[8]
1
Wicher śródziemnomorski krokiem marynarza
przeszedł po tłumnej ulicy.
Znać wiosnę na wszystkich twarzach —
śmieją się muzułmanie, negry i chińczycy.
2
Krwawe niebo nocy paryskiej
fiołkowieje dziś długo z parmeńskim zapachem.
W ryczące stada wozów
szybko jak pociski
wpadają midinetki bez strachu.
[9]3
Z ciężkiem sercem pójdę brzegiem Sekwany —
kupię w kramikach sztychy i sennik miłosny,
lecz znaczenia snów moich,
wczoraj pożegnanych,
nie znajdę w nim. We mgle usłyszę krzyk wiosny.
4
W wysypaną na trotuar gorącą kawiarnię,
tłum ponurych studentów wpływa jak rój gacków.
Wśród niezmiernych przestrzeni,
oświetlonych marnie,
ćmy nocne, z twarzą w futrze, błądzą po omacku.
[10]
5
Na ulicy zapiętej brylantową broszką,
jakiś żałosny głosik „Paris soir“, zawodzi.
Jak ptak zgubiony jęczy
wśród tłumów powodzi...
Będę z nim razem wzdychać: Paris soir...
Jak gorzko!
6
Na Place de la Concorde, w obszarze nirwany,
tysiąc latarni płonie pogrzebowem złotem.
Jak obcy anioł, wiezie mnie szofer nieznany,
przez pustkę,
przez to wszystko CO BĘDZIE I POTEM...
[11]
7
Topielice Sekwany gwiżdżą „Hallelujah“,
nowy fox-trott, na falach huśtane łagodnie.
Na Nôtre Dame demony pod niebem warują,
i patrzą w dół na Paryż,
groźnie, jak na zbrodnię.
8
Cichym, kamiennym głosem wyją do księżyca,
to znów do lamp łukowych, różowych i sinych,
zezując w kąt wiadomy, gdzie stoi zazwyczaj
Wdowa, paryski upiór,
monstrum gilotyny.
[12]
9
Czarną, pośpieszną, smutną, nieuważną hordą,
tratuje mnie tłum ludzi,
brzydki jak mrowisko.
Słowa świetlne, niemądre, w niebie barwy bordo,
pryskają aż na gwiazdy chciwością złocistą.
10
Zimny ciężar Sekwany w metropolitenie.
Między wodą a ludźmi
los sprawuje wartę.
Nad sklepieniem dziewczyna, podobna syrenie,
kołysze się od wczoraj...
usta ma otwarte.
[13]
11
Jakiś wyblakły wodnik paryskich trotuarów,
ściga mnie rybiem okiem zalanem słodyczą,
podczas gdy piękny hiszpan, krokiem pełnym czaru
przechodzi raz na zawsze.
Autobusy ryczą.
12
Z falujących bulwarów patrzą oczy lśniące.
Czy chcesz wpaść sepji w ręce?
Zbratać się z polipem?
Jeśli nie, to uciekaj po francuskiej łące
do domu, pod szeroką, pod szumiącą lipę...
[14]13
Płyń daleko, gdzie życie ciasne jest i ciche,
mała rybko, zgubiona wśród rekinów mnóstwa.
Sto tysięcy tancerek,
rzeźbionych jak bóstwa,
zdeptało serce twoje i jego złą pychę!...
14
W „Auebert Palace“, w „Gaumont“, w „Paramount“, w „Cameo“
pary wciąż się całują.
Któż to mógł przewidzieć?
Muzyka dyryguje. Ja jedna, o wstydzie,
samotnym mym profilem świecę jak kameą.
[15]
15
Eiffel, jak rozkraczone zjawisko z sabatu,
grzyb grzechu, tryska zewsząd groźna i ponura.
Wszystko za wielkie dla mnie, najmniejszego z światów.
Niedostępne i drogie jak wężowa skóra.
16
Bez ciepłego ramienia jakże iść w tym tłumie?
Fiołkowe słońca,
gwiazdy czerwone szaleją.
Naco jestem na świecie nigdy nie zrozumiem.
Jak wśród drzew obcych idę, bezlistną aleją.
[16]
17
A wkoło czarne oczy, gorące rozkazy,
i wiosna prostą ścieżką prowadzącą w trans.
Obrona przed autami —
dla serc drogowskazy...
Wszyscy chodzą pod ramię
i myślą: „Douce France“...