O doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Marii Panny (wyd. 1947)/Część druga

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Maria Grignion de Montfort, Aleksander Żychliński
Tytuł O doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Marii Panny
Wydawca Księgarnia św. Wojciecha
Data wyd. 1947
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Helena Brownsfordowa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


CZĘŚĆ DRUGA
Zasadnicze prawdy dotyczące doskonałego nabożeństwa do Najśw. Dziewicy
Dokąd mówiliśmy o konieczności nabożeństwa do Najśw. Dziewicy. Teraz wytłumaczę z pomocą Bożą, na czym nabożeństwo to polega. Wpierw jednak podam kilka prawd zasadniczych, które to wzniosłe i tak gruntownie uzasadnione nabożeństwo we właściwym postawią świetle.

ROZDZIAŁ I
Jezus Chrystus jest ostatecznym celem i kresem nabożeństwa do Najśw. Dziewicy
1. Jezus Chrystus naszym jedynym Panem i Celem.

Pierwsza prawda. — Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, musi być ostatecznym celem wszystkich naszych nabożeństw; inaczej byłyby one błędne i złudne. Jezus Chrystus jest alfa i omega[1], początek i koniec wszystkiego. Pracujemy tylko, jak mówi Apostoł, by wszelkiego człowieka doskonałym uczynić w Jezusie Chrystusie, gdyż tylko w Nim mieszka wszystka zupełność Bóstwa i wszelka pełność łaski, cnoty i doskonałości; gdyż w Nim tylko otrzymaliśmy pełnię błogosławieństwa duchowego, gdyż On jest naszym jedynym Mistrzem, który ma nas nauczać, jedynym Panem, od którego zależymy, jedyną Głowę, z którą mamy być połączeni, jedynym wzorem, któremu mamy się upodobnić, naszym jedynym lekarzem, który ma nas uleczyć, jedynym pasterzem, który ma nas żywić, jedyną drogę, która ma nas prowadzić, jedyną prawdę, której musimy wierzyć, jedynym życiem, które ma nas ożywiać; słowem jest dla nas wszystkim we wszystkim. Albowiem nie dano pod niebem innego imienia, w którym mielibyśmy być zbawieni. Bóg nie położył innego fundamentu dla naszego zbawienia, dla naszej doskonałości i naszej chwały, niż Jezusa Chrystusa. Wszelki gmach, który by nie spoczywał na tej opoce, stoi na lotnym piasku i wcześniej lub później runie niechybnie. Wszelki wierny, który nie trwa z Nim jak latorośl z winnym szczepem, odpadnie, uschnie i wart będzie, by go w ogień wrzucono. Poza Nim wszystko jest bezdrożem, kłamstwem, nieprawością, śmiercią i potępieniem. Jeśli natomiast jesteśmy w Jezusie Chrystusie i Jezus Chrystus w nas, nie potrzebujemy obawiać się potępienia. Ani aniołowie w niebie, ani ludzie na ziemi, ani szatani w piekle, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie może nam szkodzić, bo nie może nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Jezusie Chrystusie. Przez Niego, z Nim i w Nim możemy wszystko: możemy oddać Bogu Ojcu w jedności Ducha Św. wszelką, cześć i chwałę[2], możemy stać się doskonałymi, a dla bliźniego naszego dobrą, wonnością Chrystusową na żywot wieczny[3].

2. Prawdziwe nabożeństwo do Marii jest drogą do Chrystusa Pana.

Jeśli więc głosimy doskonałe nabożeństwo do Najśw. Dziewicy, to tylko w tym celu, by nabożeństwo nasze do Jezusa Chrystusa stało się gruntowniejsze i doskonalsze, oraz aby podać łatwy i pewny środek do znalezienia Chrystusa. Gdyby nabożeństwo do Najśw. Dziewicy oddalało nas od Jezusa Chrystusa, to trzeba by je odrzucić jako złudzenie szatańskie. Tymczasem rzecz ma się przeciwnie, jak to już wykazałem i jeszcze wykażę. Nabożeństwo to jest konieczne, ale tylko na to, by Jezusa Chrystusa całkowicie znaleźć, ukochać Go i wiernie Mu służyć.

