Pieśni Ossjana (tłum. Krasicki, 1830)/Duma VI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Pieśni Ossjana
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


DUMA VI.
Fingal w nocy daje ucztę dla swego wojska, na której znajduje się Swaran. Rozkazuje Ulinowi śpiewać pieśń pokoju. Ten opowiada dzieła Trenmora, pradziada Fingala, w Skandynawji, i jego małżeństwo z Inibaką córka króla Loklinu, jednego z przodków Swarana. Z tego powodu, jako też, że Swaran był bratem Agandeki, która Fingal kochał w swojej młodości, daje mu wolność. Swaran czyni przygotowania do odjazdu. Fingal pyta się Karyla o Kukulina: skąd wypada historya o Grumalu. Ze wschodem jutrzenki rusza Swaran. Fingal bawi się polowaniem i cieszy Kukulina, którego spotyka w jaskini Tura. Nazajutrz siada na flotę i płynie do Szkocyi. Na tem się kończy poema.

Grube się chmury pomału toczyły,
Już nocne cienie wierzch Kromli okryły:
Przez mgły zrzedzone gwiazdy się błyszczały,
Wiatry z okropnym szumem powstawały,
Szelest na puszczy, w dolinach milczenie,
Wszędzie posępne osiadło uśpienie;
A Karyl śpiewał wpośrodku ciemności.
Głos jego wdzięczny, pełen łagodności,
Cieszył nas wszystkich: ćmy nocne szlochały,
I cichym jękiem pieśni powtarzały.
Śpiewał łagodnie Karyl, Bard podeszły,
Jak letnie młode lata nasze zeszły:
Jak przeszła piękna lat naszych pociecha,
Śpiewał, głos jego powtarzały echa.
I tyś już spoczął, Bardzie znamienity,
Ujął cię twardy sen i niepozbyty,
Duszo szlachetna, na głos jęku mego,
Przybliż się, nawiedź starca strapionego.
Przychodzisz czasem w te dzikie zacisze:
Nie raz na gęśli brzęki w nocy słyszę.
Duchto twój lekkim wiatrem uniesiony,
Słabem dotknięciem wzrusza moje strony:
Przemów, objaw mi; kiedy do was pójdę?
Kiedyż trosk moich kresu, kiedyż dójdę?
Milczysz; z szelestem cichym znikła dusza,
A wietrzyk siwe włosy moje wzrusza.
Na wzgórku Mory kupią się rycerze,
Już każdy czaszę uczty w rękę bierze,
Radość na twarzach. Swaran siedział smutny,
Milczy, żal serce przeniknął okrutny:
Jad mu się iskrzy w oczach rozżarzonych,
Jęczy nad mnóztwem rycerzów straconych.
Stał Fingal, kędy zapalone stosy,
A wiatr powiewał siwe jego włosy,
Przy łonie ognia i świetle miesięcznym,
Zaśklnił się blaskiem ozdobnym i wdzięcznym.
Widząc, że smutny był Swaran po boju,
Rzeki Fingal: «Bardy, nućcie pieśń pokoju:
Zacznij Ulinie, osłodź duszę moję.
Czas ustać wrzawie, którą niecą boje:
Niechaj się do arf Bardy moje śpieszą,
Króla Loklinu niech pieśni pocieszą,
Niechaj się z nami rozstanie przyjemnie.
Nikt jeszcze smutny nie odszedł odemnie.»
Rozkaz monarchy Ulin wykonywa,
I przeszłe dzieje wdzięcznym głosem śpiewa:
«Minęły wieki, czas już to jest dawny,
Jak z towarzyszmi puścił się na morze
Trenmor, Morwenu ów monarcha sławny:
A gdy pieniste wały w biegu porze,
Przez mgły, które się coraz rozrzedzały,
Postrzegł Loklinu i puszcze i skały.
Spuścił natychmiast wzdęte wiatrem żagle,
Zstąpił na brzegi z towarzyszmi swemi,
Wtem zwierz zajadły wypadł z puszczy nagle,
Zwierz straszny, klęski co zdziałał w tej ziemi:
Poskoczył Trenmor, na boje ochoczy,
Padł zwierz do razu i krwią ziemię broczy.
Śpiewały Bardy zdumione tamtejsze,
Moc cudzoziemca, śmiałość nadzwyczajną:
Sam go król wezwał na uczty przedniejsze,
I wielbił dzielność już w kraju nietajną:
Trzy dni biesiady i igrzyska trwały,
Brżmiał wszystek Loklin Trenmora pochwały.
