[300]IX.
Praca kobiet.
„Szczęśliwe te panieneczki,”
Mówił z miną zamyśloną
Mały Ignaś do Mateczki,
Spojrzawszy na dziewcząt grono.
[301]
„W czém szczęśliwe?” spyta Matka,
„Nie rozumiem ciebie dziecię...”
„Bo mi wciąż powiada Tatka,
Że trza czemsić być na świecie,
Czy to kupcem, czy rolnikiem,
Który wciąż uprawia rolę,
Czyli wreszcie urzędnikiem,
Co siedzi w biurze przy stole;
Każda téż ze starszych osób,
Mówi: ucz się z chęcią szczérą,
Abyś miał do życia sposób,
Nie był w świecie jako zero...
A panienki, wiosną, latem,
Mogą wciąż bujać po dworze,
Żadna przecie adwokatem,
Ni rolnikiem być nie może.”
„Prawda synu, lecz to pozór,
Inne jest dziewcząt zadanie:
Na ich pieczy domu dozór,
Kuchnia, służba, szycie, pranie.”
„Wszak one tego nie robią?”
„Tak, dopóki nie urosły,
Ale wcześnie się sposobią,
Aby Matce pomoc niosły.
Każdy musi wejść w tor czynu,
Trudem spłacić dług ludzkości,
Kobiéta, mój drogi synu,
Dni nie trawi w bezczynności;
A choć znój jéj całkiem inny,
I zda się być pracą małą,
Wielkim jest — bo dobroczynny
Wpływ na ludzkość zlewa całą.
[302]
Ona ład prowadzi w domu,
Ona daje cześć, dostatek,
Zbłąkanych chroni od sromu,
I pacierza uczy dziatek;
Gdy więc szczęście lśni w rodzinie,
Wraz z spokojem błogim, trwałym,
Wszystko to z tych trudów płynie,
Co kobiéty są udziałem.”