∗             ∗

Zwracam się do Ciebie, mój najmilszy Jezu, by użalić się serdecznie przed Twym Majestatem, że większość chrześcijan, nawet spośród bardzo uczonych, nie rozumie koniecznej łączności, jaka istnieje między Tobą a Twą świętą Matką. Tyś, Panie, zawsze z Marią, a Maria zawsze jest z Tobą i bez Ciebie być nie może; inaczej przestałaby być tym, czym jest. Łaska tok Ją przekształciła w Ciebie, że już nie Ona żyje i nie Ona jest, ale Ty, mój Jezu, żyjesz i królujesz w Niej, doskonalej niż we wszystkich aniołach i błogosławionych. Ach, gdybyśmy znali chwałę i miłość, jaką odbierasz w tej przedziwnej Istocie, zaprawdę, inne ku Tobie i ku Niej żywilibyśmy uczucia. Maria jest tak ściśle z Tobą zjednoczona, że łatwiej byłoby oddzielić światło od słońca i ciepło od ognia, a nawet — powiem śmiało, prędzej można by odłączyć wszystkich aniołów i świętych od Ciebie, aniżeli Twą, błogosławioną Matkę: gdyż Ona goręcej Cię kocha i doskonalej Cię sławi, aniżeli wszystkie inne stworzenia społem.
Czyż to nie jest rzeczą pożałowania godną, najmilszy Mistrzu mój, gdy się widzi nieuświadomienie i ciemnotę, panującą na ziemi względem Twej świętej Matki? Nie mówię tu o bałwochwalcach i poganach, którzy nie znając Ciebie, nic starają się Jej poznać; nie mówię również o heretykach i odszczepieńcach, którzy, odłączywszy się od Ciebie i Twego świętego Kościoła, nie troszczą się o nabożeństwo do Twej świętej Matki; ale mówię o katolikach, a nawet o uczonych, co powołani do nauczania innych, sami nie znają Ciebie ani Twej świętej Matki, chyba tylko sposobem czysto rozumowym, sucho i obojętnie. Rzadko kiedy mówię o Twej świętej Matce i o nabożeństwie, jakie ku Niej mień winniśmy, ponieważ, jak powiadają, lękają, się, by go nie nadużyto a Tobie nie uchybiono, oddając zbyt wielką, cześć Twej świętej Matce. Kiedy widzą lub słyszą, że jakiś czciciel Najśw. Dziewicy mówi często o nabożeństwie do tej dobrej Matki ż czułością, siłą i przekonaniem, jako o środku pewnym i wolnym od złudzeń, jako o drodze krótkiej i bezpiecznej, jako o ścieżce niepokalanej, jako o cudownej tajemnicy, by Cię odnaleźć i doskonale umiłować — wnet powstają przeciwko niemu i przytaczają tysiące fałszywych dowodów, by mu wykazać, że nie powinien tyle mówić o Najśw. Dziewicy, że pod tym względem dzieją się wielkie nadużycia, że należy się starać, by je usunąć. Powiadają, że raczej trzeba mówić o Tobie, aniżeli pobudzać wiernych do nabożeństwa do Najśw. Dziewicy, którą dosyć już kochają. Niekiedy rozprawiają o nabożeństwie do Twej świętej Matki, ale nie aby je rozszerzać, lecz aby usuwać nadużycia, jakie w nim upatrują. Tymczasem brak im pobożności i gorącego nabożeństwa nawet do Ciebie, Panie, a to dlatego, że nie znają Marii. Uważają koronkę, szkaplerz i różaniec za nabożeństwa, odpowiednie dla umysłów słabych i dla ludzi ciemnych; a gdy spotkają kogoś z różańcem, w ręku, wnet starają się odmienić jego myśli i uczucia; zamiast różańca, zalecają mu odmawianie siedmiu psalmów pokutnych, a miasto nabożeństwa do Najśw. Dziewicy nabożeństwo do Jezusa Chrystusa. O mój najmilszy Jezu, czyż ci ludzie mają ducha Twego? Czy miłymi są Tobie tak postępując? Czyż może Ci być miły, kto nie dokłada wszelkich starań, aby przypodobać się Twej Matce z obawy, by Tobie nie sprawić przykrości? Czyż nabożeństwo do Twej świętej Matki jest przeszkodą w nabożeństwie do Ciebie? Czyż Ona sobie przywłaszcza cześć, którą Jej oddajemy? Czyż Ona stanowi coś odrębnego od Ciebie? Czyż jest Ci obcą, żadnej nie mając z Tobą łączności? Czyż może nie podobać się Tobie, kto pragnie Jej się przypodobać? Czyż oddając się Jej i kochając Ją, odłączamy lub oddalamy się od Twej miłości?
Jeżeli dotąd nic jeszcze nie powiedziałem na cześć Twej św. Matki, dodaj mi łaski, abym Ją godnie chwalił: „Fac me digne tuam matrem collaudare“ — wbrew wszystkim wrogom, którzy przecież i Twoimi są wrogami; abym ze świętymi radośnie mógł powiedzieć: „Non praesuinat aliąuis Deurn se kabere propitium, qui benedictam matrem offensam kabuerit...: Niech się nie spodziewa miłosierdzia Boga, kto Jego świętą Matkę obraża“.
Abym zaś z miłosierdzia Twego otrzymał łaskę prawdziwego nabożeństwa do Twej świętej Matki i mógł je rozkrzewić po całej ziemi, spraw, niech Cię gorącą ukocham miłością. Przyjmij żarliwą modlitwę, którą ze św. Augustynem zanoszę do Ciebie:
„Tu es Cbristus, Pater meus sanctus, Deus meus pius, Rex meus magnus, pastor meus bonus, magister meus unus, adiutor meus optimus, dilectus meus pulcherrimus, panis meus vivus, sacerdos meus in aeternum, dux meus ad patriam, lux mea vera, dulcedo mea sancta, via mea recta, sapientia mea praeclara, simplicitas mea pura, concordia mea pacifica, custodia mea tota, portio mea bona, salus mea sempiterna...
Christe Jesu, amabilis Domine, cur amavi, quare concupivi in omni vita mea quidquam praeter ie Iesum Deum meum? Ubi eram quando tecum mente non eram? lam ex hoc nunc, omnia desideria mea, incalescite et effluite in Dominum Iesum: currite, satis hactenus tardastis; properate quo pergitis; quaerite quem ąuaeritis. Iesu qui non amat te, anathema sit; qui te non amat, amaritudinibus repleatur... O dulcis Iesu, te amet, in te delectetur, te admiretur omnis sensus bonus tuae conveniens laudi. Deus cordis mei et pars mea, Christe lesu, deficiat cor meum spiritu suo, et vivas tu in me, et concalescat in spiritu meo vivus carbo amoris tui, et excrescat in ignem perfectum; ardeat iugiter in ara cordis mei, ferveat in medullis meis, flagret in absconditis animae meae; in die consummationis meae consummatus inveniar apud te... Amen“.
„Tyś jest Chrystus, Ojciec mój święty, mój Bóg litościwy, mój król wielki, mój pasterz dobry, mistrz mój jedyny, wspomożyciel mój najlepszy, umiłowany mój przepiękny, mój chleb żywy, mój kapłan na wieki, przewodnik mój do ojczyzny, ma światłość prawdziwa słodycz moja święta, moja droga prosta, moja mądrość jasnością lśniąca, prostota moja nieskalana, mój pokój niezamącony, cała straż moja dziedzictwo me drogie, moje zbawienie wieczne.
Chryste Jezu. mój najmilszy Panie, czemuż kochałem i pragnąłem w całym swym życiu czegokolwiek prócz Ciebie, Boga mego? Gdzież byłem, kiedym myślą i sercem nie był z Tobą? Odtąd będzie inaczej. Wy, pragnienia moje wszystkie, rozpalajcie się i ulatujcie do Pana Jezusa; biegnijcie, już dość zwłoki; Spiesznie zmierzajcie do celu waszego; szukajcie tego, którego szukacie. Jezu, niech wyklęty będzie, kto Ciebie nie kocha; niech przepełniony będzie goryczą, kto Ciebie nie miłuje... O słodki Jezu, niech Cię ukocha, niech rozraduje się w Tobie, niech Cię podziwia wszelki rozum, oddany chwale Twojej. Boże serca mego i cząstko moja, Chryste Jezu, niech zamrze w sercu moim własny duch mój, a żyj Ty we mnie; niech się rozpali w łonie moim żywy węgiel miłości Twej; niech się wzmaga i rozpali ogniem potężnym; niechaj się pali nieustannie na ołtarzu serca mego, niechaj się żarzy we wnętrznościach moich i niechaj w głębi duszy mojej płonie. Obym w dniu skonania swego stanął doskonały przed obliczem Twoim... Amen“.