Już dnia czwartego zeszły były zorza,
Wsiadł mężny Trenmor na swoje okręty:
Już się gotował puścić wpośród morza,
Wiatrem pomyślnym już był żagiel wzdęty;
Kiedy na brzegu, przecudnej urody
Stanął naprzeciw niemu rycerz młody.
Śklnił mu się oręż, kołczan pełnostrzały,
Uśmiech przymilał czarne jego oczy:
Wiatry z pięknemi włosami igrały.
Wtem raźno rycerz ku brzegu przyskoczy:
«Stój krzyknął, jeszcześ mej siły nie doznał,
Jeszcześ się z synem Lonwala nie poznał.
«Młodzieńcze, co masz postać tak przyjemną,
Rzekł Trenmor: próżno wyzywasz na boje;
Nadtoś jest słaby, nie zrównasz się ze mną,
Na zwierza lepiej obróć bronie twoje:
— Nie zejdę z pola, póki broń nie oddasz,
Krzyknął młodzieniec, póki się nie poddasz.
— Zbyt jesteś śmiały, rzekł mu Trenmor gniewny,
Godzieneś kary za twoję zuchwałość:
Kto mnie zaczepia, ten życia niepewny,
Przypłacisz drogo nieroztropną śmiałość;
Osierocona, w boleśnej utracie,
Nieszczęsna matka będzie płakać na cię.
Nie oszczepami, rzekł młodzieniec hoży,
Pójdziemy z sobą na groty, na strzały,
Niech zbroje z siebie król Morwenu złoży,
I ja te zdejmę, co mnie okrywały:
Puść strzałę: przegra, kto z nas pierwszy ranny;

Wtem postrzegł Trenmor pierś śnieżystą panny.
Siostrato była króla na Loklinie;
Na taki widok mocarz zadumiały,
Stanął i wlepił wzrok w pięknej dziewczynie.
Rzucił swe groty, rzucił łuk i strzały:
Do nóg tej, z którą szedł na bój, poskoczy,
Już go jej piękne pokonały oczy.
«Królu Morwenu, wtenczas piękna rzekła:
Pozwól niech na twe okręty się schronię,
Jam tu do ciebie przed Korlą uciekła;
Jego natrętnej miłości się bronię:
Czuwa on na mnie z swojemi junaki,
Obroń mię, zyskasz serce Inibaki,»
«Trzy dni na miejscu stał Trenmor wspaniały,
Trzy dni na bitwę rywala wyzywał,
Echa trąb jego odgłos powtarzały.
Gdy przestraszony Korla nie przybywał,
Dał mu król siostrę, siostrę ukochaną:
Tak zyskał Trenmor zdobycz pożądaną.
«Jednąśmy krwią, Swaranie, my co bitwy zwodzim;
Rzekł Fingal, pogodźmy się, z jednej krwi pochodzim.
Nie raz się domy nasze wzajemnie zwaśniły,
Przecież po bitwach, swoich godził pokój miły.
Dawali sobie uczty pradziadowie nasi,
Niechaj promyk wesela twarz twoję okrasi;
Daj się użyć, Swaranie: jak grom wojowałeś,
Wielkie twojej dowody waleczności dałeś.
Daj się użyć, dopomoż nam miłej ochoty:
I w przeciwnym wielbiłem szacowne przymioty,
Tym bardziej w przyjacielu; jutro płyń w daleki
Twój kraj, szacowny bracie mojej Agandeki.
Widziałem, jakeś dla niej oczy łzami zalał,
Mściłem się, tyś sam jeden natenczas ocalał.
Jeśli chcesz jeszcze boju, niech się i to stanie,
Wszystkom gotów uczynić na twoje żądanie:
Obieraj broń i miejsce, stawię ci się w słowie,
Tak z mojemi i twoi czynili przodkowie,
Pragnę tego, żebyś mię uznał przyjacielem,
Odjeżdżaj, zacny mężu, odemnie z weselem:
Bądź pełen sławy, chwały dziedzicznej w twym rodzie,
I świeć twoim, jak słońce w pogodnym zachodzie.»
«Królu Morwenu, nie tak to się stanie,
Skończmy przyjaźnią nasze wojowanie.
Daję ci rękę: w domu ojca mego,
Byliśmy wieku obadwa równego.
Widząc coś działał, mówiłem do siebie:
Kiedy się Swaran tak wsławi w potrzebie!
Przyszedł czas, kiedy już w dojrzałej porze,
Zwiedliśmy owę bitwę na Malmorze:
Bardziej mię dobroć, niż męztwo zniewala.
Bardy śpiewajcie zwycięztwo Fingala.
