[203]OBÓZ MOSKIEWSKI
POD KOWNEM.
Teraz na świat wylewam ten kielich trucizny,
Żrąca jest i paląca mojej gorycz mowy,
Gorycz wyssana ze krwi i z łez mej Ojczyzny,
Niech źre i pali, nie was, lecz wasze okowy.
Adam Mickiewicz.
O ojczyznie i o sławie
Nóci młodzież po Warszawie,
A pod Kownem gwar:
«W pochód! w pochód! nuż rabiata!
Na podbicie reszty świata
Śle nas Bóg i Car!»
Jak daleko wzrok zasięże,
Błyszczą ognie i oręże
Pośród nocnej mgły:
A w pałatkach światła gorą,
I starszyzna nocną porą
Zasiadła do gry.
Szumią, dymią samowary,
Ruble sypią się bez miary,
[204]
Żwawo idzie gra!
A przy grze brzmi pieśń ponura:
«Hej, rabiata ura! ura!
Polszcza złota da!»
«Kto w Warszawie był, panowie,
Przyzna że tam — jako zdrowie —
Dziewcząt co nie miar.
My miatieże uśmierzymy —
A Poleczki obejmiemy,
Ura! ura! Car!»
«Na Warszawie zrośnie trawa,
Głośno gruchnie carska sława
A nam zejdzie plon:
Nam to lica krasawicy,
A wam Sybir buntownicy;
Ura Polszczy skon!»
«Dosyć tego już panowie!»
Rotmistrz Doniec w gniewie powie,
«Nie piję na skon!
Im tak miła z Wisły woda
Jak nam z DomuDonu! — Niech swoboda,
Niechaj żyje Don!»
[205]
«Nikt nie powstał? Co — nikt?» wrzasnął,
I puharem o ziem trzasnął
Na podleców zgon.
«Oj! nie winem dziś panowie
Trzaby wypić Donu zdrowie,
I biesiady wron!»
Rzekł — nim od gry jeszcze wstali
Słychać było dzwonek w dali!
W Sybir poszedł chwat! —
A Kozacy z cicha rzekli:
«Szkoda, w Sybir go powlekli!
Szkoda, to nasz brat!»
W. Pol.