Panna Maliczewska (Zapolska, 1912)/Akt III/Scena II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Gabriela Zapolska
Tytuł Panna Maliczewska
Podtytuł Sztuka w 3 aktach
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. 1912
Druk Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Akt III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
SCENA II.
TEŻ SAME, FILO (w ubraniu cywilnem).
FILO.

W domu?

STEFKA (jednym susem zrywa się z sofy).

Czego? czego?...

FILO (zmieniony).

Dwa słowa. Coś o premierze. Kiedy? Chcemy urządzić owacyę...

STEFKA.

Nie mnie brać na kawał! Pan wie, że nie gram w tej premierze i że mam wasze owacye pod podeszwą. Ja zakazałam tu przychodzić! Ja nie chcę! Ja nie lubię jak się za mną włóczą...

FILO.

Ja się nie włóczę, bo ja jestem pani cień!...

STEFKA (wraca do szeslągu).

No... ja mam też los. I proszę kwiatów nie przysyłać bo pan na to niema pieniędzy...

FILO.
To do pani nienależy. Ja bym ukradł gwiazdy aby Pani rzucić pod nogi.
STEFKA (śmieje się).

A tymczasem pan sprzedaje książki...

FILO.

Nieprawda. Ja mam swoje dochody. Ojciec mi daje pensyę.

STEFKA.

Pięć koron...

FILO.

Trochę więcej.

STEFKA.

Wszystko jedno. Nie na to aby Pan kwiaty kupował. Zresztą ja nie chcę... nie chcę...

(tupie nogami i biegnie do okna).
FILO.

To trudno. Ani pani ani ja na to nic nie poradzimy. Ja kochać Panią będę do śmierci, a że miłość wywołuje miłość, pani mnie także pokocha...

(siada na krześle na środku sceny i patrzy na Stefkę z podełba).
STEFKA.

Ja Pana więcej znienawidzę.

FILO (ręce w kieszeniach od spodni).

Tem więcej panią kochać będę.

STEFKA.

Pan niech idzie do sztuby.

FILO (ponuro).
Ja jestem — w szkole miłości.
STEFKA (powraca do szeslągu).

Ja do rodziców pana napiszę.

FILO.

Tem lepiej — sytuacya się od razu wyklaruje.

STEFKA.

Jaka sytuacya?

FILO.

Moja i Pani. Przejdę walki, piekło — ale zwalę to wszystko i utoruję drogę dla nas obojga...

STEFKA.

Gdzie???

FILO.

Do wspólnej egzystencyi.

STEFKA (idzie do lustra).

Pan ma źle w głowie.

FILO (ponuro).

A nie zdołam zwalczyć przeszkód — zginiemy razem!

STEFKA (robi perskie oko).

Właśnie.

FILO.
Czy pani sądzi, że ja bym panią samą na świecie zostawił? Nigdy! Wszystko czyha na pani wdzięk, niewinność, młodość. Wszystko! Wszak teraz ciskają na Panią ostatnie obelgi. Mówią o pani straszne rzeczy...
STEFKA (zaciekawiona).

Co mówią?

FILO (wstaje ale pozostaje na środku).

Nie powtórzyłbym nigdy tych szkaradstw z obawy aby Panią nie znieważyć. Ale niech Pani będzie spokojna. Ja nie wierzę! Ja jeden na świecie znam Panią i wiem kim pani jest. — I zawsze w obronie Pani stanę choćby mi życie utracić przyszło. Śmierć samą bym wyzwał i zwalczył. Proszę mi wierzyć.

STEFKA (siada z nogami na sofie).

Że też pan wiecznie o tej śmierci gada.

FILO (ponuro).

Bo się jej nie lękam.

STEFKA.

A jakby przyszła, to by Pan uciekał za piec... Ale co tam śmierć! niechby się tu zjawił jaki profesor, Pan by uciekł.

FILO.

Nigdy! Pani mnie nie zna.

(dzwonek).
STEFKA.

No... no... może profesor.

FILO (nie rusza się z rękami w kieszeniach od spodni).

Świat cały wyzywam do walki o panią...

(siada na krześle).
A zresztą ja się nikogo nie boję, bo jestem po cywilnemu!
STEFKA.

Tymczasem niech się pan wynosi przez kuchnię.

FILO (siedzi).

Ani myślę.

(dzwonek).
STEFKA.

Proszę — to może być moja koleżanka...

FILO (j. w.).

Niech wejdzie.

STEFKA.

Nie chcę aby mnie wzięła na język.

FILO (j. w.).

Niech sprobuje — potrafię Panią obronić.

STEFKA.

Ach Boże!...

(po chwili).

Aha!... a może ja o Pana jestem zazdrosna i boję się aby mi Pana nie odebrała...

FILO (zrywa się).

Skoro tak... to pójdę... ale wrócę!...

STEFKA.

Nie dziś — proszę bardzo!

FILO.

Dla mnie niema zakazu. Ja... wrócę!...

(dzwonek — Michasiowa idzie otwierać).
MICHASIOWA.

Ja bym nie radziła żeby panicz tu siedział.

FILO.

Idę!... Niebawem...

(wychodzi).
STEFKA (szybko).

Żebyś mi go więcej nie wpuszczała. Otwórz!

MICHASIOWA.

Ta co się spieszyć. To pewnie ktoś z rachunkiem.

(uchyla drzwi, przez łańcuch widać Boguckiego).
BOGUCKI.

Panienka w domu?

MICHASIOWA

Zaraz!

(do Stefki szeptem)

Jesteś w domu — czy nie?

STEFKA.

Kto?

MICHASIOWA.

Ten pan, przyjaciel starego...

STEFKA.

Ale jestem, jestem — proś!...

MICHASIOWA (otwiera).

Panienka jest.

(Bogucki wchodzi, ma w ręku paczkę).



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Gabriela Zapolska.