Podróż do Turcyi i Egiptu/List XI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Podróż do Turcyi i Egiptu |
Podtytuł | Z wiadomością o życiu i pismach tego autora |
Wydawca | Żegota Pauli |
Data wyd. | 1849 |
Druk | Drukarnie D. E. Friedleina |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Żegluga nasza na Białém morzu była powolna lecz przyjemna. Mamy zawsze przed oczyma wyspy Marmary i brzegi Europy i Azyi, które lubo mniéj malarskie jak przy kanale, mają rodzaj piękności prostszy i który wielu bardziéj by się podobał. Zarzuciliśmy kotwicę przy pięknéj bardzo wiosce; składa się ona tylko z jednego meczetu, kaffenhauzu i kilku domów, zbudowanych najprzyjemniejszym w świecie sposobem. Na nieszczęście widokiem kraju tego cieszyć się nie możemy, gdyż powietrze, które zaczynało się w Carogrodzie pokazywać, kiedyśmy z niego wyjechali, okropnie już tu zaczyna grassować równie jak i na całym Archipelagu. Postanowiliśmy nie mieć żadnego obcowania z mieszkańcami; nie jesteśmy atoli zupełnie bezpieczni, gdyż celnicy tureccy chcą koniecznie jutro rano przyjść na nasz okręt: ani mogą pojąć, że się potrzeba strzedz, kiedy gdzie jest powietrze.
Widziałem te miejsca, gdzie leżały obozem wojska Dolopów i okrutnego Achillesa, równie jak wieś, gdzie niegdyś była Troja. Mówią, że chłopi greccy, którzy tam mieszkają, wiedzą wszyscy, że tam było wielkie miasto zburzone przez miłość jednéj niewiasty; lecz ja o tém zapewnić WPani nie mogę, bo wszystko to z mego tylko widziałem okrętu. Strawiliśmy cały poranek, krążąc na kanale Tenedos, gdzieśmy spotkali nie już floty Menelausa i Agamemnona, ale eskadrę hiszpańską, która płynęła do Carogrodu z podarunkami przeznaczonemi dla Sułtana. Widzisz tedy WPani, że dzień ten świetnym zaczął się sposobem, ale się podobnie nie skończył. Nad wieczór powstał szturm, który nas przymusił wnijść do kanału z podartemi żaglami i z linami w dosyć złym stanie.
Straciwszy poranek cały na naprawianiu szkód wczorajszych, puściliśmy się pod żagiel około jedynastéj z rana, i korzystając z dość tęgiego wiatru od północy i zachodu, ku nocy znaleźliśmy się na kanale, który dzieli wyspę Lesbos z brzegami mniejszéj Azyi. Przechodząc się z kapitanem po wierzchu okrętu, usłyszeliśmy głos, który zdał się nam wychodzić z jakiego czółna, którego dla ciemności widzieć niemogliśmy. Lecz głos coraz bardziéj słabiał i zdawał się wołać ratunku; poznaliśmy, że to był człowiek tonący. Kapitan rozkazał natychmiast obrócić okręt i rzucić bat na morze. W rzeczy saméj znaleziono Turczyna, trzymającego się trzech deszczek, związanych zawojem. Położono go koło ognia, i chciano się dowiedzieć o jego przypadkach. Lecz radość, którą czuł, widząc się uratowanym, zmysły mu prawie odjęła, i mowa jego żadnego związku nie miała. Wkrótce potym długiém wycieńczony znużeniem zasnął głęboko; jeżeli jutro będzie w stanie zadosyć uczynić naszéj ciekawości, doniosę Ci o jego przypadkach. Lecz co mi jest trudno wyrazić WPani, to, to ukontentowanie, które mi ten sprawił przypadek, gdyż trzeba go samemu doznać, żeby go pojmować.
Turczyn nasz obudził się dziś rano w dość dobrém zdrowiu; piérwsze słowa które wyrzekł, były przejęcia wdzięczności dla kapitana, któremu chcąc się wywdzięczyć, chciał zostać, mówił, niewolnikiem jego. Człowiek ten zowie się Ahmed, jest w służbie jednego Agi z nadbrzeżnego miasteczka zwanego Bajram-Kalasi. Wsiadł był z rana na mały statek chcąc przebyć golf Kazdaly: wiatr łódź jego wywrócił, i z ośmiu ludzi którzy się na niéj znajdowali, jedni wraz zatonęli, drudzy chwycili się deszczek: lecz Ahmed niewiedział co się z nimi stało. On zaś był tak zręcznym, iż rozwinąwszy swój zawój związał nim trzy deszczki i rozebrał się z reszty odzienia, wszystko to pływając. Greczyn jeden mający worek złota uwiązany u szyi, dawał mu go za jednę deszczkę, którą on odmówił. Około południa dwa statki greckie płynęły dość blisko koło niego, ale ratować go nie chciały. Przez dzień cały mnóstwo delfinów pływało koło niego i nabawiło go niemałym strachem, nic mu atoli niezrobiwszy. Nakoniec kiedyśmy go spotkali, już był w wodzie od czternastu godzin. Zimno tak go było przejęło, iż już nie miał siły trzymać się deszczek, i zapewniał nas, iż kwadrans późniéj byłby zapewne zginął. Możesz sobie zatym wnosić, jakeśmy sobie winszowali, żeśmy się tam tak szczęśliwymi znaleźli.
Golf Kazdaly jest piękny bardzo zatok położony przy górze Idzie. Mamy tam ładować drzewo do budowania dla miasta Aleksandryi; gdyż kraj ten jak i wprzódy sławny jest z swych lasów; kupcy którzy je mieli do zbycia, wypłynęli naprzeciw nas w łodziach, żeby pierwszeństwo otrzymać. Niektórzy znajomi byli Ahmeda, i z błogosławieństwami odprowadzili nas aż do portu.