Pieśń o buncie (Orkan, 1915)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Orkan
Tytuł Pieśń o buncie
Wydawca Biblioteka „Dziennika Narodowego”
Data wyd. 1915
Druk „Drukarnia Państwowa” w Piotrkowie 
Miejsce wyd. Piotrków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tomik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PIEŚŃ O BUNCIE.

O dusze w piekle jęczące!
O wieki mąk!
O wieki w strachu milczące!
O lesie rąk błagalnych!
O lesie rąk!
O mózgi krwawe na ościaniach skalnych!

O szczęśliwości dumał świat człowieczy
Przez tysiące, tysiące lat —
I w rzeczy
Człowieka męczył człowiek-kat.
Świat śnił o szczęśliwości.
Ponad tym snem pochmurze wieków się przewlekło —
Morze, prastary zegar tej wieczności
Wnetby po kropli w drugie łoże wciekło —
Przez tyle lat
Dumał człowieczy świat
O szczęśliwości,
I wydumał — całe dzisiejsze piekło.

O dusze w piekle tem jęczące!
Z pomarłych wieków idzie ku nam szum
Daleki, jak od zaziemskiego wiatru —

Majaczy we mgle zmartwychwstały tłum,
Głośny, a nie czyniący w powietrzu hałasu,
Tłum widmowego teatru.

Słychać jakoby głuchy spadek wód,
Niby stężały, ciężki oddech czasu,
I turkot kół, i mocny chód,
I zbroi chrzęst, i świsty kul,
I orkiestrę, zwycięstwo grającą.
I krzyki: wiwat król!
Z fanfarą bowiem, ku niebu bijącą,
Szli wodze ku szczęśliwości,
Wiodąc u swoich zwycięskich rydwanów
Jeńców Tytanów —

Ci pewnie na świat nieszczęścia wołali.

A dalej widać ciemne rzesze
W lęku, który padł na nie od stali,
Od rażących je słońcem pancerzy,
Bowiem jedną stal znały — lemiesze.

Na orłach, które ród rycerzy
W bój o szczęśliwość ziemską wiodły
Między innemi godły
Widać w szponach rozwartych krwawe ujarzmienie.

A dalej we mgle cienie — cienie —
Wiecznie straconych,

Za życia upartych w swej wierze,
W ślepej zakamieniałości,
Przeto pobitych lub spalonych
W świętej ofierze
Szczęśliwości.

O wieki mąk!
O wieki w strachu milczące!

Aże nadeszła dni naszych niewola.
Dziś Ujarzmienie nie na orłach,
Dziś mamy je w krwi.
Dusze rdzą plamne jako te jałowe pola,
Na których rdza żelazna lśni.

Przez serce ludu przeszedł niewoli miecz.
Dość, że strach — śmierć cielesną sprawił,
Jeszcze rdzę — truciznę ducha poostawił,
Iż naprzód tęsknotą bieży,
A myślą wstecz.

Och, bracia, tak —
Wszyscyśmy w dobrowolnej kaźni,
Przykuci do taczek żywota (nasze słowo),
Pohukujemy odważnie, honorowo,
Lecz jak te dzieci, zbłąkane w lesie w noc, —
Z bojaźni.
Strach nami włada. Jak potwór stugłowy
Na dusze zlękłe niby głazy ciska

Lęk-pobój, grozę-martwicę.
Straszy nas wszystko; nawet okrzyk sowy,
Nawet zielony trawnik cmentarzyska.
Zaiste, z duszy strachu niewolnicę
Uczynił człowiek, gnany poprzez wieki
Jako zwierz. Gdy uciekł z raju
Przed strachem, ognistym mieczem,
Taki wziął pęd daleki,
Iż do dziś dnia ucieka.
Dziś już ze zwyczaju —
I dziś my się już pomęczeni wleczem,
Nawet biedz szybko niezdolni —
W tem istnie jesteśmy — wolni.
............
............
O wieki w strachu jęczące!
O wieki mak!
O lesie rąk błagalnych!
O lesie rąk!
O mózgi krwawe na ościaniach skalnych!

Długoż jeszcze te krzyki bezsiły,
Ptaki rozpacznych nocy,
Będą wzlatywać z mogił samobójców —
W otchłanne, stężałe mroki
I padać stękiem na ziemię w niemocy?
Długoż będą jak ten dzwon, ptak śmierci, dzwoniły?


Długoż jeszcze z tych krwawych człowieczych ogrojców
Będą spływały czerwone potoki
Po nienazwanem polu
W dolinę łez, w to czarne, martwe morze bolu?!

Już się przepełnia —
A opary nie idą ku niebu w obłoki,
Lecz fala, co się nad powierzchnią zwełnia,
Przelewa się i pada na serca człowiecze
I krwawym potem znów w ogrojce ciecze — —

I tak odnowa — po koniec — bez końca —
Kiedyż tej męki kres?
Czy dusze muszą róść
Na krwią uprawnej niwie
W zamrokach ziem bez słońca,
Gdy wszystko w słońcu żywie?

W duszy, wyzbytej trwóg,
Która się czuje żywą,
Wstaje gniew,
Niewoli wszelkiej wróg,
Budzi się groźny lew
Protestu
I wstrząsa płomienną grzywą!
............
............
............
............






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Orkan.