ROZDZIAŁ II
Święte niewolnictwo
1. Chrześcijanie są bezwzględną własnością Chrystusa Pana.

Druga prawda. — Z powyższych uwag, wykazujących czym Jezus Chrystus jest dla nas, trzeba wynosić, że nie należymy do siebie, jak mówi Apostoł, lecz całkiem do Niego, jako Jego członki i Jego niewolnicy, których odkupił nieskończenie drogo, bo ceną wszystkiej krwi Swojej[4]. Przed chrztem św. byliśmy niewolnikami szatana; chrzest św. uczynił nas prawdziwymi niewolnikami Jezusa Chrystusa, którzy mają żyć, pracować i umierać na to tylko, by rodzić owoc Bogu-Człowiekowi[5], by Go wielbić w naszym ciele i pozwolić Mu panować w naszej duszy, gdyż jesteśmy Jego zdobyczą. Jego ludem nabytym i Jego dziedzictwem[6]. Dlatego porównywa nas Duch Św.: 1) do drzew posadzonych na roli Kościoła wzdłuż potoków łaski, mających rodzić owoc w swoim czasie[7]; 2) do latorośli, której szczepem jest Jezus Chrystus, i która ma przynieść bogate grona[8]; 3) do trzody, której pasterzem jest Chrystus i która ma się rozmnażać i dawać hojnie mleko[9]; 4) do ziemi urodzajnej, którą Bóg uprawia, a której ziarno mnoży się i przynosi trzydziesto, sześćdziesięcio i stokrotny owoc[10] Jezus Chrystus przeklął nieurodzajne drzewo figowe[11] i wydał wyrok potępienia na nieużytecznego sługę, który nie umiał wyzyskać swego talentu[12]. Wszystko to dowodzi, że Jezus Chrystus pragnie od nas, nędznych ludzi, jakichś owoców, tzn. dobrych uczynków, gdyż dobre nasze uczynki Jego są wyłączną własnością. „Stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków.“[13]
Przytoczone słowa Ducha Św. wykazują, że Jezus Chrystus jest jedynym źródłem wszystkich naszych dobrych uczynków i ma być także ich celem ostatecznym, i że mamy Mu służyć nie tylko jako najemnicy, ale jako niewolnicy z miłości.

2. Dwa rodzaje służby.

Na ziemi istnieją dwa rodzaje przynależności do kogoś, względnie zależności od czyjejś władzy, mianowicie: zwykła służba i niewola; stąd też mówimy o sługach, względnie niewolnikach. Przez kontrakt służebny, jaki chrześcijanie zwykli między sobą zawierać, człowiek obowiązuje się służyć drugiemu przez pewien czas i za pewną opłatą. Natomiast człowiek zostający w niewoli zależy przez całe życie zupełnie od swego pana i jest zmuszony służyć mu bez wszelkiego prawa do odszkodowania lub zapłaty, jak zwierzę, nad którym właściciel ma prawo życia i śmierci.

