Pamiętniki jasnowidzącej/Dodatek/Stygmaty Heleny Ajello
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętniki jasnowidzącej |
Podtytuł | z wędrówki życiowej poprzez wieki |
Wydawca | Wydawnictwo „Hejnał” |
Data wyd. | 1930 |
Druk | Drukarnia Pawła Mitręgi |
Miejsce wyd. | Wisła |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Krakowski „Ilustrowany Kuryer Codzienny“ z dnia 16 kwietnia 1926 r. nr. 104 podaje następujące zdarzenie:
W tym roku, jak i poprzednich, przybyło mnóstwo pielgrzymów z różnych miejscowości i w wielkiem skupieniu asystowali „cudowi“.
Na ulicach tego spokojnego miasteczka panował taki ruch i ożywienie, że specjalna straż karabinierów musiała pilnować spokoju i porządku. Straż ta nie dopuszczała tłumów do Heleny Ajello, gdzie znajdowała się tylko najbliższa rodzina chorej, kilku lekarzy, oraz dziennikarzy, wysłanych przez dzienniki włoskie.
Oto szczegóły przebiegu „cudu“:
Nagle robi się cicho, a po chwili słychać jakiś pełen religijnej ekstazy głos: „La santa, suda sangue!“ (Święta poci się krwią).
A nieco dalej, w domu krawca Ajello, dzieje się rzecz niezwykła.
Na białem łóżku leży bardzo blada młoda dziewczyna. Z oczu jej spływają dwie wielkie, krwawe łzy i ściekają po twarzy, na której maluje się wielkie cierpienie.
Dziewczyna woła: — Jezu, jakaż bolesna korona cierniowa! — a ciałem jej wstrząsają dreszcze.
Po chwili mówi dalej: — Ile krwi, jakaż to męka.
A na pytania dra De Marko odpowiada, że czuje gorycz w ustach, że doznaje wrażenia, jak gdyby miała cierniową koronę na czole i że dłonie, jakoteż stopy, ma przebite gwoździami.
Regularnie co kwadrans z oczu Heleny Ajello płyną krwawe, łzy, a następnie twarz jej przybiera taki wyraz, jakby miała piękną wizję, która zdaje się łagodzić jej fizyczne cierpienia.
Z czoła dziewczyny spływają krople krwi, sączące się z jakichś niewidzialnych ranek, krew sączy się też z stóp i z dłoni chorej.
Ten „cud“ powtarza się już czwarty raz.
Dodajemy jeszcze, że w tym roku na ciele Heleny Ajello, w okolicy serca, pojawiła się jakaś krwawa plama, z której obficie sączyła się krew.
Prowadzi spokojny tryb życia i mówi, że chciałaby połączyć się jak najprędzej ze swoją patronką, św. Ritą. Helena Ajello cieszy się wielkim kultem ze strony ludu. W miasteczkach i wsiach okolicznych uważają ją za „świętą“.
Po przeczytaniu powyższego artykułu nie mogłam pozbyć się myśli o owej „świętej“. Nagle wśród zwyczajnych zajęć złożyły mi się ręce, jak do modlitwy. Równocześnie odczułam, iż jakiś dobry duch wzywa mię, bym się uspokoiła i spojrzała wzrokiem duchowym. Uczyniłam tak i oczom mym przedstawił się obraz owej dziewczyny, pocącej się krwią. Następnie zostałam przeniesioną w daleką przeszłość z przed blisko 2000 lat. Ujrzałam górę Golgotę a na niej trzy krzyże. Na środkowym krzyżu Człowiek, od którego biła ogromna jasność tak, że w tej jasności znikało mi chwilami z oczu Jego ciało. Z ową jasnością płynęła wielka miłość i słodycz, lecz drżała w niej także i boleść. Miałam wrażenie, że tylko niewiele z obecnych przy tej scenie ludzi widzi tę jasność. Uczułam zarazem, jak gdyby w tych promieniach drżała tkliwa obawa o tych, którzy nie widzieli tej jasności.
