<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Meyzner
Tytuł Polak z nad Wisły
Pochodzenie Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1864
Druk F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
POLAK Z NAD WISŁY.

Przeszła burza — zcichły pioruny do koła,
Czyste niebo lube rozpromienia lice;
Anioł tylko śmierci wznosi srogość czoła,
Ponad Wisły, Niemna, Dniepru okolice.

I gdzieżeście ludzie i wy bracia mili?
Coście pod Iganią, pod Stoczkiem walczyli?
O! gdzieżeście bracia? — odbiegliście Matki,
Porzucili żony, rodziny i dziatki.

Rodziny i dziatki wrogom w łup wydali —
I światem dziś waszym są zakąty ziemi,
I Ojczyzna wasza rajem jest Moskali;
I wasze dziateczki Polsce są obcemi!

Bracia moi bracia, pocóż się tułacie?
Nędza was uciska, Moskal w waszej chacie!
I czegóż, o! czego u obcych łakniecie,
Czemuż płonne skargi szerzycie po świecie?

Potożeście bracia swe rzucili łany,
Abyście u obcych żebrali pomocy?
O! nieszczęsny lud ten, któremu kajdany,
Obca dłoń potarga wśród jego niemocy! —


Obcy nam nie wróci Swobód, ni Wolności,
Żaden król nam naszej nie wróci Ojczyzny;
Wszakże świat pokryły Ojców naszych kości,
A dziś z wrogów czary pijem stek trucizny.

Wielkim zwań Bonapart księztwo nam utworzył —
I Car Alexander w królestwo zamienił.
Lecz życie narodu zdeptał i umorzył,
I tysiąc nadziei rozpaczą uczynił.

Zbyt drogo nas pomoc obca kosztowała:
Ileż ona naszych łez i krwi nie zlała!
Ileż ofiar w głuche nie wpędziła groby,
Jakiejż nie rozciągła na kraj nasz żałoby.

Nie wart być narodem i nie wart ten życia,
Kto go sam z swej duszy wywołać nie umie;
Bo jeźli jak polip zjawi się z ukrycia,
Nie sobie żyć będzie, ale obcej dumie.

Przemoc nas okuła w swe żelazne pęta,
Siła nas jedynie podźwignie z mogiły;
A gdzie w sercach istnie miłość bytu święta,
Tem aż nadto woli — i męztwa, i siły.


Potężnym jest odgłos stu-tysięcy dzwonów,
Potężniejszą siła dzielnych milionów:
Ona zdepcze przemoc stu-tysięcy szyków,
Choć tu dziesięć wolnych, tam sta niewolników.

Nieśmiertelną chwała dzielnej Saragossy —
I Helwetów grody do dziś dnia istnieją;
One istnieć chciały! — i szalone ciosy
Przemódz ich nie mogły najkrwawszą koleją.

Chciejmy tylko bracia, i raj mieć będziemy,
I istnieć będziemy wolni i szczęśliwi.
I w grobie Ojczyzny wieków byt znajdziemy,
I daleko pierzchną najezdcy złośliwi.

Ośmnaście nas jeszcze dzielnych milionów:
Nie trzy, lecz ośmnaście podepczemy tronów!
I w zasiek przepaści krwią ich władców zlany,
Naszą krew dorzucim i nasze kajdany.

Do nas bracia, do nas! do nas tułaczowie!
Z wszystkich ustroń świata do nas powracajcie;
Tu nam żyli niegdyś waleczni Ojcowie —
Do nas bracia, dłonie wasze nam podajcie.


My je uściśniemy, w węzeł złączym drogi,
I jednym zamachem wzruszym Wisły wały
I Niemna krynice, i Dnieprzańskie skały:
Wodami i skały przytłoczymy wrogi.

Do nas bracia, do nas — Polak jest gotowy;
I Litwin porzuci ulubione łowy,
I Żmudzin w róg zadmie — Wołyński lud czeka,
Ostatniego boju wolnego człowieka.

Lecz biada nam, straszne i wieczne nam biada!
O! ten bój ostatni, ta hańby zagłada!
Nie zmieni się w radość — ni w prawych wesele:
Drżyjcie! i iny wszyscy drżyjmy krzywd mściciele!

Póki Wieśniakowi nie wrócim wolności,
Póki nie zbłagamy zelżonej Ludzkości;
Póki istnieć będzie ta krzywda straszliwa,
Póty siec nas będzie ręka Carów mściwa!

O! nam nie przeminie nigdy byt zatruty,
Ni nam dzień okropnej przeminie pokuty:

Póki tej haniebnej nie zmażemy plamy,
Póki Wieśniakowi własności nie damy.

O! zgroźne poddaństwo ludzi miliona,
Przekleństwem nam cięży u stóp świętych Boga!
Tak — póki ta pamięć nie zatrze się sroga,
Póty lać się będzie krew z Ojczyzny łona.

Piekielną ta krzywda! — Łzy i krew Wieśniaka
Przesiąkały niegdyś groby swoich panów;
Dzisiaj też niestety! — łzy i krew Polaka,
Przesiąkają groby straszniejszych tyranów! —

Spieszmy więc, o! spieszmy skrócić dni pokuty,
Niech Wieśniak z człowieczej godności wyzuty,
Stanie się szlachetnym równych praw człowiekiem:
Wolnym, szczęsnym, długim, ślicznym przyszłym wiekiem.

W jego tylko mocy dziś narodu życie —
On go tylko jeden dziś ocalić zdoła!
On u nas Dziewicą Orleanu skrycie,
On do bytu Matkę-Ojczyznę powoła.


Któż jest ta Dziewica sławna Orleanu?
Wieśniak jednem słowem francuzkiej krainy.
Gdy Lud jęczał, dręczon angielskimi syny,
On się sam ocalił — wśród bitw uraganu.

I czego Król nie mógł, Rycerstwo, Barony —
To Wieśniak dokazał: powytępiał wrogów.
Sam ukończył z chwałą wiekiem bój toczony.
I sam Króla do swych zaprowadził progów.

Józef Meyzner.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Meyzner.