3. Trzy rodzaje niewoli.

Trzy są rodzaje niewoli[14]: niewola naturalna, przymusowa i dobrowolna. Wszelkie stworzenia są w pewnym znaczeniu niewolnikami Boga: „Pańską jest ziemia, i to, co napełnia ją“[15]
W niewoli drugiego rodzaju znajdują się złe duchy i potępieni; sprawiedliwi zaś i święci są niewolnikami trzeciego rodzaju.
Niewola dobrowolna jest najdoskonalszą i najwięcej chwały przynosi Bogu, który patrzy na serce[16], serca się domagał[17] i zwie się Bogiem serca[18], czyli miłującej Go woli. Przez dobrowolną bowiem niewolę człowiek Boga i Jego służbę przenosi ponad wszystko, choćby nawet prawem natury nie był do tego zobowiązany.

4. Różnica pomiędzy sługą a niewolnikiem u ludzi

Wielka jest różnica pomiędzy sługą a niewolnikiem:
1. Sługa nie daje panu swemu wszystkiego, czym jest i co posiada, ani wszystkiego, co może nabyć z czyjąś pomocą lub własnymi siłami; niewolnik tymczasem oddaje się swemu panu całkowicie, oddaje mu bez zastrzeżeń wszystko, co posiada i wszystko, co może zarobić.
2. Sługa wymaga zapłaty za usługi, które panu oddaje; niewolnik tymczasem niczego nie może wymagać, choćby nie wiem jak pilnie i zręcznie, i z nie wiem jakim wytężeniem pracował.
3. Sługa może opuścić swego pana, kiedy zechce, a przynajmniej kiedy upłynie czas jego służby; niewolnik zaś nie ma prawa opuścić swego pana samowolnie.
4. Pan nie posiada nad sługą prawa życia i śmierci; gdyby go zabił jak zwierzę domowe, popełniłby krzyczące morderstwo; tymczasem pan niewolnika ma prawem zastrzeżoną władzę nad jego życiem i śmiercią[19], tak dalece, że może go sprzedać komu zechce lub zabić, jak nieprzymierzając konia.
5. Wreszcie sługa pozostaje na pewien czas w służbie u pana, niewolnik zaś na zawsze.

5. Chrześcijanie są niewolnikami Jezusa Chrystusa.

Nie ma na świecie, co by ludzi bardziej z sobą łączyło, co by sprawiało, że jeden doskonalszą staje się własnością drugiego, nad niewolę; nie ma też dla chrześcijanina niczego, dzięki czemu staje się zupełniejszą własnością Jezusa Chrystusa i Jego Najśw. Matki, niż niewola dobrowolna. Przykład dał sam Jezus Chrystus, który z miłości ku nam „przyjął postać sługi“[20], a potem Matka Najśw., która się nazwała służebnicą i niewolnicą Pańską[21]. Apostoł zwie się z dumą „servus Christi“, niewolnikiem Chrystusa[22]. W Piśmie św. chrześcijanie nazywają się, niejednokrotnie „servi Christi“, sługami Chrystusowymi. Wyraz zaś sługa, „servus“, w starożytności nie oznaczał nic innego, jak niewolnika, bo wtedy nie było jeszcze sług w dzisiejszym rozumieniu, a panów obsługiwali tylko niewolnicy lub wyzwoleni. Katechizm soboru trydenckiego, nie chcąc pozostawić najmniejszej wątpliwości, że jesteśmy niewolnikami Jezusa Chrystusa, posługuje się wyrazem, wykluczającym wszelką dwuznaczność i nazywa nas „mancipia Christi“, niewolnikami Jezusa Chrystusa[23].

Twierdzę więc, że musimy należeć do Jezusa Chrystusa i Jemu służyć, nie tylko jako słudzy lub najemnicy, lecz jako niewolnicy z miłości, którzy oddają się Mu i poświęcają z wielkiej a serdecznej miłości, by Mu służyć jako niewolnicy dla samego zaszczytu, że do Niego należą. Przed chrztem byliśmy niewolnikami szatana; chrzest uczynił nas niewolnikami Jezusa Chrystusa. Chrześcijanie zatem są koniecznie albo niewolnikami szatana, albo niewolnikami Jezusa Chrystusa.