Z kolei został wzrok mój skierowany na dwóch grzeszników, ukrzyżowanych razem z Nim. Ich ciała nie promieniowały. Po pewnej chwili jednak grzesznik po prawicy, patrząc na mękę Chrystusa i przysłuchując się Jego głębokim i łagodnym słowom, nabrał poniekąd Jego jasnych promieni w głąb swego ducha? Tymczasem złoczyńca po lewicy wciąż urągał jak Bogu, tak ludziom, a nawet wyśmiewał się z cierpień Jezusa. Wówczas to grzesznik po prawicy nawoływał go do opamiętania i upokorzenia się przed majestatem Boskiej miłości Chrystusa i Jego niewinnych cierpień.
(W tym momencie przypomniano mi, że grzesznik, urągający Jezusowi i dziewczynka, opisana wyżej, to jeden i ten sam duch.)
Twardy łotr jednak nie chciał słuchać słów ostrzegawczych i w tym stanie nieświadomości odszedł z tego świata. Otoczyła go zaraz wielka ciemność. Nie widział nic, nawet samego siebie. Skądś z dala dochodził go łoskot, zgiełk i krzyk, jaki panował w smętnym dniu ukrzyżowania. Ciągle się wzdrygał i czegoś lękał i szamotał sam z sobą długi czas bezsilnie. Chwilami tylko, lecz na bardzo krótko rozdzierała ciemność jasna błyskawica. W tym czasie widywał szerokie przestworza, wtenczas odczuwał w sobie prąd nowego życia. Zrazu gniewał się na to światło. Z czasem przyzwyczaił się do niego i zaczął nawet po niem tęsknić. Wtedy zjawiało się rzadziej, ale trwało dłużej. Nie mógł go znieść, czuł, że się coś na nim pali, coś topnieje, ale potem odczuwał ulgę. Zwalczał swój upór powoli i tęsknił za wydobyciem się z ciemnej otchłani. W myślach zaczął szukać jakiejś pomocy. Wtedy zbliżyły się do niego jasne duchy, trzymając w ręce księgę jego życia, a gdy czytał w niej, ożyły przed nim wszystkie jego przewinienia za życia na ziemi. Gdy z westchnieniem zwrócił ku nim twarz swoją, w której malowało się zapytanie, co czynić dalej, by to z księgi zostało zmyte, jak naprawić wszystkie krzywdy — odczuł, że największą z nich wyrządził samemu Bogu, gdyż On jeszcze z krzyża nawoływał go do opamiętania, a on swym śmiechem i przekleństwami naigrawał się z Jego słów. Wskazały mu wówczas dobre duchy na ten świat, że tylko tam może zmyć swoje stare winy. Gdy już wiedział, jak ma żyć na ziemi, że w potoku cierpień oczyści swego ducha, zaczął naraz wołać głosem strasznym, że przyjmuje owe wyjście z otchłani i że chce cierpieć strasznie na ziemi. Lecz wyższe duchy, widząc, że nie jest jeszcze zdolnym do wielkich cierpień, odprowadziły go cicho na zrodzenie jako dziecię. Był smutnem dzieckiem, kobietą. Oczy jej spoglądały często na rozsiane gwiazdy nad swoją głową, bała się świata, pragnęła spokoju, aż zamknęła za sobą drzwi klasztorne. Lecz i tam, pomimo umartwiania ciała, nie zdobyła spokoju ducha] W modlitwie miała twarz surową, dziwnie twardą i niesympatyczną. To też jej otoczenie nie miało do niej zaufania i często nazywało ją faryzeuszką. W tem smutnem odosobnieniu i niezrozumieniu odszedł duch mniszki znów w zaświaty, gdzie otoczyła go znów dawna ciemność, w której teraz trwał na modlitwach. Wydobywał myśli z głębi swego ducha, a najlepsze wysyłał do Boga. One wracały z powrotem do niego i ciemność rozdzierały, grzejąc jasnemi płomykami jego głowę. Po powrocie takich myśli czuł się lżejszym i lepszym, to też wysyłał ich coraz więcej, aż niemi został na tyle opromieniony, że mógł się swobodniej poruszać, oświetlając przestrzeń swoją własną aurą. Udręka ducha nie ustępowała; gdy pomyślał o swoich przewinieniach, zjawiających się znów przed wzrokiem jego duchowym, wołał wtenczas głosem wielkim, żałosnym, by mu Bóg pozwolił na ponowne zrodzenie. Dobre duchy znów się do niego zbliżyły, oznajmiając mu, że jego prośba zostaje wysłuchaną i że to, co było w jego życiu najgorszem, może odpokutować na ziemi w nowem zrodzeniu.
