O kobiecie wiecznie młodej/Rozdział I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł O kobiecie wiecznie młodej
Podtytuł Ninon de Lenclos. Szkic historyczny
Wydawca Druk-Tłocznia P. Szwede
Data wyd. 1924
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ I.
Co wiemy o Ninon de Lenclos. Ninon sprzedaje duszę djabłu.

Ninon de Lenclos! Kto z nas nie słyszał o niej!
Imię jej jest powtarzane jako synonim wdzięku, czaru i gracji; powtarzane jest jej imię jako równoznacznik nigdy nie więdnącej urody; mówi się o niej jako o wielkiej miłośnicy, kurtyzanie — niemal fenomenie natury, kobiecie, która potrafiła rzucać do swych stóp mężczyzn zarówno, gdy miała lat osiemnaście i lat osiemdziesiąt!
A jednak trzeba przyznać mniej miała szczęścia Ninon od innych sławnych piękności; podczas gdy cały ich szereg, do znudzenia opisywany i opiewany był w powieściach, poematach i tragedjach, Ninon przechodzi jakby w zapomnienie i po za ogólnikami nie wie się o niej nic.
A jest jej postać uwagi godną ze wszech miar!
Szczegółów o pannie de Lenclos we współczesnych pamiętnikach przechowało się wiele. Różni sprytni kompilatorowie niejednokrotnie z całej massy tej anegdot układali niby to autentyczne pamiętniki Ninon „jedynie prawdziwie“ opisującej jej przygody. Najsłynniejsze z tych kompilacji są trzy tomowe „Confessions de Ninon de Lenclos“[1] o sto kroków trącące falsyfikatem. Lecz jeżeli do wszelakich „jedynych i autentycznych“ spowiedzi pięknej Ninon winniśmy się odnosić z wielkim sceptycyzmem, to jednak posiadamy bezwzględnie autentyczne dokumenty z jej żywota. Jest to korespondencja Ninon ze słynnym satyrykiem i ironistą XVII w. Saint-Evremond’em.
Saint-Evremond’a z Ninon miał ponoć łączyć nader zażyły stosunek. Nie trwał on jednak zbyt długo; satyryk bowiem nie łączył zalet umysłu z zaletami ciała: był potężnym brudasem. To też razu pewnego, gdy podczas ulewnego deszczu siedział w sypialni Ninon, ta rzecze do niego:
— Mógłbyś, drogi przyjacielu, przejść się na spacer!
— Czemu?
— Przynajmniej raz w życiu byś sobie wymył ręce!
Po scenie tej nastąpiło zerwanie. Lecz kochankowie jednak postanowili być dobrymi przyjaciółmi. Nietylko więc spotykali się nadal jaknajczulej, lecz zawiązali między sobą tak modną w XVII i XVIII w. korespondencję. Ninon spowiada się w swych listach szczerze ze wszystkich grzechów i grzeszków, a Saint Evremond, przezwany „doradcą wszystkich pięknych kobiet“ pobłażliwie kiwa na to głową i... prosi o nowe niedyskrecje.
Listy te są nieocenioną kopalnią dla każdego, kto pragnie zapoznać się nietylko już z żywotem i przygodami „belle Ninon”, ale z kulturą i obyczajowością XVII wieku.[2]
A więc...
Anna de Lenclos, a jak ją później przezwano Ninon, urodziła się 15 maja 1616 r. Ojciec jej, zamożny szlachcic francuski, gorąco pragnął syna; to też gdy córka przyszła na świat, z rozpaczy... począł wychowywać ją po męsku. Jeździła świetnie konno, władała szpadą, jak fechmistrz, nie bała się huku pistoletu, a w razie potrzeby potrafiła dać tęgą naukę śmiałkowi, któryby jej ubliżył.
Skutki podobnej edukacji nie długo kazały na siebie czekać. Wyrosła Ninon na prześliczną i pełną wdzięku dziewczynę ale o charakterze energicznym, samodzielnym, ściśle męskim.
Gdy liczyła 18 lat zmarli rodzice — pozostała tedy całkowicie niezależną i to pod każdym względem: ani rodzeństwa, ani bliższych krewnych nie miała, a znaczny, odziedziczony majątek pozwalał żyć jak się jej tylko zechce i spodoba.
Wytworzyła sobie Ninon na swój własny użytek sui generis filozofję.
Nic nie ma straszniejszego — twierdziła — nad małżeństwo! Związywać swą wolność, podporządkowywać się mężczyźnie — jest to najfatalniejsza zbrodnia przeciw własnemu ja. Każda kobieta rozumna winna szukać nie męża, lecz kochanka.
Była Ninon w tym względzie jakby pierwszą feministką: nic tak jej nie oburzało, jak prawa zezwalające na wszystko tym przebrzydłym mężczyznom — a zabraniające wszystkiego niewiastom!
Lecz jeśli wzdrygała się Ninon na myśl o podporządkowaniu mężczyźnie, jeśli z oburzeniem odrzucała wszelką wzmiankę nawet o zależności od „pana i władcy“ tem nie mniej jednak... bez mężczyzn wytrzymać nie mogła ani chwili.
Lecz stosunek to był specyficzny: brała ona mężczyznę, niby mężczyzna kobietę, niby typowy don Juan, rzucała go do swych stóp, by po chwilowej rozkoszy, krótkotrwałym stosunku odrzucić precz!
Przezwano ją za to „królową kurtyzan”. Nazwa ta w sensie określenia „kurtyzana”, jak my ją obecnie pojmujemy, nie jest słuszną. Biedak w obszarpanym ubraniu mógł dzielić z nią łoże, skoro był jej taki królewski kaprys, lecz żaden możny za cenę złota nie przestąpił progu jej sypialni. Dla Ninon względy materjalne nie istniały zupełnie!
Nie była ona kobietą wysoce moralną, o to nikt kopji kruszyć nie będzie — ale wybryki jej miały za źródło temperament jedynie — niechęć zdobycia karjery, majątku.
Dewizą Ninon było: być nie kobietą uczciwą, lecz uczciwym człowiekiem!