6. Chrześcijanie są zarazem niewolnikami Marii.

To, co mówię bezwzględnie o Jezusie Chrystusie, to samo twierdzę warunkowo o Matce Najśw. Bo skoro Jezus obrał sobie Najśw. Pannę za nierozłączną towarzyszkę Swego życia i śmierci, Swej chwały i potęgi w niebie i na ziemi, to udzielił jej z łaski u Swego Majestatu tych samych praw i przywilejów, które sam posiada z natury: „Wszystko, co się Bogu należy z natury, przysługuje Marii z łaski“, mówią święci. Wedle ich zdania Jezus Chrystus i Maria mają tę samą wolę i tę samą władzę, posiadają wspólnie tych samych poddanych te same sługi i tych samych niewolników[24].
Zdaniem świętych i wielu uczonych można zatem uczynić się i nazwać „niewolnikiem z miłości“ Najśw. Panny, by przez to stać się w sposób doskonalszy niewolnikiem Jezusa Chrystusa[25]. Najśw. Panna jest środkiem, którym się Zbawiciel posłużył, by przyjść do nas; Ona też jest środkiem, którym mamy się posługiwać, by dojść do Niego[26]. Nie jest ona jak inne stworzenia, które, gdy się do nich przywiążemy, raczej od Boga nas oddalają niż Doń zbliżają. Jest to raczej największym pragnieniem Marii, by połączyć nas z Chrystusem, Swym Synem; a największym pragnieniem Jej Syna jest, byśmy przez Matkę Najśw. do Niego przychodzili. Przez to właśnie oddajemy Chrystusowi cześć i sprawiamy Mu radość, podobnie jakby króla uczcił i radował, kto by stał się niewolnikiem królowej, chcąc przez to stać się doskonalszym poddanym i niewolnikiem króla.
Toteż Ojcowie Kościoła, a za nimi św. Bonawentura, wyraźnie mówią, że Matka Najśw. jest drogą prowadzącą do Chrystusa[27].
Co więcej, jeśli, jak powiedzieliśmy, Najśw. Dziewica jest Królową i Władczynią nieba i ziemi — „Imperio Dei omnia subiciuntur, et Virgo; ecce imperio Virginis omnia subiciuntur et Deus“[28], oto słowa św. Anzelma, św. Bernarda, św. Bernardyna, św. Bonawentury — czyż więc nie ma Ona tylu poddanych i niewolników, ile jest stworzeń na świecie?[29] Czy nie jest słuszną rzeczą, żeby przy tylu niewolnikach z musu, nie było niewolników z miłości, którzy by z własnej woli wybrali Marię, za Królowę ofiarując się Jej jako niewolnicy? Jak to! Czyżby ludzie i szatani mieli posiadać dobrowolnych niewolników, a Maria nie? Jak to! Wszak król poczytuje sobie za zaszczyt, że królowa, jego towarzyszka, posiada niewolników, nad którymi jest panią życia i śmierci, gdyż jej chwała i jej potęga są zarazem jego chwałą i potęgą. Czyżby można przypuścić, by Pan nasz, który jako najlepszy z synów, wszelkiej swej władzy udzielił Matce Najśw., nie rad był temu, że Ona ma niewolników?[30] Miałżeby On mniej szacunku i miłości dla swej Matki, niż Aswerus dla Estery, lub Salomon dla Betsabei? Któż poważyłby się coś podobnego powiedzieć, lub nawet pomyśleć?
Lecz dokądże prowadzi mnie pióro moje? Po cóż zatrzymuję się tak długo, by rzecz tak jasną uzasadniać? Jeśli kto nie chce nazwać się niewolnikiem Najśw. Panny, mniejsza o to! Niechże stanie się i nazwie niewolnikiem Chrystusa! Wszak znaczy to, to samo, co być niewolnikiem Marii, gdyż Jezus jest owocem i chwałą Marii. I otóż doskonałym sposobem dostąpienia zaszczytu wzniosłego tego niewolnictwa jest właśnie nabożeństwo, któremu poświęcimy następny rozdział.

ROZDZIAŁ III
Śmierć starego człowieka
1. Skażenie naszej natury.

Trzecia prawda. — Najlepsze nasze uczynki bywają zwykle splamione i skalane przez zło, które w nas tkwi skutkiem skażonej natury naszej. Kiedy się wleje czystej przezroczystej wody do cuchnącego naczynia, lub wina do beczki, której wnętrze nie jest czyste, natenczas woda czysta i dobre wino psują się i łatwo przesiąkają przykrą wonią. To samo dzieje się, gdy Bóg do wnętrza naszej duszy, skażonej grzechem pierworodnym i uczynkowym, złoży rosę niebieską łaski lub przedziwne wino Swej miłości. Otóż dary Jego psują się zazwyczaj i plamią skutkiem zarodu złego, który grzech pozostawił w nas; uczynki nasze, nawet najwznioślejsze cnoty, bywają nim zarażone. By więc osięgnąć doskonałość, której nie podobna zdobyć bez łączności z Jezusem Chrystusem, bardzo ważną jest rzeczą precz wyrzucić to, co w nas jest złego; inaczej Pan nasz, który jest nieskończenie czysty i najmniejszej skazy w duszy nie znosi, odrzuci nas od oblicza Swego i nie połączyć się z nami.