Potem znów został sam. Gdy się wmyślał w mękę Chrystusa, drżał z litości, jak zeschły liść i wołał rozpaczliwie: „Dwanaście razy upadłeś pod krzyżem, pozwól, bym przynajmniej 12 razy w roku pocił się krwią i odczuł twoją koronę cierniową! Nie oszczędzaj mi bólu, nie odbieraj mi goryczy! Gdy będę słabł na duchu, poślij mi tę jasną błyskawicę z nieba, bym nie upadł i nie zwątpił w cierpieniach!“
Znów zrobiło się jasno naokoło niego. Dobre duchy otoczyły przyjaźnie jego ducha. Otwarły znów jego księgę życia, czytając w niej dalej: „Będzież znów żył na ziemi w postaci kobiecej, będziesz miał wątłe ciało, lecz ciało twoje astralne będzie przewyższało energją życiową ciało fizyczne. Przyjmiesz na siebie owe cierpienia, o które prosisz Boga. Gdy wybije godzina przeznaczenia, odczujesz je. Nie będziesz jednak zdawał sobie sprawy z tego, skąd i jak powstały, gdyż nie jesteś dosyć silnym, byś mógł na ziemi wiedzieć o tem. Dowiesz się dopiero, gdy tego będzie potrzeba. Uczucie goryczy odczujesz tylko w ustach, gdyż duch twój słaby nie jest w stanie odczuć ogromu tego cierpienia, jakiego doświadczył Syn Boga żywego. W miejscach, gdzie święte Jego ciało twardemi gwoździami było przebite, będzie się z twego ciała sączyć krew. Dostaniesz i ową cierniową koronę, o którą tak prosisz, lecz odczujesz tylko jej ostre kolce w ciele fizycznem i astralnem. Duchem niestety nie potrafisz jeszcze pojąć ogromu cierpień, jakie jeszcze dziś zadają niewierne i w grzechach błądzące duchy wcielone i niewcielone Jego świętej głowie! Strzeż się popaść w pychę, gdy w swej ślepocie nazwą cię świętą! Strzeż się przyjmować cokolwiek w darze jako „święta“ lub „żywy obraz Chrystusa“, za jaką cię zechcą uważać! Masz później przed sobą jeszcze szereg zrodzeń, w których się oczyścisz z przewinień na ziemi z przed 2000 lat.
Dopiero potem możesz zrodzić się na świat w jaśniejszej szacie duchowej i wskazywać świadomie przy pomocy przyjaciół nieba drogę do Boga. Teraz masz jeszcze dosyć ciemną aurę, która trochę odrażająco będzie działała na twoje otoczenie. Kilka słabszych, ale spokojniejszych od ciebie duchów nie zechce uznać twej pokory i cierpień i będą ci zarzucać w twarz „faryzeuszostwo“ jak w poprzedniem życiu. A chociaż opuścisz chłodne mury klasztorne, nie będziesz mógł zatrzeć świadomości mniszki z poprzedniego życia. Te słabsze duchy, to otoczenie w klasztorze, nie uznające twej skruchy, były niegdyć także świadkami twego urągania wobec Boga i walczyły z sobą, ze złem, z kłamstwem w sobie, a twoje słowa odbierały im siłę, aby poznały prawdę. Opiekunem Twoim duchowym był i jest duch dawnego złoczyńcy po prawicy, lecz ty nie zdajesz sobie z tego jasno sprawy, dla ciebie będzie on ukryty w postaci św. Rity. Mniejsze cierpienia będą cię także nachodziły w piątki, by ci przypominać, że nie masz z tego świata brać wielkiej rozkoszy. Spotkasz wiele ludzi na ziemi, z którymi żyłeś przed 2000 lat. Niektórzy z pośród nich są mężami wiedzy, lecz niestety, jak dawniej tak i w obecnem i następnem twojem zrodzeniu nie będą chcieli otwierać swego serca dla prawdy i badać prawdziwej przyczyny twoich tajemniczych cierpień) Z niechęcią otwierać będą drzwi swego ducha dla ożywczych prądów z wiekuistego życia. Ty nie zapieraj się przed nimi swej cierniowej korony, lecz gdy z nieufnością będą patrzeć na ciebie, wskaż im na swoje krwią zroszone czoło, a temsamem nie będą już mogli tak spokojnie ze staremi myślami żyć na ziemi. Tak samem już swojem cierpieniem, nie wiedząc na ziemi dokładnie o tem, wielu zmusisz poprostu do badania tajemniczej wiedzy duchowej.