Wielu młodzieńców straciłem w tej dobie,
Co chcesz z okrętów ofiaruję tobie,
Kochaj Swarana.» — «Chęć twoja życzliwa,
Rzekł Fingal, lecz mi na niczem nie zbywa,
Płyń na okrętach twoich do Gormala.»
«Królu uczt, mówił Swaran do Fingala,
Już nic przyjaźni naszej nie naruszy,
Pokój i szczęście twej poczciwej duszy.
Teraz rycerzów, co uśpił sen twardy,
Pozwól, Fingalu, niech śpiewają Bardy.
Stawmy kamienie: na pamiątkę będą:
A gdy koło nich wnuki nasze siędą,
Przypomną sobie, jakto byli sławni
Fingal i Swaran, mocarzowie dawni!»
Rzekł Fingal: «sława teraz nasza słynie,
Przejdziemy jednak, a w tejże krainie,
Przyjdzie czas, kiedy chwałę wiekopomną,
Późni następcy zupełnie zapomną.
Tam, gdzie się męztwo nasze wydawało,
Smutne milczenie będzie panowało.
Przestaną echa brzmieć pieśnią radosną,
Mchem groby nasze i zielskiem zarosną.
Zapomną nawet, gdzie nasze mogiły:
Lecz pieśni Bardów, które nas sławiły,
Te czas przeżyją. Karylu, Ulinie!
Śpiewajcie, niechaj pamięć słodka słynie
Rycerzów naszych.» — Bardy się ozwały,
Arfy wdzięcznemi brzęki pomagały.
Orzeźwiał Swaran; tak promień xiężyca
Miłą jasnością doliny oświéca,
Gdy zejdą ciemne chmury, co go kryły.
«Gdzież jest, Karylu, mój przyjaciel miły?
Rzekł Fingal; gdzie jest mocarz znamienity?»
«Kukulin w Tury pieczarach ukryty,
Rzekł Karyl, jęczy nad bitwą przegraną,
Żal osiadł, duszę nad zamiar stroskaną.
Nie chce już miecza nosić nadaremnie,
Tobie go, królu, odsyła przezemnie:
Bierz, coś mocarzów tchem twoim rozegnał,
Weź miecz, Kukulin z sławą się pożegnał:
Znikła, jak lekka mgła, co wiatr rozwiewa.»
«Niechaj się tego nigdy nie spodziewa,
Rzekł Fingal, abym odzierżał miecz jego;
Niech się śklni w ręku męża walecznego,
Niech tak, jak przedtem błyska się i słynie:
Ta, co ją zyskał, sława nie zaginie.
Nie raz zwyciężca został zwyciężony,
I ty Swaranie, zostań pocieszony;
Kryje niekiedy słońce obłok ciemny,
Wschodzi; natychmiast wraca blask przyjemny.»
«Grumal, byłto król Kony, waleczny i żwawy,
Coraz z wojskiem na nowe puszczał się wyprawy:
Widok go krwi orzeźwiał, wrzask wojenny cieszył.
Pewnego czasu z wojskiem w kraj Kraka pośpieszył.
Wyszedł ten zaraz z puszczy, kędy bóztwa błagał,
A gdy się coraz odgłos wojsk Grumala wzmagał,
Wyszedł Krak przeciw niemu. O piękną walczyli,
Kilkakrotnie utarczki z sobą powtórzyli.
Zwyciężył Krak Grumala, pojmał, wziął w łańcuchy,
Osadził w skałach Brunko, gdzie pierzchliwe duchy
Straszne ryki, okropne jęki wydawały.
Opuszczony od wszystkich był przez czas niemały.
Odmienił się nakoniec los, co go uciskał,
Grumal nie tylko wolność, i sławę odzyskał.»
Bardy! wzruszenia srogie uśmierzajcie,
Rycerzów w bitwie poległych śpiewajcie.
Kiedyż usłyszę śpiewania podobne,
I dzieła ojców wielkie i ozdobne!
Głuchy las Selmy, o pagórki Kony
Nie obija się głos mile wzniesiony:
Czasy szczęśliwe jużeście minęły!
I arfy milczą i Bardy usnęły!
Już pierwsze zorze niebo zrumieniło,
Wierzchołek Kromli świtanie odkryło,
Gdy się otrąbił Swaran w polach Leni.
Przyszli rycerze jego zwyciężeni,
W smutnem milczeniu siedli na okręty,

A dobrym wiatrem żagiel mając wzdęty,
Wkrótce wódz z wojskiem z oczu naszych zniknął.
Gdzie, dzieci moje, Fingal na nas krzyknął,
Fillanie! Ryno! ach nie masz cię miły!