2. Konieczność poznania siebie.

By wyzuć się z samych siebie, trzeba nam po pierwsze z pomocą światła Ducha Św. dobrze poznać skażoną naszą naturę, naszą nieudolność do wszystkiego, co dobre, naszą słabość we wszystkim, naszą ustawiczną niestałość, naszą niegodność wszelkiej łaski i ogólną naszą nieprawość. Grzech pierwszego naszego rodzica zatruł nas wszystkich, przekwasił i popsuł, jak kwas przekwasza i psuje ciasto, w które go włożono. Grzechy, które popełniliśmy, śmiertelne czy powszednie, choć już odpuszczone, powiększyły naszą pożądliwość, słabość, chwiejność i nasze skażenie, pozostawiając w duszy złe następstwa i skutki.
Ciała nasze tak są zepsute, że Duch Św. nazywa je ciałami grzechu[31], poczętymi w grzechu[32], karmionymi w grzechu i zdolnymi tylko do grzechu. Podlegają one tysiącznym chorobom, stają się z dnia na dzień słabsze, aż idą na pastwę robactwa i zgnilizny.
Dusza nasza połączona z ciałem, stała się tak zmysłowa, iż ją nazwano wprost ciałem: „Wszelkie ciało skaziło drogę życia swego na ziemi“[33]. Udziałem naszym to nic, prócz pychy i zaślepienia ducha, zatwardziałości serca, słabości i chwiejności duszy, zmysłowości zbuntowanych namiętności i chorób ciała. Z natury pyszniejsi jesteśmy niż pawie, więcej przywiązani do ziemi niż ropuchy, niegodziwsi niż kozły, zazdrośniejsi niż węże, pędliwsi niż tygrysy, leniwsi niż żółwie, słabsi niż trzcina, zmienniejsi niż chorągiewki na dachu. Sami z siebie mamy tylko nicość i grzech i zasługujemy jedynie na gniew Boży i na piekło wieczne[34].
Czy wobec tego można się dziwić, że Zbawiciel powiedział, iż ten, kto chce iść za Nim, powinien zaprzeć się samego siebie i gardzić własną swą duszą[35]; że kto miłuje duszę swoją, straci ją; a kto nią gardzi, zachowa ją?[36]. Mądrość nieskończona, która nie daje przykazań bez powodu, każe nam nienawidzić samych siebie, bo zasługujemy wielce na nienawiść: nic nie jest tak godne miłości jak Bóg, nic tak godne nienawiści, jak my sami.

3. Konieczność zaparcia się samego siebie.

Po drugie: — By się wyzuć z siebie samego, trzeba codziennie zamierać sobie samemu, tzn. trzeba dzierżyć na wodzy władze duszy i zmysły ciała, trzeba patrzeć, jakoby się nic nie widziało, słyszeć jakoby się nic nie słyszało, posługiwać się rzeczami tego świata, jakoby się ich nie używało[37]. Św. Paweł nazywa to codziennym umieraniem: quotidie morior[38]. „Jeśli ziarno pszeniczne nie wpadnie w ziemię i nie obumrze, pozostanie samo jedno”[39]. Jeśli nie zamrzemy sami sobie i jeśli najświętsze nasze praktyki religijne nie doprowadzą nas do tej śmierci tak koniecznej a zarazem tak życiodawczej, nie przyniesiemy owocu pożytecznego; nasze nabożeństwa będą bezużyteczne, a wszystkie nasze dobre uczynki będą skażone miłością własną i samowolą. I dlatego Pan Bóg brzydzić się będzie największymi naszymi ofiarami i najlepszymi uczynkami, a w chwili śmierci z próżnymi staniemy rękoma, tzn. bez cnót i zasług i nie będzie w nas ani iskry czystej miłości. Bo miłość taką posiadają tylko dusze obumarłe sobie, których życie ukryte jest z Jezusem Chrystusem w Bogu[40].

4. Doskonałe nabożeństwo do Matki Boskiej a śmierć starego człowieka.

Po trzecie: — Spośród wszystkich nabożeństw do Matki Najśw. trzeba wyszukać to, które najprędzej nas doprowadzi do obumarcia sobie, bo to będzie najlepsze i najbardziej nas uświęci. Trzeba bowiem pamiętać, że nie wszystko co się świeci jest złotem, że nie wszystko, co słodkie, jest miodem, że nie wszystko, co jest łatwe i co większa część ludzi wykonywa, najwięcej uświęca. Podobnie jak w łonie natury istnieją tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie z małym nakładem kosztów i bez trudu dokonać można pewnych naturalnych czynności, tak i w porządku łaski są tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie radośnie i łatwo spełniać można dzieła nadnaturalne, pozbyć się miłości własnej, napełnić się Bogiem i stać się doskonałym.

Nabożeństwo, o które obecnie chodzi, jest tajemnicą łaski, nieznaną wielkiej części chrześcijan, znaną małej liczbie pobożnych, praktykowaną i wykonywaną przez niewielu. Otóż czwarta prawda, wypływająca z trzeciej, którąśmy wyłożyli, ma nas o praktyce tej pouczyć.

ROZDZIAŁ IV
Pośrednictwo
1. Potrzeba pośrednictwa u Boga.

Czwarta prawda: — Rzeczą doskonalszą, bo skromniejszą jest nie zbliżać się do Boga wprost, lecz przez pośrednika. Ponieważ natura nasza tak jest skażona, jak dopiero co wykazaliśmy, nie podobna dojść do Boga i Jemu się podobać, opierając się na własnej pracy, na własnych staraniach i przygotowaniach, gdyż wszystkie nasze dobre uczynki są skażone i zbyt małej przed Bogiem wartości, by Go mogły zniewolić do połączenia się z nami i wysłuchania nas. Nie bez powodu dał nam Bóg pośredników wobec Swego Majestatu. Widział on naszą niegodność i niezdolność, miał litość nad nami, i aby nam dać przystęp do Swego miłosierdzia, dał nam możnych orędowników u Swej wielmożności. Pomijać tych pośredników i zbliżać się do Jego świętości wprost i bez wszelkiego poparcia, znaczyłoby uchybiać pokorze, uchybiać szacunkowi wobec Boga tak wielkiego i tak świętego; znaczyłoby to Króla królów mniej cenić i poważać, niż zwykłego króla lub księcia ziemskiego, do którego nie ośmielamy się zbliżać bez przyjaciela, który by za nami przemówił.

