[183]LXXII.
Nauka Brysia.
Bryś jest sobie pies jak mało,
Zawsze wiernie panu służy:
Ma przytém postać wspaniałą,
Łeb kudłaty, ogon duży.
Lecz taki przytém leniuszek,
I tak lubi próżnowanie,
Że gdy raz legnie na brzuszek,
Krzycz i wołaj — już nie wstanie,
Tylko z lekka kitą kiwa,
Oko zaspane otworzy,
Pysk rozdziawi, mruczy, ziewa,
I znów do snu się ułoży.
„Pfe, mój Brysiu — to nie ładnie!
Trzeba wziąść się do nauki,
Abyś umiał, gdy wypadnie,
Pokazywać różne sztuki.
Ja ci wykształcenia drogi,
Psie leniwy, wskażę pono:
Ot, przywaruj tu do nogi,
Lub apportuj kość rzuconą...
Cóż to, niechcesz? cóś pod nosem
Mruczysz powstawszy z podłogi?
I spoglądasz wciąż ukosem,
Głuchy na moje przestrogi?
[184]
Lecz ja swoje, a on swoje,
Próżno morał w uszy kładę...
Słuchaj, wnet ci kurtę skroję,
Za lenistwa brzydką wadę.”
„Daj Brysiowi pokój, synku,”
Rzecze Ojciec — „rzuć morały:
Bez przykładu, bez uczynku,
Słowa na nic się nie zdały...
Ty próżnujesz, miły Boże!
Ot, książki, pióra pod stołem,
A chcesz, aby pies w téj porze,
Zajął się trudu mozołem;
Więc do nauk weź się szczérze,
Spełń zadania, zajmij pracą,
Bo Bryś z ciebie przykład bierze
I winić go niéma za co.