Nie uprzedzajmy jednak wypadków!

Ninon de Lenclos
Zaraz na wstępie życia przytrafiła się Ninon przygoda, rzucająca tajemnicze, a dziwne na jej losy światło.

Pewnego wieczoru zameldował służący, że jakiś starszy, niepozorny jegomość koniecznie pragnie ją widzieć, lecz nie chce wyjawić swego nazwiska.
Ninon początkowo się wzdragała przyjąć go; gdy jednak nieznajomy nalegał, wyszła do niego do buduaru. Ujrzała małego, czarno ubranego staruszka.
Stary skłonił się grzecznie i tak zaczął:
— Ma pani przed sobą człowieka, który włada siłami przyrody! Gdyby zechciał, mógłby posiadać wszystko czego tylko zapragnie — znikomościami świata jednak pogardza!
Wstęp taki mocno zaintrygował Ninon. Tajemniczy gość oświadczył dalej, że obecnym był przy narodzinach panny de Lenclos i że interesuje się jej losami. Daną mu jest moc nieograniczona; zapytuje więc Ninon czem pragnie by ją obdarzył: władzą, bogactwem, czy nieśmiertelną urodą.
Ninon sądząc, że ma do czynienia z nieszkodliwym warjatem parsknęła śmiechem.
— Proszę się nie śmiać — ciągnął jaknajpoważniej stary — i odpowiedzieć natychmiast: zgadza się pani, czy nie?
— A gdybym się zgodziła — zapytała — i wybrała wieczystą urodę, co mam uczynić, by dar ten uzyskać?
— Absolutnie nic — brzmiała odpowiedź — napisze pani tylko swe nazwisko na tej tu tabliczce — tu podał jej czarną niewielkich rozmiarów tablicę.
Ninon wahała się.
— No proszę, prędzej! — naglił.
— Niechaj będzie! — zawołała Ninon i szybkim ruchem skreśliła na podanej tablicy swe nazwisko.
Stary wyprostował się. Zdawał się rosnąć w oczach. Głos jego brzmiał donośnie:
— A więc słuchaj — zawołał — piękna Ninon! Od dziś należysz do mnie! A na najlżejsze skinienie twe — każdy mężczyzna do stóp ci padnie! Niemal to królewska potęga i od sześciu tysięcy lat...
— Od sześciu tysięcy?! — powtórzyła Ninon z przerażeniem.
— Tak! W przeciągu sześciu tysięcy lat zaledwie pięć kobiet uznałem za godne otrzymania daru wieczystej młodości.
— Któreż to — panie?
— Były niemi: Semiramida, Helena, Kleopatra i Diana de Poitiers. Ty jesteś piątą i ostatnią.
Ninon siedziała bez ruchu.
— Będziesz więc — ciągnął dalej — tą, skinieniu której nie oprze się żaden mężczyzna. Będziesz cieszyła się świetnem zdrowiem, a choroby, którym ulegniesz będą tak lekkie, że nie pozostawią na twem ciele śladu. Będziesz piękną, zawsze piękną i zachwycać się tobą będą nawet w tym wieku, gdy inne kobiety chylą swe plecy pod ciężarem zgrzybiałej starości. A sława twa, twej nieśmiertelnej urody, przetrwa aż po koniec świata.
Ninon milczała.
— Widzę, że wszystko to wydaje ci się nader dziwne! Lecz tak się stanie! — a gdy chciała coś powiedzieć, skinieniem nakazał milczenie.
— Nie mów nic, o nic nie pytaj! Ujrzysz mnie raz jeszcze w życiu — mniej więcej za lat osiemdziesiąt. Lecz drżyj wtedy! gdyż wizyta moja będzie oznaczać, że pozostało ci trzy dni życia... tak tylko trzy dni!
Po tych słowach stary znikł, pozostawiając Ninon w całkowitym osłupieniu i odrętwieniu.
Ninon długo pozostawała pod wrażeniem tej dziwnej wizyty. Dwie tylko konkluzje się nasuwały: albo tajemniczy nieznajomy był kpiarzem, który chciał sobie tęgo zażartować, lub też pakt zawarty był czemś istotnem, prawdziwem. Lecz w takim razie jakie mogły być skutki? Ninon rozwarła pakiecik pozostawiony przez starego. Znajdowało się w nim dwanaście flakonów ciemno-różowej barwy, wraz z kartką:
„Każdy flakon zawiera dwa tysiące kropel esencji życia i piękności. Wystarczy to na lat 80. Codziennie rano, po zimnej kąpieli, kropla esencji do szklanki z wodą. Wypić“.
Jeśli nieznajomy był djabłem, snać szatan poczynał się bawić w eksperymenta lekarskie. Cóż pozostawało Ninon? Uwierzyć! To też poczęła stosować ten system, a dufna, że żadne nadużycie, że nic, ale to absolutnie nic, nie jest w stanie zaszkodzić jej trwałej urodzie, jęła czerpać ze wszystkich uciech życiowych bez miary i końca.








  1. Eugene de Mirecourt: „Confessions de Ninon de Lenclos“ Paris 1874.
  2. Saint Evremond, na skutek paru satyr, skierowanych przeciwko Ludwikowi XIV, obawiając się Bastylii, zmuszony był uciekać do Anglji, gdzie pozostał do końca życia. Ztamtąd prowadził korespondencję z Ninon a jej listy, po jego śmierci odnalezione, służą za główne źródło biograficznych danych o pannie de Lenclos.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.