[21]
IX.
Z wojny powracał rycerz-wódz,
Swych włości witał niwy.
Lekko się dało wroga zmóc!
Więc wesół był, szczęśliwyszczęśliwy.
Koń dzielny dom już widać czuł,
Bo szybciej rwał do skoku,
Rycerz o sławie dumy snuł,
Co wiernie szła u boku.
Nagle się rumak porwał w bok
I silnie skoczył w lewo,
Baba siedziała tuż o krok,
O stare wsparta drzewo.
[22]
Krew ciekła z poranionych ust,
Związane chustą oko,
Obok porzucon leżał chróst,
Rozsypan w krąg szeroko.
— Hale, rycerzu, dokąd to
Śpieszysz, wielmożny panie?
Hej, gdyby nie te latek sto,
Wstałabym na witanie!
Lecz padłam, chróstu niosąc więź
I poranionam srodze.
Sokole! Główką z wstrętu trzęś,
Lecz pomóż mi, niebodze!
Giewont rycerzem prawym był.
Czuły ku poniewierce,
Z rumaka w szary zstąpił pył,
Litosne tak miał serce!
Podszedł do starej popod wał,
Co wznosił się nad drogą,
Schylił się nad nią, podnieść chciał, —
Lecz karę poniósł srogą!
Ledwo się schylił, stara wnet
Nić szarą nań rzuciła
I ciągnie ją po polu, het!
Tak wielka nici siła!
Szarpnął się Giewont, ale nić
Rozrosła się w łańcuchy,
— Za mną posłusznie, rabie, idź!
Łańcuszek mój nie kruchy!
[23]
Giewont chce powstać: siły brak!
Siwucha ciska nici,
Otto na dany wybiegł znak
I oczy zemstą syci.
— He, he, rycerzu! jakże to?
Poznajesz ty Ottona?
Odpłacę ci się za me zło,
Już stawka twa stracona!
Giewont się miota! Próżno! Nic!
Graf Otto podszedł blisko,
Śmiech z wykrzywionych tryska lic:
Patrzy na widowisko.
Miał Giewont wolną jedną dłoń
Ciężką, jak młot ze stali.
Choć ziemię tłucze jasna skroń,
Ręką w szydercę wali!
Raz zdołał sięgnąć, ale wróg
Nie strzymał strasznej siły,
Zwalił się do rycerza nóg,
Co już niemocne były!
Zawyła stara, wzmacnia pęt
I pędzi z nim przez pole.
— Próżno do wiedźmy czujesz wstręt,
Nie wstaniesz już, sokole!
Rzuciła nim w podnóże Tatr,
Zmieniła czarem w górę
I zawył nad nim halny wiatr
Piosenki swe ponure!
[24]
I zawył nad nim bólu pieśń,
Że rycerz już nie żyje!
Sił brakło skruszyć więzów cieśń
A wicher wyje, wyje.
A Giewont twardym zdjęty snem
Tu na ojczyzny straży
Nie zdradza życia piersi tchem,
Ale o Polsce marzy!
Marzy, że wstanie kiedyś znów,
Na bój powiedzie woje,
Lecz trzeba czarodziejskich słów,
By zrzucił więzy swoje.
Wyrzec je może prawy duch,
Co szczerze Polskę kocha!
Wytężcie k’ Tatrom kiedy słuch:
To Giewont nocą szlocha!
Że nie mógł ze swych więzów wstać
I z pochew dobyć broni,
Krwi krasnej za ojczyznę dać,
Giewont łzy gorzkie roni!
Obudźcie wodza, bo już czas,
By bronił ziem granicy,
Dalej! Natężcie myśli wraz,
Wy, polscy wojownicy!