Gdy się zapytałam, dlaczego ten duch musiał właśnie przyjąć ciało kobiece, jeden z nich wskazał mi z żalem i słabym uśmiechem na twarzy cały zastęp ludzi, uznających ją obecnie za świętą i rzekł:
— A cóżby to było dopiero, gdyby on był otrzymał ciało mężczyzny! Napewno wielu z nich wzięłoby go za Syna Bożego, Chrystusa, patrząc na niego we Wielkie Piątki.
Chwilę jeszcze zastanawiałam się nad tem, że spłaca swą Karmę nie w tych stronach, gdzie ją zaciągnął, bo wiem, że najczęściej wielkie sceny karmiczne rozgrywają się w miejscowościach, gdzie dane duchy poprzednio żyły i karmę ową stworzyły. Wówczas odezwał się ów duch:
— To Wyższa Siła tak pokierowała karmą, bo tu chodzi o cierpienie samego Boga. W samej stolicy Piotra tam mało wiedzą o prawdziwem życiu ducha, o jego cierpieniach i w mylnem świetle przedstawiają czyściec, piekło i niebo!
W mej duszy po tych słowach zrobiło się boleśnie smutno, bo wiedziałam, iż mówią prawdę.
Po chwili wysłałam znów zapytanie w przestworza, czy duchom nie jest wiadome, jak długo w obecnej karmie pozostanie na ziemi ów duch w dziewczynie. Odpowiedziano mi, że większą część swego zadania ma już za sobą, lecz że przychodzą chwile pokuszenia, by ją wzbić w pychę, że to ją sobie obrał Bóg na obraz i podobieństwo Swoje i że cierpi niewinnie za ludzkie grzechy. Już teraz rozmawiają ludzie pomiędzy sobą, że gdy umrze, wystawią jej kaplicę i czcić ją będą jako świętą. Dlatego zostanie odwołana z tego świata jeszcze jako młoda istota. Następne zrodzenia czekają ją już w męskiem ciele w Palestynie. Tam ma odzyskać większą świadomość ducha, a naśmiewającym się z Chrystusa i Jego życia na ziemi świadomie ma wska-zywać na Jego Boskość, na Jego niewinne katusze i w różnych cierpieniach oczyszczać się z dawnych win.
Po tem objaśnieniu zapytałam, czy mogę spojrzeć, jaką drogą odbywa się to pocenie krwią. W tej chwili ujrzałam chorą w owym dniu. Jej ciało astralne razem z fluidami ciała fizycznego wirowało ogromnie. Blisko ciała astralnego był duch t. zw. św. Rity, który magnetycznemi ruchami ściągał fluidy razem z krwią do astralnego ciała. Stamtąd regularnie co pewną chwilę pędził ją, jak przez sito, przez jej ciało fizyczne do miejsc zgóry oznaczonych. Duch dziewczyny nie wiedział dokładnie o tem, gdyż wzrok jego jeszcze jest przyćmiony. Chwilami tylko, gdy cierpienia wydawały jej się zbyt wielkie i dreszcze trwogi nią wstrząsały, ujrzała owe błyskawice z przestworza, po których zlewał się prąd magnetycznej siły, niosąc jej ulgę dla ciała i posilenie na duchu.