2. Jezus Chrystus jest naszym Pośrednikiem u Boga Ojca.

Pan nasz jest mocą dzieła odkupienia naszym Rzecznikiem i Pośrednikiem u Boga Ojca. Przez Niego mamy się modlić z całym Kościołem triumfującym i wojującym; przez Niego mamy przystęp do Majestatu Bożego i nie wolno nam ukazywać się przed obliczem Boga inaczej jak wsparci na zasługach Jezusa Chrystusa i nimi niejako przyobleczeni, jak mały Jakub przyobleczony w koźlą skórę stanął przed ojcem swym Izaakiem, by uzyskać błogosławieństwo.

3. Maria naszą Pośredniczką u Jezusa Chrystusa.

Czy jednak nie potrzebujemy pośrednika u samego Pośrednika? Jestże czystość nasza dość wielka, byśmy wprost i bezpośrednio z Nim się połączyć mogli? Nie jestże On Bogiem równym we wszystkim Ojcu, a więc Świętym świętych, godnym tegoż szacunku co Ojciec? Jeśli z nieskończonego Swego miłosierdzia stał się naszym zakładnikiem i pośrednikiem u Boga, Ojca Swego, by Go pojednać i spłacić Mu nasz dług, czyż mielibyśmy dlatego mieć mniej szacunku i bojaźni dla Jego majestatu i świętości?
Powiedzmy śmiało, ze św. Bernardem[41], że u samego Pośrednika potrzebujemy pośrednika i że Najśw. Panna jest jedyna, która może spełnić to miłościwe posłannictwo. Przez Nią Chrystus przyszedł do nas, przez Nią też mamy pójść do Niego. Jeśli lękamy się iść wprost do Jezusa Chrystusa, który jest Bogiem, czy to przez wzgląd na Jego nieskończoną, wielkość, czy też z powodu naszej nikczemności lub grzechów naszych, śmiało błagamy Marię, Matkę naszą o pomoc i orędownictwo. Ona jest dobra i czuła; nie ma w Niej nic surowego, nic odstraszającego, nic zbyt wzniosłego lub olśniewającego; patrząc na Nią nie widzimy nic innego, jeno istotę o naturze jak nasza. Ona nie jest słońcem, które by blaskiem swych promieni mogło nas słabych oślepić, lecz jest raczej piękna i łagodna jak księżyc[42], który światło swe otrzymuje od słońca i je łagodzi, by nie raziło naszej słabości. Jest Ona tak miłosierna, że nie odrzuca nikogo, kto Ją o pośrednictwo prosi, choćby był największym grzesznikiem. Gdyż, jak mówią święci, nie słyszano nigdy, jak świat światem, by ktokolwiek, co się do Najśw. Dziewicy z ufnością i wytrwałością udał, od Niej został odrzucony[43]. Jest Ona tak można, że Jej prośba nigdy odrzucona nie była. Dość, że stanie przed Swym Synem, a prośba Jej natychmiast wysłuchana bywa. Miłość i prośby ukochanej Matki zwyciężają Go zawsze.

Powyższą, naukę zaczerpnęliśmy z pism św. Bernarda i św. Bonawentury. Podług nich winniśmy po trzech stopniach wstępować do Boga: Pierwszy, najbliższy i najwięcej odpowiadający naszym zdolnościom — to Maria; drugim jest Chrystus, a trzecim Bóg Ojciec[44]. By dojść do Jezusa, trzeba iść do Marii, bo Ona jest naszą pośredniczką w orędownictwie. By dojść do Ojca Przedwiecznego, trzeba iść do Jezusa, bo to nasz Pośrednik mocą odkupienia[45]. Nabożeństwo, o którym teraz mówić będziemy, zachowuje ściśle wymieniony porządek.

ROZDZIAŁ V
Nasza słabość i niestałość

Piąta prawda: — Słabość nasza i ułomność sprawiają, że bardzo nam trudno zachować odebrane od Boga łaski i skarby:
1) Dlatego, że te skarby, które są więcej warte niż niebo i ziemia, w kruchych nosimy naczyniach[46], mianowicie w ciele podlegającym zepsuciu i w duszy słabej i niestałej, którą najmniejsza drobnostka niepokoi i zniechęca.
2) Dlatego, że złe duchy, ci przebiegli złodzieje, czyhają, na to, by nas napaść znienacka, okraść i obedrzeć. Dniem i nocą czatują, by korzystną upatrzyć chwilę; kręcą się w koło nas bezustannie, by nas pożreć[47] i w jednej chwili wydrzeć nam przez grzech wszystkie łaski i zasługi, któreśmy długoletnią pracą zdobyli. Zważywszy ich złość i doświadczenie, chytrość i wielką ich liczbę, bardzo musimy się lękać, zwłaszcza, że osoby, które więcej miały łaski, bogatsze były w cnoty i doświadczenie, i dalej posunięte w świątobliwości, niestety nędznie zostały zaskoczone, okradzione i obrabowane. Mój Boże! Ileż to widziano już cedrów Libanu, ile gwiazd na firmamencie, co marnie upadły i w krótkim czasie straciły całą swą wzniosłość i świetność. Skąd ta dziwna zmiana? Zaiste, nie skutkiem niedostatecznej łaski, na której nie zbywa nikomu, lecz dla braku pokory. Czuli się oni silniejszymi i pewniejszymi niż byli w rzeczywistości; zdawało im się, że wystarczają sami sobie, że potrafią o własnych siłach zachować swe skarby, ufali samym sobie, opierali się na sobie, zdawało im się, że dom ich dość jest pewny a skarbiec ich dość silny, by kosztowny skarb łaski bezpiecznie przechować. I właśnie, że zbytnio ufali samym sobie, jakkolwiek zdawało im się, że opierają się jedynie na łasce Bożej, nieskończenie sprawiedliwy Pan pozostawił ich samym sobie i zezwolił, że haniebnie zostali okradzeni. Niestety! Gdyby byli znali to cudowne nabożeństwo, które przedstawię niebawem, byleby skarb swój powierzyli możnej i wiernej Dziewicy, a Ona byłaby go strzegła jako Swej własności, a nawet poczytałaby to sobie za obowiązek sprawiedliwości.
3) Ponieważ świat pogrążony jest w nadzwyczajnej złości, dlatego trudno wytrwać w sprawiedliwości. Świat jest teraz tak zepsuty, że zdaje się, jakoby każde serce musiało koniecznie zaznać skalania, jeśli już nie błotem ziemskim, to przynajmniej pyłem tego świata. To istny cud, jeżeli kto wśród tego rozhukanego potoku zła, mężnie się ostoi i nie da porwać się prądowi, jeśli kto w tym burzliwym morzu nie utonie lub nie wpadnie w ręce rozbójników morskich i korsarzy, jeśli wśród zatrutego powietrza nie ulegnie zarazie. Tylko Maria, wierna Dziewica, której wąż piekielny nie tknął, dokonywa tego cudu wobec tych, co Jej wiernie służą.





