Pamiętniki nieznajomego/Tom drugi/28 Maja

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Pamiętniki nieznajomego

Tom drugi

Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1872
Druk Kornel Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom drugi
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

28. Maja.

Jest nas teraz dwóch w moim domku. Stary mój przyjaciel wspomniał na mnie, dowiedział się, że przypłynąłem, przebywszy różne koleje, zdrowo do Jedlina, i z dawną troskliwością pospieszył ku mnie. Wczora wracając od podkomorzego postrzegłem kogoś siedzącego w ganku, spartego na ręku i zadumanego głęboko. Po szaraczkowem ubraniu i palonych butach poznałem mojego Wrzoska. O! jakże serdeczny był nasz uścisk milczący. Teraz, nie tając się płakał. Nie mówiliśmy nic o matce, aleśmy oba o niej tylko myśleć musieli. Wiele a wiele miałem mu do rozpowiedzenia. Tyle przygód zaszło ze mną od czasu jakeśmy się nie widzieli. Musiałem mu szczegółowie moje pochody, niewczasy, bitwy, chwilowe wygnanie, wszystko a wszystko opowiedzieć. Gdym skończył stary uścisnął mnie.
— Słuchaj, — rzekł, — nie tęskno ci w domu?
— O! nie pytaj o to, — odpowiedziałem z boleścią. — Myślałeś dawniej, żem młodzieńczo i płocho tylko kochał Marję. Ja ją kocham po dziś dzień i po dziś dzień płaczę... modlę się codzień za jej czystą duszę, nie żeby jej dopomódz, lecz żeby się zbliżyć do niej.
Wrzosek milczał.
— Niedostaje mi matki! nie mam nikogo; jak chcesz by mi nie było tęskno?
— Ożenisz się, — rzekł.
— Nie, — odparłem.
— Nie? Powinieneś wać! powinieneś! — zawołał — i ożenisz. Co innego jest owa waszecina eteryczna miłość, co innego uczucie spokojne, szlachetne, rozważne, na którem buduje się związek małżeński. Szczęśliwszy jesteś niż myślisz.
— Ja?
— Tak, wać; miłość tamtą niepokalaną poniesiesz do grobu bez rozczarowania, a w małżeństwie znajdziesz szczęście, jakiego Bóg dozwala.
— Nie mów mi o szczęściu, ani o małżeństwie.
— Z samych nudów wać się ożenić musisz, a potem to taki porządek na świecie. Zechcesz mieć dzieci, a...
— Dzieci! I nie wiedziałem co odpowiedzieć na to, pierwszy raz w życiu pomyślałem, że mogę mieć dziecię, nadzieję.
— A póki się nie ożenisz? Jakby to waści powiedzieć? hm. Co u djabła, nie domyślasz bo się nic?
Nie mogłem domyśleć się nic przecie.
Wrzosek ruszył ramionami.
— Ludzie genjalni, — rzekł, — wedle wyrażenia waszego, są często głupsi od największych prostaków. Muszę więc wszystko sam powiedzieć. Nie chcesz mi widocznie dopomódz! Ot! myślałem, — mówił dalej, — żebym ci może nie zawadził, gdybym tu zamieszkał przy waści.
Pobiegłem uściskać starego; ale mnie wstrzymał i dodał:
— Najprzód moje warunki. Nie chcę być ciężarem, żyję ze swego, żyję o tyle tylko z tobą, o ile to nam obu dogodnem być może. Dasz mi jakich parę pokoików czystych a ciepłych, dla mnie i moich sobaczek. Majątki puściłem dzierżawą uczciwemu człowiekowi, jestem swobodny, czasem ci jaką czarnę chwilę rozerwę. Ale jak ci się da Bóg ożenić (bo taki mam nadzieję, jeśli imość pani Kostecka pozwoli, kołysać wacine wnuki na kolanach), to sobie pójdę precz. Wówczas wezmę gdzie w sąsiedztwie folwareczek i...
— O! to dalekie projekta! — rzekłem. — A tymczasem bądź jak w domu. Niepróżne to są słowa. Wybierz mieszkanie, urządź jak ci się podoba. W końcu ogrodu, nad rzeką jest domek.
— Albo go nie znam! mieszkałem ci w nim i zapisuję tam kwaterę. Będziemy razem a sami i swobodni. Ot i dobrze! Ale waruję wszystko swoje, aż do kuchni.
— Chcesz mnie upokorzyć?
— Daj mi pokój. To moja fantazja. Muszę gotować dla siebie i dla psów, bośmy wymyślni, a nie lubim być ciężarem nikomu. Dasz mi znać gdy zechcesz być u mnie na objedzie.
Cały wieczór zszedł na rozmowie o przeszłości; rozstaliśmy się późno w noc. Otóż nowa i niespodziana pociecha. Już nie jestem tak bardzo sam na świecie.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.