[269]POLAK Z NAD WISŁY.
Przeszła burza — zcichły pioruny do koła,
Czyste niebo lube rozpromienia lice;
Anioł tylko śmierci wznosi srogość czoła,
Ponad Wisły, Niemna, Dniepru okolice.
I gdzieżeście ludzie i wy bracia mili?
Coście pod Iganią, pod Stoczkiem walczyli?
O! gdzieżeście bracia? — odbiegliście Matki,
Porzucili żony, rodziny i dziatki.
Rodziny i dziatki wrogom w łup wydali —
I światem dziś waszym są zakąty ziemi,
I Ojczyzna wasza rajem jest Moskali;
I wasze dziateczki Polsce są obcemi!
Bracia moi bracia, pocóż się tułacie?
Nędza was uciska, Moskal w waszej chacie!
I czegóż, o! czego u obcych łakniecie,
Czemuż płonne skargi szerzycie po świecie?
Potożeście bracia swe rzucili łany,
Abyście u obcych żebrali pomocy?
O! nieszczęsny lud ten, któremu kajdany,
Obca dłoń potarga wśród jego niemocy! —
[270]
Obcy nam nie wróci Swobód, ni Wolności,
Żaden król nam naszej nie wróci Ojczyzny;
Wszakże świat pokryły Ojców naszych kości,
A dziś z wrogów czary pijem stek trucizny.
Wielkim zwań Bonapart księztwo nam utworzył —
I Car Alexander w królestwo zamienił.
Lecz życie narodu zdeptał i umorzył,
I tysiąc nadziei rozpaczą uczynił.
Zbyt drogo nas pomoc obca kosztowała:
Ileż ona naszych łez i krwi nie zlała!
Ileż ofiar w głuche nie wpędziła groby,
Jakiejż nie rozciągła na kraj nasz żałoby.
Nie wart być narodem i nie wart ten życia,
Kto go sam z swej duszy wywołać nie umie;
Bo jeźli jak polip zjawi się z ukrycia,
Nie sobie żyć będzie, ale obcej dumie.
Przemoc nas okuła w swe żelazne pęta,
Siła nas jedynie podźwignie z mogiły;
A gdzie w sercach istnie miłość bytu święta,
Tem aż nadto woli — i męztwa, i siły.
[271]
Potężnym jest odgłos stu-tysięcy dzwonów,
Potężniejszą siła dzielnych milionów:
Ona zdepcze przemoc stu-tysięcy szyków,
Choć tu dziesięć wolnych, tam sta niewolników.
Nieśmiertelną chwała dzielnej Saragossy —
I Helwetów grody do dziś dnia istnieją;
One istnieć chciały! — i szalone ciosy
Przemódz ich nie mogły najkrwawszą koleją.
Chciejmy tylko bracia, i raj mieć będziemy,
I istnieć będziemy wolni i szczęśliwi.
I w grobie Ojczyzny wieków byt znajdziemy,
I daleko pierzchną najezdcy złośliwi.
Ośmnaście nas jeszcze dzielnych milionów:
Nie trzy, lecz ośmnaście podepczemy tronów!
I w zasiek przepaści krwią ich władców zlany,
Naszą krew dorzucim i nasze kajdany.
Do nas bracia, do nas! do nas tułaczowie!
Z wszystkich ustroń świata do nas powracajcie;
Tu nam żyli niegdyś waleczni Ojcowie —
Do nas bracia, dłonie wasze nam podajcie.
[272]
My je uściśniemy, w węzeł złączym drogi,
I jednym zamachem wzruszym Wisły wały
I Niemna krynice, i Dnieprzańskie skały:
Wodami i skały przytłoczymy wrogi.
Do nas bracia, do nas — Polak jest gotowy;
I Litwin porzuci ulubione łowy,
I Żmudzin w róg zadmie — Wołyński lud czeka,
Ostatniego boju wolnego człowieka.
Lecz biada nam, straszne i wieczne nam biada!
O! ten bój ostatni, ta hańby zagłada!
Nie zmieni się w radość — ni w prawych wesele:
Drżyjcie! i iny wszyscy drżyjmy krzywd mściciele!
Póki Wieśniakowi nie wrócim wolności,
Póki nie zbłagamy zelżonej Ludzkości;
Póki istnieć będzie ta krzywda straszliwa,
Póty siec nas będzie ręka Carów mściwa!
O! nam nie przeminie nigdy byt zatruty,
Ni nam dzień okropnej przeminie pokuty:
[273]
Póki tej haniebnej nie zmażemy plamy,
Póki Wieśniakowi własności nie damy.
O! zgroźne poddaństwo ludzi miliona,
Przekleństwem nam cięży u stóp świętych Boga!
Tak — póki ta pamięć nie zatrze się sroga,
Póty lać się będzie krew z Ojczyzny łona.
Piekielną ta krzywda! — Łzy i krew Wieśniaka
Przesiąkały niegdyś groby swoich panów;
Dzisiaj też niestety! — łzy i krew Polaka,
Przesiąkają groby straszniejszych tyranów! —
Spieszmy więc, o! spieszmy skrócić dni pokuty,
Niech Wieśniak z człowieczej godności wyzuty,
Stanie się szlachetnym równych praw człowiekiem:
Wolnym, szczęsnym, długim, ślicznym przyszłym wiekiem.
W jego tylko mocy dziś narodu życie —
On go tylko jeden dziś ocalić zdoła!
On u nas Dziewicą Orleanu skrycie,
On do bytu Matkę-Ojczyznę powoła.
[274]
Któż jest ta Dziewica sławna Orleanu?
Wieśniak jednem słowem francuzkiej krainy.
Gdy Lud jęczał, dręczon angielskimi syny,
On się sam ocalił — wśród bitw uraganu.
I czego Król nie mógł, Rycerstwo, Barony —
To Wieśniak dokazał: powytępiał wrogów.
Sam ukończył z chwałą wiekiem bój toczony.
I sam Króla do swych zaprowadził progów.
Józef Meyzner.