[115]XIX.
Morus.
„Ach, jak to nie ładnie, mój mały,
Że zawsze pobrudzisz się cały:
Włożę ci sukienkę nowiutką,
I kryzkę na szyję czyściutką,
O ubiór twój troszczy się Mama,
Lecz wkrótce na sukni jest plama;
Kryzka znów zgnieciona jak kłaczek,
A jakie twe rączki... buziaczek!
Wszyscy się wciąż śmieją na świecie,
Że takie niechlujne mam dziecię:
Zowią cię Morusem.” „Ach, Mamo,
Kominiarz nie czysty tak samo,
A chociaż jest czarny jak smoła,
Nikt przecież na niego nie woła:
[116]
Morusie, jak na mnie wołają,
Lecz jeszcze pieniądze mu dają.
Kominiarz kominy we dworze
Wyciera, więc wtedy nie może
Być czystym — gdy skończy swe trudy,
On nie zna co sadze, co brudy;
Morusem go nie zwą, bo tacy,
Co dają pożytek z swéj pracy,
Choć praca ich suknie zabrudzi,
Warci są uznania u ludzi.