Nasze sny/Teoria Freuda

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Nasze sny
Wydawca nakładem autora
Data wyd. post 1938
Druk Drukarnia „Współpraca“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


TEORIA FREUDA.

Pisarze starszej daty dwie przytoczone przeze mnie przyczyny poczytywali za główne źródło powstawania snów i przeważnie poprzestawali na nich.
Prawdziwą rewolucję w nauce sprawił słynny prof. Zygmunt Freud, który wystąpił z twierdzeniem, iż źródłem naszych snów są nasze stłumione i nieziszczone pragnienia.
Poprzednio zaznaczyłem, że przyczyny te w poprzedniej grupie snów uczuciowych odgrywają niezwykle doniosłą, ale nie wyłączną rolę. Tymczasem Freud rozpościera je na wszystkie grupy snów, nawet bezsensownych, starając się źródło pojawienia się snów, sprowadzić do jednego mianownika.
Mało tego. Freud uważa, że wszystkie nasze sny są symboliczne (por. ost. rozdział o symbolice snów) i że te symbole są przeważnie treści erotycznej. Innymi słowy, że w obrazach symbolicznych występują nasze kompleksy psychiczne, utajone namiętności i popędy, których nie przepuszcza w postaci wyraźnej, tkwiąca w naszej podświadomości „cenzura“, inaczej nabyte pojęcia moralne lub obawa przed opinią.
Freud stworzył nawet coś w rodzaju swego „sennika“. Wszystko w nim posiada niemal wyłącznie seksualny charakter. Np. dziecko, rękawiczka, krawat, nawet kwiaty są seksualnymi symbolami. Gdy pewna pani opowiedziała Freudowi „piękny sen“ o tym, jak znajdowała się w ogrodzie pełnym kwiatów, wytłumaczył go tak, iż jak sam zaznacza, pani ta zaczerwieniła się i sen przestał się jej podobać.
W „typowych“ snach naszych również przebija się, zdaniem Freuda, ten sam pierwiastek. Jeśli śniącemu śni się, że znalazł się bez ubrania na ulicy, będzie to sen erotycznej ekshibicji. Jeśli będzie mu się marzyć, że leci w przepaść — oznacza to również nasze zmysłowe pożądania ect.
Freuda nazywano niejednokrotnie „wielkim odkrywcą“ i „Krzysztofem Kolumbem podświadomości“. Olbrzymią jest jego zasługą, że pierwszy odkrył ogromne znaczenie dotychczas lekceważonych sennych marzeń dla psychologii i pierwszy wypracował metodę tłumaczenia snów za pomocą psychoanalizy. Ta zasługa pomniejszyć się nie da. Ale, jednocześnie wielu krytyków raziło seksualne zabarwienie freudowskiej symboliki i podkreślano, że sporo jego wyjaśnień, chociażby np. tyczących się kompleksu Edypa — wydaje się więcej niż naciągnięte. Istotnie, przykro byłoby przypuścić, że na dnie podświadomości każdego z nas tkwi taki „ukryty zbereźnik“, jakim go maluje Freud.
Nie moją rzeczą jest tu krytykować Freuda. Powrócę do innej, więcej obchodzącej nas sprawy. Freud twierdzi, że wszystkie sny mają wspólne źródło i źródłem tym są nasze stłumione i nieziszczone pragnienia.
Chcąc zilustrować w jaki sposób Freud usiłuje teorią ukrytych pożądań wytłumaczyć wszelkie senne marzenia, przytoczę przeprowadzoną przez niego analizę snu, który zazwyczaj jest zaliczany do innej grupy t. zw. „ostrzegawczych“.
Freud opisuje następujący wypadek w swej książce „Die Traumdeutung“ (str. 107).
Zgłosiła się do niego pewna młoda panna, która zamieszkiwała u swej zamężnej siostry. Siostra ta miała dwóch synków: starszego Otta, zmarłego przed kilku miesiącami i młodszego Karolka, cieszącego się na pozór dobrym zdrowiem. Otóż, śniło się tej pannie, że widzi martwego Karolka w trumience, otoczonej gromnicami.
— Cóż to ma znaczyć, panie doktorze — zapytywała zrozpaczona — czyżby to był sen złowróżbny i Karolek miał naprawdę umrzeć? A może jestem taka zła, że mu we śnie życzę śmierci?
Freud znał dobrze życie tej panienki, to też jak twierdzi odrazu się zorientował. Wiedział, że była zakochana w pewnym profesorze, który na pannę nie zwracał najmniejszej uwagi. Ona natomiast wciąż marzyła o tym, żeby z nim się spotkać, starała się odwiedzać miejsca, w których mogła go widzieć choć zdaleka, nie opuszczała ani jednego z jego odczytów.
— Kiedy rozmawiała pani po raz ostatni z profesorem W.? — zapytał.
— Było to — posłyszał odpowiedź — w dniu, w którym miano pochować mego siostrzeńca Otta. Leżał już w trumience tak samo zupełnie, jak Karolek we śnie. Profesor W. przybył do mej siostry, aby jej wyrazić swe współczucie i dość długo zabawił w naszym domu. Wtedy rozmawiałam z nim po raz ostatni.
— Pani sen nie zawiera nic złowróżbnego! — rzekł uśmiechając się Freud. — Ponieważ rozmawiała pani z profesorem W. po raz ostatni przy zwłokach martwego Otta, to samo powtórzyło się we śnie i stworzyło następujące przypuszczenie: gdyby zmarł Karolek, profesor znów odwiedziłby nas, znów stałabym wraz z nim przy trumience i znów bym z nim rozmawiała. Sen pani wyraża tylko stłumione i nieziszczone pragnienie ujrzenia profesora W.
Tak przedstawia się psychoanaliza Freuda. Musimy tu jednak uczynić pewne zastrzeżenie. Cieszymy się bardzo z tego, że Karolek nie umarł i że ten sen ponury dał się wytłumaczyć psychoanalityczną metodą. Co jednak nastąpiłoby, gdyby sen się sprawdził — a podobnych snów mamy bardzo wielką ilość — i biedny chłopczyk naprawdę spoczął w trumience? Jak udałoby się wówczas Freudowi połączyć teorię ukrytych pożądań z objawem jasnowidzenia?
Z tego wynika wniosek najważniejszy, że wszystkich kategorii snów psychoanalityczną metodą w żaden sposób wytłumaczyć się nie da.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.