Pożegnanie gospodyni arabskiéj

<<< Dane tekstu >>>
Autor Victor Hugo
Tytuł Pożegnanie gospodyni arabskiéj
Pochodzenie Wybór poezyj pomniejszych Wiktora Hugo cykl Poezye wschodnie
Wydawca Hipolit Skimborowicz
Data wyd. 1849
Druk Drukarnia Gazety Porannej
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Bruno Kiciński
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IX.
POŻEGNANIE
GOSPODYNI ARABSKIÉJ.
10. A mieszkaycie z nami. Ziemia w mocy waszey jest, sprawnycie, handluycie, a osadzaycie ią.
GENEZYS. ROZDZIAŁ XXXIV.

Gdy w tym szczęśliwym kraju nic ci nie wesoło,
Ani śród pszennych łanów, ani w palmy cieniu,
W obfitości i spocznieniu;
Choć się na głos twój miły wznosi pierś młodzieńcza
Siostr naszych, których w wieczór kręcące się koło
Tańcem nadbrzeże uwieńcza,


Żegnaj biały wędrowcze! Sama, o cię w trwodze,
Bystrookiego konia tobiem osiodłała,
By cię nie rzucił o głazy na drodze.
Ziemię kopytem kopie, a krzyż jego młody
Zwięzły, stoczysty, lśniący jest jak czarna skała,
Wygładzona prądem wody.

Ty wędrujesz bez końca; lepiéjby ci było
Być z tych liczby, co radzi za kres horyzontu
Widziéć swoję chatkę miłą.
A szczęśliwi z szczupłego swojego zakątu,
Siedząc w wieczór przed domem, chcieliby za gwiazdy,
Choć myślą odbywać jazdy. —

Gdybyś był chciał młodzieńcze, to z nas która może
Chętnieby z tobą w chatce podzieliła łoże,
Klęcząc służyćby ci chciała,
Lubym by ciebie śpiéwem do snu kołysała,
I strzegłaby śpiącego od much uprzykrzonych,
Wachlarzem z liści zielonych.

Jedziesz! Sam w noc czy we dnie, a rumak twój dziki,
Pędem twarde po drodze tratując kamyki,
Skier tuman podkową sypie.
O dzidy twojéj ostrze, po macku drą swoje
Skrzydła, ślepo-lecące ku umarłych stypie,
Potępionych duchów roje.


Gdy ci z powrotem wieś tę widziéć się zażąda,
Przez ów wzgórek podobny do grzbietu wielbłąda
Przychodź, tam stoi cicha moja chata.
Nad nią wznosi się strzecha jakby ul kończata,
Drzwi tylko w niéj są jedne, a światło w nią wgląda
Od strony, z któréj jaskółka przylata.

Jeśli nie masz być więcéj, wspomnij niepowrotny
O dziewczętach pustyni, których głos uroczy,
Których cię taniec zachwycał ochoczy.
Piękny, biały wędrowcze! ty ptaszku przelotny!
Poświęć nam czułe westchnienie,
Bo możeś i nie jednéj zostawił wspomnienie.

Bądź więc zdrów, stroń od słońca, co płonącą strzałą
Złoci skronie miedziane, a pali płeć białą.
Nieprzebytą Arabję niech twój krok omija,
Starą wróżkę, co niby ledwie stąpać zdoła,
I tych, co w wieczór, końcem zaklętego kija
W piasku okréślają koła.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: Bruno Kiciński.