Panna Maliczewska (Zapolska, 1912)/Akt I/Scena IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Panna Maliczewska |
Podtytuł | Sztuka w 3 aktach |
Wydawca | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały Akt I Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
SCENA IV.
CIŻ, MICHASIOWA.
Michasiowa, blada i jeszcze dość młoda — w kaftaniku, wnosi kosz jak do bielizny, przykryty kawałkiem starej firanki. W koszu baletowe spódniczki, lusterko, pudełko ze szminkami, gorset, jakieś łachy. W milczeniu stawia kosz na łóżku Stefki, potem rozwiesza baletowe spódnice i trykoty na parawanie — wreszcie idzie do pieca i grzeje się. Michasiowa milczy.
ŻELAZNA.
Skończyło się! MICHASIOWA.
A jakże. ŻELAZNA.
No, a gdzie ona? MICHASIOWA.
Terkocze ze swoimi. Mówiła żeby mleko było gorące. ŻELAZNA.
Właśnie, pieniądze się rodzą. MICHASIOWA.
I tak się pali. ŻELAZNA.
No to co? (Michasiowa milczy.) ŻELAZNA.
Nie pada tam? MICHASIOWA.
Nie jeszcze. ŻELAZNA.
Dałby Bóg; będzie deszczówka na kolory. MICHASIOWA.
I śnieg może. ŻELAZNA.
No, to już nie! MICHASIOWA.
Zima idzie. ŻELAZNA.
Niech się skręci po drodze. MICHASIOWA.
E, co tam pani — ale ja. ŻELAZNA.
A jakże! ja, właśnie. MICHASIOWA.
Zemgliło mnie. (pije wodę.)
Znów dostała cukierki i za dużo se podjadłam. ŻELAZNA (z pogardą).
Cukierki!MICHASIOWA.
A no, taki teraz widać zwyczaj! (spogląda na chleb:)
Czyj to chleb? ŻELAZNA.
Daleko by zajechała z tymi cukierkami. MICHASIOWA.
Czyj to chleb? ŻELAZNA.
A no... tego... MICHASIOWA (ułamuje kawałek i je).
ŻELAZNA.
Tak sobie... ot... MICHASIOWA.
Ta my z jednej wsi. ŻELAZNA.
O! jakże to? MICHASIOWA.
A no z Biedoty. (śmieje się gorzko.)
To jest jedna taka wieś, gdzie się takie rodzą. Idę! jeszcze trza przynieść. Nie dała psia krew od razu wszystkiego zabrać, żeby się jej kiecki nie pogniotły. Ach! niech ją!.. (miarkuje się.)
A niech pani Żelazna nic jej nie mówi. ŻELAZNA.
Niby co?MICHASIOWA.
Że ja... trochę... ŻELAZNA.
Ja chrześcijanka, plotków nie robię. (Michasiowa bierze pusty kosz i wychodzi. Żelazna chwilę pierze, wreszcie śpiewając pobożną pieśń podchodzi ukradkiem do stolika, spoglądając ciągle ukradkiem, wreszcie bierze nóż, kraje kawałek chleba szybko, zanosi go i wtyka pod poduszkę, poczem śpiewając ciągle ku balii.)
|