Na cześć Hercena
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Na cześć Hercena |
Pochodzenie | Krople czary. Część druga |
Wydawca | Paweł Rhode |
Data wyd. | 1865 |
Druk | A. Th. Engelhardt |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część druga |
Indeks stron |
Na cześć Hercena.
Z OKAZYI JEGO PROTESTU.[1]
Nikt nie powstał — co! nikt wrzasnął Kiedy wśród świętych, skrwawionych pól Gdy grzech ludzkości tego ludu ból O! straszny toast, którym młody włos Wśród których protest ten krzyknął Twój duch, |
- ↑ Protest Hercena przeciw okrucieństwom popełnionym w Polsce. Umieszczony w Kołokole z 1. Sierpnia 1864.
Dziesięć razy odrzucaliśmy pióro i dziesięć razy chwytaliśmy za nie! Pragnęliśmy zebrać nasze myśli, pragnęliśmy rozproszyć tę rozpacz, która nas trawi — mój Boże! Co za okropności! Krew ich upaja! Kłamią bezwstydnie, starają się oszukać i w błąd wprowadzać tych, którzy idą na pewną śmierć, zbezczeszczają trupy i znaczą piętnem hańby wdowy i sieroty tych, co jeszcze walczą. — A wszystko to są Moskale — Moskale uczeni.(?) cywilizowani, a na koniec ci, którzy piszą do dzienników!... Nie — oni niemają nic wspólnego z naszą literaturą! —
„Wszystko jest kalectwem w naturze Moskiewskiéj! niewola, nikczemne pochlebstwo, kradzież upoważniona, spodliły tę naturę! Widzicie na zewnątrz tylko piękne frazesy i piękne utopie liberalne, wnętrze zaś jest tylko służalstwem, błotem i niewolą!“
Toż wśród tych egzekucyi, tych morderstw wściekłych i zbójców nasadzonych, przydanych katom: wśród téj piekielnéj wrzawy obudzonego patryotyzmu, powstaje z grobu naród Polski i pragnie podnieść dwa grobowe kamienie, które go w czasie bardzo długiego snu przygniatały! — Gdybyż przynajmiéj wszystkie te okropności skropione krwią, mogły stać się cementem, którymby wszystkie kasty połączone zostały w jeden naród. — I cóż robi naród? niewiemy w tym względzie nic! Fabrykacya adresów i petycyi nie dowodzi nic. — Ale wiemy tylko że całe społeczeństwo, szlachta, pisarze, uczeni, a nawet młodzież szkolna, wszyscy są zgangrenowani. — Szaleństwo fałszywego patryotyzmu krąży w ich żyłach — krew ich jest niém zarażona, a jad — wsiąknął — głęboko!... Moskwa sama dała tego dowody. Toast na cześć Murawiewa Wiszatela jest faktem historycznym. Podczas ruchów r. 1799 i owych dni teroryzmu, nieprzypominamy sobie, ażali pito kiedy w Paryżu zdrowie Carriera, lub czy robiono owacye Satellitom Fouquier Tennevilla, — i liwerantom Gilotyny. — Niewolno przemilczeć takiego poniżenia; legalna mniejszość ma prawo ogłosić swoje „Veto“ i protestować, a protestować energicznie, aby niewyrządzono jéj krzywdy, i niezlewano w jedno ze społeczeństwem niemającém już ani serca, ani duszy. Niepozostaje im, jak tylko protestować, — ale to nie jest powodem do ogłaszania odrodzenia Moskwy w oczach wszystkich narodów ucywilizowanych: ponieważ ta Moskwa nie jest już pod jarzmem jednego ciemiężcy zwanego Mikołajem — ale pod tyrańskiem panowaniem całéj kasty podłéj i niewolniczéj. — Jeżeli nikt niechce protestować, więc my protestujemy sami. Na to potrzeba tylko cokolwiek sumienia, trochę mniéj niepojętéj zimnéj krwi, a przedewszystkiem cokolwiek odwagi. Z resztą — czegóż się mamy lękać? Jeżeli jest jakie niebezpieczeństwo, to niebezpieczeństwo to zagraża tylko zbutwiałemu, podłemu i na swych