Wieczne cię mroki, mój synu, zakryły.
Fillanie, Fergus, otrąbcie się razem,
Niechaj myśliwcy za moim rozkazem
Stawią się, wiedźcie tu moje brytany,
Niech pójdzie Branno, Luat zawołany.»
«Głosy trąb wdzięcznych po puszczach zabrzmiały,
Echa goniących wrzawę powtarzały,
A Branno lotny zaciekłszy się w lesie,
Zdobycz myślistwa swego, sarnę niesie.
Złożył trafunkiem na Ryna mogile:
Zapłakał Fingal, a dumając chwilę,
Żałośnym głosem rzekł «Wcześnie zabrany,
Nie czujesz tego, mój synu kochany:
Miłe rozrywki już cię nie ucieszą.
A gdy myśliwcy w te miejsca pośpieszą,
Niejeden dziką tę knieją przebieży,
Nie wiedząc o tem, że tu Ryno leży.
Gdzie my płaczemy, tam oni wykrzykną,
I my znikniemy, i mogiły znikną
«Idźmy nawiedzić teraz Kukulina,
Idźmy do Tury. Cóżto za ruina?
Tenżeto zamek, niegdyś okazały!
Wyniosłe jego twierdze spustoszały!
Znać, że pan w smutku: ktoś się zbliża do mnie.»
«Kukulin mężny stawia się przytomnie,
Rzekł Fillan, idzie smutny, niespokojny.»
«Zdrowie, rzekł Fingal, mocarzowi wojny.»
«Zdrowie, i szczęście, rzekł Kukulin, temu,
Co się przybliża ku zwyciężonemu:
Nie tak jest miły wdzięk słońca promieni
Tym, co ciemnością byli otoczeni;
Jak ty mnie, królu: dzieci twoje z tobą,
Jak gwiazdy, co są xiężyca ozdobą
Nie takim przeszłe widziały mnie lata,
Kiedy przedemną chronił się król świata.»
Rzekł Konnan, rycerz bez czci i bez cnoty:
«Nadtoś się chwalił z walecznej ochoty.
Gdzie twoje dzieła? słabegośmy wsparli,
Kryj się, my bitwę z Loklińcami zwarli,
Konnan za ciebie na placu się stawił,
Czas, byś broń twoję śmielszemu zostawił.»
«Płochy młodzieńcze! rzekł Kukulin mężny,
Jeszcze się taki nie znalazł potężny.
Któryby z ręku śmiał mi wydrzeć bronie.
Niech się odważy; przed stem się nie schronię:
Choćby i tysiąc uparło się na to,
Śmierć, wstyd i hańba będzie im zapłatą.»
«Milcz młody! krzyknął Fingal rozgniewany,
Kukulin dawno rycerz zawołany.
Wodzu Insfału, znam ja sławę twoją,
Twoich się ciosów i mocarze boją.
Bądź uczestnikiem naszego wesela,
Pośpiesz do twoich, czeka cię Bragela,
Czeka cię z płaczem, podparta na skale,
Patrzy na morskie odmęty i fale;
Patrzy, a kiedy morze się uciszy,
Rozumie nędzna, że śpiewania słyszy,
Że słyszy arfy na twoim okręcie.»
«Próżno się łudzi na moje przyjęcie,
Próżno wychodzi, tu dni moje skrócę,
Już się do miłej nigdy nie powrócę.
Zwyciężcą zawsze wracałem do domu!»
«I będziesz jeszcze, rzekł Fingal: nikomu
Twoja waleczność nie ustąpi kroku:
Zakwitniesz jeszcze; a jak miłe wzroku
Bujnego drzewa gałęzie się wznoszą;
Tak nowe dzieła twą sławę ogłoszą.»
Siedliśmy zatem na uczcie Fingala,
Okrzyk wesoły tak duszę zniewala,
Iż się Kukulin wzmógł, orzeźwiał z nami,
Pierzchła troskliwość z smutnemi myślami.
Wznieśli donośnie swe głosy i mile
Ulin z Karylem; i jam w taką chwilę
Wraz z niemi śpiewał, zwycięztwa śpiewałem,
Ja, który teraz sam tylko zostałem;
Sam tylko w puszczy: przeszła dawna chwała!
Żałośna tylko pamięć się została!
Nastał poranek już zgasnęły zorza,
Wstał Fingal z uczty, zbliżył się do morza,
Wsiedliśmy wszyscy na nasze okręty,
A gdy był raźnym wiatrem żagiel wzdęty.
Do swej ojczyzny z miłemi okrzyki,
Płynęły z wodzem mężne wojowniki.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.