O miłości (Stendhal, tłum. Żeleński, 1933)/Tom I/Rozdział L

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stendhal
Tytuł O miłości
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1933
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct, S.A.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. De l’amour
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ L.
Miłość w Stanach Zjednoczonych.

Wolność, to rząd, który nie czyni krzywdy obywatelom, ale, przeciwnie, daje im bezpieczeństwo i spokój. Ale od tego daleko jest do szczęścia: trzeba by człowiek stworzył je sobie sam, jedynie bowiem dusza bardzo pospolita uważałaby się za zupełnie szczęśliwą dlatego że zażywa spokoju i bezpieczeństwa. Mięszamy te rzeczy w Europie; przyzwyczajeni do rządów które nas gnębią, sądzimy, że uwolnić się od nich byłoby najwyższem szczęściem; podobni w tem jesteśmy do chorego, nękanego dotkliwem cierpieniem. Przykład Ameryki wykazuje rzecz przeciwną. Tam rząd wywiązuje się bardzo dobrze ze swego zadania i nie czyni krzywdy nikomu. Ale, jakgdyby los chciał nas zbić z tropu i obalić całą naszą filozofję, lub raczej dowieść jej że nie zna człowieka, my — od tylu wieków, wskutek nieszczęśliwego stanu Europy, oddaleni od wszelkiego prawdziwego doświadczenia — widzimy, iż, kiedy Amerykanie nie czują nieszczęścia płynącego z rządów, nie czują niejako samych siebie. Możnaby rzec, iż źródło wrażliwości wysycha w tych ludziach. Są sprawiedliwi, są rozsądni, ale nie są szczęśliwi.
Czy B....[1], to znaczy niedorzeczne wnioski i przepisy, wywiedzione przez pomylone umysły z owego zbioru poematów i pieśni, mogła sama jedna sprawić to nieszczęście? Skutek zda mi się przerastać przyczynę.
Pan de Volney opowiadał, iż, kiedy raz był na obiedzie na wsi u pewnego zacnego Amerykanina, człowieka zamożnego i otoczonego dużemi już dziećmi, wszedł do pokoju młody człowiek. „Jak się masz, Wiljamie, rzekł ojciec, siadaj“. Podróżnik pyta, kto jest ów młodzieniec: „To mój średni syn. — A skąd wraca? — Z Chin“.
Przybycie syna z krańców świata nie wywarło większego wrażenia.
Cała uwaga wydaje się skupiona na praktyczne urządzenie życia i na uchylenie wszelkich kłopotów: skoro wreszcie dojdą chwili zebrania owoców tylu zabiegów i tak długiego statku, nie znajdują już w sobie życia aby się niemi cieszyć.
Rzekłbyś, iż dzieci Penna nigdy nie czytały tego wiersza, który jest jakby ich historją:

Et propter vitam, vivendi perdere causas[2].

Skoro nadejdzie zima, która tam, jak w Rosji, jest najweselszą porą roku, młodzi ludzie obojej płci pędzą razem saniami dzień i noc, przebiegają po piętnaście i dwadzieścia mil wesoło i bez dozoru; i nie zdarza się, aby stąd wynikło coś złego.
Jest tu fizyczne wesele młodości, które mija niebawem z upałem krwi i kończy się w dwudziestym piątym roku: nie widzę namiętności które dają rozkosz. Jest taki nałóg rozsądku w Stanach Zjednoczonych, że krystalizacja staje się tam niemożliwa.
Podziwiam to szczęście i nie zazdroszczę go; jestto jakgdyby szczęście istot odmiennego a niższego rodzaju. O wiele lepiej wnoszę o Florydach i o Ameryce południowej[3].
Co mnie umacnia w pojęciach moich o Ameryce północnej, to zupełny brak artystów i pisarzy. Stany Zjednoczone nie przysłały nam jeszcze ani jednej tragedji, ani jednego obrazu, ani życiorysu Waszyngtona.

KONIEC TOMU PIERWSZEGO




  1. Biblja.
  2. „I, dla życia, gubić przyczyny do życia“.
  3. Obacz zwyczaje na Azorach: miłość Boga i miłość zajmują tam wszystkie chwile. Religja chrześcijańska, wykładana przez jezuitów, jest pod tym względem o wiele mniej wroga człowiekowi, niż angielski protestantyzm; pozwala bodaj tańczyć w niedzielę; a jeden dzień przyjemności na siedm, to wiele dla rolnika, który pracuje gorliwie przez sześć pozostałych.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.