Pamiętnik chłopca/Pycha
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętnik chłopca |
Podtytuł | Książka dla dzieci |
Wydawca | Księgarnia Teodora Paprockiego i Spółki |
Data wyd. | 1890 |
Druk | Emil Skiwski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Maria Obrąpalska |
Tytuł orygin. | Cuore |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały luty Cały tekst |
Indeks stron |
I powiedzieć, że Karol Nobis czyści i wyciera sobie rękaw z przesadą, gdy Prekossi dotknie się go przypadkiem! Ten Nobis to pycha wcielona, dlatego, iż jego ojciec jest bogaczem. Ależ i ojciec Derossiego także jest bogaty! Nobis chciałby miéć ławkę dla siebie jednego, w wiecznéj obawie, by go kto nie powalał, patrzy na wszystkich z góry, ma zawsze pogardliwy uśmiech na ustach; biada potrącić mu nogę, gdy się wychodzi z klasy w szeregach po dwoje! O byle co rzuci w twarz najobelżywsze słowo i grozi, że ojca przyprowadzi do szkoły. Ojca!... a no, przecież wiemy, co dostał od ojca, kiedy synowi węglarza powiedział: hołysz! Jakiego się to wówczas wstydu nałykał! Takiego pyszałka nie widziałem nigdy. Nikt z nim nie rozmawia, nikt mu nie powie: „do widzenia,“ kiedy wychodzimy ze szkoły, ani pies by się nie znalazł, żeby mu lekcyę podszepnąć, kiedy jéj nie umie. A on wszystkich niecierpi, udaje przedewszystkiém, iż najbardziej pogardza Derossim, bo jest pierwszym w klasie, i Garronem, bo go każdy kocha. Lecz Derossi nigdy nawet spojrzeć nań nie raczy, a Garrone, gdy mu mówią, iż Nobis źle się o nim wyraża, odpowiada tylko:
— Ten chłopiec pełen jest tak głupiéj pychy, iż nie wart jest nawet moich kuksów.
Koretti również, kiedy dnia pewnego Nobis uśmiechał się pogardliwie, patrząc na jego czapeczkę z kociéj skóry, powiedział mu:
— Idź-no lepiéj, idź do Derossiego i od niego się naucz, jak być wielkim panem!
Wczoraj poskarżył się nauczycielowi, iż Kalabryjczyk trącił go nogą. Nauczyciel spytał Kalabryjczyka:
— Czyś to naumyślnie zrobił?
— Nie, proszę pana, przypadkiem — odpowiedział śmiało.
Nauczyciel rzekł:
— Zabardzoś obraźliwy, Nobis.
A Nobis z tą swoją miną zaraz się odciął:
— Powiem ojcu.
Wówczas nauczyciel się rozgniewał.
— Twój ojciec powie, iż byłeś winny, jak i tamtym razem, co to pamiętasz... A zresztą, w szkole tylko ja, nauczyciel, sądzę i karzę. — Potem dodał łagodnie: — Radzę ci, Nobis, zmień postępowanie, bądź uprzejmy i dobry dla twych towarzyszy. Widzisz przecie, są tu synowie robotników i panów, ludzi bogatych i ubogich, i wszyscy się przyjaźnią, kochają, są jakby bracia. Dlaczegóż ty nie czynisz, jak inni? Takby cię to mało kosztowało pozyskać sobie serca wszystkich, a i sam takbyś się czuł zadowolonym!... No có? nie masz mi na to nic do odpowiedzenia?
Nobis, który całej tej przemowy słuchał z swoim pogardliwym uśmiechem, odrzekł chłodno:
— Nie, panie nauczycielu.
— Możesz usiąść — powiedział nauczyciel. — Żal mi ciebie. Jesteś chłopiec bez serca.
I wszystko zdawało się być na tem skończone; ale murarczuk, który siedzi w pierwszéj ławce, obrócił swoją okrągłą twarz do Nobisa, co siedzi w ostatniéj, i zrobił mu swoją minę, ale tak piękną, tak śmieszną, że cała klasa wybuchła śmiechem. Nauczyciel wygderał go za to, ale i sam był zmuszony ręką sobie usta zasłonić, aby ukryć śmiech. I Nobis równie się rozśmiał, ale tym śmiechem zjadliwym, co to nie idzie na zdrowie.