[298]VIII.
Noc.
Już nocy kir szary,
Świat piękny zamroczył,
I na pól obszary
Swój całun roztoczył;
Milczenie do koła
Panuje w przestrzeni,
A lasy i sioła
Znikają wśród cieni.
[299]
Z kmiecego ogniska,
Przez szyby chateczek,
Stu świateł smug błyska
W postaci gwiazdeczek:
Tu kończą wieczerzę
Strudzeni wieśniacy,
Tam cicho a szczerze
Modlą się po pracy...
I zamilkł gwar dziatek,
Turk ustał wrzeciona,
A w każdéj z wsi chatek
Światełko już kona.
Śpią twardym snem ludzie,
I tylko zdaleka,
Na drodze przy budzie,
Pies wierny zaszczeka...
W tém zwolna wśród chmury,
Twarz blada księżyca,
Wznosząc się do góry,
Świat senny oświeca,
A kropel perlistych
Sta, krocie, tysiące,
W iskierkach srebrzystych
Zabłysło na łące.
Wśród ciszy głębokiéj,
Wysoko na górze,
Mkną zwolna obłoki
W niebieskim lazurze;
Ich brzeżki olśnione
Łagodnym promieniem,
Splatają koronę
Pod niebios sklepieniem,
[300]
I zda się, że w bieli,
Z uśmiéchem wesołym,
Skrzydlaci anieli,
Fruwają nad siołem,
By nędze i troski
I cierpień miliony,
Oddalić od wioski,
W śnie błogim zgrążonéj,
By gdy noc przeminie,
Do trudów, do pracy,
W porannéj godzinie
Powstali wieśniacy.
O Boże, co z nieba
Spoglądasz na światy,
Daj wioskom plon chleba
Obfity, bogaty!
Bo kmiecych zachodów,
Wysiłki codzienne,
To skarby narodów,
Przyszłością brzemienne.