Podróż do Turcyi i Egiptu/List X

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Potocki
Tytuł Podróż do Turcyi i Egiptu
Podtytuł Z wiadomością o życiu i pismach tego autora
Wydawca Żegota Pauli
Data wyd. 1849
Druk Drukarnie D. E. Friedleina
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


LIST X.
28. Z Carogrodu.

Napełniłem całe dwa listy opowiadaniem Ci zabaw tureckich; sądziłem albowiem iż naród lepiéj się w nich maluje, niż we wszystkich innych okolicznościach domowego życia. Nie mówiłem Ci dotąd o ich obyczajach i narodowym charakterze, odkładałem rzecz o tém do czasu, w którym dłuższy pobyt da mi sposobność poznania ich lepiéj; lecz dziś w wieczór wyjeżdżam i nie mogę się odważyć kraj ten porzucić, żebym się nie starał wzbudzić w Tobie jakiegokolwiek interessowania się do narodu który w nim mieszka. Turcy dzicy niegdyś i wojenni, zdają się dziś powracać do téj słodyczy i spokojności, która jest cechą wszystkich Azyi narodów. Ten umysł pokoju, który zakazuje Braminom nastawać na życie zwierząt, zdaje się zarówno napełniać mieszkańca Bosforu. Słyszałaś zapewne, jakie staranie mają w Stambule o psach i kotach, które ulice miasta tego zaludniają: lecz nie te jedne tylko zwierzęta prawo mają do hojności tureckiéj. Mnóstwo niezliczone turkawek i grzywaczów, co wolno po wszystkich dachach mieszkają, leci naprzeciw łodziom naładowanym zbożem, i pysznie zdaje się domagać o cło swoje, które powszechnie wyznaczone jest po miarce od woru. Wodne ptastwo, którym okryty jest kanał, zaledwie zwraca się przed wiosłem które ich prawie dotyka, i gniazda ich szanowane są nawet od dzieci, które gdzie indziéj naturalnemi ich byliby nieprzyjaciołmi. Wzajemne nakoniec zaufanie między człowiekiem i zwierzętami, zdaje się przyprowadzać częstokroć zastanawiającego się nad tém wszystkiém do pierwszego natury dzieciństwa; lecz co zupełnie ujmie Cię dla Turków, będzie zapewne poszanowanie, które mają dla drzew: ściąć je największą jest zbrodnią przeciwko któréj całe szemrze sąsiedztwo, jako też Turcy strzegą się tego usilnie. Nie raz widziałem sklep budowany w około wielkiego klonu, który wychodził przez dach i cały liściami go swemi zakrywał, albo też gałęzie wychodzące z murów, których oni nie ważyli się nigdy ucinać. Stare drzewa obłożone są po większéj części ziemią która korzenie ich utrzymuje, młode zaś okryte matami i to na gruncie który nie należy do nikogo. Gust okazałości jest drugi punkt którym Turcy na pierwsze wejrzenie zdają się przybliżać do innych wschodnich narodów. Przejażdżki Sułtana po wodzie, jechanie do Meczetu, odjazd karawany do Mekki, są to wszystko przepyszne widowiska, które dosyć jest namienić, żeby wystawić obraz okazałości. Lecz zważać należy, że przepych ten bardziéj jest uroczystością dworską niżeli naturalną ludu skłonnością. Ci którzy z urzędu swego nie są obowiązani do tego, nie okazują go nigdy. Najbogatsi mieszkają w domach których powierzchowność zaledwie oznacza dobre mienie, zachowują zaś zbytek dla mieszkań swych niewiast, które nawzajem dla nich się tylko stroją. Maksyma ich jest: że trzeba używać, nie zaś zdawać się używać. I ztąd to ta filozofija tak słodka, którą w wschodnich tylko znajdujemy pismach, która nie używa wyrazów pełnych błyskotek, ale podobieństw uderzających swą prawdą, i które bardziéj wylewać niżeli rozszerzać się zdają. Poezyja naprowadza tam zawsze człowieka do natury przez podobieństwa wybrane w najpiękniejszych jéj tworach. Allegoryja wymyślona w państwach wschodnich, żeby nią myśl przed szaleństwem despotyzmu ukryć, ustawnie się w nich odradza z bujnością krzewu zasadzonego na własnym swym gruncie, i moralność chroniąc się pod jéj zasłonę, nakazuje w niéj wzgardę wielkości, szczęście życia domowego, a nadewszystko odpoczynek; gdyż apostoł odpoczynku pewnym być może, że go wschodni wszyscy usłuchają: nic to bardziéj nie dowodzi jak okolice Stambułu. Imię nawet przechadzki jest tam nieznajome, lecz widać wszędzie mnóstwo przyjemnych spoczynków: są to małe wystawki z cegły w przyjemném jakiém położeniu i pod cieniem rozłożystego klonu; tuż przy nich jest źródło, ognisko do zgotowania kawy, i miszrab do odprawienia modlitwy. Napis na nich naucza, że zbudowane były kosztem pobożnego Muzułmana, który chciał, żeby imie jego błogosławione było przez tych wszystkich co tam odpocząć przyjdą. Tam także mieszkaniec Stambułu przychodzi rozciągać swe kobierce i sofy, i w milczeniu patrząc z rozkoszą na piękność natury która go otacza, trawi tam dni całe zatopiony w tych słodkich marzeniach, których powab nie znany zbyt czynnym umysłom, tak jest przyjemny duszom zatapiać się lubiącym.

28 Czerwca. Na morzu.
Już jestem na korwecie francuzkiéj zwanéj Święta Anna, która ma mię do Aleksandryi zanieść. Myśl Twoja ścigać mię odtąd powinna wśród rozpalonych Afryki piasków. Słuszna jest zatrzymać ją jeszcze nad rozkosznemi brzegami, których może nigdy już więcéj nie ujrzę. Omamienie które uczułem widząc je pierwszy raz, nie dozwoliło mi opisać onych: przy rozstaniu, miejsca te, też same mają dla mnie powaby. Lecz gdy je chcę malować, szybkość z którą się oddalamy, nie dozwala mi już tego. Już nie widzę więcéj tego wspaniałego wód obrębu, okrytego zawsze żaglami tak prawie lekkiemi jak wiatr który je nadyma. Już nie widzę amfiteatru który go otacza, wieżyczek które go zdobią, posępnych murów Seraju w którym spadło tyle głów nieszczęsnych i tyle jęczało piękności; już oko smutne ma tylko przed sobą cmentarze: tam między cierniem i cyprysami wznoszą się tysiące grobowców, które otaczają miasto całe, i służą, iż tak rzekę, za ramy wspaniałemu obrazowi, któregom tylko kilka rysów ukazał. Stracony już z oczu, jeszcze się w imaginacyi wystawia; lecz gdy potrzeba opisywać, imaginacyja dla podróżnego nadto niebezpiecznym jest przewodnikiem, a rozum skończyć mi już nakazuje. Bądź zdrowa! wiatr jest pomyślny, i wkrótce spodziewamy się stanąć w Dardanellach, gdzie nie zapomnę listu tego oddać na pocztę.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Potocki.