Suplikacje (Orkan, 1915)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Orkan
Tytuł Suplikacje
Wydawca Biblioteka „Dziennika Narodowego”
Data wyd. 1915
Druk „Drukarnia Państwowa” w Piotrkowie 
Miejsce wyd. Piotrków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tomik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SUPLIKACJE.

„Święty Boże!..“
............
Pochylił się lud jak las podcięty...
Wichr zwiał ciszę —
W chórze zatrzepotał się zraniony ptak,
Piersią padł na klawisze —
Krzyk, od którego serca mrą,
Bluzgnięty krwią,
Strzałą posłany do niebiosów — —
I na ten znak zawył huragan głosów:
„Święty Mocny!
Święty a Nieśmiertelny!“
............
Płacz we grzmotach...
Jezu! litości! Jehowo!..
Jęk z walących się domów —
W krzyku serc zamiera słowo —
Las rozpacza!
Stęki drzew — pieśń oszalała zgrzytu,
Wyjąca głucho po wykrotach,
Świszcząca po piszczelach złomów —


Jęki — skony —
Zcichanie wichru-skowytu,
Który po polu się przetacza,
Aż pada w bruzdę, znużony...
„Zmiłuj się nad nami!“

I znów huragan w bór uderza...
„Święty Boże! Święty mocny!..“
............
Łamią się drzewa jak pręty —
Jak źdźbła chylą się jedle grube

Jezu! Płacz dziecka w borze!
Zabłąkał je strach nocny
Na pewną zgubę — —

Huk się naokół rozszerza,
Potokiem spada z gór,
Rośnie, grzmi, potężnieje —
Nie ujdziesz! — huczy bór,
Zginiesz! — wołają knieje...

Łyska się — krzyż!
Serce zabite w wyż!
Niech w błyskawicy je zobaczy!.

Płacz zginął — huczy las,
Sto zastawionych traczy —
Wodospady —


Gdzież miejsce łzom?
We wieczność z hukiem wpada Czas —
Lić okrutnej zagłady!

„Święty a Nieśmiertelny!“
Grom!..
Od wstrząsu ziemia dudni —
Stąpania słychać olbrzymie —
Ryk stada żubrów ranionych —
Huk daleki...

Przeszło. W kadzideł dymie,
W ołtarzu, w blaskach spłomienionych
Monstrancja jak słońce się południ...

O serce, serce człowiecze,
Gromem zabite na wieki!

Bór zcichły ulewa siecze —
Jęk kona — rzęzi — płynie dreszczem —
A drzewa zbite ociekają deszczem...
„Zmiłuj się nad nami!“

Burza raz trzeci nawraca...
„Święty Boże! Święty Mocny!..“
............

Dusza już w bezdeń pada,
Człowiek się w krzyku zatraca,

A wstaje rozpacz żywiołów —
Wyją ku niebu fale wód,
Wołają zgliszcza popiołów...
Czy imię Twoje Głód?
Czy imię Twoje Zagłada?
Żeś na wołania nasze głuchy...
Otośmy, brodząc śród męki,
Doszli do tej okrutnej toni —
Czemu nie podasz nam ręki?
Czemu uchylasz dłoni?..
Ręka Twa ciężka jak ołów —
Biada! Nie ujdziem klęski!
Lud Twój, jako rój pszczelny
W czasie dżdżu, zawieruchy —
O Boże straszny zwycięski,
„Święty a nieśmiertelny!“
............
Jęk wycinanych —
Zgiełk bitwy
Tysiąc ranionych koni rży —
Wypada postać-strach
O włosach-wężach rozwianych —
Powietrze krzyczy,
Ziemia drży,
Od Bożych piorunów-biczy...

Jezu! Męko!
Krzyk ranionej rybitwy

Zbłąkanej nad wodami — —
Jęk ziemi, chłostanej Bożą ręką...
„Zmiłuj się nad nami!“

Ostatkiem tchu lud dyszy —
W chórze krzyk. Mgnienie ciszy —
Coś strasznego się stanie...
............
„Od powietrza, głodu, moru“ —
............
Płacz rykiem przerwał wołanie —
Buchnęły łez upusty
Morze w obłędzie płacze!
Słowo mrze —
Już nie wybiega usty...
Krzyk serc — straszny, wichurny!

Wszystkie zgarnął rozpacze,
Przestwór przecina — błękit drze —
Czarne, na niebie rozwieszone chusty —
I woła, krzyczy w otchłanie —
Poraz pierwszy i wtórny —
Słysz!
„Zachowaj nas Panie!“

Nikt nie odjęknął z mroku wiecznych cisz —
Przestwór grozą spokojny —
O lęku!


