Panna Maliczewska (Zapolska, 1912)/Akt I/Scena XI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Panna Maliczewska |
Podtytuł | Sztuka w 3 aktach |
Wydawca | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały Akt I Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
SCENA XI.
STEFKA — ŻELAZNA później EDEK.
ŻELAZNA (idzie do łóżka, bierze poduszkę włazi na stół i zatyka okno).
ŻELAZNA.
Panna Stefka zbiła szybę, proszę żeby jutro zapłaciła... STEFKA (cicho).
Zapłacę!ŻELAZNA.
Szyba lagrowa... Dwie korony... STEFKA.
Zapłacę! (Żelazna krząta się jeszcze chwilę, potem odchodzi mrucząc. Stefka chwilę leży, wreszcie wstaje, siada i kończy sukienkę, wchodzi zmarznięty Edek, idzie do stołu).
EDEK.
A tu co? jak po spaleniu! Moje zeszyty o! wypisy i to pożyczone. Czy to ty? STEFKA (cicho).
Ja! EDEK (płacze).
A no! to wiesz, wiesz, to świństwo! STEFKA (nagle zrywa się).
Daj mi spokój! Żebyś ty wiedział co tu było. EDEK.
O! to świństwo! mnie tak ciężko. STEFKA.
Durnyś... ja ci to odkupię... Żebyś ty wiedział... albo ci nie powiem... bo się wstydzę... (płacze).
EDEK (zainteresowany zbliża się).
No co? STEFKA (rzuca mu się na piersi i płacząc mówi).
Bo tu był taki stary... koń... taki... w futrze... i aż mnie złapał za włosy... i ciągnął po ziemi... EDEK (głupowato).
Czego chciał? STEFKA.
A to tuman! EDEK.
A ha! (po chwili).
A ty co? STEFKA (z dumą).
A no wydarłam mu się. EDEK (podaje jej rękę).
To dzielnie! Wreszcie widzę w tobie człowieka... STEFKA.
Ta daj mi spokój, rękę sobie skaleczyłam. EDEK.
To nic! to chrzest... z tego wyjdziesz dzielniejsza. STEFKA.
Ładne nic! (idzie w stronę komina, aby podkręcić lampkę i spostrzega na ziemi banknot dziesięciokoronowy).
STEFKA.
To on zgubił... nic innego... o! powalany krwią...EDEK.
Rzuć to! STEFKA.
Ale także pieniądze! EDEK.
Rzuć to! Spal!... STEFKA.
Ta ty do waryatów idź!.. EDEK.
To są nieczyste pieniądze. STEFKA.
Nie. Troszkę obłocone i troszkę krwi... ale... (wyciera)
O! ani nie znać! dobra! (biegnie do kosza, układa baletowe spódniczki, narzuca firankę, wkłada spiesznie buciki, żakiet, kapelusz).
EDEK.
To chodzi o moralny brud. STEFKA.
E! wypchaj się... jak przyjdzie Michasiowa, niech bierze kosz i niesie do garderoby... (biegnie ku wyjściu).
EDEK.
Poczekaj! gdzie idziesz.STEFKA (z tryumfem, już na schodach).
Idę długi płacić. (wylatuje).
EDEK (sam, patrzy na nią z pogardą, pluje i macha ręką).
Ot... kobieta... (idzie do stołu, szuka chleba, potem pod sofą, wreszcie z płaczem).
Co się u dyabła z moim chlebem stało? Zasłona spada. KONIEC AKTU I-GO |