  1. Ustęp następujący jest śliczną mozaiką cytatów Pisma św., zaczerpniętych z: Obj. 1, 8; Efez. 9, 13; Kol. 2, 9; Mat. 23, 8—10; Jan 13, 13; 1 Kor 8, 6; Kol. 1, 18; Jan 13, 15; Jan 10, 16; Jan 14, 6; Dz. Ap. 4, 12; 1 Kor. 3, 11; Mat. 7, 26—27; Jan 15, 6; Rzym. 8, 38—39, itd.
  2. Kanon mszy św.
  3. Porówn. 2 Kor. 2, 15 nn.
  4. 1 Kor. 6, 19.
  5. Rzym. 7, 4.
  6. 1 Piotr 2, 9.
  7. Ps. 1, 3.
  8. Jan 15, 1—5.
  9. Jan 10, 11 nn.
  10. Mat. 13, 8.
  11. Mat. 21, 19.
  12. Mat. 25, 24—30.
  13. Efez. 2, 10.
  14. Por. św. Augustyn, Expositio cantici „Magnificat“.
  15. Ps. 23, 1.
  16. Król. 16, 7.
  17. Przypow. 23, 26.
  18. Ps. 72, 26.
  19. Podobnego prawa nie zna ani prawo naturalne, ani prawo mojżeszowe. Autor stwierdza tu tylko poglądy ludów pogańskich, chcąc na tym przykładzie lepiej wykazać omawianą zależność, abstrahując zupełnie od wartości moralnej takiego czynu.
  20. Filip 2, 7.
  21. Łuk. 1, 38.
  22. Rzym 1, 1; Gal. 1, 10; Filip 1,1; Tyt. 1, 1.
  23. Catechismus Romanus p. 1, cap. 3 De secundo Symboli articulo.
  24. Św. Jan Damasceński, Serm. 2. in Dormitione B. M.
  25. Św. Ildefons, De virginitate perpetua B. M., cap. 12.
  26. Św. Augustyn, Sermo 113, in Nativitate Dimini; tak samo św. Bonawentura i Pius X w encyklice „Ad diem illum“.
  27. Psalt. maius B. V., ps. 117.
  28. „W zakres władztwa Bożego wchodzi wszystko, także Maria; w zakres władztwa Marii wchodzi wszystko, nawet Bóg“.
  29. Św. Jan Damasceński, Sermo 2, in Dormitione. B. M., por. Bonawentura, Speculum B. M. V., lect. 3, § 5.
  30. Św. German, Orat. hist in Dormitione Deiparae
  31. Rzym. 6, 6.
  32. Ps. 50, 7.
  33. Ks. Rodz. 6, 12.
  34. Autor mówi o naszej naturze, która jest w porządku nadprzyrodzonym zupełnie bezsilna w myśl synodu w Orange II. (r. 529): „Nemo habet de suo nisi mendacium et peccatum“. (Denzinger: Enchiridion Symbolorum 195).
  35. Łuk. 9, 23, Mat. 16, 24.
  36. Jan 12, 25.
  37. Porówn. 1. Kor. 7, 29—31.
  38. 1 Kor. 15, 31.
  39. Jan 12, 24—25.
  40. Por. Kol. 3, 3.
  41. Św. Bernard, Serm. de 12 praerogative B. M. V., n. 2.
  42. Pieśń nad pieśniami 6, 9.
  43. Św. Bernard, Memorare.
  44. Św. Bonawentura, Speculum B. V., lect. VI, § 2; por. Leona XIII encyklikę „Octobri mense“.
  45. Św. Bern. De aquaeductu, n. 7.
  46. 2 Kor. 4, 7.
  47. Piotr 5, 8.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ludwik Maria Grignion de Montfort i tłumacza: Helena Brownsfordowa.