„Od powietrza, głodu, moru i wojny“ —
............
jak głucho wpadają słowa
W otchłań czarną, bezdenną — —
Nadzieja z wichrem przegnała...

Człowiek podnosi z ziemi
Twarz od rozpaczy senną:
Czyś Ty, o Boże, Skała?
A my mrowie pod stopami Twemi?
Któż nas zachowa?!
Oto-śmy jako naci
Pod mrozem Twego gniewu —
Złe powietrze nas traci,
Głód ścina — —
Prosimy Cię na rany boskie Syna
Ochroń nas od zawiewu,
Który z północy sunie...
Chcesz lud swój wszystek widzieć w trunie?
Oto stajemy tu przed Tobą, głodni —
Obacz krew naszych żył,
Żali zdrowego koloru —

Czy nie dość głód nas zbił?
Chroń nas od moru!
Jeśliśmy grzeszni, kary godni,
Ulituj naszych dzieci!
Wołamy po raz trzeci

Ostatkiem sił:
„Zachowaj nas, Panie!“

„Od złej, a niespodziewanej śmierci“ —
............
Płacz zmordowany prośby rozpacznemi
Jęczy przy ziemi —
Ranny pies-tułacz u wrót...
Już to nie lud —
W prochu, w kajaniu jęczy dusza ludu.
Pomocy wzywa... zmiłowania! cudu!
To się znów zrywa,
Jak wypędzona przez ojce niewiasta,
Pędzi odludnem polem,
Gnana bolem,
Z widmami strasznemi gada,
Krwią ślady stóp swych znaczy —
Aż ślepa od rozpaczy
Potyka się na grobie i pada.

A oto przed nią postać olbrzymia wyrasta,
Nieba włosami sięga
Potęga!
Bóg!
Dusza się wije u jej nóg,
Stopy jej zmywa łzami swemi,
Wreszcie nadziei wzrok
Waży się, korna, podnieść w chmury —

Lecz, jak widok walącej się góry,
Kamienny mrok —
Strach przybija ją znowu do ziemi.
Łzami więc obmywa stóp skałę,
A serce jej, rozpaczą oszalałe,
W prochu się nurza,
W zamieci...
Krzyk-konanie!
Po raz pierwszy i drugi i trzeci —
„Wybaw nas, Panie!“

Plącz przemógł. Zbliża się On — Burza.
............

„My grzeszni Ciebie, Boga, wołamy“ —
............
Grzmoty...
Całej ziemi wstrząśnienie.
Spadło kościoła sklepienie —
Minął czas —
Lud ujrzał się na Dolinie Sądu,
Jako rozchwiany las...
W serca wstąpiła otucha,
Jako rozbitkom zjawa lądu.
Tu się rozstrzygnie los —
W tem miejscu Bóg wysłucha.
Spotężmy głos!
............


„My grzeszni Ciebie, Boga, wołamy“ —
............

Grzmoty...
............

Do ciebie, Boże, najwyższej Istoty,
Przyszedł Twój lud...
„Wysłuchaj nas, Panie!“
............

Błyskanie —
Cud —
W chmurach wybłysła twarz Jehowy...
Lud w proch pokotem padł...
„Przepuść nam, Panie!“
„My grzeszni...“
Jakiemi wołać doń słowy?
Strachem pobladła rzesza —
Niemasz Wódzcy-Mojżesza...
O biada!
W dłoni Jego zagłada!
Nie ulituje się męce...
............

Do Syna! który siadł po prawicy,
Krzyż ujął w ręce...
............


„Jezus, przepuść! Jezus, wysłuchaj!
O Jezu! Zmiłuj się nad nami!“
............

Nie słucha próśb — pogląda z góry chmurnie...
Miłosierdziu Jego wszak niema granicy —
Wołajmy wtórnie!
Przebaczy...
............

„Jezus, przepuść! Jezus, wysłuchaj!
O Jezu! Zmiłuj się nad nami!“
............

Nie słucha wołań — o rozpaczy!
Patrz — Matka jego po lewicy —
Udajmy się do Matki —
Ona nasza! Wybłaga swoje dziatki...
............

„Matko, uproś! Matko, przebłagaj!
O Matko! Przyczyń się za nami...“
............

O losie! Oblicza Swego nie rozchmurza —
A On pośrodku straszny jako burza
We włosie-wichrze —
Wołajmy po raz trzeci!
„Matko, uproś! Wszakeśmy Twoje dzieci —

Matko, przebłagaj!
O Matko! Przyczyń się za nami...“
............

Nie słyszy — biada!
Serce pęka na ćwierci —
Wołania coraz cichsze —
Jęk śmierci —
I dusza martwa w proch pada.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Orkan.