[122]Skan zawiera grafikę.
PÓJDZIESZ I TY...
Mówiłeś do mnie: — »O, kochanko smętna
Co milczysz, w moje tuląc się ramiona,
Czemu ust twoich pieszczota namiętna,
Łkaniem twej piersi zdaje się tłumiona?
»Jak noc głębokie, czemu oczy twoje,
W próżni upartem spojrzeniem gdzieś gonią
Mar fantastycznych i ulotnych roje,
Nad tajemniczą wznoszących się tonią?
»Miłości naszej rozkwitniona wiosna
Nie śpiewa w tobie szczęściem i kochaniem,
Lecz drży w twem sercu jakby łza żałosna,
I jak zerwana struna jęczy na niem!
»Na mojej piersi co za strach głęboki,
Wielkie twe oczy rozpłomienia w ciszy?
I jakich nieszczęść oddalone kroki
Przeczuciem drżąca dusza twoja słyszy?«
[123]
A jam odrzekła: — Kiedy z twarzą białą
Śnię na twej piersi płomieniste raje,
A wątłe moje i dziecięce ciało
W ramionach twoich omdlewa i taje, —
Wtedy, w półzmierzchu, przechodzą przede mną
Posępne widma kobiece w milczeniu,
I mary dziewcząt ze skargą daremną
Przechodzą, patrzą, i giną w półcieniu.
I one były piękne. Włos ich złoty
Miał w sobie słońca lipcowego pyły...
A niekochane przecież, bez pieszczoty,
W grób zapomnienia wiecznego zstąpiły!
I widzę widma kobiet nad posłaniem
Męża schylone, nad wezgłowiem syna,
Gdy — konające najmilszych konaniem —
Widzą jak idzie ostatnia godzina...
I wobec ducha, co loty wiecznemi,
W mir i w blask idzie czarną śmierci bramą,
Obumierają, wijąc się po ziemi
W męczarniach serca, co zostało samo!
I będą odtąd sen nosić w źrenicy
O miejscu, które nie jest z tego świata...
I ku mogile, w trawiącej tęsknicy,
Chylić się będą jak kwiat, co oblata.
Widma, omdlałe z żądzy, w upragnieniu,
Pożarem suchot spalone do kości,
Idą — i łkają żałośnie w półcieniu
Nad trumną swoich zabitych miłości...
[124]
Schylone idą, krok wlokąc znużony,
Tragiczne widma, korowód grobowy;
Na białych ciałach żałobne zasłony,
Na piersiach niosą drogie trupie głowy...
I patrzą, patrzą na mnie!... Wtedy męka
Śmiertelna zimnym oblewa mnie potem,
A pierś ściśniona omal że nie pęka:
Tak serce bije w nią gwałtownie młotem!
Wtedy w uścisku ramion moich, drogi,
Spazm ci tajemny zgrozę tę odsłania...
Wtedy w pieszczocie, pełnej głuchej trwogi,
Wraz z pocałunkiem czujesz wybuch łkania!
Bo one idą, patrzą, bo są ze mną,
Te straszne mary, z trupiemi czaszkami...
I słyszę, słyszę, jakby wróżbę ciemną:
— ...Czekaj! Niedługo i ty pójdziesz z nami!«
Skan zawiera grafikę.