podwalinach złożonych z rutyn i formułek Niemieckich, chwiejącemu się Caratowi, który oburzony tém, iż niemoże podołać kilku niesfornym, lecz nieustraszonym powstańczym oddziałom Polskim, postanowił zabijać rannych, wieszać chorych i niewinnych i łupić właścicieli ziemskich. Upadku takiego systemu można sobie tylko życzyć — im prędzéj on runie, tém predzéj Moskwa będzie wolną!... A oni, aby zachować ten rząd, chcą zabić wszelką wolność indiwidualną, oni chcą swemi najemniczemi krzykami przygłuszyć okrzyk oburzenia, wyrwany z piersi wolnéj! oni chcą zgubić w massach indiwidualność i powrócić do dawnego stanu rzeczy, ażeby tyranizować po kolei, liżąc stopy Pana!... Jeżeli w istocie cała Moskwa tak sądzi, jeźli męczarnie wszelkiego rodzaju jéj nie znieważają; nie pozostaje nic innego, jak rzucić się w objęcia Murawiewa; a gdy powstanie raz będzie zwyciężone, nie pozostanie jéj nic, jak tylko osamotnionéj, strapionéj i niepłodnéj wyczekiwać téj chwili, kiedy wstąpi do grobu za swym Caratem, który prędzéj czy późniéj zginie, w skutek swéj nikczemności, swéj niewoli i niesłychanéj pogardy wszelkiéj osobistéj wolności. Oto dla tego, według mego zdania, potrzebaby protestować. Nie dosyć jest milczeć. Za czasów Mikołaja można było (?) jeszcze milczeć. — On sam zachowywał tylko milczenie, albo rozkazywał. — Ale wymowność dzisiejszego rządu, zapał Kancellaryi Państwa, fabryka nieustająca adresów, niepozwala dłużéj milczeć obecnie. Są chwile znużenia i goryczy: powiadacie sobie, iż niema środka do zwalczenia szaleństwa i dobrowolnej ślepoty całego narodu, że lepiéj czekać, i że niema od czego odwodzić tam, gdzie nikt się nawet niestara o to, by rzucić zasłonę na te kłamstwa, lub przynajmiéj nadać im pozór prawdy i logiki. Ale czas i okoliczności popychają was do innych czynów: sił wam brakuje, by czekać i milczeć, ponieważ niema środka do odroczenia cierpień i boleści. Nie jesteśmy Czerńcami, byśmy byli objętnymi świadkami okrucieństw dokoła popełnianych: oni mieli dla pocieszenia swego wieczność, a modlitwę na osuszenie łez: my niemamy ani wieczności ani modlitw: nasza miłość, nasza dążność, nasze marzenia, nasze interesa, wszystko to jest z tego świata,[2] wszystko śmiertelne jak my, a my mamy załatwić tylko interes innego rodzaju. Jeżeli nasze wołanie nie znajdzie odgłosu, jeżeli żaden promyk niezdoła przeniknąć tych ciemności, jeżeli jedno słowo, jeden wyraz dobroczynny, wypływający z wolności i niepodległości, niemoże być wysłuchanym wśród jednogłośnych pochwał, śpiewanych Caratowi przez zaprzedane tłumy, które mają się za cywilizowanych, pozostańmy sami z naszą protestacyą, ale nie przestańmy protestować!!! — Powtarzamy tę protestacyą, choćby tylko dla okazania światu i dostarczenia dowodu przyszłym pokoleniom, iż podczas moralnego poniżenia tak ogólnego, byli przecie mężowie, którzy umieli protestować w imię przyszłéj Moskwy, przeciw czynom tego zbutwiałego Caratu, że byli tacy, co mieli odwagę narażać się na imię haniebne zdrajców sprawy powszechnéj, w imieniu przywiązania swego, do sprawy powszechnéj, w imieniu przywiązania swego do narodu Moskiewskiego, do prawdy, piękna, i sprawiedliwości. Nasze wołanie dojdzie może aż do tych, co wznoszą swe kielichy skalane krwią na cześć starego Murawiewa Wiszatela!...
1863. - ↑ U nas Bogu dzięki — nie!