, i t. d. Sposób ten wchodzi nieco i w reguły junackie; ale do nabrania tej reputacyi najlepiej służy uczęszczanie z tymi, którzy bezkrwawnemi pojedynkami zasłużyli sobie na reputacyą walecznych rycerzów; opowiadanie dzieł marsowych i hazardów w wielu okolicznościach w kompanji damskiej, albo ludzi spokojnych, może wielce dopomódz. Za powrotem z cudzych krajów, lepsze się Wmć Panu pole otworzy: nie obawiając się świadków, i przed junakami będziesz się mógł z męztwem swojem popisać. Nie od rzeczy będzie i to, gdy będziesz Wmć Pan miał zawsze przy łóżku parę pistoletów, choćby i nienabitych, i w tejże samej izbie, albo wiszący, albo stojący w kącie pałasz z furdymentem.
« Co do trzeciego punktu, masz Wmć Pan wiedzieć, iż wiek nasz terazniejszy, jestto wiek oświecony: tak jak angielskie fraki, i filozofia w modę weszła. U najmodniejszych dam zastaniesz Wmć Pan na gotowalni tuż przy węzełkach i bielidle xięgi pana Rousseau, filozoficzne dzieła Woltera, i inne podobnego rodzaju pisma. Trzeba więc koniecznie postawić się w stanie prowadzenia dyskursu, gdy Wmć Pana z tej strony zagadną. Nie rozumiej Wmć Pan, żeby dla tej przyczyny potrzeba było nieustannie czytać, aplikować się, i wchodzić w głębokie spekulizacye. Nie tak to trudno zostać filozofem, jak Wmć Pan rozumiesz: chwal tylko, co drudzy ganią, myśl, jak chcesz, byleby osobliwie; kiedy nie kiedy z religji zażartuj, decyduj śmiele a gadaj głośno; przyrzekam, iż ujdziesz wkrótce za wielkiego filozofa... » Chciał więcej mówić, ale znać dano, iż już czas jechania; z ciężkim więc moim żalem musiał dyskurs zakończyć, i razem z nim pojechaliśmy na asamble.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.